cykliczne porady dla sprzedawców, opinie ekspertów

Z klientami od ubiegłego wieku

IMG_0271
Wykwalifikowany personel, szeroka oferta, dobra ekspozycja towarów – to zasady, których twardo trzyma się w handlu Dariusz Jagiełło, właściciel warszawskiej firmy Crash. Prasę do sklepów pana Dariusz dostarcza warszawski oddział Kolportera.
Dla Dariusza Jagiełło przygoda z handlem zaczęła się jeszcze pod koniec ubiegłego wieku. Jego ojciec miał wtedy sklep z kosmetykami na warszawskim Dworcu Centralnym. – Prowadziliśmy go razem. Później nawiązaliśmy współpracę z Kolporterem i na pięciu stacjach metra otworzyliśmy franczyzowe punkty z prasą – wspomina pan Dariusz. – Dwa takie punkty prowadziliśmy też na Dworcu Centralnym. To były bardzo dobre lokalizacje.
Zawsze z rodziną
Od 2000 roku pan Dariusz zamienił spółkę z ojcem na spółkę z… żoną. Firma nazywa się Crash i w tej chwili ma na terenie warszawskiej dzielnicy Bemowo trzy punkty handlowe: pawilon na targowisku, wolno stojący kiosk przy ruchliwym skrzyżowaniu i trzeci w ciągu handlowym w bloku na osiedlu. – Był czas, gdy prowadziliśmy też punkt na Mokotowie. Ale to druga strona Warszawy, odległość była zbyt duża. Za wiele czasu traciliśmy na przejazdy – mówi Dariusz Jagiełło. – Teraz wszystkie nasze kioski są w odległości trzech – czterech kilometrów od naszego miejsca zamieszkania.
Każdy, kto ma własną firmę, wie, jak wiele pracy ona wymaga. Wszystkiego trzeba doglądać samemu, o wszystko zadbać, dopilnować. – Codziennie pracujemy od rana do późnego popołudnia. Dwa punkty są czynne w niedziele, więc w weekendy też nie leniuchujemy. Choć staramy się wygospodarować jeden wolny dzień, by złapać oddech – dodaje nasz rozmówca. Jest to możliwe także dzięki temu, że firma Crash zatrudnia pięciu zaufanych pracowników – sprzedawców.
Klient pyta, klient dostaje
– Dwadzieścia lat temu rynek był zupełnie inny. Nasz punkt na Dworcu Centralnym to była rewelacyjna lokalizacja. Mała konkurencja, olbrzymi ruch – wspomina pan Dariusz. – Dziś sytuacja trochę się zmieniła. I zmienili się też klienci. Przede wszystkich chcą dostać to, czego szukają. Jeżeli nie, to po prostu pójdą do konkurencji. Więc jeśli klient o coś pyta, staram się to jak najszybciej sprowadzić.
Firma Crash ma o tyle komfortową sytuację, że jej kioski mieszczą się dość blisko siebie. Jeśli więc w jednym nie ma np. tytułu prasowego, którego poszukuje klient, to można go szybko sprowadzić z innego punktu lub poprosić klienta, aby przeszedł do najbliższego kiosku. – Kolejna sprawa, równie ważna jak szeroki i dostępny asortyment, to jakość obsługi – podkreśla kontrahent Kolportera. – Sprzedawcy muszą być mili i kompetentni. Uczulam na to wszystkich swoich pracowników. Nie można pozwolić sobie na nieuprzejmość wobec klienta, brak cierpliwości czy wiedzy na temat oferty.
Ekspozycja to podstawa
Kioski firmy Crash mają szerszą ofertę niż standardowe punkty tego rodzaju. – Staramy się mieć w asortymencie to, co akurat w danym momencie dobrze się sprzedaję – tłumaczy Dariusz Jagiełło. – Więc np. oprócz zwykłych papierosów mamy też elektroniczne. Nasza oferta słodyczy, napojów i lodów jest szersza niż w standardowym kiosku. Można u nas kupić także mrożone zapiekanki czy pizzę. Myślę, że tym też przyciągamy klienta. Rano pędząc do pracy kupi u nas napój, przekąskę lub papierosy, bilet na autobus i oczywiście gazetę. Oczywiście ofertę dopasowujemy też w zależności od sezonu. Wiadomo, że latem wybór napojów i lodów będzie większy niż zimą. Z usług niestandardowych mamy np. punkt ksero.
Pan Dariusz podkreśla również kolejną ważną zasadę, której nie można lekceważyć w handlu, czyli dobrą ekspozycję towarów. – W przypadku prasy najbardziej staramy się zawsze eksponować najświeższe tytuły. W dwóch z naszych kiosków klient może wejść do środka. To daje bardzo duże możliwości ekspozycyjne – mówi nasz rozmówca. – Wykorzystujemy każdy metr i każdy regał. Bo złota reguła brzmi: jeżeli klient czegoś nie widzi, to tak, jakby tego w ogóle nie było.
Ewa Kłopotowska
Na zdjęciu: Dariusz Jagiełło, właściciel warszawskiej firmy Crash

Dodaj komentarz