Co ich łączy? Ogromne doświadczenie i zamiłowanie do pracy, jaką codziennie wykonują. Choć charakter działalności jednej z osób różni się nieco od pozostałych, to wszyscy są aktywnymi sprzedawcami. W tym numerze „Naszego Kolportera” prezentujemy najlepszych kontrahentów Wrocławskiego Oddziału Departamentu Dystrybucji Prasy Kolportera.
Zadowolona z Traf Pressu
Jolanta Szumiel z Jeleniej Góry:
Handlem zajmuję się już od jedenastu lat. Poniekąd nie miałam innego wyjścia – w poprzedniej firmie straciłam pracę po redukcji etatów. Wtedy postanowiłam otworzyć własny punkt prasowy. Nie od razu związałam się z Kolporterem. Najpierw współpracowałam z innym dystrybutorem. Miałam wtedy dziesięć punktów prasowych – dziewięć w Jeleniej Górze i jeden w Zgorzelcu. Nie narzekałam na brak zajęć, zatrudniałam też sporo osób. Sielanka jednak skończyła się z momentem przeniesienia zarządu do Wrocławia… Wtedy pojawiły się zgrzyty.
Poprzedni dystrybutor dał mi się trochę we znaki, dlatego postanowiłam nawiązać współpracę z Kolporterem. Trwa ona już od roku i mogę stwierdzić, że była to dobra decyzja. Nie żałuję, że ją podjęłam – co prawda, mam teraz tylko jeden punkt – będący w sieci franczyzowej Kolportera – Traf Press, ale jestem zadowolona.
Lubię ludzi i pracę z nimi. Wiadomo – czasami bywa gorzej, ale takich chwil jest naprawdę niewiele. Można je policzyć na palcach jednej ręki. Przez te jedenaście lat zyskałam stałych klientów i to oni są w większości nabywcami towaru z mojego saloniku prasowego. Można powiedzieć, że w pewnym sensie jesteśmy jak rodzina – znamy się przecież tyle lat… Pracuję z córką Darią, jednak zaczynamy rozglądać się za kolejnym pracownikiem, bo chwilami jest nam naprawdę ciężko pogodzić pracę z życiem osobistym. Zajęć przybywa, a przecież każdy potrzebuje czasem odpocząć i zrelaksować się.
A jak wypoczywać lepiej, jeśli nie w zaciszu domowego ogniska? Na razie nie mam za wiele czasu na odpoczynek, lecz mam nadzieję, iż zmieni się to, kiedy już znajdziemy odpowiedniego pracownika. Musi to być ktoś miły i uczciwy. Liczy się też odpowiednie nastawienie do pracy i klientów. Jeżeli znajdę właściwą osobę, będę miała więcej czasu dla siebie.
Ciągle się kształcę
Leszek Szyszka z Wrocławia:
Handlem zajmuję się od początku lat dziewięćdziesiątych, ale nie od razu był to salonik prasowy. Jestem jednak zadowolony z obecnego miejsca pracy. Nie działam sam – mam świetną współpracownicę. Znam ją od dłuższego czasu, dlatego wiedziałem, że sprawdzi się w roli sprzedawcy w moim punkcie. Wcześniej pracowała w handlu i tak – prawdę mówiąc – „podebrałem” ją od konkurencji, proponując lepsze warunki finansowe. Za moją pracownicą przyszli też jej stali klienci z poprzedniego miejsca pracy, więc jak widać podjąłem dobrą decyzję.
Funkcjonuję w centrum miasta przy Placu Legionów i na brak klientów nie mogę narzekać. Ich grupa jest bardzo zróżnicowana – dużą część z nich stanowią turyści z różnych stron świata. Dlatego też muszę się ciągle dokształcać. Rozwijam się lingwistycznie – trochę niemieckiego się nauczyłem, angielskiego też nieco. Jakoś się z tymi ludźmi trzeba porozumiewać i nie narobić sobie wstydu. Stałych klientów też oczywiście mam! Nigdy nie narzekają i zawsze są mili. Wiedzą, że u mnie mogą znaleźć to, czego potrzebują. Takich ludzi aż chce się obsługiwać!
Praca ta jest dla mnie pasją, wyzwaniem każdego dnia. Nigdy nie wiem, z kim przyjdzie mi się spotkać. Odpoczywam głównie w domu, lubię spędzać czas z rodziną i przyjaciółmi.
O klienta trzeba dbać
Elżbieta Sadowska z Wrocławia:
Piętnaście lat temu wraz z mężem otworzyliśmy księgarnię. Następnie stopniowo rozszerzaliśmy działalność, wprowadzając do sprzedaży artykuły papiernicze, po których przyszedł też czas na prasę. Obecnie prowadzimy dwa punkty sprzedaży zlokalizowane we wrocławskim centrum handlowym Arena. Nie są one typowymi salonikami prasowymi. To bardziej księgarnie z wydzielonymi miejscami na czasopisma. Ale dzięki temu mamy szeroką grupę klientów. Kupujący są różni, dlatego też tę pracę trzeba lubić. Jeżeli ktoś nie przepada za kontaktem z ludźmi i nie ma odporności psychicznej, długo nie wytrzyma. Wtedy praca staje się dla niego prawdziwą mordęgą.
Mam to szczęście, którego nie mają niektórzy pracodawcy. Stworzyłam taki zespół, z którego jestem w pełni zadowolona i nie zmienia się on już od dłuższego czasu. Jest mi niezmiernie miło, kiedy słyszę od stałych klientów: „u pani to takie miłe pracownice są”. W tym momencie zatrudniam same dziewczyny. Pracownik musi być przede wszystkim kompetentny, wiedzieć co i gdzie leży, a także, co ma do zaoferowania klientowi. Musi również być wyczulony na potrzeby kupującego, wiedzieć, czego potrzebuje.
Niejednokrotnie słyszałam, że u mnie warto kupować. Klient przychodzi i ma to, czego akurat potrzebuje. Wszystko podane na dłoni! Taka dbałość o każdego kupującego procentuje. Nie muszę się martwić o to, czy u mnie w pracy wszystko w porządku. Ufam moim dziewczynom.
Dzięki temu nie narzekam na brak czasu. Jego nadwyżkę wykorzystuję czytając, przede wszystkim książki historyczne. Większość osób pewnie się zdziwi, ale dla mnie taka literatura jest niezwykle interesująca i trzyma mnie w napięciu niekiedy lepiej niż niejeden horror. Najbardziej lubię dzieła pani Elżbiety Cherezińskiej. Cieszę się, że praca jaką wykonuję, łączy się z moją pasją. Poza literaturą lubię ogrodnictwo – już nie mogę się doczekać, kiedy zniknie śnieg! Wtedy będzie więcej pracy w ogrodzie i dużo do zrobienia. Mam w domu kilku pomocników, więc będzie mi raźniej.
Uwielbiam pływać
Wacława Budzyń z Wałbrzycha:
Swój punkt zaczęłam prowadzić w 1999 roku. To kawał czasu – już 14 lat… Sama nie wiem, kiedy to minęło… Lubię pracę z ludźmi i spotkania z interesentami. W większości są to stali klienci, którzy dokonują u mnie zakupów od lat. Znamy się i lubimy. Zdarza się, że przychodzą i zwierzają się, wtedy trzeba każdego wysłuchać, nie można udawać zainteresowania. Czasy są ciężkie i niektórzy potrzebują rozmowy. Dbam o moich klientów – zawsze znajdą u mnie to, czego potrzebują. Staram się jak mogę, aby nie musieli poszukiwać towaru w innych odległych miejscach.
W prowadzeniu punktu bardzo pomaga mi moja córka Dorota. Razem jakoś łatwiej. Nie zatrudniam żadnego pracownika, ponieważ nie wiem, czy potrafiłabym do końca zaufać komuś obcemu. Z córką wiem na czym stoję – znam ją od urodzenia. Wiemy jakie każda z nas ma zalety i jakie przywary, dzięki czemu łatwiej nam się dogadać. Nie ma między nami niedomówień i współpraca układa się dzięki temu świetnie.
A kiedy córka pracuje, mam czas na swoją pasję. Uwielbiam pływać! W wodzie szybko się relaksuję. Myślę czasami, że miło byłoby mieć własny basen. Mogłabym wtedy relaksować się do woli. Mam też psa, z którym chodzę na spacery. Lubię zajmować się wieloma sprawami, jednak po prostu nie na wszystko wystarcza mi czasu.
Kinga Marcinkowska