Po zajęciu Francji przez Niemcy hitlerowskie amerykańska dziennikarka o nazwisku Marie Monin przez 15 miesięcy pisała regularne korespondencje dla dziennika „New York Post”. Tak naprawdę Monin nazywała się Virginia Hall i była brytyjskim szpiegiem. Najskuteczniejszym z wszystkich agentów, których alianci mieli w zachodniej Europie podczas II wojny światowej.
Przykrywka dla agentki
Virginia Hall zaczęła się parać dziennikarstwem już wcześniej, gdy w 1939 r. przyjechała do Paryża. Ale dziennikarstwo nie było jej wymarzonym zawodem, przeciwnie – nie lubiła pisać. Marzyła jej się kariera w służbie dyplomatycznej, ale jedyne, co proponowali jej Amerykanie, to stanowisko sekretarki. Odrzucili też jej prośbę o przyjęcie do agencji wywiadowczej, bo pierwsze była kobietą, a po drugie – miała drewnianą protezę nogi (nogę straciła w młodości w wypadku na polowaniu). Virginia przyjęła więc propozycję brytyjskiego wywiadu SOE. Po przeszkoleniu wróciła do Francji i jako obywatelka neutralnych wówczas Stanów Zjednoczonych, a zarazem dziennikarka została agentką. Najlepszą, jaką Brytyjczycy mogli sobie wyobrazić. Praca dla „New York Post” (w tamtym czasie był to liberalny dziennik, dzisiaj jest to tabloid) była dobrym kamuflażem – co tydzień Virginia przychodziła do amerykańskiego konsulatu w Lyonie, by wysłać korespondencję do gazety, ale też przekazać cenne informacje dla Brytyjczyków. Była to jedyna forma komunikacji, ponieważ SOE właściwie nie miało na terenie Francji swoich radiotelegrafistów.
W krótkim czasie, z pomocą właścicielki domu publicznego oraz lekarza ginekologa, zorganizowała siatkę szpiegowską w tzw. Francji Vichy (kolaborującej z hitlerowcami), dzięki której zdobywała informacje o lokalizacji i ruchach niemieckiego wojska. Wyciągała ludzi z więzienia, a także przygotowała ucieczkę 12 brytyjskich agentów z obozu internowania. Po przystąpieniu USA do wojny w grudniu 1942 r. i po tym, jak gestapo wprowadziło do siatki konspiratorów podwójnego agenta, wokół Virginii i jej współpracowników zaczęło się robić gorąco. Ścigał ją m.in. osławiony kat Lyonu, esesman Klaus Barbie. Gestapo było już blisko niej, ale nie dała się złapać. Uciekając przez Pireneje, przeszła 80-kilometrową trasę w czasie 20-stopniowego mrozu. Za odwagę i zasługi dla Wielkiej Brytanii została odznaczona Orderem Imperium Brytyjskiego.
Powrót do Francji
Nie był to jednak koniec pracy wywiadowczej Hall. W 1944 r. wróciła do okupowanej Francji, tym razem już jako wysłanniczka amerykańskiej agencji OSS. W rejonie górnej Loary utworzyła nową siatkę, koordynowała zrzuty dla miejscowego ruchu oporu i prowadziła szkolenia konspiratorów. Stanęła też na czele 400-osobowego oddziału partyzantów, który zajmował się dywersją i toczył też bezpośrednie walki z Niemcami.
Virginia, pracując dla wywiadu brytyjskiego, a później amerykańskiego musiała się zmagać z uprzedzeniami i niechęcią przełożonych, którzy mieli wysokie mniemanie o sobie, a byli zwykłymi dyletantami. Choć było też wielu mężczyzn, szczególnie we Francji, którzy wielbili ją i oddawali za nią życie.
Po wojnie Virginia Hall została analityczką CIA, ale agencja nie umiała i nie chciała w pełni wykorzystać jej niezwykłych umiejętności i doświadczenia. Nie zatrzymała jej u siebie, gdy przechodziła na emeryturę, mimo że zwyczajowo proponowano emerytom pracę konsultanta. Ona sama nigdy nie zabiegała o rozgłos, sławę i pieniądze. Zmarła w 1982 r. w wieku 76 lat.
Grzegorz Kozera
Korzystałem z książki Sonii Purnell, „Kobieta bez znaczenia”. Tłumaczenie Dobromiła Jankowska, Warszawa 2021.