cykliczne porady dla sprzedawców, opinie ekspertów

Przede wszystkim elastyczność

Chciałoby się powiedzieć – w tym fachu człowiek jest jak wino: im starszy, tym lepszy. Przedstawieni poniżej handlowcy dowodzą, jak wiele w tej pracy znaczy doświadczenie. Klientów trzeba poznać, polubić i przede wszystkim samemu zyskać ich sympatię. Jak? Na to pytanie odpowiadają nasi rozmówcy. Prezentujemy najlepszych kontrahentów Oddziału Olsztyńskiego Departamentu Dystrybucji Prasy Kolportera.
Zootechnik w handlu

Joanna Galus jest z zawodu zootechnikiem, ale całe życie pracuje w handlu
Joanna Galus jest z zawodu zootechnikiem, ale całe życie pracuje w handlu

Joanna Galus z Bartoszyc:
Jestem z zawodu zootechnikiem, lecz jakoś tak się złożyło, że całe życie przepracowałam w handlu. Najpierw w domach towarowych Centrum, ale potem zdecydowałam się otworzyć własną działalność. Miało to miejsce 14 lat temu – wtedy wylądowałam na terenie szpitala powiatowego w Bartoszycach. Oczywiście nie jako pacjentka, lecz właścicielka sklepu.
Lokalizacja mojego punktu wpływa na asortyment. Muszę mieć naprawdę wszystko, czego może poszukiwać chory. Prasa jest ważnym elementem, ale jednak tylko jednym z wielu. Artykuły spożywcze, kosmetyki do higieny osobistej, karty z doładowaniami… Długo można by wymieniać. Codziennie rano sporo osób przychodzi do mnie też po pieczywo.
W takim miejscu ważna jest psychologia pracy. W jednym momencie sprzedawcy zdarza się obsługiwać na przykład lekarza spieszącego się na blok operacyjny lub do poradni specjalistycznej oraz pacjenta, który oczywiście ma więcej czasu. Poza tym są to osoby chore, więc jesteśmy wobec nich wyrozumiali i cierpliwi. Staramy się w miarę elegancki sposób przepraszać pacjentów, zachęcić ich do przepuszczenia kogoś w kolejce i przejrzenia prasy na spokojnie. Wydzieliliśmy do tego specjalny stolik. Nie możemy pozwolić sobie na to, żeby jakikolwiek klient poczuł się gorszy.
A co robię po pracy? Często jestem… dalej w pracy. Robię przegląd prasy, żeby zawsze wiedzieć, co jaka gazeta proponuje. Wtedy mogę doradzić klientom, gdy czegoś poszukują. Lubię też czytać książki podróżnicze, a gdy pogoda jest nieco lepsza, staramy się jeździć nad morze, żeby powdychać trochę jodu.
 
Pędem nad jezioro!

Mieczysław Urban współpracę z Kolporterem rozpoczął rok temu
Mieczysław Urban współpracę z Kolporterem rozpoczął rok temu

Mieczysław Urban z Nowego Miasta Lubawskiego:
Długo to już trwa… Ponad 20 lat! Po zmianach ustrojowych, w 1991 roku, związaliśmy się umową partnerską z jednym z dystrybutorów prasy i otworzyliśmy własny kiosk. Współpracę z Kolporterem rozpoczęliśmy dopiero rok temu. Zostaliśmy zachęceni przez przedstawiciela, który zrobił na nas wielkie wrażenie swoją uczciwością i sympatycznym podejściem. Ale przede wszystkim propozycja, jaką otrzymaliśmy, nam się spodobała. Dzisiaj z tej zmiany jestem bardzo zadowolony. Dość powiedzieć, że gdy wszyscy narzekają na spadek obrotów, u nas przez te ostatnie miesiące się zwiększyły!
A mamy tylko ośmiokątny pawilonik, który w dodatku wymaga sprzedaży przez okienko. Mimo to udało nam się zyskać grono stałych klientów. I wcale ich mało nie jest. To nieładnie tak mówić o sobie, ale chyba naprawdę jesteśmy dobrzy w tym, co robimy. Na pewno ważna jest lokalizacja punktu, bo znajdujemy się w centrum miasta.
Najważniejszy jest jednak personel. Mamy świetnych pracowników, którzy wiedzą, jak dbać o klientów. Jedna z dziewczyn pracuje u nas już 14 lat, więc zna kupujących na wylot. A do tego potrafi przyciągnąć i zyskać ich sympatię, dzięki czemu oni zawsze do niej wracają. Do klienta trzeba się dostosować – to on ma zawsze rację, nie wolno dyskutować. Jeśli chce coś wymienić, należy pójść mu na rękę. Towar musi być zawsze na czas, bo jeśli czegoś zabraknie, klient pójdzie do innego kiosku i do nas zwyczajnie nie wróci.
Bardzo się cieszę, że nadchodzi lato. Nie mogę doczekać się wyjazdów do domu nad jeziorem. Las, spacery, grzyby i to powietrze… Gdy tylko mam wolny weekend, wsiadam w samochód i gnam w tamto miejsce. Ta forma relaksu znakomicie na mnie wpływa, dzięki czemu w poniedziałek mogę z naładowanym akumulatorem wrócić do pracy.
 
Kwiaty to moja pasja

Julia Truszkowska po pracy najczęściej i najchętniej spędza czas na wski, gdzie pielęgnuje ogród
Julia Truszkowska po pracy najczęściej i najchętniej spędza czas na wski, gdzie pielęgnuje ogród

Julia Truszkowska z Pisza:
Salonik prowadzę razem z mężem Leszkiem. Zaczęliśmy sześć lat temu, gdy punkt przejęliśmy od innego właściciela. Szybko jednak postanowiliśmy się przeprowadzić. Lokalizację zmieniliśmy dosłownie o 100 metrów, ale to była trafna decyzja. Znajdujemy się teraz na rynku w Piszu. I chyba powodzi nam się całkiem nieźle. Jesteśmy zadowoleni z efektów naszej pracy, bo doskonale pamiętamy, że zaczynaliśmy bez żadnego doświadczenia w handlu prasą.
Praca sprawia nam dużą przyjemność, zwłaszcza obcowanie z ludźmi. Ale nie tylko, bo lubimy również dbać o wygląd saloniku. Mąż mówi, że moje kobiece oko jest bardzo przydatne. Według niego moje uwagi co do wyglądu pozytywnie wpływają na estetykę punktu. Dwa lata temu nasz salonik poprawił wizerunek, bo budynek, w którym jesteśmy, przeszedł spory remont. Została dokonana nadbudowa, zmieniono prowizoryczny dach, dzięki czemu klienci jeszcze chętniej do nas przychodzą. Ponadto wiedzą, że czeka tu na nich szeroki asortyment, ponieważ mamy ponad dwanaście regałów wypełnionych po brzegi.
Po pracy najczęściej i najchętniej spędzam czas na wsi, gdzie pielęgnuję ogród. Poprzednio pracowałam w kwiaciarni i muszę przyznać, że jest to moje hobby. Uwielbiam układać kwiaty w różne kompozycje. To zresztą widać w naszym sklepie, bo staram się i tutaj wprowadzić trochę roślinności. Bo tam gdzie są kwiaty, człowiek od razu czuje się lepiej!
 
Jak ksiądz na spowiedzi

Stanisław Ruszczyk lubi doradzać swoim klientom
Stanisław Ruszczyk lubi doradzać swoim klientom

Stanisław Ruszczyk z Pisza:
Prowadzimy wraz z żoną kiosk w tym samym miejscu od… trzydziestu lat! I na temat tego zawodu wiem chyba więcej niż niejeden mocno doświadczony kioskarz, bo przez 21 lat przewoziłem prasę w Ruchu. Można powiedzieć, że poznałem ten rodzaj handlu od każdej strony. Dzisiaj zmieniłem profil działalności i jestem jak najbardziej zadowolony. To przyjemność pracować z ludźmi, którzy dostarczają mi sporo wiadomości.
Klienci bywają niemili? A skądże! U mnie się tacy nie zdarzają. Co więcej, przychodzą do mnie i zwierzają się jak księdzu na spowiedzi. A ja, owszem, lubię doradzić, powiedzieć, co myślę na dany temat. Myślę, że daję również przykład młodym, że można wszystko zrobić. I zarobić też, tylko trzeba na to zapracować.
W tej pracy najważniejszy jest klient, dlatego trzeba mu wszystko ułatwić i stale pomagać. Formy są różne – kiedyś mieliśmy prawie dwieście teczek, była prenumerata. Teraz oczywiście nastąpił spadek czytelnictwa, ale wpływ na to ma przede wszystkim Internet. Z drugiej strony, wydawcy prasy mają ciężko, bo na rynku jest wiele tytułów. Kiedyś była dla przykładu tylko „Przyjaciółka”, a teraz w podobnych tytułach można przebierać do woli.
 
Kiosk na plaży

Beata Szafran zawsze znajdzie czas, by pojechać do Wilna, skąd pochodzi jej rodzina
Beata Szafran zawsze znajdzie czas, by pojechać do Wilna, skąd pochodzi jej rodzina (Zdjęcia Anna Zdanowska)

Beata Szafran z Giżycka:
Teraz mamy już tylko jeden kiosk, kiedyś było ich więcej. Swego czasu zakupiliśmy dwie budki przenośne, które ustawialiśmy na plaży w trakcie sezonu. Teraz jednak jest ciężej, bo prasę można dostać w wielu dużych sklepach. Dwanaście lat temu, gdy decydowaliśmy się na tę działalność, sytuacja wyglądała inaczej. A dlaczego taka praca? Szukałam sobie jakiegoś zajęcia na stałe i myślę, że to był trafny wybór. Wcześniej miałam doświadczenie w handlu, bo pracowałam w sklepie wędkarskim i odzieżowym, więc było mi się łatwo zaadaptować.
Zresztą, współpraca z ludźmi z firmy stoi na najwyższym poziomie i jest prawdziwą przyjemnością. Gdy chcę domówić towar, przedstawiciele zawsze mi pomagają. Ta praca nie jest trudna. Gdyby mi nie odpowiadała, to już dawno byśmy interes zamknęli. Dodatkowo gdy po latach człowiek nauczył się podejścia do klienta, to już naprawdę nie ma na co narzekać. Proszę tylko źle tego nie odebrać – ludzie są naprawdę w porządku! Bardzo lubię swoich klientów.
Kupujących mogę podzielić na dwie grupy – stałych klientów – mieszkańców oraz sezonowych – turystów. Obie grupy bardzo się różnią, przede wszystkim zasobnością portfela. Gdy ci stali kupują najtańsze czasopisma, ci drudzy sięgają po te bardziej ekskluzywne. To wymaga ode mnie pewnej elastyczności w zakresie asortymentu – wiem, kiedy czegoś trzeba więcej zamówić. To samo tyczy się reklam w telewizji. Gdy tam jakaś gazeta się promuje, jestem pewna, że następnego dnia zapyta o nią sporo osób.
Nie chcę narzekać na brak czasu, bo z tym też dajemy sobie radę. Za nami majówka, podczas której świetnie wypoczęłam. W wakacje pracownica pójdzie na urlop, więc jak widać – doskonale dajemy sobie radę. Zawsze znajdę czas, żeby pojechać do ukochanego Wilna, skąd pochodzi moja rodzina. Polecam każdemu wizytę w tym pięknym mieście. Chcemy też pojechać w góry pod czeską granicę razem z synem, który przysłuchuje się naszej rozmowie i uśmiecha się pod nosem, bo już wprost nie może doczekać się wyjazdu.
Tomasz Porębski

Dodaj komentarz