cykliczne porady dla sprzedawców, opinie ekspertów

Zaczęło się od straganu przy autostradzie

Na początku były… krasnale. Później, gdy moda na gipsowe figurki powoli zamierała, współpracująca z Kolporterem rodzinna spółka „Sens” z Lubieszyna zmieniała profil i ciągle się rozwijała. Dziś trzej bracia zatrudniają w sumie około 30 osób i mówią, że najważniejsza w biznesie jest uczciwość.

Do spółki „Sens” należą m.in. restauracja i hotel w Lubieszynie przy trasie do Niemiec
Do spółki „Sens” należą m.in. restauracja i hotel w Lubieszynie przy trasie do Niemiec

– Zaczynaliśmy ponad dwadzieścia lat temu, od małego straganu – wspomina Maciej Salatyński. Stragan stał przy międzynarodowej trasie, niedaleko granicy z Niemcami, w Zachodniopomorskiem. I był pełen… krasnali. – Takich gipsowych krasnali stały wtedy przy trasach całe armie – śmieje się pan Maciej. – Była na nie koniunktura.

Podział obowiązków
Ale na gipsowej armii się nie skończyło. Interes, który Maciej Salatyński prowadzi do dziś z dwoma braćmi, rozkręcał się i ewoluował. Najpierw powstały dwa sklepy w dwóch miejscowościach w okolicach Szczecina – w Przecławiu i Lubieszynie. Później w tym ostatnim miejscu bracia otworzyli bar, dla przejeżdżających kierowców, a niedługo potem hotel. – Byliśmy  otwarci na to, co przynosiło życie – podkreśla Maciej Salatyński. – To bardzo ważne w biznesie. A w tamtych czasach sytuacja zmieniała się bardzo dynamicznie.
W tej chwili, oprócz sklepów, w Lubieszynie – przy międzynarodowej trasie numer 10, prowadzącej ze Szczecina do Niemiec – funkcjonują jeszcze restauracja i hotel. – „Po drodze” powstały jeszcze myjnie samochodowe – dorzuca pan Maciej. – Podzieliliśmy się z braćmi obowiązkami. Ja zajmuję się sklepami, a oni restauracją i hotelem. Dzięki dokładnemu określeniu kompetencji wszystko może sprawnie funkcjonować. Tak właśnie działa nasz spółka „Sens”.

Praca na okrągło
Prawie od początku rodzinna firma prowadziła też sprzedaż papierosów. Właśnie one są głównym asortymentem w obu sklepach. – Oprócz tego cygara, napoje wysokoenergetyczne. Nasi klienci, to kierowcy przejeżdżających tędy samochodów, Polacy, ale także Niemcy, dla których ceny papierosów są u nas bardzo atrakcyjne – opowiada Maciej Salatyński. – Można pomyśleć, że większość kupujących to klienci jednorazowi. Ale nic bardziej mylnego. Wbrew pozorom mamy dużą grupę stałych klientów, którzy odwiedzają nas regularnie. Sądzę, że przyciągają ich ceny. Na przykład napoje są u nas tańsze niż w hipermarketach.
Przy prowadzeniu własnego biznesu pracy jest dużo. Nie ma wolnych weekendów. – Pracuję na okrągło, jak to się mówi świątek, piątek i w niedzielę – przyznaje pan Maciej. – Teraz, dzięki internetowi, idzie to sprawniej. Ale trzeba pamiętać o wszystkim: sprawdzeniu zatowarowania, zamówieniu towaru, odebraniu pieniędzy z utargu. Niestety zdarzały się przykre sytuacje, gdy napadano na nasze sklepy, dlatego nie można tam zostawiać większej gotówki. Cały czas muszę być pod telefonem.

Uczciwość przede wszystkim
Reagowanie na potrzeby rynku przyniosło efekty. Moda na krasnale przeminęła, spółka „Sens” nie zajmuje się ich sprzedażą już od pięciu lat. Ale nadal się rozwija, w tej chwili daje pracę około 30 osobom. – Kiedyś handel to był żywioł, każdy dzień niósł coś nowego – wspomina Maciej Salatyński. – Teraz trzeba w to włożyć więcej wysiłku. Samo nic się nie sprzeda. Należy dbać o klienta, przede wszystkim być wobec niego uczciwym. Klient musi wiedzieć, że nie zostanie oszukany, musi widzieć, jakie ceny obowiązują w przypadku danych towarów. Dzięki temu wróci po raz kolejny. W ogóle uważam, że uczciwość w handlu jest rzeczą najważniejszą. Jeśli zobowiążę się do rozliczenia z dostawcą w konkretnym terminie – to tak robię. To samo dotyczy pracowników.  Osoby zatrudnione u mnie nigdy nie dostały pensji z opóźnieniem. Wiedzą, że zawsze otrzymają pieniądze na czas. Tak buduje się zaufanie.
EK

Dodaj komentarz