cykliczne porady dla sprzedawców, opinie ekspertów

Z Kolporterem są od wielu lat

Przedstawiamy najlepszych sprzedawców współpracujących z Oddziałem Departamentu Dystrybucji Prasy Kolportera w Gdańsku. Jedni z handlem związali się już w dzieciństwie, inni dopiero niedawno. Ale wszyscy swoją pracę wykonują z uśmiechem i życzliwym podejściem do ludzi.
 

Henryk Szulc
Henryk Szulc

Nie dostrzegam kryzysu
Henryk Szulc ze Starogardu Gdańskiego
Z firmą Kolporter współpracuję od… początku jej istnienia! Nie wiem, czy w Polsce jest jeszcze ktoś z tak długim stażem współpracy. Jako pierwszy w Starogardzie zakładałem punkt, w którym sprzedawałem gazety dostarczane przez Kolportera. Za mną poszli inni. Wiadomo, początki nie były łatwe, jak w każdym biznesie. Ale tak naprawdę nigdy nie miałem się na co uskarżać. A teraz jestem naprawdę bardzo zadowolony. Nigdy nie miałem żadnych zaległości płatniczych, a z kolei moje zamówienia prasowe są realizowane szybko, zaraz następnego dnia dostaję cały nadział.
W tej chwili prowadzę dwa kioski. Zatrudniam dwie osoby. Do niedawna była jeszcze trzecia pani, ale wypracowała sobie u mnie emeryturę, na którą przeszła. Żałuję, bo była bardzo dobrą pracownicą. Kiosk, w którym ja sprzedaję, stoi na osiedlu, między szkołami. Niby jest kryzys, ale ja go na szczęście jakoś nie odczuwam. Gazety dobrze się sprzedają, zwłaszcza dziecięce, bo uczniowie często tu do mnie zaglądają. Dlatego w lipcu i sierpniu trochę spada sprzedaż. Brakuje „szkolnych” klientów, którzy mają wakacje. Ale już od 15 sierpnia wszystko zaczyna wracać do normy.
Lubię swoją pracę. Gdybym jej nie lubił, to robiłbym coś innego. Choć to bardzo czasochłonne zajęcie. W tygodniu punkt jest czynny od godz. 5.30 do 18, pracuję też w soboty i niedziele. Czasu wolnego nie mam więc zbyt wiele.
 
Od dziecka za ladą
Eugenia Chlechowicz z Gdańska
Można powiedzieć, że z handlem jestem związana od dziecka. Mój ojciec prowadził sklep GS-u i często stawałam tam za ladą. Natomiast z Kolporterem współpracuję od 1996 roku, kiedy to otworzyłam swój kiosk. Stoi w głębi osiedla, jest jedyny w tym miejscu, więc na brak klientów nie mogę narzekać. Choć trzeba przyznać, że trochę odbierają mi ich dyskonty i markety, które powstały w okolicy.
Klientów mam stałych. To mieszkańcy pobliskich bloków i domków jednorodzinnych. Mogą u mnie kupić nie tylko gazety, ale też sporo artykułów spożywczych, słodycze, napoje. Bardzo lubię kontakt z klientami. Mam w sobie dużo cierpliwości, co jest bardzo przydatne w tym zawodzie. No i po prostu lubię ludzi, a oni chyba to czują.
Kiosk jest czynny od godziny 6 rano do 20, w soboty krócej. Zatrudniam jedną pracownicę, pomaga mi też mąż. Dlatego o wspólny urlop u nas trudno. Choć śmieję się, że jak małżonkowie razem pracują, to urlopy powinni spędzać oddzielnie. Zdarzyło nam się tak oddzielnie gdzieś wyjechać. Ale generalnie kradnę czas wolny. Poświęcam go głównie wnukom, jeśli jakieś chwile jeszcze zostają, to spędzam je na działce.
 

Marzena Kawaler
Marzena Kawaler

W kiosku własnego projektu
Marzena Kawaler z Gniewu
Mój kiosk wyróżnia się w mieście. Od momentu, kiedy powstał, zwraca na siebie uwagę. Jest bardzo przeszklony, ma duże okna, aby klienci mogli wszystko dokładnie widzieć. I choć nie mogą wejść do środka i są obsługiwani przez okienko, to mają dostęp do całego towaru. Sama ten kiosk zaprojektowałam, wykorzystując swoje dotychczasowe doświadczenia z poprzednich miejsc pracy. Bo z handlem jestem związana od 20 lat. Natomiast z firmą Kolporter współpracuję od dziewięciu. Mój kiosk to taki mały market. Oprócz gazet są tu też artykuły spożywcze, napoje, wyroby tytoniowe, chemia gospodarcza, kosmetyki. Mam bardzo duży wybór prasy. A jeśli nie ma jakiegoś tytułu, o który pyta klient, to zamawiam go. Współpraca z gdańskim oddziałem układa mi się bardzo dobrze.
Najlepiej sprzedaje się u mnie prasa kobieca, zarówno tygodniki, jak i miesięczniki. Dobrze sprzedają się też tygodniki opinii, np. „Do Rzeczy”, „Newsweek”, „Gość Niedzielny”, a spośród gazet codziennych „Fakt” i „Super Ekspress”. Klientów mam w większości stałych, w niektórych przypadkach kupują u mnie kolejne pokolenia tej samej rodziny. Niektórzy przeszli za mną, gdy zmieniłam miejsce pracy. I choć mają do wyboru inne kioski po drodze, to wolą jednak przyjść do mnie. Pewnie dlatego, że jestem osoba bardzo pogodną, uśmiechniętą. A uśmiech pomaga rozładować nawet napiętą sytuację. Wyznaje zasadę, że jeśli ja jestem życzliwa, to klient odpłaci mi tym samym.
W pracy pomaga mi mama. Dzięki temu miewam trochę wolnego czasu. Lubię gdzieś wyjechać, odpocząć. We wrześniu planuję urlop w Turcji. Bardzo odpręża mnie też jazda na rolkach. Potrafię przejechać jednorazowo nawet po 30 kilometrów!
 

Hanna Radzimirska
Hanna Radzimirska

Z klientem trochę jak z dzieckiem
Hanna Radzimirska z Tczewa
Z wykształcenia nie jestem handlowcem, tylko nauczycielką. Teraz już emerytowaną. Już wcześniej jednak pomagałam mężowi, który zajmował się sprzedażą gazet. A od siedmiu miesięcy jesteśmy współpracownikami Kolportera, prowadzimy salonik prasowy.
Podoba mi się to zajęcie. Praca z dziećmi to była zupełnie inna bajka. Choć tak jak w szkole, także w handlu trzeba mieć dużo cierpliwości. Tam do uczniów, tu do klientów, zwłaszcza osób starszych. Mam taki charakter, że nigdy nie odezwę się niegrzecznie do klienta, choćby nawet w środku wszystko mi buzowało.
Nasz salonik znajduje się na osiedlu. Oczywiście mamy konkurencję różnych sieciowych sklepów, które też sprzedają prasę, ale nie narzekamy. Gazety sprzedają się naprawdę dobrze. Jesteśmy pozytywnie zaskoczeni tym, że tyle ludzi czyta prasę. Oczywiście da się zauważyć, że nie wszystkie grupy wiekowe sięgają po słowo drukowane. Dużo gazet kupują dzieci, kolejna grupa do osoby dojrzałe. Natomiast ludzie młodzi chyba jednak wolą Internet i media elektroniczne. Sporo sprzedaje się prasy codziennej, także tygodników telewizyjnych i pism kobiecych. Tytułów mamy bardzo duży wybór, a jeśli czegoś brakuje, to zamawiamy i sprowadzamy na prośbę klienta. Mamy też u siebie punkt totolotka.
Sobotnie popołudnia, niedziele i święta mamy wolne. Nie ukrywam, że np. mąż najlepiej odpoczywa po prostu leżąc. Bo w pracy ciągle jesteśmy na nogach. Przez salonik przewija się około 500 osób dziennie. Czasem kolejki są takie, że niektórzy żartobliwie pytają, czy rozdajemy coś za darmo.
Monika Wojniak

Dodaj komentarz