Zmiany w dyrektywie unijnej dotyczące sprzedaży papierosów odbiją się negatywnie na polskiej gospodarce, a zwłaszcza na handlu, spowodują także wzrost tzw. szarej strefy – przestrzegali uczestnicy konferencji pn. „W obronie miejsc pracy w legalnym handlu. Lokalny biznes – Regulacje – Szara strefa”, jaka odbyła się w Kielcach. Jednym z organizatorów spotkania był Kolporter S.A.
Urzędnicy unijni zamierzają wprowadzić do dyrektywy tytoniowej kolejne restrykcyjne zmiany. Regulacja prawna zakłada m.in. ujednolicenie opakowań wszystkich papierosów (różniłyby się tylko nazwą, grafika byłaby identyczna), wprowadzenie zakazu stosowania dodatków typu mentol (20 proc. papierosów konsumowanych w Polsce ma ten dodatek), a także znaczne ograniczenie ekspozycji wyrobów tytoniowych w punktach sprzedaży detalicznej.
– Rozumiemy, że należy przeciwdziałać szkodliwości palenia i też jesteśmy za podobnymi działaniami, ale uważamy, że trzeba to robić rozsądnie. Przede wszystkim poprzez profilaktykę i ograniczanie dostępu nieletnim, a nie kosztem rodzimych przedsiębiorców: producentów, handlowców i plantatorów tytoniu – podkreśla Waldemar Nowakowski, prezes Polskiej Izby Handlu.
O łańcuchu negatywnych skutków dla handlu, po wprowadzeniu nowych regulacji, mówi wiceprezes Kolportera Mateusz Wiśniewski. – Nastąpi spadek sprzedaży papierosów, znikną przychody z planogramów, zmniejszy się liczba klientów, a co się z tym wiąże spadnie sprzedaż innych artykułów, zmniejszy się rentowność sklepów, a w niektórych przypadkach może dojść do ich upadku – wylicza Mateusz Wiśniewski. – Pamiętajmy, że ten problem dotyczy szerokiej grupy, papierosy są sprzedawane w bardzo wielu placówkach, od hiper- i supermarketów począwszy, a na stacjach benzynowych, sklepach osiedlowych i kioskach skończywszy.
Inne konsekwencje planowanych zmian? Spadek obrotu legalnymi papierosami, spowodowałby wzrost szarej strefy. Jak wyliczył Niwserwis.pl, papierosy pochodzące z przemytu i sprzedawane w Polsce, głównie na bazarach, to ok. 13 proc. rynku tytoniowego. Według PIH, straty budżetu państwa – gdyby planowane zmiany zostały zatwierdzone – wyniosłyby od 3 do 4 mld zł rocznie. Sam polski handel, z tytułu marży, straciłby ok. 250 ml zł. Ze stratami finansowymi wiązałoby się oczywiście zmniejszenie liczby miejsc pracy.
Co ciekawe, podejmowane przez Unię działania zmierzające do ograniczenia szkodliwości palenia nie zawsze odnoszą skutek. Przykładem jest Irlandia, gdzie w 2009 roku wprowadzono zakaz eksponowania w sklepach wyrobów tytoniowych. Papierosy trzymane są w sklepach w zamkniętych szafkach tak, że nie widać ich opakowań. Efekt? Liczba palaczy wzrosła w tym czasie w Irlandii o 7 proc. Zakaz ekspozycji spowodował też odpływ do szarej strefy 1 mld euro i zagrożenie 5 tys. miejsc pracy.
Procedura wprowadzania nowych regulacji do dyrektywy tytoniowej może trwać do ok. dwóch lat. – Teraz jest najlepszy czas, by informować rząd i europarlamentarzystów o zagrożeniach, jakie dla polskich przedsiębiorców niesie regulacja dyrektywy tytoniowej. Potem może być już za późno – uważa Ryszard Zbróg, prezydent Staropolskiej Izby Przemysłowo-Handlowej.
Organizatorami konferencji „W obronie miejsc pracy w legalnym handlu”, która odbyła się 28 maja w Kielcach, byli Polska Izba Handlu, Kolporter S.A., Staropolska Izba Przemysłowo-Handlowa oraz Niwserwis.pl (Niemczyk i Wspólnicy).
Grzegorz Kozera