cykliczne porady dla sprzedawców, opinie ekspertów

Słowa, które bolą

Nasz język staje się coraz brutalniejszy, bardziej agresywny – to fakt, na który zwracają uwagę nie tylko językoznawcy. Język debat politycznych, język Internetu, słowa, które często padają w przestrzeni publicznej jeszcze kilka lat temu byłby uznane za absolutnie niedopuszczalne. Agresywny język przenika również do mediów. Jest tak wszechobecny, że zaczyna być poważnym problemem społecznym.

Fot. Getty Images

Agresja językowa towarzyszy nam dziś właściwie stale – zarówno w mediach społecznościowych, jak i transmisjach z obrad Sejmu. Jesteśmy przez znaczną część dnia atakowani przez ostre zwroty, sformułowania, słowa. Sytuacji nie pomaga z pewnością ostry spór polityczny i podział społeczeństwa, które są naszym udziałem od co najmniej kilkunastu lat.

To nie tylko stępia naszą wrażliwość na brutalność określonych wypowiedzi, ale też zmienia podświadomie nasz sposób wyrażania się. Staramy się dostosować do specyfiki aktualnej komunikacji, wypowiadamy się ostrzej, chętniej krytykujemy, używamy mocniejszych słów… Zmienia się również język mediów. Zdecydowanie najbardziej radykalny jest dziś język Internetu, na drugim biegunie znajduje się natomiast tradycyjna prasa. Ale ona coraz częściej też ulega rosnącej agresji słowa…

Ofiary mają głos

Problem brutalizacji języka nie jest błahy. Agresywny język to jeden z częstszych elementów mobbingu, agresja językowa często jest też tylko wstępem do agresji fizycznej.  Słowna przemoc jest faktem, a słowa mogą wywoływać ból.

–  O przemocy werbalnej mówimy wtedy, gdy świadomie używamy języka do obrażania, poniżania, nękania lub marginalizowania jednostek lub grup ludzi. Akt mowy to na pierwszy rzut oka ciąg słów. Dopiero to jego znaczenie może prowadzić do poważnych szkód emocjonalnych odbiorcy. Język kształtuje percepcję każdego człowieka i prowadzi od uprzedzeń i stygmatyzacji, aż do braku szacunku i agresywnego zachowania. Uznanie, że słowa mogą być źródłem przemocy jest zatem ważnym krokiem w dążeniu do stworzenia miejsca wolnego od przemocy –  wyjaśnia Cornelia Lahmann, lingwistka z platformy do nauki języków obcych Babbel, która jest organizatorem kampanii społecznej #NiePrzesadzam. Kampania ma na celu zwiększenie świadomości na temat agresji językowej stosowanej wobec kobiet, bo to one właśnie znacznie częściej niż mężczyźni padają ofiarami przemocy werbalnej. Partnerem wydarzenia została Fundacja Centrum Praw Kobiet.

Kampania spotkała się z dużym zainteresowaniem mediów, które – co istotne – również w znaczącym stopniu wpływają na nasz język. Co mogą realnie zrobić, jak wpływać na zmniejszenie poziomu słownej agresji? Odpowiedzi na te pytania próbują znaleźć również organizatorki akcji #NiePrzesadzam.

Pilnujmy języka

– Każdy z nas powinien być uczony komunikowania się bez użycia przemocy. Język jest ważnym filtrem, przez który postrzegamy świat. Wpływa na sposób, w jaki myślimy i co myślimy. Ale wpływa również na nasze działania. Komunikacja bez przemocy jest zatem ważnym krokiem w dążeniu do eliminacji przemocy w naszych działaniach. Zwłaszcza osoby pracujące w prasie – czy drukowanej, czy online – powinny być świadome swojej odpowiedzialności, słowami docierają do dużej liczby osób i wpływają na nie – zauważa Cornelia Lahmann, lingwistka w Babbel. I dodaje: – Bezustannie musimy się kształcić w zakresie komunikacji bez przemocy werbalnej. Każdy, kto wyraża swoje zdanie bądź opinię, powinien być zobligowany do tego, by robić to bez użycia przemocy słownej. Umiejętność wyrażania się w sposób, który jest wolny od przemocy werbalnej wymaga jednak pracy nad sobą: to wiele więcej niż unikanie bolesnych, obraźliwych, seksistowskich, czy agresywnych słów. Aby móc wprowadzić ją w życie, konieczne jest przyswojenie wiedzy na temat wszystkich rodzajów przemocy werbalnej. Ponadto ważna jest także sama praktyka i ciągła refleksja z zakresie komunikacji wolnej od krzywdzących zwrotów.

– Język, jakim posługują się media odgrywa ogromną rolę, ponieważ kształtuje on zbiorową wyobraźnię i świadomość. Nie bez znaczenia jest w tym kontekście opiniotwórcza działalność prasy. Język bez przemocy, kształtowanie świadomości wolnej od stereotypów, poruszanie kwestii istotnych społeczne – to domeny prawdziwie odpowiedzialnych mediów, biorących sobie do serca misję rzetelnego dziennikarstwa. Te piękne idee miał upowszechniać na masową skalę internet, i owszem, robi to – jednak pod internetowymi publikacjami krzewi się zjawisko anonimowego hejtu, wylewającego się w komentarzach pod artykułami czy postami w mediach społecznościowych. Internetowe medium ma swoje blaski i cienie, w których odbija się stan społecznej świadomości, także tej dotyczącej kwestii przemocy, praw kobiet i równości płci. Prasa wciąż daje możliwość stworzenia klarownego przekazu informacyjnego czy edukacyjnego, wobec którego odbiorca czy odbiorczyni sam/a może wyrobić sobie własną opinię czy refleksję – ocenia Urszula Nowakowska, prezeska Fundacji Centrum Praw Kobiet

Deficyt mistrzów

O tym, że gazety i czasopisma wpływają w istotny sposób na nasz język przekonany jest również Marek Frąckowiak, dyrektor Izby Wydawców Prasy.

– Nie mam najlepszego zdania standardach językowych kreowanych obecnie przez gazety i czasopisma. Natomiast oczywiście to robią. Kiedyś język książek, język prasy to był, może nie najwyższych lotów, ale przyzwoity język literacki. Można się było dowiadywać jak się mówi, jak się coś pisze, jak wypada mówić, o czym wypada mówić z lektury, niekoniecznie ze szkoły, ale z lektury właśnie. Występowało takie zjawisko, że ludzie – chcąc mówić porządnie i w sposób zrozumiały, chcąc umieć ze sobą rozmawiać – uczyli się tego m.in. z prasy. Dostosowywali swój język i sposób wysławiania się do tego języka prasowego i książkowego  – mówi Marek Frąckowiak.

– Niestety od pewnego czasu obserwuję zjawisko odwrotne, kiedy w pogoni za poczytnością i popularnością prasa zaczęła dostosowywać swój język do języka potocznego. Nobilitację uzyskują zwroty, wyrażenia potoczne, czasem nawet wulgarne, czy po prostu nie ładne czy nieeleganckie. Zaczyna brakować mistrzów, którzy kiedyś uczyli jak powinno się pisać i nie tylko jakich używać słów, ale jak wypada pisać o pewnych sprawach. Język to nie tylko proste znaczenia, to także coś co się nazywa melodią języka. Czasami jest tak, że wiadomo, że pewnych fraz używa się w jakimś kontekście, w jakimś znaczeniu – to wszystko wiedzieliśmy zazwyczaj dzięki lekturze dobrych książek i dobrej prasy. I tego ostatnio coraz częściej brakuje. Niestety, przekłada się to na standardy komunikacji i na relacje międzyludzkie – dodaje.

Powstrzymać agresję

O tym, że agresja słowna jest dziś w zasadzie wszechobecna nie trzeba nikogo przekonywać. Problemem i kluczowym pytaniem jest jak można ją powstrzymać? I czy w ogóle można? Jaką rolę ma tu do odegrania prasa?

– Tej agresji  jest zdecydowanie zbyt wiele również w języku prasowym. Często przejawia się nawet w formie relacji. Ktoś relacjonuje co inny powiedział czy napisał, relacjonuje często dosłownie – nie zawsze dla informacji, czasami dla poczytności. Zawsze uważałem, że nie wszystko i nie każdy zasługuje na to żeby o nim mówić głośno w mediach, czy pisać w prasie. Prasa powinna pokazywać rzeczywistość, ale z całą pewnością są ludzie, zachowania i wyrażenia, które można potępić, jednocześnie nie robiąc im reklamy, nie przysparzając  dodatkowej popularności. Myślę, że powinniśmy się uczyć ze sobą rozmawiać, także na łamach prasy. Nie okładać się za pomocą słów, języka i artykułów tylko właśnie  ze sobą rozmawiać – zauważa Marek Frąckowiak.

Jacek Ślusarczyk, prezes „Tygodnika Powszechnego” pytany o to, czy język prasowy jest wolny od agresji odpowiada krótko „Nie jest”. Podaje jednak przykład pokazujący  jak można skutecznie przeciwdziałać temu zjawisku. – Przed kilkunastoma laty miałem sposobność poznać zmarłego w 2017 roku François Régisa Hutina, przez ponad trzydzieści lat był on redaktorem naczelnym i prezydentem największego francuskiego dziennika „Ouest France”. Ta gazeta zatrudnia 1300 pracowników, codziennie sprzedaje się we Francji w ilości 790 tysięcy egzemplarzy papierowego wydania a strona internetowa dziennika czytana jest przez kilkanaście milionów czytelników. W moim przekonaniu źródłem tego sukcesu i wielkiej poczytności  dziennika jest poszanowanie i przestrzeganie przez dziennikarzy kodeksu etycznego, opracowanego przed laty przez François Hutina. Kodeks dotyczy sposobu  prezentowania na łamach faktów i  wydarzeń. Streszcza się w kilku prostych  zasadach:  „Mówić, nie szkodząc; pokazywać, nie szokując; dawać świadectwo bez agresji; ujawniać nie potępiając”. Cóż, mówiąc krótko,  respektowanie  tych zasad w Polsce pozwoliłoby uwolnić język prasowy od agresji, jednocześnie kształtując dobre standardy komunikacji – mówi Jacek Ślusarczyk.

Dariusz Materek

Kinga Szymkiewicz