Co w branży handlowej i prasowej już zmieniła i co jeszcze zmieni pandemia? Jak będzie wyglądał handel? Czego obawia się rynek prasowy? Na ile zmienimy się jako społeczeństwo? Z czym przyjdzie nam się jeszcze zmierzyć? Do dyskusji na ten temat zaprosiliśmy zarówno przedstawicieli branży handlowej, jak i wydawców.
Swoimi opiniami podzielili się z nami: Renata Juszkiewicz (prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji), Maciej Ptaszyński (wiceprezes Polskiej Izby Handlu), Jerzy Domański (prezes zarządu Fundacji Oratio Recta, redaktor naczelny tygodnika „Przegląd”), Jacek Ślusarczyk (prezes zarządu Tygodnik Powszechny sp. z o.o.), Paweł Zielewski (redaktor naczelny miesięcznika „Forbes” Ringier Axel Springer Polska) i Ryszard Pajura (prezes Stowarzyszenia Gazet Lokalnych).
Społeczeństwo
Renata Juszkiewicz, POHiD: – Doświadczenia wyniesione z pandemii koronawirusa z pewnością wpłyną na społeczeństwo, które w momencie kryzysu musiało dostosować się do nowych, niezwykle trudnych warunków. Po zakończeniu epidemii obywatele będą zapewne przykładać większą wagę do zasad bezpieczeństwa oraz higieny, ale zechcą także szybko powrócić do normalności i odzyskać poczucie kontroli nad swoim życiem.
Ryszard Pajura, SGL: – Wydaje mi się, że pierwsze tygodnie po pandemii ludzie będą żyli spokojniej, ze świadomością, że wszystko jest ulotne. Ale po kilku miesiącach wszystko wróci do dawnej normy.
Jerzy Domański, „Przegląd”: – Staniemy się wobec siebie jeszcze bardziej nieufni. Przez długi czas inni ludzie będą dla wielu z nas głównie zagrożeniem. Można się też spodziewać, że sporo ludzi także później ograniczy swoje kontakty do grona rodzin i bliskich znajomych. Ostre podziały, jakie były w społeczeństwie przed epidemią, jeszcze się pogłębią. Większość Polaków zobaczyła, jak bardzo służba zdrowia jest nieprzygotowana nie tylko na epidemię, ale także na standardowe leczenie. Zacznie się proces rozliczania osób odpowiedzialnych za tyle ofiar wirusa, ale także za bałagan, chaos i opóźnienia w walce z wirusem. I za to, że wiele osób zmarło, bo już wcześniej chorowali, a w czasie epidemii nie dostali pomocy medycznej. Nastroje społeczne są bardzo złe, także z powodu ogromnej niepewności, co będzie dalej. Gdzieś ta frustracja będzie musiała znaleźć ujście.
Maciej Ptaszyński, PIH: – Z konsekwencjami pandemii będziemy zmagać się jeszcze długo po niej. Skutki odczuje całe społeczeństwo, nie tylko branże najbardziej dotknięte kryzysem. Co ważne – wzajemnie sobie pomagamy.
Paweł Zielewski, „Forbes”: – Niestety, będziemy mieli do czynienia ze zjawiskami, które – w różnym stopniu, ale jednak – były dotychczas na poziomie „akceptowalnym”, tzn. nie miały negatywnego wpływu na postrzeganie efektywności instytucji państwa: spodziewam się zwiększonej liczby rozwodów, dynamicznego wzrostu liczby samobójstw, już teraz czytam opracowania sugerujące wzrost przestępczości. Nie wspominam o rzeczach tak oczywistych, jak wzrost bezrobocia, aczkolwiek trudno dziś mi oceniać, czy przytaczane liczby są wiarygodne. Niemniej, mimo wzrostu negatywnych zjawisk nie spodziewam się, że naruszona zostanie tkanka społeczna – pandemia obudziła w społeczeństwie bardzo pozytywne reakcje, a jako że nie mieliśmy dotychczas do czynienia z podobnym zjawiskiem (trudno traktować pandemię jako tzw. zjawisko jednorazowe), mam nadzieję, że np. chęć wzajemnej pomocy, ogólna życzliwość i wzajemne zrozumienie pozostaną z nami na dłużej. Dodatkowo wspierać w tym będzie wszystkich przykre doświadczenie przymusowej izolacji. Termin „Człowiek jako istota społeczna” wrócił do swojego pierwotnego znaczenia.
Gospodarka
Renata Juszkiewicz, POHiD: – Epidemia koronawirusa wywołała poważny kryzys w różnych sektorach gospodarki, którego skutki mogą być odczuwalne przez kolejne lata. Dla wielu firm jest to test na umiejętność dostosowania się do funkcjonowania w nowych warunkach. Wiele firm nie będzie w stanie odnaleźć się w trudnej sytuacji. Spora ich część, również tych dużych, nie poradzi sobie bez pomocy państwa. Wszyscy przedsiębiorcy potrzebują transparentnych przepisów – bez biurokratycznych barier – gwarantujących rekompensaty za wprowadzane zakazy lub ograniczenia. Epidemia i ograniczenia nałożone przez rząd już dziś negatywnie wpływają na kondycję sektora handlowego. Konkurencja zaostrzy się jeszcze bardziej. Firmy generują straty finansowe, które trudno będzie odrobić. Potrzebny będzie plan naprawczy, chociażby poprzez zniesienie zakazu handlu w niedziele.
Jerzy Domański, „Przegląd”: – Czeka nas okres bardzo intensywnego nadrabiania strat. Ale większości branż nie uda się tego zrobić. W konsekwencji wzrośnie bezrobocie, które może być dwucyfrowe. Czekają nas dużo wyższe ceny, bo wiele branż będzie chciało w ten sposób zmniejszyć swoje straty. I wyższa inflacja, bo rząd taką drogą będzie wpływał na rynek. I co bardzo smutne – pojawi się wiele hien, które będą zarabiać na nieszczęściu firm i ludzi.
Ryszard Pajura, SGL: – Wszystko zależy od skali i tego, jak długo jeszcze potrwa kryzys. Wydaje mi się, że spora część handlu może przesunąć się w stronę sprzedaży w sieci. Prawdopodobnie czeka nas wzrost bezrobocia. Jak szybko zacznie ono ponownie spadać, trudno teraz przewidzieć.
Maciej Ptaszyński, PIH: – Jesteśmy świadkami gestów wielu firm, które wspierają działania w walce z epidemią i zapewne będą to robić po niej. Niestety, problemem jest konstrukcja polskiego prawa. Polskie przepisy dotyczące podatku VAT wymagają od darczyńcy przekazującego produkty na rzecz organizacji pożytku publicznego zastosowania stawki VAT, obliczonej na podstawie początkowej ceny sprzedaży na wszystkie towary. Zwolnienie z podatku VAT, które istnieje w przypadku działalności charytatywnej, dotyczy tylko niektórych produktów. To nie wyczerpuje ogromu potrzeb, jakie się teraz pojawiają oraz możliwości wspierania potrzebujących przez przedsiębiorców. Np. jeżeli firma chce przekazać maseczki, rękawiczki, ubrania do DPS, musi zapłacić VAT. Z powodu przestoju sklepów będzie wiele niesprzedanych produktów. Co ma zrobić przedsiębiorca? Wyrzucić je? Czy oddać i zapłacić VAT? Taka firma z powodu kryzysu i tak ma straty, a miałaby jeszcze płacić podatek od darowizny. Pomnażanie strat jest sprzeczne z ideą działalności gospodarczej. Z pewnością polskie przepisy wymagają zmiany, aby przedsiębiorcy mieli opłacalną ekonomicznie możliwość robienia darowizn na rzecz potrzebujących. Ten problem był od zawsze, ale pandemia tylko go uwypukliła i pokazała absurdalność przepisów.
W kontekście wprowadzonych ograniczeń najbardziej na ekonomiczne skutki mogą być narażeni detaliści sektora niespożywczego oraz sektor rozrywkowy i restauracyjny, w tym w szczególności te firmy, które nie posiadają internetowego kanału sprzedaży. Wielkość tych skutków zależeć będzie od tego, ile czasu to ograniczenie potrwa. Dziś trudno to oszacować.
Paweł Zielewski, „Forbes”: – Z rozrzewnieniem będziemy – niestety – wspominać kryzys finansowy 2008-2009 roku. Obawiam się, że mamy do czynienia z najpoważniejszym załamaniem od 1989 roku. Problem w tym, że jesteśmy dziś w stanie opisać pojedyncze elementy kryzysu, nie jesteśmy w stanie zrozumieć jego całościowej istoty. Nie sądzę jednak, że będziemy mieli do czynienia z załamaniem długoterminowym, przynajmniej w kontekście globalnym choćby już tylko z tego powodu, że banki centralne nie do końca „wystrzelały się” z amunicji, której użyły do podniesienia gospodarek przed 11 laty. Na tym tle mam obawy, czy Polska będzie w stanie skutecznie wesprzeć podnoszenie się gospodarki na nogi bez rezygnacji z części stałych wydatków socjalnych (w rodzaju programu 500+). Z drugiej strony jakiekolwiek ingerencje w socjal spowodują napięcia społeczne, które dodatkowo mogą pogłębić kryzys. W tym przypadku nie ma dobrego, wręcz żadnego rozsądnego wyjścia. Cała nadzieja, że Europa szybko odzyska dobrą kondycję i eksport znów stanie się motorem napędowym gospodarki. Ale to z kolei może spowodować, iż będziemy mieli do czynienia z kolejną falą emigracji zarobkowej…
Rynek prasowy
Jerzy Domański, „Przegląd”: – Czeka nas głęboki kryzys. Mniejsza sprzedaż i jeszcze mniej reklam dla mediów pozarządowych. Ludzie, którzy tracą pracę i dotychczasowe dochody, będą oszczędzali na zakupach prasy. Obronią się te tytuły, które mają wiernych czytelników. I te, które trafnie odczytają ich nastroje.
Ryszard Pajura, SGL: – Na pewno wzrośnie zainteresowanie wydawców i dziennikarzy zdalnymi metodami pracy, bo to sprawdziło się w praktyce. Kluczowa będzie odbudowa sprzedaży po spadkach, notowanych w kryzysie, gazety, które sobie z tym nie poradzą, będą miały problemy. Ale jestem przekonany, że wszędzie tam, gdzie Czytelnicy mocno utożsamiali się ze swoją gazetą, a tak jest z pewnością w przypadku gazet lokalnych, ten proces przebiegnie pomyślnie i szybko.
Jacek Ślusarczyk, „Tygodnik Powszechny”: – Dla wielu ludzi życie w czasie tlącej się pandemii będzie szczególnie trudne, będzie życiem w postępującej izolacji, w zagrożeniu, w narastającym osamotnieniu, w dramatycznie postępującym zubożeniu. W wielkim stopniu od nas, od ogółu społeczeństwa, także od rządzących w wymiarze państwowym, jak i lokalnym, od wspólnoty, działającej w rozmaitych wymiarach zależy czy zaradzimy tej rosnącej samotności wielu. W tym właśnie zadaniu widzę wielką rolę i zadanie prasy – nie tylko rzetelnie informować, ale także budować wspólnotę solidarnych ludzi, wspierać i dawać nadzieję. Sądzę, że te tytuły, które będą umiały pełnić taką misję, będą cieszyły się rosnącym zainteresowaniem czytelników. Zapewne epidemia koronawirusa przyśpieszy postępujący od lat proces cyfryzacyjnej zmiany w dystrybucji prasy. Przyśpieszy ten proces, ale papierowe wydania gazet i czasopism nadal będą bardzo istotnym elementem rynku prasowego. Oczekuję również, że ze strony władz państwowych pojawią się wreszcie, podobnie jak to ma miejsce od wielu lat w krajach Unii Europejskiej, konkretne formy pomocy, wspierającej rozwój czytelnictwa prasy i jej dystrybucję.
Paweł Zielewski, „Forbes”: – Osobiście, jako dziennikarz, liczę na pewne uporządkowanie konsumpcji mediów. Media w postaci czysto elektronicznej towarzyszyły społeczeństwu przez cały okres pandemii. Zauważam nie tylko zmęczenie chaosem i jazgotem informacyjnym, ale przede wszystkim „tymczasowością” informacji i braku możliwości przyswajania w ten sposób wyważonych analiz i opracowań. Niestety, media elektroniczne zaczynają kojarzyć się przede wszystkim ze złymi wiadomościami. Dlatego liczę, że obecne spadki sprzedaży prasy papierowej, które są efektem zamknięcia punktów sprzedaży podczas pandemii, zostaną nie tylko powstrzymane, ale możliwe, że będziemy świadkami renesansu części tego rynku.
Przyszłość
Renata Juszkiewicz, POHiD: – Mam nadzieję, że społeczeństwo i przedsiębiorcy wyciągną z tego bolesną lekcję i wykorzystają to doświadczenie w przyszłości.
Maciej Ptaszyński, PIH: – Struktura handlu w Polsce podlega w ostatnim okresie silnym zmianom. W szczególności dotyczy to handlu internetowego – silnym bodźcem do rozwoju tego segmentu było wprowadzenie ograniczenia handlu w niedziele. Sytuacja związana z koronawirusem bez wątpienia wzmocniła ten trend. Można zatem zakładać, iż część konsumentów pozostanie lojalna temu kanałowi sprzedaży nawet po zakończeniu epidemii – czy to przez przyzwyczajenie, czy na skutek zidentyfikowania jego zalet w tym trudnym okresie. Obecnie warte podkreślenia jest, iż w tym trudnym okresie, zgodnie z dostępnymi wynikami badań, Polacy najbardziej ufają małym sklepom osiedlowym, oceniając je jako najbezpieczniejsze w tym trudnym okresie. Miejmy nadzieję, że ten trend, który stanowi również wsparcie dla lokalnego biznesu i miejsc pracy, będzie się nasilał.
Ryszard Pajura, SGL: – Mam nadzieję, że wkrótce będziemy znali w miarę precyzyjny czas, kiedy epidemia zacznie odpuszczać. To w tej chwili najważniejsze, żebyśmy wiedzieli, jak długo potrwa walka o przetrwanie firm, w tym lokalnych wydawnictw. Bez względu na to jednak, mam nadzieję, że wiarygodne źródła informacji, a do nich zaliczam gazety lokalne, staną się jeszcze silniejsze jeśli chodzi o zaufanie ze strony Czytelników – świetnie bowiem wypełniają swą misję w czasie kryzysu, a to przełoży się na szybką odbudowę ich nadwyrężonej obecnie sytuacji ekonomicznej.
Paweł Zielewski, „Forbes”: – Wbrew pozorom, sceptycznie podchodzę do zapowiedzi masowego przeniesienia handlu do internetu. Pandemia dała bardzo silny impuls do rozwoju polskiego e-commerce, ale jednocześnie ujawniła słabości rynku: mimo iż polski system bankowy jest zdecydowanie w pierwszej trójce europejskich pod względem nowoczesności, pojawiły się kłopoty z płatnościami, wiele elementów składających się na e-commerce okazało się nadal zbyt podatne na ataki cyberprzestępców, wciąż do poprawienia jest kwestia nie tyle dostaw, ile zwrotów i kosztów takich operacji. Poza tym istnieje jeszcze element bardzo miękki – konsument po prostu lubi obcować z wybieranym towarem, choćby nawet tylko po to, by przymierzyć go przed zamówieniem w sieci. Chociaż część transakcji rzeczywiście przeniesie się na stałe do internetu, to nie spodziewam się końca dużych powierzchni sklepowych (wyłączam z nich segment FMCG), a raczej większego nastawienia na ich unowocześnianie z wykorzystaniem nowych technologii. Dynamika zmian zależeć będzie jednak od zasobności portfeli konsumentów. Sklepy, które znikną z rynku, będą „ofiarami” upadku firm i brandów, nie trendu przenoszenia handlu do sieci.
Mam nadzieję również, że firmy nie pójdą w sposób bezmyślny w kontynuację trendu „home office”, nawet jeśli widzą dziś pozytywne efekty (niższe koszty, zwiększona efektywność). Praca zdalna zostanie stałym elementem rynku pracy, ale należy wypracować rozsądne do niej podejście – trochę potrwa, nim przestanie kojarzyć się z przymusową izolacją.
Jacek Ślusarczyk, „Tygodnik Powszechny”: – Przypuszczam, że nie ma w tej chwili nikogo, kto w sposób sensowny, odpowiedzialny i pogłębiony mógłby na pytanie „Co po pandemii?” odpowiedzieć. Nie wiemy bowiem, kiedy pandemia się skończy. Coś, na co wszyscy teraz z niecierpliwością czekamy, stopniowe wygaszanie rozmaitych restrykcji i ograniczeń, w wymiarze jednostkowym, społecznym i gospodarczym, nie będzie, niestety, jej końcem. Poluzowanie ograniczeń da nam tylko na moment pozór powrotu do normalności… Nawet jeśli już wkrótce nastąpi owo „poluzowanie”, to przez wiele kolejnych miesięcy będziemy musieli żyć i pracować w sposób zupełnie inny niż dotychczas, żyć z koronawirusem w tle, z niebezpiecznym dla wielu ludzi wirusem, na który – na razie – nie ma jeszcze skutecznych leków i szczepionki. Rację mają epidemiolodzy i eksperci mówiący o konieczności wielomiesięcznych zmaganiach z pandemią, studzący optymistyczne przekonania, że już w czerwcu, w lecie wróci normalność. Niestety, nie wróci.
Jerzy Domański, „Przegląd”: – Liczę przede wszystkim na to, że moja redakcja i nasi współpracownicy unikną zakażenia. I że po długiej izolacji wystartujemy z nowymi pomysłami i energią. I że będziemy przygotowywać jeszcze lepszy tygodnik. Ale zostawimy wiele elementów z pracy zdalnej, jaką prowadziliśmy przez ostatnie tygodnie. Liczę, że obronią się kolporterzy, którzy tak sprawnie działali mimo epidemii. Specjalne wyrazy uznania mam dla Kolportera za solidarność i świetną współpracę.
Prasa walczy z kryzysem
Większość wydawców prasowych nie zamierza się poddać kryzysowi. W szczególnym okresie, jakim jest przymusowa kwarantanna całego społeczeństwa i wyhamowanie gospodarki, szukają nowych metod dotarcia do czytelników, wprowadzają programy oszczędnościowe, weryfikują plany…
Ciekawy koncept testuje wydawnictwo Burda Media Polska, które nawiązało współpracę z aplikacją do zamawiania jedzenia Wolt. Użytkownicy aplikacji mają dzięki temu możliwość zamówić – razem z posiłkiem – dostawę wybranych tytułów BMP – m.in.: „Elle”, „National Geographic”, „Glamour”, „Gala”. Usługa jest jednak ograniczona terytorialnie – możliwość zamawiania czasopism dotyczy bowiem klientów kilku restauracji z Warszawy.
Część gazet i czasopism zdecydowała się na zmniejszenie objętości – nie tylko z przyczyn finansowych. Dla gazet sportowych było to po prostu koniecznością, ponieważ wszystkie imprezy, zawody i mecze zostały zawieszone. Z powodu braku aktualnych tematów swoją objętość zmniejszyły więc m.in. „Przegląd Sportowy” (Ringier Axel Spriger Polska) i „Sport” (Whizz). Tytuły te – w związku z odwołaniem Euro 2020 i olimpiady w Tokio – musiały także zmienić swoje plany wydawnicze.
Z kolei redakcja miesięcznika „Vogue Polska” podjęła decyzję, że kolejny numer będzie numerem łączonym, majowo-czerwcowym. Wydawnictwo Bauer zachęca natomiast czytelników do zamawiania czasopism w pakietach – pięciu wydań tygodników i trzech wydań miesięczników.
Wydawców wspierają stowarzyszenia – Izba Wydawców Prasy i Stowarzyszenie Gazet Lokalnych. IWP przygotowała krótki spot, w którym redaktorzy naczelni dzienników i tygodników apelują o czytanie prasy. Występują w nim Paweł Fąfara (członek zarządu Polska Press Grupy), Tomasz Sakiewicz („Gazeta Polska”), Krzysztof Jedlak („Dziennik Gazeta Prawna”), Jerzy Baczyński („Polityka”), Paweł Lisicki („Do Rzeczy”) i Bogusław Chrabota („Rzeczpospolita”, prezes Izby Wydawców Prasy). „Kilkudziesięciu dziennikarzy, niezależnie od tego, że pracujemy zdalnie, przez całą dobę gromadzi informacje, umawia się na wywiady, analizuje, komentuje i stara się jak najrzetelniej wykonywać swoją dziennikarską misję. W tych trudnych czasach gazety i lektura pomagają przetrwać. Jesteśmy osobno, ale bądźmy razem” – mówi w spocie Jerzy Baczyński.
Stowarzyszenie Gazet Lokalnych przygotowało natomiast własną akcję pod hasłem „Bułki i gazetę lokalną poproszę!”. Specjalne plakaty przygotował tygodnik „Pałuki”, a akcja ma na celu zachęcenie czytelników do sięgania w czasie codziennych zakupów również po prasę.
Niestety, niektórzy walkę z kryzysem przegrali już na starcie. Po 61 latach przestał się ukazywać miesięcznik „Żagle” (Murator Expo), zawieszono wydawanie magazynu „Podróże” (Time). Z rynku zniknęła również papierowa wersja tygodnika „Wprost” (Agencja Wydawniczo-Reklamowa „Wprost” Sp. z o.o.).