Przedstawiamy czterech właścicieli punktów handlowych, którym prasę dostarcza białostocki Oddział Departamentu Dystrybucji Prasy Kolportera. Choć pracują bardzo dużo, to do klientów zawsze podchodzą z uśmiechem i sercem na dłoni i dzięki temu.
Gazety ze sklepu
Piotr Dragan z Suwałk
Mamy rodzinną firmę, która prowadzi w Suwałkach dwa duże sklepy ogólnospożywcze. Jeden z nich to typowy sklep osiedlowy, a drugi to delikatesy czynne całą dobę. W obydwu ruch jest bardzo duży, przychodzi do nich po 2 tys. klientów dziennie. W obu mamy też ofertę prasy. W jednym sklepie od zawsze współpracujemy z Kolporterem, w drugim zaczęliśmy tę współpracę w tym roku. Wcześniej korzystaliśmy z usług innego dystrybutora, ale oferta Kolportera jest po prostu lepsza. Dla nas ważne jest zwłaszcza to, że nie wymaga to od nas prawie żadnej uwagi i pracy. Nie trzeba myśleć, ile egzemplarzy zamówić, prasa przyjeżdża gotowa, po sprzedaży dostajemy szczegółowe rozliczenie, dzięki któremu możemy wszystko zweryfikować, sprawdzić, czy ilość sprzedanych egzemplarzy się zgadza. Ta transparentność formy rozliczenia była dla nas głównym czynnikiem, który zdecydował o zmianie dystrybutora właśnie na Kolportera.
Prasy mamy naprawdę dużo. I sprzedaje się bardzo dobrze. Bardzo dbamy o ofertę naszych sklepów. W dobie konkurencji, rozbudowanych sieci dyskontów, trzeba starać się o klienta, przyciągać go oryginalnym, nietuzinkowym asortymentem. Wyszukujemy ciekawe produkty, śledzimy trendy rynkowe, oglądamy programy kulinarne – tutaj także znajdujemy podpowiedzi, co może być „modne” w nadchodzących miesiącach, jaki produkt może zyskać popularność. Chcemy się wyróżniać na tle konkurencji. To zapewnia nam też oferta prasowa – w dyskontach klient nie kupi gazet.
Motocyklista w kiosku
Robert Warpechowski z Białegostoku
Prowadzę kiosk, wolnostojący, przy przystanku. Mam tu wszystkiego po trochu: papierosy, artykuły spożywcze, chemiczne, słodycze… I oczywiście gazety, które od siedmiu lat dostarcza mi Kolporter. Ile ich jest? Tyle, ile tylko się zmieści. Najlepiej sprzedają się programy telewizyjne, prasa kobieca typu „Życie na gorąco”, „Na żywo”, „Świat i ludzie”. Wysoka jest także sprzedaż tygodników politycznych: „W sieci”, „Do rzeczy”, „Newsweeka”. Również dzienniki „rozchodzą się „ na bieżąco,głównie te ogólnopolskie, zwłaszcza „Fakt” i „Super Express”.
W pracy jestem codziennie przed godziną 5 rano. I już o tej porze mam pierwszych klientów. Kiosk jest czynny do godziny 17. Uważam, ze oprócz dobrej oferty najważniejszy w tej pracy jest szacunek dla ludzi. Z klientami trzeba mieć dobry kontakt, porozmawiać z nimi – choćby krótko, uśmiechnąć się, czasami coś doradzić, i to nie tylko w wyborze gazety. Ludzie naprawdę doceniają takie z pozoru drobne gesty. Ja mam głównie stałych klientów, choć oczywiście przejezdni, jak to w takiej lokalizacji, także się zdarzają. Pracuję od poniedziałku do soboty. W kiosku sprzedaję sam, więc wolne mam tylko niedziele. Wtedy mogę odpocząć. A jeżeli pogoda i czas pozwolą, to wsiadam na motocykl. To moja wielka pasja.
Kiosk w szpitalu
Małgorzata Piwowarczyk z Sokółki
Sprzedażą prasy zajmuję się już około trzech lat. Prowadzę kiosk w szpitalu. To dość specyficzne miejsce. Moi klienci to oczywiście personel oraz pacjenci szpitala oraz osoby, które ich odwiedzają. W budynku jest też przychodnia i także jej pacjenci zaglądają do nas. Kiosk jest niewielki, ma zaledwie trzy na cztery metry, ale klienci mówią, że można u nas kupić chyba wszystko, co może okazać się potrzebne. Mamy i artykuły spożywcze, i kosmetyki, i skarpetki, i artykuły higieniczne. Jest tez oczywiście prasa. Mamy duży wybór tytułów, począwszy od dzienników, przez tygodniki, prasę kobiecą, polityczną, regionalną, młodzieżową i dziecięcą. W szpitalu jest oddział dziecięcy, dlatego te tytuły są bardzo popularne. Czasem jednak trudno przewidzieć, co akurat będzie się sprzedawać. Bywają okresy, że niektóre gazety rozchodzą się natychmiast, a innym razem zostają, bo akurat pacjentów jest mniej. Generalnie dobrze sprzedają się pisma kobiece, plotkarskie, takie czytadła z historiami wziętymi z życia, bardzo chętnie klienci kupują też „Angorę”.
Klienci bywają różni, niektórym trzeba poświęcić więcej czasu, wykazać się cierpliwością. Niektórzy chcą pogadać, bo im się po prostu nudzi. Mój kiosk jest czynny codziennie, także w weekendy. Mam jedną pracownicę, więc się wymieniamy. W tygodniu otwieramy o godzinie 8, ale trzeba być już o 7, żeby rozłożyć gazety. A i pierwsi klienci też się już o tej porze pojawiają.
Wolnego czasu nie mam zbyt wiele, ale gdy znajdę okazję, lubię pójść na zajęcia zumby albo na basen.
Klient to jedyny szef
Marta Głębocka z Łomży
Razem z mężem zajmuję się sprzedażą prasy już od 13 lat. Najpierw prowadziłam kiosk, a od około pięciu lat współpracuję z Kolporterem i prowadzę salonik. Mieści się w kamienicy, w centrum Łomży. W okolicy są kantory, banki, sklep Biedronka. Miejsce jest więc ruchliwe i odwiedza nas sporo klientów. Asortyment mamy typowy dla saloniku. Jest u nas bardzo duży wybór papierosów, tytoni i oczywiście gazet. Jeśli chodzi o tytuły prasowe, to chyba mamy coś z każdej dziedziny. Najlepiej sprzedają się dzienniki, „Fakt”, „Super Express” oraz lokalne. Dużą popularnością cieszy się też prasa kobieca, tygodniki opinii i kolekcje. Na kolekcje właśnie mamy założonych bardzo dużo teczek.
W saloniku sprzedajemy razem z mężem. On wychodzi już na godzinę 6, ja dołączam o 8, gdy dzieci są już w szkole. Razem obsługujemy klientów do 15, potem on zostaje jeszcze do godz. 18, a ja wracam do domu. Salonik jest czynny do soboty, niedziele mamy wolne.
Często słyszymy komplementy od klientów, że jesteśmy mili, sympatyczni. Uważam, że właśnie tak należy podchodzić do ludzi. Klient, który wychodzi z naszego saloniku zadowolony z obsługi, na pewno będzie chciał jeszcze do nas wrócić. W naszym saloniku wisi taki cytat z Sama Waltona, założyciela Wal-Martu: „Jest tylko jeden szef. Klient. On może zwolnić każdego w firmie, od prezesa w dół – wydając swoje pieniądze gdzie indziej”.
Ewa Kłopotowska