cykliczne porady dla sprzedawców, opinie ekspertów

Z klientem na kawę

Pracą w handlu zajęli się z różnych powodów, ale to były właściwe decyzje. Część z nich prowadzi typowe saloniki prasowe, część nieco większe sklepy przemysłowe i spożywcze. Wszyscy jednak na swoim polu odnieśli sukces i zyskali dużą sympatię klientów. Prezentujemy najlepszych kontrahentów Departamentu Dystrybucji Prasy Kolportera S.A. z Oddziału Świętokrzyskiego – filia w Radomiu.
Lubię dynamiczną pracę
Grażyna Soja z Radomia

Grażyna Soja
Grażyna Soja: - Nie żałuję decyzji o zmianie pracy, teraz jest ciekawiej

Posiadamy sklep przemysłowy, w którym można kupić różne napoje, alkohol, artykuły szkolne, a także prasę. W naszej ofercie jest również punkt ksero, który cieszy się dużą popularnością. Sklep przejęliśmy w lipcu ubiegłego roku, więc wkrótce minie rok naszej działalności. I ten czas oceniam całkiem pozytywnie, idziemy w dobrym kierunku. A sama praca bardzo mi się podoba.
Wcześniej, przez dwanaście lat, pracowałam w banku i zajmowałam się kredytami. Ale to też była praca w terenie, wychodzenie z ofertą do klienta. Właśnie taka działalność najbardziej mi się podoba – musi być dużo ruchu i dynamiki. Dokładnie tak jest w naszym sklepie, bo tutaj ciężko usiedzieć w miejscu. Ciągle jest coś do zrobienia, coś można poprawić. Nie żałuję decyzji o zmianie pracy, teraz jest ciekawiej. Głównie z tego względu, że pracuję u siebie, na własnym podwórku. Długo się do tego przygotowywałam, bo nie chciałam wchodzić w handel bez odpowiedniego przeszkolenia.
Oczywiście zatrudniam pracowników, obecnie trzy osoby. Stworzyliśmy fajny zespół i praca z nimi jest czystą przyjemnością. Klienci też lubią do nas przychodzić, bo jest miło, sympatycznie i czysto. Odpowiedni zapach w sklepie to bardzo ważna rzecz! A do tego staramy się spełniać wszystkie życzenia kupujących. Nawet jeśli ktoś szuka zwykłej gumki recepturki, to musi ją u nas dostać. W innym przypadku ponosimy porażkę.
W wolnym czasie lubię słuchać muzyki, a także czytać książki. Mogę wszystkim polecić najnowszą powieść Manueli Gretkowskiej „Trans”, gdzie opisuje swój związek z Andrzejem Żuławskim. Ale najwięcej uwagi poświęcam swojej rodzinie, a zwłaszcza dzieciom: 20-letniemu synowi oraz 8-letniej córce. To moje kochane podpory, często mnie zastępują, a syn nawet pomaga w prowadzeniu sklepu.
 
Trend do nowoczesności
Ludwik Kobyliński z Radomia

Ludwik Kobyliński
Ludwik Kobyliński: - Nigdy nie byłem zmęczony tą pracą, bo stawiałem sobie nowe wyzwania

Swój salonik prowadzę już bardzo długo, bo od 17 lat. Zaczynałem u konkurencji, ale z czasem postanowiłem skorzystać z oferty Kolportera. Tych propozycji miałem zresztą kilka, długo się nad nimi zastanawiałem, jednak dostawcę zmieniłem dopiero w tym roku. Z poprzednią firmą miałem problem w kontaktach, ale nie to było kluczowe. Przede wszystkim w Kolporterze zauważyłem trend do nowoczesności. Stare kioski to już przeżytek – dzisiejszy klient musi wejść, dotknąć gazet i mieć kontakt wzrokowy ze sprzedawcą.
Dlaczego zdecydowałem się na taką pracę? To była trochę inicjatywa mojej żony, która nakłoniła mnie, żebym dorobił do pensji, potem do emerytury. A teraz po prostu wypełniam sobie tym czas. Oczywiście, wciąż liczy się każda złotówka, ale przede wszystkim cenię to, że czuję się odpowiedzialny za salonik. Przywykłem do tej pracy, polubiłem ją i gdybym musiał z niej teraz zrezygnować, na pewno życie stałoby się smutniejsze. Dlatego póki siły pozwalają – wstaję rano, przychodzę i pracuję!
Może dla starszych ludzi to mało ambitne zajęcie, ale jest sympatycznie. Nigdy nie byłem zmęczony tą pracą, bo stawiałem sobie nowe wyzwania. Budowałem wszystko od podstaw i efekty chyba są niezłe. Czasami moi kontrahenci dziwią się, że sprzedaję tak dużo rzeczy. A ja po prostu już wrosłem w tę dzielnicową społeczność, wychowałem sobie kupujących. Tym bardziej cieszę się, że mogę pracować w saloniku, który posiada odpowiednie zaplecze socjalne. Dzięki temu mogę najbardziej przyjaznych klientów od czasu do czasu zaprosić na kawę i rozmowę.
Ale nie samą pracą człowiek żyje, każdy musi mieć jakieś hobby. Ja szczególnie dbam o swoją tężyznę fizyczną. Staram się jeździć na rowerze, dużo spacerować po lesie. Poza tym przeniosłem się z bloku do domu, a tutaj zawsze jest coś do pracy. I co tu ukrywać – Internet też mnie wciągnął. W końcu trzeba iść z duchem czasu!
 
Muszę dyrygować
Katarzyna Dziewiór z Jedlińska

Katarzyna Dziewiór
Katarzyna Dziewiór: - To na pewno praca na wysokich obrotach, ale zdecydowanie wolę ją od siedzenia w domu

Od trzech lat prowadzimy sklep samoobsługowy, w którym klienci mogą kupić także prasę. Z Kolporterem współpracujemy od października, ponieważ przedstawił ciekawszą ofertę niż poprzednia firma. Szczególnie chwalę sobie faktury korygujące, które są bardzo dobrym rozwiązaniem. A sam pomysł na sklep zrodził się spontanicznie. Było do wykorzystania fajne miejsce, dobra działka, bez większej konkurencji w najbliższym otoczeniu.
Pierwsze miesiące były jednak bardzo trudne. Biznesowi poświęcałam mnóstwo czasu, wszystkiego trzeba było dopilnować. Dzisiaj jest już łatwiej, choć to wciąż bardzo odpowiedzialna praca. Ale lubię ją, zwłaszcza ten kontakt z ludźmi. Na pewno to praca na wysokich obrotach, ale zdecydowanie wolę to od siedzenia w domu. Dla mnie to była ciekawa alternatywa jako osoby bezpośrednio po studiach. Skończyłam kierunek ekonomiczny, co teraz przydaje się w pracy.
Obecnie zarządzam siedmioosobową załogą, w czym pomaga mi mąż. Bywają kryzysowe sytuacje, ale wówczas zawsze znajdujemy kompromis. Szefowanie ma swoje plusy i minusy, czasami to dyrygowanie jest źle odbierane. Ale tego też trzeba się nauczyć. Myślę, że razem stworzyliśmy fajny sklep. Mamy bogaty asortyment, niezłe ceny, świeże produkty i estetyczny wystrój. Ludzie chętnie do nas przychodzą, ale tu też ogromne znaczenie ma miła obsługa.
Po pracy jak najszybciej wracam do domu, do mojej córeczki, która ma dwa i pół roku. Dziecku poświęcam mnóstwo uwagi, to rodzina jest dla mnie najważniejsza. Kiedy tylko mam możliwość, spędzam z nią czas. Czasami uda nam się gdzieś wyjechać, ale ze względu na wiek córki jest to utrudnione.
 
Marketing w kiosku
Wioletta Dąbrowska z Radomia

Wioletta Dąbrowska
Wioletta Dąbrowska: - Biznes prowadzimy razem z mężem, otworzyliśmy już trzeci punkt z prasą (Zdjęcia: Adam Jarosz)

Wszystko zaczęło się od jednego kiosku jedenaście lat temu, a ostatnio otworzyliśmy nasz trzeci punkt z prasą. Biznes prowadzimy razem z mężem i oboje staramy się jak najwięcej pracować na miejscu, by nie zatrudniać dodatkowych pracowników. Pomysł na taką działalność zrodził się po tym, jak mąż wrócił z zagranicy. Otworzyła się szansa otworzenia kiosku przy dworcu PKS i chętnie z niej skorzystaliśmy.
Teraz mamy dwa punkty w centrum oraz jeden na osiedlu. Kiedyś więcej sprzedawało się prasy, a także papierosów, jednak mimo mniejszego zainteresowania cały czas się rozwijamy. Jestem z wykształcenia ekonomistką, o specjalizacji marketingowej, a to idzie w parze z moją obecną pracą. Mam tutaj duże pole do popisu, chociażby jeśli chodzi o różnego rodzaju promocje, wprowadzanie nowych produktów i ich ekspozycję. Wystawa gazet to bardzo ważny czynnik wysokiej sprzedaży.
Jednak złudne jest przekonanie, że kiosk w okolicach dworców ma duże zyski. U mnie więcej jest przypadkowych klientów, którzy kupują mniej prasy kolorowej. W bogatszych dzielnicach wygląda to znacznie lepiej, ale nie narzekamy. Staramy się unowocześniać nasze kioski, mamy sporo pomysłów, ale wiąże się to z dużym poświęceniem. Pracujemy bardzo długo, przez co znajomi niekiedy nas nie poznają.
W wolnym czasie mnóstwo czasu poświęcamy pracy na działce. Lubimy także wyjechać na kilka dni w góry, aby pojeździć na nartach, ale to oczywiście tylko w zimie. Nie możemy pozwolić sobie niestety na dłuższe wyjazdy z mężem, ktoś z nas zawsze musi być na miejscu. Dlatego w pojedynkę zwiedziliśmy Turcję i Egipt. A do tego wszystkiego wychowujemy oczywiście naszego 17-letniego syna. Mamy już zresztą podział, że na działce ja zajmuję się iglakami, a syn kosi trawę. I ta współpraca układa się wzorowo.
Tomasz Porębski

Dodaj komentarz