cykliczne porady dla sprzedawców, opinie ekspertów

Nie dla nich emerytura

Klient jest najważniejszy, ale… Sprzedawca też musi być zadowolony, bo wtedy w swojej pracy daje z siebie maksimum energii. Żeby tak było, praca musi sprawiać przyjemność i satysfakcję. Oni handel mają we krwi i… w sercu chyba też. Prezentujemy najlepszych sprzedawców, którym prasę dostarcza Oddział Poznański Departamentu Dystrybucji Prasy Kolportera.
30-letnie doświadczenie

Wiesław Michalak, właściciel Kiekrz Marketu z Mariolą Żurczak, kierowniczką z 25-letnim stażem
Wiesław Michalak, właściciel Kiekrz Marketu z Mariolą Żurczak, kierowniczką z 25-letnim
stażem

Wiesław Michalak z Poznania
Jestem dość nietypowym sprzedawcą prasy, bo od 30 lat prowadzę duży sklep spożywczy. W tym czasie był trzykrotnie przebudowywany i z 180-metrowego punktu zrobił się 650-metrowy. Sklep znajduje się w pawilonie handlowym, z tyłu jest hotel. Oprócz nas funkcjonują tu także usługowe punkty, na przykład poczta, kwiaciarnia, sklep z zabawkami i zoologiczny. Nazywamy to Galerią Kiekrz, bo znajduje się na obrzeżach Poznania. Wcześniej ta dzielnica była zwyczajną wsią.
Blisko nas otworzono jakiś czas temu dyskont, to oczywiście potężna konkurencja. Ale dajemy sobie radę, mamy swoje sposoby. Można u nas kupić dużo dobrych i świeżych mięs, pieczywa, ciasta, alkohole. Mamy na przykład dużą „piwnicę win” – do dyspozycji klientów jest aż 150 gatunków tego trunku.
Do tego próbujemy odnaleźć nowe trendy. Zakupiłem między innymi specjalną piłę do mięsa, dzięki czemu kupujący mogą zażyczyć sobie na przykład dowolną ilość pięknie pokrojonego schabu. Jest także inne urządzenie, które wycina z mięsa wszystkie włókna, co spotyka się z ogromnym uznaniem klientów. Dzięki temu mają dużo mniej pracy w domu.
Mamy oczywiście też prasę, i to nawet dwa regały – na jednej ścianie czasopisma dla mężczyzn, na drugiej zaś dla kobiet. Ten drugi jest zdecydowanie większy, bo oferta dla pań jest dużo bogatsza. Staramy się spełniać oczekiwania klientów, dlatego mamy bogaty asortyment różnych produktów. Jeżeli u konkurencji dyskontowej jest ich 1600, to u nas aż 11,5 tysiąca. Być może ich działanie jest skuteczniejsze i bardziej opłacalne finansowo, ale… Ja jestem handlowcem z krwi i kości. Nie potrafię i nie chcę oszukiwać klientów.
Ponieważ prowadzimy punkt na obrzeżach miasta, dążymy do tego, żeby klient mógł u nas kupić wszystko. Nawet jeśli pewnego asortymentu nie mamy szczególnie dużo, to dla tych najbardziej potrzebujących zawsze będzie on dostępny w sklepie.
 
Czas na kawę!
Jakub Kopczyk z Poznania
Swoją działalność rozpocząłem 10 lat temu. Dlaczego? To był zupełny przypadek. Dzisiaj jednak uważam, że postąpiłem słusznie, choć oczywiście jest to wymagająca praca. Rynek ciągle się zmienia, dlatego my stale musimy się do niego dostosowywać. Szukamy nowych obszarów, w których możemy docierać do klientów.
Co to oznacza dokładnie? Teraz na przykład dążymy do organizacji takiej „stacji benzynowej dla przechodniów”. Mówiąc krótko, klienci mogą u nas znaleźć wszystko, plus do tego poszerzamy ofertę o przekąski, kawę czy inne napoje na gorąco. To dodatkowy magnes obok prasy, ale pierwsze efekty są zadowalające. Świetnie sprzedaje się kawa, ludzie chętnie kupują ten produkt. Próbowaliśmy wprowadzić kanapki, ale one nieszczególnie się przyjęły. Dzisiaj wiemy, że do klientów zdecydowanie bardziej trafia jedzenie na ciepło i w tym kierunku będziemy teraz podążać.
Klient to nasz pan, tę dewizę musi pamiętać każdy sprzedawca. Ich po prostu trzeba kochać. Kupujący musi zostać świetnie obsłużony, żeby nie miał żądnych uwag co do jakości pracy sprzedawcy. Szkoda tylko, że sprzedaż prasy spada. Moim zdaniem nie świadczy to wcale o niechęci Polaków do czytania, lecz pogorszeniu się jakości czasopism. Prasa niestety na przestrzeni lat bardzo obniżyła loty. Dzisiaj świetnie sprzedaje się prasa hobbystyczna, bo jest po prostu dobrze przygotowana. Klient szuka jakości.
Nie toleruję braków w moich salonikach! Dlatego kupujący nie muszą na to narzekać. Zawsze dbam o to, żeby asortyment był pełny. Prowadzę dwa punkty prasowe – jeden osiedlowy, drugi w centrum handlowym. W obu udało nam się na szczęście zdobyć sympatię klientów, nawiązaliśmy pewną więź. Dlatego ta praca sprawia mi satysfakcję. Energii do dalszego działania dodają mi zaś dzieci – półtoraroczny Karol i 4,5-letnia Kaja. To im poświęcam najwięcej uwagi w czasie wolnym.
 
Mama nie miała racji

Urszula Naskręt jest bardzo zadowolona ze współpracy z Kolporterem
Urszula Naskręt jest bardzo zadowolona
ze współpracy z Kolporterem

Urszula Naskręt z Poznania
Ile lat już to trwa? Niech pomyślę… Szesnaście lat! Kawał czasu. Od początku jestem z Kolporterem i mogę o tym „związku” wypowiadać się tylko w pochlebnych słowach. To nie kokieteria, ale naprawdę współpraca układa się znakomicie i jestem bardzo zadowolona. Tak samo z samego charakteru pracy – gdyby coś mi nie pasowało, to dążyłabym do zmian. Wcześniej pracowałam w różnych branżach. Po urodzeniu dzieci zajęłam się chałupnictwem, ale w końcu zdecydowałam się na pracę w saloniku. Zawsze chciałam spróbować swoich sił w handlu, bo moja mama to robiła i bardzo mi się to podobało. Choć też mama zawsze powtarzała: „Dziecko, wszystko, tylko nie handel!”. Nie miała racji, świetnie się odnajduję w tej pracy.
Punkt prowadzę na Starym Mieście, w starej kamienicy. W bezpośrednim sąsiedztwie znajduje się Uniwersytet Ekonomiczny, a nasza ulica jest przelotową. Ruch u nas jest spory, przede wszystkim w okresie pozawakacyjnym. Gdy przychodzi lato, a studenci mają wolne, widać to od razu po wynikach sprzedaży.
Żacy najczęściej kupują u mnie papierosy, ale też oczywiście gazety. Studenci zainteresowani są prasą różnego typu, w zależności od tego, co potrzebują na zajęcia. Staram się, by godziny otwarcia były odpowiednie i nie dopuszczam do tego, by salonik był zamknięty w tym czasie choć na chwilę. Ponadto, jeśli ktoś chce nie tylko coś u mnie kupić, ale też porozmawiać, to każdego chętnie wysłucham. I tak klientki, przeważnie te starsze, często narzekają na męża, syna… Czasami aż czuję się zakłopotana tymi wyznaniami.
Po pracy najczęściej zabieram psa i idziemy na długie wyprawy. Potrafimy przejść nawet na drugi koniec miasta, nad jedno z tamtejszych jezior. Nawet teraz, gdy z panem rozmawiam, właśnie spacerujemy i zachwycamy się widokiem najpiękniejszej fontanny w Poznaniu. Poza tym nie mam specjalnego hobby, któremu poświęcam swój czas. Czasem przeczytam książkę albo pójdę do znajomych na kawę.
 
Od dziecka w kiosku

Barbara Kaźmierczak jest z handlem związana od zawsze, już jako dziecko pomagała rodzicom w prowadzeniu sklepu
Barbara Kaźmierczak jest z handlem związana
od zawsze, już jako dziecko pomagała
rodzicom w prowadzeniu sklepu

Barbara Kaźmierczak z Lubonia
Prowadzę kiosk od 1998 roku, chociaż… Właściwie robię to całe życie. Przejęłam punkt po moich rodzicach, a więc wiadomo, że często byłam tutaj gościem. Nawet pomagałam im go prowadzić, już jako dziecko. Pewnie częściej jednak przeszkadzałam, ale przecież liczą się chęci! Już wtedy wiedziałam, że taka praca mi się podoba, chciałam to robić. Dlatego wybrałam się do szkoły handlowej, gdzie też dużo się dowiedziałam na temat tej działalności.
Bardzo lubię to robić, gdyż przyjemność sprawia mi kontakt z ludźmi. Ci oczywiście bywają różni, ale uśmiechem sprzedawca może ująć każdego. Jestem od tego, żeby spełniać ich oczekiwania i pragnienia. Dużo też rozmawiam, często to ja inicjuję różne dyskusje. Niektórzy spędzają u mnie sporo czasu. Nawet jeśli pojawia się inny klient, to przesuwają się na bok, a potem wracamy do tematu. A te są różne, często mieszkańcy zwierzają mi się nawet z problemów rodzinnych.
Ciężko dzisiaj o klienta, bo marketów dookoła sporo, dlatego trzeba o nich dbać. Asortyment również musi spełniać ich oczekiwania – u mnie sprzedaje się dużo prasy politycznej, kobiecej i młodzieżowej, a spośród dzienników liderem jest „Fakt”. Dzisiaj w prowadzeniu punktu pomaga mi tata, który jest na rencie, ale bez kiosku żyć nie może! I nawet w niedzielę mamy otwarte, bo tata przychodzi i przesiaduje. On to po prostu lubi.
Zdarzają się śmieszne sytuacje… Czasami nie wiem, jak się zachować, gdy 75-letni dziarski pan przychodzi i chce kupić prasę… nie do końca przyzwoitą. Zawsze wtedy uśmiecham się pod nosem. Po pracy też się dużo dzieje, zwłaszcza, gdy spędzam czas z moimi dzieciakami. Kacper ma 9 lat, Wiktoria 7. Oboje już chodzą do szkoły, są bardzo pilni i zdolni! Często razem z nimi i mężem wyjeżdżamy do zoo, lub spędzamy czas w inny, równie ciekawy sposób.
Tomasz Porębski

Dodaj komentarz