Kontrahenci z łódzkiego oddziału Departamentu Dystrybucji Prasy Kolportera swojej pracy poświęcają się całkowicie, a niektórzy – jak Leokadia Ceran – pracują od… 51 lat. Ich zapał i kompetencję doceniają klienci. W bieżącym numerze przedstawiamy czterech sprzedawców, którym prasę dostarcza Kolporter.
Od świtu do zmierzchu
Leokadia Ceran z Łodzi
W swoim życiu przepracowałam już 51 lat. Wprawdzie z zawodu jestem fryzjerką, ale większość tego czasu, bo aż 31 lat, zajmuję się sprzedażą prasy. Mój kiosk od początku stoi praktycznie w tym samym miejscu, na osiedlu Radogoszcz. Przesunęłam go raz tylko, o „pół przystanku”, kiedy zmieniała się lokalizacja przystanków tramwajowych. To bardzo ruchliwe miejsce, zagląda do mnie bardzo wiele osób. Klientów ma w większości stałych. Przychodzi do mnie już drugie pokolenie okolicznych mieszkańców. Znam ich wszystkich, wiem czego potrzebują, co kupują. Najlepiej sprzedają się u mnie gazety, bilety komunikacji miejskiej i papierosy. Jeśli chodzi o prasę, to największą popularnością cieszą się tzw. kolorowe tygodniki dla kobiet i gazety regionalne, dobrze sprzedaje się też Angora. Bywa, że klienci proszą, aby sprowadzić specjalnie dla nich jakiś tytuł, bo akurat go przegapili. Oczywiście spełniam te prośby.
Otwieram bardzo wcześnie, bo o godz. 4.30. Gazety są już wtedy gotowe, rozłożone na półkach. Na szczęście mieszkam blisko, więc wystarczy, że wstanę o godz. 4 i zdążę ze wszystkim. Tak już jest od tych 30 lat. Ale nie narzekam, nadal chce mi się pracować. Tylko nie mam zbyt wiele wolnego czasu, bo pracuję sama, bez żadnego zmiennika. Na szczęście w niedziele kiosk jest nieczynny, wtedy mogę odpocząć. W wolnych chwilach lubię poczytać. W kiosku, choć wydawałoby się, że to wymarzone miejsce do czytania, po prostu nie ma na to czasu.
Uśmiech dla klienta
Elżbieta Pietrzyk z Łodzi
Prowadzę duży salon prasowy na jednym z osiedli. Znamy się z okolicznymi mieszkańcami bardzo dobrze, bo wcześniej przez 25 lat tuż obok prowadziłam sklep warzywny. Musiałam się jednak w pewnym momencie przebranżowić.
Mój salon ma 50 m kw., więc staram się mieć jak najszerszą ofertę. Jeżeli chodzi o gazety, to można u mnie znaleźć wszystkie tytuły, które dystrybuuje Kolporter. Mam też oddzielne stoisko na chemię gospodarcza i kosmetyki. Są tutaj takie podręczne rzeczy, których może zabraknąć niespodziewanie w domu – mydełka, proszki do prania, dezodoranty. W saloniku jest także duży wybór papierosów, tytoni i akcesoriów do palenia.
Klientów zawsze przyjmuję z uśmiechem, porozmawiam, wysłucham. W tym zawodzie potrzebna jest też spora doza cierpliwości. Wiadomo, ma się bezpośredni kontakt z ludźmi, a ci mają różne charaktery, temperamenty. Poza tym dzisiaj wszyscy bardziej się spieszą niż kiedyś. Chcą być obsłużeni zaraz, natychmiast, nie lubią czekać, tracić czasu. Trzeba się dostosować do ich wymagań.
Mój salonik jest czynny od poniedziałku do soboty. W pracy pomaga mi jedna pracownica. Niedziele mam wolne. Mogę wtedy odpocząć po całym tygodniu.
Rodzinny biznes
Barbara Kacperska z Łodzi
Prowadzę w Łodzi dwa kioski. Pierwszy, na osiedlu Czerwony Rynek, funkcjonuje już od około 20 lat. Drugi, na osiedlu Dąbrowa, otworzyłam w ubiegłym roku. Interes prowadzimy rodzinnie. W jednym kiosku sprzedaję ja i córka, w drugim pracuje mąż. Choć prawdę mówiąc ja raczej podróżuję między obydwoma punktami, a mąż i córka są w nich na stałe. Już rano przed godziną 6 muszę objechać oba kioski, by rozłożyć gazety.
Ofertę staramy się dostosowywać do potrzeb klientów. Na obu osiedlach mieszka sporo starszych osób, które często odwiedzają groby bliskich. Dlatego wprowadziliśmy do sprzedaży znicze, kwiaty sztuczne i żywe. Z kolei ograniczyliśmy asortyment kosmetyków. Dzisiaj ludzie kupują je głównie w hipermarketach. Trzeba śledzić zmiany rynkowe i się do nich dostosowywać. Inaczej zostaniemy z pełnymi pułkami towaru, którego nikt nie kupuje.
Prasy mamy bardzo dużo. Najlepiej sprzedają się kobiece tygodniki, jak „Życie na gorąco”, „Świat i ludzie”. Ale są też klienci, którzy kupują prasę naukową, wydawnictwa kolekcjonerskie.
Kioski są czynne od poniedziałku do soboty. Niedziele mamy wolne. Wolny czas poświęcam domowi, bo w tygodniu całe dnie zajmuje mi praca.
Życie z handlem
Beata Wilk z Radomska
Z handlem jestem związana przez całe swoje zawodowe życie, od 1978 roku. Pracowałam w różnych branżach, np. w sklepie odzieżowym. A 12 lat temu zajęłam się sprzedażą prasy. Więc też mam już długie doświadczenie. Od czterech współpracuję z Kolporterem. Prowadzę salonik, który mieści się blisko centrum naszego miasta. To miejsce, które odwiedzają głównie stali klienci. Ruch jest spory, bo lokalizacja jest bardzo dobra. Oferta jest typowa dla saloniku: prasa, papierosy, słodycze, napoje, mam także punkt Lotto, który przyciąga graczy. Jeśli chodzi o gazety, to nie mogę narzekać na ich sprzedaż. Popularnością cieszą się zarówno dzienniki, tygodniki, jak i miesięczniki. Dobrze sprzedaje się prasa dla młodzieży, kobieca, ale też pisma raczej dla panów, np. o tematyce lotniczej.
Salonik jest czynny od poniedziałku do soboty. Jestem w nim już o godz. 6 rano, zamykam o 17.30. Pracuję sama, nikt mnie nie zmienia. Ale lubię swoją pracę. Cieszy mnie kontakt z ludźmi. Zawsze staram się być dla nich ciepła, uprzejma. I to procentuje. Mam klientów, którzy przejeżdżają 15 kilometrów, aby kupić gazety właśnie u mnie. Chociaż po drodze mijają wiele innych punktów. Twierdzą, że u mnie najlepiej robi się im zakupy.
Notowała Ewa Kłopotowska