Przedstawiamy najlepszych sprzedawców prasy z Oddziału Wrocławskiego Departamentu Dystrybucji Prasy Kolportera. Zdradzają, jakie są ich sposoby na dobry kontakt z klientem i sukces w sprzedaży.
Od lat z wiernymi klientami
Zbigniew Przybył ze Szczawna Zdroju
Z handlem jestem związany już ponad 30 lat, przy czym od dwudziestu jest to sprzedaż prasy. Muszę jednak przyznać, że nasz kiosk do ubiegłego roku prowadziła głównie żona. Ja pracowałem za granicą, ale często przyjeżdżałem do kraju i wtedy odciążałem ją w tych obowiązkach. A teraz w pełni przejąłem prowadzenie kiosku.
Dostrzegam kolosalną różnicę między klientami, którzy kupowali u nas 20 lat temu, a tymi, którzy są dzisiaj. Kiedyś wszyscy zaczynali pracę od godziny 7, więc już o godzinie 6 na półce w kiosku musiały być świeże gazety, bo każdy idąc do pracy chciał je kupić. Dzisiaj starsze pokolenie jeszcze czyta prasę, w miarę finansowych możliwości. Młodzi wolą chyba inne media. Ale staram się, żeby w moim kiosku nie zabrakło żadnego tytułu, jaki interesuje moich klientów. W miarę możliwości sprowadzam wszystko, czego potrzebują. O klientów trzeba dbać, bo dzisiaj łatwo ich stracić, a trudno pozyskać. Choć moi są mi bardzo wierni. Nasz kiosk mieścił się kiedyś w innej lokalizacji, przy tej samej, głównej ulicy miasta, ale w innym jej punkcie. I po przeprowadzce klienci przyszli za nami, chociaż mogli wybrać konkurencję. To bardzo miłe.
W kiosku pracuję teraz sam, więc właściwie wychodzę z domu rano, a wracam wieczorem. Nie jest lekko, ale tak trzeba. Poza tym lubię swoją pracę, kontakt z klientami.
Kioski w centrum
Ryszard Gruza z Wrocławia
Prowadzę we Wrocławiu dwa kioski, dzielą je od siebie dwa przystanki jazdy tramwajem. Zatrudniam dwie osoby, ale sam też sprzedaję, poza tym zajmuję się wszystkim innym – zamówieniami, dostawą. Mamy w swojej ofercie bardzo dużo tytułów prasowych, każdy znajdzie coś dla siebie. Oprócz gazet w asortymencie są także papierosy, napoje, doładowania telefoniczne, słodycze i inne drobiazgi.
Moje kioski znajdują są w centrum miasta, więc klientów jest sporo. Większość to ci, którzy zaglądają do nas regularnie. Przychodzą mieszkańcy niedalekich osiedli, a także młodzież, bo w pobliżu są szkoły i uczelnie. W handlu pracuję od 1999 roku i od samego początku zajmuję się sprzedażą prasy. Ale wtedy na rynku panowały też inne warunki. Dziś przede wszystkim konkurencja jest większa, a poza tym ludzie mają mniej pieniędzy.
Pracuję naprawdę dużo, jednak nie narzekam. Czasu wolnego mam niewiele, dlatego jeśli mogę, staram się go wykorzystywać na coś przyjemnego. Chętnie jeżdżę na rowerze.
Dla urzędników i petentów
Marzena Górnicka z Wrocławia
Od siedmiu lat prowadzimy z mężem punkt w Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim. Kiedyś ja spędzałam tu więcej czasu, teraz mąż.
To bardzo ciekawa lokalizacja. Większość naszych klientów to oczywiście pracownicy urzędu, których już doskonale znamy. Poza tym do saloniku zaglądają także oczywiście petenci. Zwłaszcza w sezonie paszportowym, to znaczy od kwietnia do końca września, klientów jest więcej, co widać także po zwiększonych obrotach.
Mamy bardzo duży wybór prasy. Staramy się sprowadzać wszystko, co możliwe, choćby po jednym egzemplarzu. Najlepiej sprzedają się tygodniki opinii: „Wprost”, „Newsweek”, „Polityka”. Dzienniki nieco słabiej, głównie w prenumeracie. Oprócz tego można u nas kupić papierosy, słodycze, kawy, herbaty, zabawki, kosmetyki, biżuterię, mamy też punkt Lotto.
Czasem klienci wpadają do nas tylko po to, aby po prostu chwilę porozmawiać, zrobić sobie przerwę w pracy. Taki kontakt też jest ważny. W stosunkach z klientem trzeba być otwartym, życzliwym.
Salonik jest czynny w godzinach pracy urzędu, od poniedziałku do piątku. Weekendy mamy wolne. Lubimy się wtedy spotkać ze znajomymi, z rodziną. Razem z mężem często też spacerujemy. Przy okazji mąż ogląda wtedy… inne kioski. Sprawdza, jak wygląda konkurencja!
Rockmen z saloniku
Sergiusz Popielarczyk z Wrocławia
Na początku lat 90. handlowałem kasetami wideo. Później przestało się to opłacać. Był rok 1996 i akurat Totalizator Sportowy szukał punktów. Zdecydowałem się i razem z Totolotkiem wprowadziłem też sprzedaż prasy. Teraz prowadzę dwa saloniki we Wrocławiu. Ten drugi otworzyłem dopiero pół roku temu, w nowopowstałej hali kupieckiej przy ul. Poleskiej. Tutaj mam bardzo duży wybór gazet. W okolicy mieszka sporo młodzieży, więc dobrze sprzedaje się prasa fachowa, na przykład muzyczna. Natomiast salonik przy ul. Księżycowej ma grono stałych klientów, którzy są ze mną nawet od 20 lat. W okolicy mieszka wiele starszych osób, więc sprzedają się innego rodzaju tytuły, najwięcej tzw. tygodników kobiecych, jak „Życie na gorąco” czy „Chwila dla Ciebie”. Można u mnie także opłacić rachunki, co również przyciąga klientów.
Kiedyś saloniki były czynne przez siedem dni w tygodniu, ale zmieniłem to i obecnie są otwarte od poniedziałku do soboty. Zatrudniam 2 lub 3 osoby, w miarę potrzeb. Sam też sprzedaję, oprócz tego zajmuję się wszystkim tym, co konieczne przy prowadzeniu tego typu działalności. Wszystkiego trzeba dopilnować, więc pracuję po 10-12 godzin dziennie.
Mam jednak swoje hobby, na które staram się znaleźć czas. Gram w zespole rockowym. Reaktywowaliśmy go z kolegami po 15 latach przerwy.
Ewa Kłopotowska