Przedstawiamy najlepszych sprzedawców prasy, z którymi współpracuje Oddział Lubelski Departamentu Dystrybucji Prasy Kolportera. Pracy mają dużo, ale – jak mówią – satysfakcja z bycia „na swoim” jest bezcenna.
Handel od 5 rano
Andrzej Ulrich z Puław
Z handlem jestem związany od 12 lat. Od sześciu współpracuję z Kolporterem. Prowadzę dwa kioski. Jeden z nich znajduje się w Końskowoli. Ta miejscowość jest trochę jak przedmieście czy sypialnia Puław. Drugi mój punkt mieści się właśnie w Puławach, obok zakładów azotowych. To bardzo dobre miejsce, ale handel tutaj wygląda zupełnie inaczej. Przede wszystkim już o godz. 5 rano kiosk musi być otwarty, a świeża prasa wyłożona na półki. Bo o tej porze pracę zaczyna pierwsza zmiana w zakładzie. Zamykamy o godz. 15, bo później ruch jest śladowy, choć zakład jeszcze pracuje. Dobrze sprzedają się tutaj gazety, papierosy, bilety, kawa, herbata, panie kupują też rajstopy.
Kioski prowadzimy rodzinnie, z żoną. Zatrudniamy jeszcze dodatkowo dwie osoby. Trudno dziś znaleźć dobrego pracownika, ale jeden z naszych, odpukać, pracuje u nas już sześć lat. Sprzedawcy muszą znać prasę, orientować się w tematyce poszczególnych tytułów, wiedzieć, co polecić. Powinni też być komunikatywni, porozmawiać z klientem, gdy trzeba – być dla niego spowiednikiem. Taka prawda, że każdy klient powinien usłyszeć to, co chce. Nie wolno wdawać się w spory.
Czasu wolnego oboje z żoną mamy coraz mniej. Lubimy podróżować, ale teraz robimy to raczej weekendowo. Nie mamy możliwości, by wziąć dłuższy urlop.
Od początku w Kolporterem
Edward Pelc z Lublina
Prowadzę w Lublinie dwa kioski. Znajdują sie bardzo blisko siebie, w odległości około stu metrów, przy głównej ulicy miasta. Kiedyś jeden z nich należał do konkurencji. Ale został wystawiony na sprzedaż i postanowiłem go kupić. Teraz, jeżeli w jednym punkcie zabraknie mi jakiegoś towaru czy czasopisma, to zawsze mogę poprosić klienta, aby przeszedł kilka kroków do tego drugiego albo po prostu samemu przynieść stamtąd brakującą rzecz.
Handlem prasą zajmuję się od 1998 roku i od początku współpracuję z Kolporterem. Jeden mój kiosk jest czynny siedem dni w tygodniu, drugi do soboty. Zatrudniam pracowników, ale sam jestem też codziennie w każdym punkcie. Dzięki temu mam bezpośredni kontakt z klientami i mogę zadbać o to, by żaden z nich nie odchodził niezadowolony. Jeżeli np. brakuje jakiejś gazety, to sprowadzam ją na następny dzień. Trzeba też na bieżąco monitorować, co się sprzedaje. Np. w wakacje spada sprzedaż jakiegoś towaru czy pisma, ale już od września trzeba zamówić więcej, bo klienci wracają z urlopów. Wielu klientów mam zresztą stałych, wiem już, co kupują, jaką gazetę, jakie papierosy. Ale zagląda też do mnie sporo studentów, którzy wynajmują mieszkania na pobliskim osiedlu.
Jeżeli chodzi o prasę, to trendy także się zmieniają. Zauważyłem, że teraz mniej się sprzedaje gazet codziennych, a więcej natomiast kolekcji czy prasy specjalistycznej.
Pracy mam dużo, bywa, że nawet po 13 godzin dziennie. Ale tak to jest, gdy prowadzi się własny biznes. To nie jest etat w cudzej firmie. Za to satysfakcja z bycia „na swoim” jest ogromna.
Dużo pracy w poniedziałki
Irena Mądzik z Chełma
Sprzedażą prasy zajmuję się już ponad ćwierć wieku, od 1989 roku. Kiedyś miałam kilka punktów, ale teraz prowadzę jeden salonik. Mieści się na osiedlu Dyrekcja w Chełmie i jest tutaj jednym z większych tego typu punktów. Zaglądają do mnie w większości stali klienci, już od progu wiem, co kupią, znam ich upodobania.
Mój salonik jest czynny od poniedziałku do soboty. Pracę zaczynam od godz. 6. Najcięższy dzień, to niestety poniedziałek. Wtedy pojawiają się aktualne numery lokalnych tygodników. Sprzedają się bardzo dobrze, więc tego dnia mam nawet o jedną trzecią więcej klientów niż zazwyczaj. Myślę, że wydajemy wtedy około 300 paragonów, podczas gdy w pozostałe dni raczej bliżej 200.
Tytułów prasowych mam w ofercie bardzo dużo. Z dzienników najlepiej sprzedaje się „Fakt”. Jeżeli chodzi o tygodniki, to największą popularnością cieszą się wspomniane już, lokalne tytuły, ale też „Angora”. Dobrze sprzedają się również wydawnictwa historyczne, dużo prasy kobiecej – właściwie wszystkie tytuły, także poradniki.
Zatrudniam jedną pracownicę, która pomaga mi w prowadzeniu saloniku. W niedzielę punkt jest nieczynny, mam więc dzień wolny, który mogę poświęcić rodzinie, domowi i na wypoczynek. Najbardziej lubię relaksować się przy dobrej książce.
W tandemie z mężem
Renata Jaśkowiak z Kraśnika
Już sześć lat minęło od momentu, gdy zaczęliśmy naszą przygodę ze sprzedażą prasy i jednocześnie naszą współpracę z Kolporterem. W tym miejscu znajdował się już punkt sprzedający gazety i czasopisma, ale właściciel postanowił zrezygnować z jego prowadzenia. Wtedy salonik przejął mój mąż.
Nasz punkt mieści się przy głównej ulicy miasta, w pasażu, gdzie są także m.in. poczta, bank, sklep kosmetyczny. Asortyment mamy raczej typowy: prasę, papierosy, doładowania do telefonów, słodycze, kartki okolicznościowe, torebki na prezenty… Z rzeczy mniej typowych sprzedajemy rajstopy.
Jeżeli chodzi o prasę, to wybór tytułów jest ogromny. Bardzo rzadko zdarza się, aby nie było u nas tytułu, o który pyta klient. Najlepiej sprzedają się pisma kobiece. Wielu klientów czyta też tygodniki społeczno – polityczne, jak „Wprost”, „Newsweek”, „W sieci”, „Angora”. Dobrze sprzedają się również gazety z programem telewizyjnym, krzyżówki, dziecięce czasopisma z dołączonymi zabawkami czy innymi gadżetami. Także sprzedaż książek jest u nas na wysokim poziomie.
Salonik jest czynny od poniedziałku do soboty. Zatrudniamy jedną pracownicę, ja też sprzedaję, czasem pomaga także mąż.
Poza pracą, naszą pasją są podróże. Niestety w tym roku nie mieliśmy na nie czasu.
Ewa Kłopotowska