cykliczne porady dla sprzedawców, opinie ekspertów

Zaryzykował i wygrał

20160630_102726
Umiejętność przewidywania i szeroka oferta sklepów – to, zdaniem Tomasz Śmigla, kontrahenta Kolportera z Sępólna Krajeńskiego, przepis na powodzenie w biznesie.
Swoją firmę Tomasz Śmigiel zakładał 25 lat temu, gdy w Polsce dopiero raczkował wolny rynek. – Mówiło się wtedy „weź Polskę w swoje ręce”. No to wziąłem – wspomina z uśmiechem. W rodzinnym Sępólnie Krajeńskim przejął kiosk z prasą, później drugi i kolejne. – Osoby, które je wcześniej prowadziły, nie chciały obejmować ich na własność. A ja postanowiłem zaryzykować – opowiada. – To były metalowe, niewygodne w użytkowaniu kioski. Z czasem zrezygnowałem z nich i zainwestowałem w budowę nowych punktów, w tych samych lokalizacjach.
Przewidywanie przyszłości
Dziś pan Tomasz prowadzi cztery punkty handlowe z prasą. Dwa to saloniki z wejściem do środka, a dwa pozostałe to kioski, ale o dużej powierzchni, około 50 m2. Oprócz tego ma też lodziarnię.
Sępólno Krajeńskie to niewielkie miasto, liczące około 10 tys. mieszkańców. Razem z okolicznymi wioskami potencjalnych klientów jest w sumie około 15 tys.
– Cztery punkty w takim miejscu to dużo – przyznaje Tomasz Śmigiel. – Ale wybierając lokalizacje postarałem się, aby każdy znalazł się w innej części miasta. Po pierwsze, chodziło o to, aby się nie kanibalizowały i nie odbierały sobie nawzajem klientów. Po drugie, wybierałem najbardziej atrakcyjne miejsca w mieście. Bo jedna z najważniejszych rzeczy w handlu to, moim zdaniem,  przewidywanie przyszłości. W czasach, gdy zaczęło się dużo mówić o otwieraniu się na europejskie rynki, przewidziałem, że gdy przyjadą do Polski inwestorzy z Zachodu, będzie ich stać na kupno czy wynajem lokalu za dużo wyższą cenę, niż mnie. I mogą „zgarnąć” te najbardziej atrakcyjne lokalizacje. Dlatego postanowiłem ich ubiec. Podobnie było z kasami fiskalnymi. Jak tylko zaczęły obowiązywać, od razu zainwestowałem w lepsze modele. Wiedziałem, że i tak prędzej czy później trzeba byłoby to zrobić. Nawet programowaliśmy je specjalnie na nasze potrzeby, aby mogły jak najszybciej obsługiwać klientów.
Serce dla klienta…
W punktach należących do Tomasza Śmigla jest oczywiście duży wybór prasy. Ale oprócz tego można tu kupić wiele innych towarów. – Kiedyś nauczycielka, która przyszła do jednego z punktów z grupą przedszkolaków, powiedziała: „Dzieci, to jest taki mały dom towarowy”. To chyba rzeczywiście trafne określenie – śmieje się pan Tomasz.
Jak podkreśla, szeroki asortyment to ważny oręż w walce o klienta. Klienci mogą więc kupić w jego sklepikach m.in. artykuły szkolne, zabawki, kosmetyki, znicze, skarpety, papierosy, słodycze. – Mankamentem moich punktów jest brak parkingu – przyznaje nasz rozmówca. – Niestety, to sprawa niezależna ode mnie. A klienci dzisiaj lubią podjechać pod same sklepowe drzwi. Jeśli więc w naszym przypadku nie mają takiej możliwości, to musimy ich przyciągać w inny sposób. Na przykład właśnie bogatą ofertą.
…i personelu
Kolejna istotna kwestia, wpływająca na zadowolenie klientów, to oczywiście personel: uprzejmy, kompetentny, pomocny, miły. – Przez 25 lat zatrudnialiśmy wiele osób i chyba tylko o jednej mogę powiedzieć, że była nietrafionym wyborem – mówi pan Tomasz. Podkreśla, że postawa pracowników w dużej mierze zależy od pracodawcy. – Pracodawca powinien być pogodny, wymagający, ale sprawiedliwy, stanowczy, ale nie złośliwy – wylicza. – Jeśli pracownik popełni błąd, nie można mu tego wypominać całe życie, ciągle obarczać winą. Każdemu zdarzy się pomyłka. Trzeba po prostu zmobilizować personel do pracy i nadrobienia strat. W naszej firmie nie robimy, np. zebrań pracowników, ale „urodzinki” każdego ze sklepów. Jest kawa, ciastka, a przy okazji omawiamy też różne, nawet najtrudniejsze, tematy.
Zdaniem pana Tomasza równie ważne są dobre kontakty z klientami – zwłaszcza w małych środowiskach. – Tutaj wszyscy się znają nawzajem. Jeśli klienci nie będą lubić mnie, jako człowieka i właściciela sklepów, to też niechętnie będą robić u mnie zakupy – tłumaczy. – Dlatego ważne jest by pozdrawiać ludzi na ulicy, podać rękę, porozmawiać, „przybić piątkę” z dzieckiem.
EWA KŁOPOTOWSKA
Na zdjęciu: Tomasz Śmigiel
Fot. archiwum

Dodaj komentarz