Przez cały rok 2011 trwał konkurs „Najlepsi z Najlepszych” organizowany przez Departament Sieci Własnej Kolportera S.A. W „Naszym Kolporterze” prezentujemy zwycięzców w poszczególnych kategoriach.
W czterech regionach, na jakie podzielona jest sieć saloników, co miesiąc byli wybierani i nagradzani najlepsi partnerzy, najlepsi sprzedawcy oraz najlepsi handlowcy. Na koniec wybrano Superpartnera, Supersprzedawcę oraz Superhandlowca Roku dla całej sieci. Kryteria oceny, przekładające się na liczbę punktów, były różnorodne. W przypadku partnerów były to m.in. wyniki kart wizytacji saloników i jakość gospodarki magazynowej, w przypadku handlowców – wyniki sprzedaży, zaś w przypadku sprzedawców ocena wystawiona przez tzw. Złotego Klienta – przedstawiciela Departamentu Sieci Własnej.
Robert Kryża
Superpartner 2011
Robert Kryża w 2011 roku triumfował aż czterokrotnie! Właściciel saloników z Tczewa okazywał się najlepszym partnerem rejonu północnego w edycjach lutowej, sierpniowej, październikowej i grudniowej. Nic dziwnego więc, że pan Robert sięgnął po laur Superpartnera roku 2011 w konkursie „Najlepsi z Najlepszych”.
– Wyróżnienie bardzo mnie cieszy, ale to absolutnie nie jest tylko moja zasługa – podkreśla Robert Kryża. – Największe słowa uznania należą się mojej małżonce, Annie, która jest moją prawą ręką. Potrafi świetnie zadbać o oba saloniki, codziennie je dopatruje. W chwilach, gdy ja nie mogę się nimi zająć, ona przejmuje na siebie wszystkie obowiązki. Jestem jej bardzo wdzięczny za pomoc, bo bez niej nie dałbym sobie rady.
Pan Robert pracę w handlu rozpoczął pięć lat temu. We wrześniu 2007 roku otworzył pierwszy salonik, a w październiku został poproszony o to, by zajął się drugim. Ta przygoda miała trwać tylko trzy tygodnie, ale – na szczęście – trwa już dużo więcej. – To miał być okres przejściowy. Planowo miałem poprowadzić ten salonik jedynie przez kilkanaście dni, ale w końcu zdecydowałem się przejąć go całkowicie na własne barki – tłumaczy Robert Kryża.
Tczewianin miał szczęście, bo od razu trafił na ludzi, którym można zaufać i zatrudnił ich w swoich punktach. Pierwszym z nich jest Michał, 23-letni student drugiego roku zarządzania. – Bardzo zdyscyplinowany i konkretny chłopak, który jest też trochę uparty, ale przy tym bardzo komunikatywny – ocenia pan Robert. – Dobrze jednak się dogadujemy. Michał zaliczył już dwie wycieczki zagraniczne Kolportera w ramach wygranej w konkursach. Ja nie mogłem wtedy jechać, więc oddałem swoją nagrodę pracownikowi.
Drugim pracownikiem jest pani Danuta. – Ogromne doświadczenie w handlu, które teraz potrafi świetnie wykorzystać. Wcześniej przez wiele lat pracowała w szkolnym sklepiku spożywczym. U nas pani Danusia handluje w godzinach porannych. Wie, jak zainteresować klientów pewnymi produktami, potrafi się z nimi świetnie dogadać – opisuje właściciel saloników z Tczewa.
Swoich pracowników Robert Kryża wychwala, a jego samego w samych superlatywach opisuje przedstawiciel Kolportera, Robert Bieszk. – Współpraca przebiega bez jakichkolwiek problemów. Saloniki są utrzymywane wzorcowo, a wszelkie zalecenia i standardy wdrażane niemal od razu. W dodatku Pan Robert wiele razy pomagał nam w różnych sprawach, m.in. podsuwał nowe, ciekawe lokalizacje do zagospodarowania. Współpraca tu odbywa się szerokim torem – jest aktywnie zaangażowanym partnerem, zorientowanym nie tylko na swój sukces i swoje punkty – przekonuje menedżer rejonu północnego.
Robert Kryża przyznaje – rzeczywiście czasami pomaga. – Mamy dobry kontakt z menedżerem, dlatego czasami rozwiązuję pewne problemy innych partnerów, których pan Robert nie może załatwić na odległość. Czasami podjadę do pań sprzedawczyń, które nie są tak świetnie obyte z komputerami i pomogę im z ich obsługą. Ale to naprawdę drobnostka, nic wartego opisania – uśmiecha się pan Robert.
Mimo dodatkowych zajęć, nasz Superpartner stara się mieć jak najwięcej wolnego czasu, który niemal w całości przeznacza na swoją rodzinę. – Mój syn poszedł już do szkoły, więc teraz popołudnia spędzamy na odrabianiu lekcji. To duża zmiana w naszym życiu – śmieje się Robert Kryża. Po lekcjach przychodzi czas na wspólne spacery i jazdę na rowerze.
– A na koniec, przyznaję, zastanawiamy się nad otworzeniem trzeciego saloniku. Wciąż się wahamy, ale może pod wpływem zwycięstwa w konkursie w końcu się zdecydujemy? – zastanawia się pan Robert. – I muszę zapowiedzieć, że w tym roku zamierzam wygrać więcej niż tylko cztery razy – dodaje z uśmiechem.
Monika Ciepał
Superhandlowiec 2011
Jest studentką medycyny, a w planach ma zrobienie specjalizacji umożliwiającej udział w zabiegach. Mimo to obecnie wraz ze swoim partnerem życiowym prowadzi aż trzy saloniki prasowe. Jak godzi ze sobą wszystkie obowiązki? – Nie mam z tym najmniejszego problemu. To czysta przyjemność – śmieje się Monika Ciepał, która została Superhandlowcem 2011 roku.
– Ta nagroda to dla mnie pierwszorzędna sprawa. Czuję się niezwykle wyróżniona i doceniona. Staram się ambitnie podchodzić do swoich zadań, dlatego wszelkie przejawy uznania są dla mnie motorem napędowym do dalszej pracy – mówi pani Monika. Ale podkreśla, że swój sukces zawdzięcza przede wszystkim… klientom.
– Jeśli ludzie wiedzą, że mogą mi pomóc, to zawsze kupią dany produkt – mówi z uśmiechem Monika Ciepał. – A tak na poważnie: mam raczej dobry kontakt z klientami. Jestem taką osobą, która lubi wszystko wiedzieć. Nie tylko słucham, ale też pytam, staram się nawiązać dialog. Zresztą wcale nie jest tak, że tylko wysłuchuję tego, co ludzie mają mi do powiedzenia. Często opowiadam im też o swoim życiu. Oczywiście tylko tym, którzy mają ochotę tego słuchać.
Na otworzenie pierwszego saloniku pani Monika zdecydowała się trzy lata temu – punkt ten znajduje się w centrum Lublina, na bocznej uliczce odchodzącej od głównego deptaka miasta. Potem był drugi, trzeci… – A może jeszcze otworzymy czwarty salonik? Nie mówię nie, bo nie obawiam się tego, że moglibyśmy nie podołać – przyznaje.
To może szokować, zwłaszcza że Monika Ciepał właśnie kończy medycynę. – Jeszcze trochę mi zostało, bo półtora roku studiowania. Ten kierunek oczywiście nie jest prosty, ale ja mam dużo czasu na naukę. Czasami w saloniku nie ma ani jednego klienta i wtedy mogę sięgnąć po książkę, żeby pouczyć się do egzaminów. To świetna sprawa, bo inaczej zwyczajnie traciłabym czas. Jednak muszę przyznać, że ten mam wypełniony od rana do wieczora. Raczej nie znam znaczenia pojęcia słowa nuda – mówi.
Pani Monika cały czas podkreśla wkład swojego partnera w rozwój saloników. – To właściwie on jest właścicielem i moim szefem. Ale że to mój chłopak, to raczej dobrze dogaduję się z przełożonym – śmieje się. – Mamy też fajnych pracowników. Staraliśmy się ich dobierać według pewnego klucza, choć najczęściej polecali nam ich znajomi. Oczywiście robiliśmy też rekrutację i dawaliśmy ogłoszenie, ale wiadomo, że wtedy potrzebowaliśmy więcej czasu, żeby kogoś sprawdzić – tłumaczy.
Gdy dzwonimy do oddziału lubelskiego, na temat Moniki Ciepał słyszymy same pochwały. – Gdybym miał więcej takich partnerów… – wzdycha Piotr Stachyra, Menedżer Rejonu Wschodniego. – Szukam w głowie jakichś wad pani Moniki, ale naprawdę nie mogę znaleźć. To wspaniała osoba, która wie o co chodzi w tym zawodzie. Jest całkowicie bezkonfliktowa i bardzo pomocna. Jeśli chcemy coś sprawdzić, przetestować, to zawsze zgłaszamy się do niej, bo wiemy, że zrobi to na najwyższym poziomie. Mogę jej całkowicie zaufać, bo nigdy nas nie zawiodła.
– Piotr Stachyra? To najlepszy menedżer w Polsce! – reaguje na jego słowa pani Monika. – Jestem przekonana, że bez jego pomocy nie szłoby nam tak dobrze. Zawsze mogę liczyć na jego wsparcie. Współpraca między nami układa się idealnie i to chyba widać po tym, jak obie strony są zadowolone.
W wakacje Monika Ciepał rozpocznie kolejne miesięczne praktyki w szpitalu, ale to wcale nie oznacza rozbratu z salonikami. – W szpitalu spędzam sześć godzin dziennie, a potem idę do saloników. Czy jest to dla mnie ciężkie? Absolutnie nie. Wszystko godzę i nie jest to dla mnie wcale jakimś wyjątkowym wyczynem – przekonuje.
Pani Monika nie wyobraża sobie też życia bez pewnych przyjemności. – Dużo pracujemy, ale potrafimy też znaleźć czas na odpoczynek. Wyjeżdżamy na wakacje w różne miejsca, ostatnio byliśmy w Szwecji. Polskę też lubimy zwiedzać. Właśnie teraz szykuje nam się wolny weekend i już zastanawiamy się, jak go spędzić. Na pewno w domu siedzieć nie będziemy – zapowiada Monika Ciepał.
Katarzyna Wawrzyniak
Supersprzedawca 2011
– Robiłam w swoim życiu dużo rzeczy. Pracowałam w sklepie i w piekarni, byłam ankieterem, a do tego zajmowałam się akwizycją. Ale to w handlu chyba odnalazłam się najlepiej. Bardzo lubię tę pracę – przyznaje Katarzyna Wawrzyniak, Supersprzedawca 2011 roku.
Swoją przygodę z salonikami prasowymi rozpoczęła w czerwcu 2010 roku, gdy przejęła pewną nieruchomość. – Wtedy była tam prowadzona podobna działalność, ale nie franczyzowa, lecz całkowicie prywatna – wspomina pani Katarzyna. – Postanowiłam zaryzykować i przejęłam ten punkt. Koleżanka poradziła mi założenie saloniku. Zdecydowałam się na Kolportera, bo oferta tej firmy najbardziej mi odpowiadała. Mogę liczyć tutaj na stały zarobek, a do tego pracownicy firmy wspierają mnie w każdej sytuacji i pomagają rozwiązywać problemy.
Pani Katarzyna szybko zdecydowała się na otworzenie drugiego punktu, a teraz ma ich aż trzy. – Ale tylko tymczasowo, bo wkrótce ostatni z nich trafi pod zarządzanie szwagierki – mówi. – Jak widać w rodzinie rozchodzą się dobre wiadomości na temat tej pracy i inni też decydują się spróbować swoich sił w tym fachu. I dobrze, bo to wcale nie takie trudne, a może być bardzo przyjemne.
Zwłaszcza jeżeli ktoś, jak Katarzyna Wawrzyniak, jest predysponowany charakterologicznie do takiej pracy. – Co tu dużo mówić – jestem po prostu gadułą! To jest bardzo ważne w handlu, bo ludzie lubią sobie czasami porozmawiać. Ale to tylko jeden aspekt takiej działalności. Druga sprawa to spełnianie oczekiwań klientów. Znam doskonale swój asortyment i wiem, co może kogoś zainteresować. Poza tym pamiętam, po co przychodzą do mnie kupujący i od progu mogę im to zaproponować – przekonuje.
Dobry kontakt z klientem zauważają inni. – Pani Kasia potrafi świetnie zadbać o swoich kupujących. Nic dziwnego, bo podchodzi do każdego klienta w sposób indywidualny. Potrafi dobrze rozprowadzić polecany produkt, zachwalić go i polecić klientom. A jeżeli ktoś potrzebuje jakiegoś tytułu, pani Kasia staje na głowie, żeby mu go załatwić – podkreśla Marcin Mazur, Menedżer Regionu Zachodniego.
– Ale to nic trudnego – odpowiada Katarzyna Wawrzyniak. – Wręcz przeciwnie, wystarczy, że otworzę komputer i po prostu zgłoszę dodatkowe zapotrzebowanie. Dlatego tak bardzo cenię sobie współpracę z Kolporterem, bo tutaj wszystko jest niezwykle łatwe i szybkie.
Prostota – to pani Katarzyna ceni sobie najbardziej. – Ta praca na pewno nie jest męcząca, przynajmniej dla mnie. Dużo nie trzeba, żeby ta działalność przynosiła efekty. Potrzebne są chyba tylko chęci – przekonuje.
– Muszę dodać też, że pani Kasia świetnie spełnia wszystkie standardy narzucane przez firmę. I to na najwyższym poziomie. Można jej zaufać, bo wiemy, że zrobi wszystko według naszych wskazówek. Chciałbym mieć więcej takich partnerów, bo wówczas moja praca byłaby czystą przyjemnością – twierdzi Marcin Mazur.
Pierwszy salonik Katarzyny Wawrzyniak to punkt wolnostojący, drugi znajduje się w Biedronce. – Czekaliśmy na fajną lokalizację, a salonik w tym dyskoncie to świetna sprawa. Aczkolwiek muszę przyznać, że to ten pierwszy punkt świetnie nam idzie. Ludzie przyzwyczaili się już do tego saloniku i codziennie do niego zaglądają. Zapracowaliśmy sobie na pewną renomę i jestem przekonana, że wkrótce podobnie zaprzyjaźnimy się z klientami w tym drugim punkcie – mówi.
W sierpniu, w ramach nagrody za zwycięstwo w konkursie Kolportera, pani Katarzyna wzięła udział w rejsie do Karlskrony. – To była wspaniała wycieczka i miły dowód uznania mojej pracy. Takie nagrody, jak i same wyróżnienia mobilizują mnie do jeszcze intensywniejszej pracy – przyznaje.
Tomasz Porębski