cykliczne porady dla sprzedawców, opinie ekspertów

Przyciągają zapachem

Współpracujący z Kolporterem Marian Wejman, właściciel sklepu spożywczego oraz piekarni „Grosik” z Lublina, udowadnia, że w handlu najważniejsza jest właściwa dbałość o klienta. Szyld mniej jest istotny – liczy się podejście.

Firma „Grosik” Mariana Wejmana to sklep połączony z piekarnią (Fot. Dariusz Domaciuk)
Firma „Grosik” Mariana Wejmana to sklep połączony z piekarnią (Fot. Dariusz Domaciuk)

Sklep kontrahenta Kolportera jest ściśle połączony z piekarnią. Oznacza to, że wyroby (chleb, bułki i inne produkty) z tej piekarni, można kupić wyłącznie w tym jednym punkcie, usytuowanym na obrzeżach miasta. – Nie ma co ukrywać, sytuacja na rynku dzisiaj jest trudna. Konkurencja jest spora, ale to sprawia, że naprawdę trzeba się postarać, by zdobyć uznanie klienta. Kto do swojej pracy podchodzi nierzetelnie, sukcesu nie osiągnie – przekonuje kontrahent z Lublina.
 
Przeterminowane nie do sprzedania
Rzetelność to jedno, szacunek do klienta to drugie. Dlatego w sklepie Mariana Wejmana nikt nie znajdzie przeterminowanych produktów. – Jeżeli klient zawiedzie się na jakości, nigdy więcej do nas nie wróci. Świeżość artykułów spożywczych ma znaczenie niebagatelne, dlatego kładę na to ogromny nacisk – tłumaczy.
Drugi aspekt to cena. – Musi być rozsądna. Ani zbyt wysoka, ani zbyt niska, bo za jakość trzeba jednak zapłacić. Jeżeli produkty kosztują niewiele, musi to odbijać się na atrakcyjności takiego pożywienia. Dlatego należy mocno główkować nad tym, jak rozwiązać ten problem, żeby wilk był syty i owca cała. Sytuacja jest dynamiczna, handlowiec zawsze musi trzymać rękę na pulsie – mówi właściciel sklepu „Grosik”.
Bez wątpienia ważnym aspektem działalności handlowej są promocje. – Bez nich nie wyobrażam sobie funkcjonowania sklepu. My postawiliśmy na akcje promocyjne związane z konkretnymi wydarzeniami. Na przykład, gdy obchodziliśmy urodziny powstania naszej piekarni, chleb o wadze 0,65 kg można było u nas kupić za 99 groszy. Biorąc pod uwagę jakość produktów, była to świetna promocja dla naszych klientów. I oni to docenili – twierdzi Marian Wejman.
 
Jedli coś dobrego? Robimy to!
Zdaniem kontrahenta z Lublina, każdy handlowiec powinien wymyślić coś, co w sposób szczególny będzie wyróżniać jego sklep od innych. „Grosik” postawił na wyroby piekarnicze oraz kurczaka z rożna. – Wpoiłem pracownikom jedną zasadę. Mają przygotowywać to tak, jakby sami chcieli to zjeść i nie krzywili się przy tym. A wręcz przeciwnie, zajadali ze smakiem. Inaczej nie miałoby to żadnego sensu – mówi.
Pracowników trzeba pouczać, klientów zaś słuchać. – Zdarzało się, gdy kupujący mówili, że w innej piekarni zjedli coś smacznego i dodawali, że fajnie byłoby, gdyby coś takiego mogli kupić też tutaj. Dla nas to zawsze sygnał do działania i gdy tylko możemy, spełniamy ich prośby. Podobnie było z kurczakiem. Zauważyłem, że w innych punktach powodzeniem cieszyły się skrzydełka. Natychmiast zdecydowałem się wprowadzić je także do naszej oferty. I był to trafny wybór – przekonuje Marian Wejman.
Zgromadzenie piekarni, kurczaka z rożna i sklepu w jednym miejscu przynosi niebywałe rezultaty. – Proszę sobie wyobrazić, gdy ktoś stoi pod drzwiami i czuje te wspaniałe zapachy. Bo u nas z pieca wszystko natychmiast trafia na ladę. Nie sposób zliczyć, ile osób decyduje się na zakup naszych produktów tylko z tego powodu, pod wpływem chwili. Bo u nas jedzenie nie tylko pięknie wygląda, ale też fantastycznie pachnie oraz smakuje – mówi właściciel „Grosika”.
 
Pracownicy chcą tam pracować
Ważna jest także ciągła praca z personelem. – Mam ponad dwudziestoletnie doświadczenie w handlu, więc już co nieco na ten temat się dowiedziałem. Uważam, że najlepsza metoda na rozwój pracownika to przekazywanie ciągłych, indywidualnych wskazówek. Staram się przekazywać wartości, na których sam się w tej branży wychowałem. Jestem przekonany, że przynosi to najlepsze rezultaty – mówi kontrahent z województwa lubelskiego.
Żeby jednak pracownik rozwijał się prawidłowo, musi czuć satysfakcję z pracy. – U mnie każdy pracuje zgodnie z prawem pracy – osiem godzin, nigdy dłużej, nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Jeżeli decyduję się na otwarcie sklepu od godziny 6 do 22, muszę zwiększyć liczbę pracowników. To się sprawdza, ludzie to doceniają. Ostatnio miałem nawet przypadek, gdy jedna pracownica odeszła, bo chciała spróbować swoich sił w innym miejscu, ale po miesiącu wróciła. Stwierdziła, że u nas panuje przyjazna atmosfera, do tego płatności zawsze są regulowane na czas. To rodzi wzajemny szacunek miedzy personelem a pracodawcą, tak ważny dla ogólnego sukcesu działania całego przedsiębiorstwa – kończy Marian Wejman.
 
Tomasz Porębski

Dodaj komentarz