Departament Sieci Własnej Kolportera co miesiąc wybiera najlepszych partnerów prowadzących saloniki prasowe i salony Top-Press. Oceniane są m.in. wysokość sprzedaży i jakość obsługi klientów. W tym numerze przedstawiamy laureatów kolejnej, wrześniowej edycji konkursu „Partner Roku”.
Etatowa triumfatorka
Małgorzata Lis z Leszna
To osoba, która naprawdę wie, o co chodzi w tej branży. A co więcej – jej pracownicy też to doskonale rozumieją. Wspólna wytężona praca daje świetne efekty, przez co pani Małgorzata po raz kolejny triumfuje w naszym konkursie. A należy dodać, że personel nie jest mały, bo nasza laureatka zarządza obecnie czterema salonikami. Te świetne wyniki powinny zatem budzić zachwyt, dokładając do tego również to, że partnerka Kolportera z regionu wielkopolskiego swoją działalność rozpoczęła raptem dwa lata temu. – Od razu jednak postanowiłam, że muszę być najlepsza. Na pierwszym szkoleniu zobaczyłam informację o konkursie na Partnera Roku i uznałam, że kiedyś muszę nim zostać – mówi z uśmiechem. Dzisiaj jest na dobrej drodze, by swój cel zrealizować.
To możliwe przede wszystkim dlatego, że pani Małgorzata lubi swoją pracę. – To prawda, spełniam się w niej, dobrze się czuje jako handlowiec. Ważne jest także rzetelne podejście do swoich obowiązków. Staram się być skrupulatna, nic nie odkładam na później. To troszeczkę odbija się na mojej rodzinie, ale mam kochanego męża i dzieci, w pełni wyrozumiałych, którzy rozumieją i wybaczają wszystkie niedociągnięcia. Bardzo mi pomagają. Pracownicy chyba też mnie lubią, chociaż jestem surową szefową… – przyznaje. Sympatia do pani Małgorzaty wynika z jej charakteru, bo nawet dostawcy mawiają: „Ta pani jest ewenementem, ciągle się uśmiecha, nie narzeka… Zupełnie inaczej niż wszyscy ludzie!”. A partnerka Kolportera odpowiada: – Ja po prostu nie mam na co narzekać.
Przybył jej czwarty salonik
Marta Ćwiertka z Lublina
Pani Marta już raz gościła w naszej rubryce, a miało to miejsce dokładnie rok temu. Trochę się od tego czasu pozmieniało. – Przede wszystkim w ostatnich tygodniach otworzyłam swój czwarty salonik, który właśnie powoli rozkręcam. Bezustannie stawiam na dalszy rozwój – informuje. I tak było od samego początku. Pani Marta swoją przygodę z handlem rozpoczęła od bycia sprzedawcą. – Pracowałam w saloniku w Galerii Olimp i otrzymałam propozycję przejęcia tego punktu – wspomina. Decyzja zapadła szybko i po trzech latach pracy u kogoś, sama została szefem. Jak dzisiaj przekonuje, ta niezależność zawodowa bardzo jej się podoba, choć oczywiście wymaga dużego skupienia i odpowiedzialności.
Przy czterech salonikach wiele zależy nie tylko od szefowej (choć pani Marta też sama w dalszym ciągu obsługuje klientów), ale od całego personelu. Dlatego właśnie ten czynnik uważa za najważniejszy przy prowadzeniu swoich punktów. Sprzedawca ma być uprzejmy i uśmiechnięty, bo tym zaskarbia sympatię klientów. By zmniejszyć ryzyko błędu, postanowiła poszukać współpracowników w najbliższym otoczeniu. – Wszyscy moi sprzedawcy przyszli z czyjegoś polecenia. Pytałam znajomych, czy nie znają osób, którym warto zaufać. Dzisiaj wiem, że to była dobra decyzja, jestem bardzo zadowolona z mojego personelu – przekonuje. I smuci ją tylko fakt, że ma mało wolnego czasu. Obsługa czterech saloników to duże wyzwanie, zwłaszcza gdy są prowadzone na tak profesjonalnym poziomie.
Lubi czuć odpowiedzialność
Ilona Szancer z Krakowa
Od 2012 roku jest związana z Kolporterem, wcześniej przez kilka lat współpracowała z innym dystrybutorem prasy. – System komputerowy jest dość podobny, ale na wyższym poziomie jest współpraca z pracownikami firmy. Na duży plus stawiam kontakt z menadżerami, którzy są pomocni o każdej porze, nawet jeżeli zadzwonię do nich w niedzielę wieczorem. To bardzo ułatwia pracę – podkreśla.
Pani Ilona zaczynała od saloniku przy Alei 29 listopada, teraz prowadzi punkt przy ul. Kalwaryjskiej. Miała trafić tam już wcześniej, ale nieco przedłużył się remont i „wprowadziła się” pod koniec ubiegłego roku. To jednak nie wszystko. Przez chwilę partnerka z Krakowa miała nawet trzy saloniki. – Do dzisiaj zresztą nigdy nie obsługuję tylko jednego punktu, zawsze co najmniej dwa, ale pozostałe są tylko salonikami tymczasowymi. Zazwyczaj zajmuję się nimi przez 4-5 miesięcy, gdy panuje w nich „bezkrólewie”. Odpowiada mi taka forma współpracy. Nie oznacza to jednak, że nie wezmę żadnego drugiego saloniku na stałe. Ciągle o tym myślę i czekam na dogodny moment – zdradza.
Jak przekonuje, ta praca sprawia jej satysfakcję. – Przede wszystkim dobrze się czuję jako właścicielka, lubię czuć odpowiedzialność za firmę. Wcześniej, w poprzedniej pracy, byłam tylko zastępcą kierownika i już mi to tak nie odpowiadało. Tutaj odnajduję się doskonale, choć oczywiście w dalszym ciągu jestem też sprzedawcą. Jednak dzięki temu wiem, czego potrzebują klienci – przekonuje.
A ci przede wszystkim oczekują sympatycznej obsługi i pomocy. – Staram się, by zawsze wychodzili zadowoleni. Nawet gdy u mnie nie mogą czegoś kupić, doradzam, gdzie powinni się udać. Dla mnie to żaden problem – tłumaczy. W wolnych chwilach pani Ilona uwielbia rękodzieło artystyczne. Przygotowane gadżety (może to być biżuteria albo ładnie oklejone pudełka) są fantastycznym podarunkiem dla przyjaciół.
Zmienił branżę
Bogdan Olczak z Wrocławia
Jeszcze pięć lat temu prowadził działalność związaną z usługami transportowymi. – Niestety, miałem problemy z klientami, którzy nie chcieli płacić… To była prawdziwa droga przez mękę, a ja przez długie miesiące walczyłem o odzyskanie pieniędzy – wspomina. W końcu postanowił dać sobie z tym spokój i zdecydował się na inną branżę. Wybrał handel. – Na szczęście w poprzedniej pracy też musiałem codziennie rozmawiać z ludźmi, więc zebrałem pewne doświadczenie. Dzięki temu nie miałem większych problemów z zaadaptowaniem się do nowej pracy – mówi pan Bogdan.
Trochę też odetchnął. Odpadł stres związany z samym jeżdżeniem, zmniejszyły się koszty prowadzenia działalności. Chociaż tutaj też nie brakuje trudnych sytuacji. – Mój salonik jest zlokalizowany w niezbyt bezpiecznym rejonie Wrocławia, więc czasami z niektórymi klientami trzeba było ostrzej porozmawiać. Zwłaszcza na początku. Na szczęście to pojedyncze przypadki, a większość moich klientów to bardzo fajni ludzie – podkreśla.
W prowadzeniu saloniku panu Bogdanowi pomaga syn, który jednocześnie też studiuje. – Dzięki niemu mogę złapać trochę oddechu od pracy. Bardzo lubię pływać, więc latem często jeżdżę nad wodę. W zimowych miesiącach korzystam z usług aqua parku. W wolnych chwilach lubię też spędzać czas przed komputerem, bo to mnie odpręża – przekonuje.
Tomasz Porębski