cykliczne porady dla sprzedawców, opinie ekspertów

Klienci jak sąsiedzi

Działalność handlową rozpoczynali w różny sposób – pod wpływem chwili, znajomych lub… współmałżonka. Przypadek pokazał jednak, że do tej pracy nadają się znakomicie i dzisiaj osiągają duże sukcesy. Prezentujemy najlepszych sprzedawców prasy współpracujących z Oddziałem Łódzkim Dystrybucji Prasy Kolportera.

Wiesława Bartczak
Wiesława Bartczak posiada własny pawilon handlowy

Biznesplan na kolanie
Wiesława Bartczak z Łodzi
Do Łodzi przeprowadziłam się z Sandomierza. To już 20 lat… Miałam wtedy dwuletnie dziecko, byłam na urlopie wychowawczym. Przyjechałam do zupełnie nowego środowiska. Miałam problemy ze znalezieniem pracy, dorabiałam tylko dorywczo. Pewnego dnia dowiedziałam się w urzędzie, że bezrobotni mogą ubiegać się o kredyty na otwarcie działalności. Jak dziś pamiętam, że spodobało mi się to, zdecydowałam się spróbować, a biznesplan napisałam… na kolanie. Nie był chyba jednak taki zły, bo kredyt mi przyznano!
W jednej przychodni zauważyłam punkt sprzedaży. Pomyślałam, że to bardzo fajny pomysł – ciepło, miło, sympatycznie i na brak ludzi nie można narzekać. Pojeździłam po łódzkich przychodniach i w jednej dyrektor zgodził się na otwarcie takiego kiosku. Po pewnym czasie obok placówki zdrowotnej powstał jednak ryneczek, co skutkowało spadkiem naszych obrotów. Wtedy uznaliśmy, że warto wyjść na ten ryneczek i przenieśliśmy tam punkt. To był strzał w dziesiątkę. Dzisiaj jesteśmy jedyni, którzy mają prasę, a jest tam blisko sto stanowisk!
Od dwunastu lat posiadamy własny pawilon, z czego jesteśmy zadowoleni, ale rzecz jasna to podoba się także naszym klientom. Nie mam absolutnie powodów do narzekań. Naprawdę lubię chodzić do pracy. Z ludźmi znamy się już tyle lat, że to czysta przyjemność. Swoich klientów traktuję jak sąsiadów, bo wiemy o sobie bardzo dużo. Od razu dostrzegam, że idzie „pani Zosia” albo „pan Tadek” i wiem, jakie gazety lub inne produkty im przygotować.
Udało nam się stworzyć fajne miejsce do handlu. Bardzo pomaga mi młodsza córka, która jest muzykiem, ale też doskonałym sprzedawcą. Klienci polubili ją, często, gdy jej nie ma, dopytują o nią. Bo to jest bardzo fajna dziewczyna! Staramy się nieustannie rozwijać. Wymyśliłam, że przed pawilonem zrobię ekspozycję, składającą się m.in. z krzyżówek czy prasy dla dzieci, i to była trafna decyzja. Lodówka też przynosi spore korzyści, choć oczywiście tylko w okresie letnim.
Na nogach jestem już o czwartej rano, ale to mi nie przeszkadza. Na szczęście nie należę do śpiochów, a takie wczesne budzenie ma też swoje korzyści. Przyzwyczaiłam klientów, że mogą do mnie przyjść z samego rana i lubię z nimi wtedy rozmawiać.
Wspominałam, że moja córka jest muzykiem, ale mąż także posiada ogromne zdolności artystyczne. Dlatego w naszym domu wciąż obecna jest muzyka, posiadamy dwa pianina. Często chodzimy na różne koncerty, również do filharmonii. Starsza córka mieszka w Szwajcarii, więc też staramy się tam jeździć co jakiś czas na kilka dni. Podobnie jak do rodziny na Podlasiu. Takie wyjazdy potrafią osłodzić życie.
 

Dariusz Kasprzak prowadzi swój punkt sprzedaży w szpitalu
Dariusz Kasprzak prowadzi swój punkt sprzedaży w szpitalu

Dobrze mi bez szefa
Dariusz Kasprzak z Pabianic
W swoim punkcie handluję już ponad 20 lat! Na początku prowadziłem tylko księgarnię. W 1999 roku uznałem jednak, że nie mogę opierać swojej sprzedaży tylko na książkach. Wtedy zdecydowałem się wprowadzić prasę. Ta okazała się praktycznie bezkonkurencyjna. Prawda jest taka, że dzisiaj książek mam szczątkową ilość, a gazet ponad tysiąc. Prasa cieszy się zainteresowaniem klientów, a niesprzedane egzemplarze można zwrócić dostawcy, co w przypadku takich punktów jest niezwykle istotne.
Jak się odnajduję w handlu? Najbardziej podoba mi się to, że jestem na swoim. Nikt mną nie rządzi, nie mam nad głową szefa. Obawiam się, że w takiej sytuacji często mogłyby się zdarzać sytuacje konfliktowe… A tak za wszystko odpowiadam całkowicie sam. To mi pasuje. Co prawda praca zabiera mi sporo czasu, gdyż zaczynam ją o godzinie 7, a kończę o 18, ale nie narzekam.
Handluję w szpitalu, więc oprócz gazet i książek mam też oczywiście dodatkowy asortyment, który może zainteresować pacjentów. Ten rodzaj klientów bardzo lubię. Gorzej z ludźmi, którzy przychodzą z zewnątrz, chociażby jako odwiedzający. Oni miewają wielkie problemy, trudno im dogodzić. Ale to też tylko część ludzi, generalnie nie mam na co narzekać.
Myślę, że punkt szpitalny niewiele różni się od punktu „na mieście”. W obu miejscach sprzedaż wygląda podobnie – najłatwiej rozchodzą się kolorowe tygodniki, a dzienniki dołują. Kiedyś w piątki sprzedawałem 30 egzemplarzy „Gazety Wyborczej”, dziś tylko 10. To pokazuje, jak drastyczny jest ten spadek. Dzienniki przegrywają z Internetem, młodzi ludzie w ogóle nie sięgają po tego typu prasę. Dobrze, że jeszcze starsi lubią potrzymać gazetę w ręku!
A po pracy uwielbiam spacery z moim psem. Dla niego to ogromna frajda, ale dla mnie też, bo mogę trochę rozprostować kości po siedzeniu w jednym miejscu i zaczerpnąć świeżego powietrza. To idealna forma relaksu.
 

W salonikach Ewy Kaczmarek najchętniej kupowana jest prasa dziecięca
W salonikach Ewy Kaczmarek najchętniej kupowana jest prasa dziecięca

Lepsza od męża?
Ewa Kaczmarek z Łodzi
Handlowcem stałam się dziesięć lat temu, czyli dokładnie wtedy, gdy… wyszłam za mąż. Grzegorz, mój małżonek, prowadził saloniki prasowe i wprowadził mnie do branży. Czy byłam pojętną uczennicą? Chyba tak, bo mąż śmieje się, że dzisiaj jestem zdecydowanie lepsza od niego. To oczywiście żarty, ale kto wie… Może coś wprowadziłam do tej naszej działalności? Taką kobiecą rękę chociażby.
Prowadzimy dwa saloniki, które są zlokalizowane blisko siebie – dzieli je tylko dwieście metrów. Jeden z nich znajduje się na ryneczku, drugi na wolnej przestrzeni. W ich prowadzeniu pomaga nam moja mama. Praca nie sprawia nam większych trudności. O godzinie 4.30 rano jestem na nogach, a punkty zamykamy o 18. Już się do tego przyzwyczailiśmy, ale w poniedziałek w dalszym ciągu nam się trudno wstaje…
Na sprzedaż nie narzekamy, jesteśmy zadowoleni. Wprawdzie prasa cieszy się mniejszym zainteresowaniem niż kilka lat temu, lecz udało nam się zdobyć zaufanie klientów i tych wciąż mamy sporo. Satysfakcjonuje nas też współpraca z Kolporterem, która trwa już 16 lat.
Najwięcej klientów szuka u nas prasy dziecięcej – maluchy zawsze naciągną swoich rodziców lub dziadków na jakieś pisemko. Poza tym sprzedaż prasy w dalszym ciągu wzrasta, gdy tylko do gazety dołączony jest ciekawy film. My oczywiście też staramy się zwiększyć nasze dochody. Czasami wdrażamy różne promocje. Są drobne, ale skuteczne. Zdarza nam się na przykład do papierosów dorzucić jakiś długopis.
A wolne chwile spędzamy na działce, gdzie obecnie buduje się nam dom. Często sprawdzamy, jak wygląda postęp prac. Mamy nadzieję, że już w tym roku będziemy mogli się tam wprowadzić. A poza tym lubimy wychodzić do kina i na kolację, jeździmy także odpocząć do koleżanki nad jeziorko. W ten sposób najlepiej ładujemy akumulatory.
 

Edyta Chyczewska pracę w handlu zaczęła przed trzema laty (Zdjęcia: Mariusz Szymczak)
Edyta Chyczewska pracę w handlu zaczęła przed trzema laty (Zdjęcia: Mariusz Szymczak)

Skok na głęboką wodę
Edyta Chyczewska z Łodzi
Swoje dwa sklepy prowadzę od trzech lat. Akurat działalność kończyli moi znajomi i zaproponowali mi przejęcie tych punktów. Dzisiaj muszę przyznać, że był to skok na głęboką wodę, ponieważ wcześniej nie miałam żadnej styczności z handlem!
Jednak po chwili namysłu zdecydowałam się i nie żałuję. Okazało się, że moje wdrożenie do tej pracy nie zajęło aż tak wiele czasu. Dość szybko zaznajomiłam się ze wszystkimi tajnikami prowadzenia tego typu działalności. Nie spodziewałam się tylko jednego – że będzie to tak czasochłonne zajęcie. Mimo że zatrudniam cztery osoby do obsługi, to ogarnięcie wszystkich spraw organizacyjnych zajmuje mi bardzo dużo czasu. Lubię swoją pracę, aczkolwiek czasami są trudne chwile…
Obydwa swoje punkty prowadzę na łódzkich osiedlach. To sklepy połączone z dwóch branż – można u mnie kupić prasę i papierosy, czyli typowo salonikowe produkty, ale też kawy i herbaty. Takie połączenie na razie się sprawdza. Muszę jednak dodać, że mamy najbardziej popularne marki, bo inne, oryginalne nie cieszą się takim zainteresowaniem. Ludzie sięgają po podstawowe produkty.
Nasz asortyment zadowala klientów, ale bez wątpienia najważniejszy jest kontakt z kupującymi. Plus cena – ta musi być atrakcyjna. Oczywiście im niższa, tym lepsza, dlatego decydujemy się na minimalną marżę, by przyciągnąć klientów. I na razie taka taktyka się sprawdza.
Przyznam, że myślałam o poszerzeniu działalności, otwarciu jeszcze jednego sklepu. Niestety, doba jest trochę za krótka… Przeanalizowałam wszystkie plusy oraz minusy i na razie uznałam, że to nie jest dobry pomysł. Zwłaszcza że człowiek nie może żyć tylko pracą, musi również znaleźć czas na odpoczynek. Ja nie wyobrażam sobie życia bez muzyki. Lubię grać na gitarze oraz instrumentach klawiszowych.
 
Tomasz Porębski

Dodaj komentarz