cykliczne porady dla sprzedawców, opinie ekspertów
ilustracja_zlodziej_w_sklepie_NK

Złodziej buszujący w sklepie

Między styczniem a wrześniem 2010 roku policja stwierdziła niemal siedem tysięcy kradzieży cudzej rzeczy w sklepach na terenie całego kraju. W całym 2009 roku zanotowano blisko dziesięć tysięcy tego rodzaju przestępstw. Nie są to jednak pełne dane, ponieważ nie zawsze poszkodowani właściciele sklepów zgłaszają kradzież w komisariacie.
 

ilustracja_zlodziej_w_sklepie_NK

– Policyjne statystyki zliczają kradzieże ogółem, bez podziału na miejsca, w których do nich doszło – tłumaczy Anna Klee z Wydziału Komunikacji Społecznej Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. – Poza tym w przypadku sklepów najczęściej wartość skradzionych rzeczy nie sięga 250 złotych. A wtedy mamy do czynienia z wykroczeniem, którego w ogóle nie rejestrujemy w statystykach.
Wykroczenie jest też zagrożone niższą karą, mandatem albo grzywną. Jeśli natomiast skradzione rzeczy są warte ponad 250 złotych, grozi za to już do 5 lat więzienia.
 
Złodziejskie metody
– Najłatwiej działać złodziejom w dużych sklepach samoobsługowych – mówi Artur Rzepka z Zespołu Komunikacji Społecznej Komendy Miejskiej Policji w Toruniu. – Na dużej powierzchni i w tłumie kontrola nad klientem jest utrudniona.
W sklepach samoobsługowych złodziej może spróbować metody „na przypadek”. Przyłapany przy wyjściu może tłumaczyć, że zwyczajnie zapomniał zapłacić. Albo przy kasie płaci za część towarów, a te, które chce ukraść trzyma na widoku. Zagaduje przy tym kasjerkę tak, aby tylko część zakupów nabiła na kasę. Jeśli ekspedientka jednak się zorientuje, znów można zastosować to samo tłumaczenie: zapomniałem.
– Inny sposób to przemetkowywanie, czyli przeklejanie kodów kreskowych z tanich towarów na droższe. Ale to już oszustwo, a nie kradzież i grozi za to wyższa kara, do 8 lat wiezienia – ostrzega Artur Rzepka.
Złodzieje próbują też oszukać elektroniczne bramki. W tym celu owijają zabezpieczenia aluminiową folią, albo nawet wykładają nią całe torby, aby zakłócić działanie bramek. Sposób jednak zawodzi, bo ochrona wielokrotnie zatrzymywała takich „wynalazców”. Niektórzy zdejmują zabezpieczenia z towarów, nawet kosztem ich uszkodzenia. Tak bywa np. w przypadku ubrań. Nieuczciwi klienci biorą dużo odzieży do przymierzalni, tam część nakładają na siebie, zrywają zabezpieczenia i wychodzą. – Złodziejom sprzyjają też chłodne pory roku – dodaje Artur Rzepka. – Pod grubą kurtką łatwiej ukryć łupy. Liczba kradzieży wzrasta także w okolicach świąt, bo wtedy w sklepach są tłumy i panuje większe zamieszanie.
Czasami dochodzi do sytuacji jak z filmów gangsterskich. Na początku stycznia 2011 r. dwaj zamaskowani przestępcy przedmiotem przypominającym broń sterroryzowali ekspedientkę w sklepie w Elblągu, zabrali z kasy niewielką kwotę i uciekli. Po kilku dniach policja ujęła jednak bandytów. Grozi im do dwunastu lat więzienia.
 
Każdy korzysta z okazji
„Statystyczny” złodziej sklepowy nie istnieje. Może nim być właściwie każdy. – Nie ma możliwości stworzenia takiego stereotypowego rysopisu. Są to osoby w różnym wieku, obu płci, zarówno wyglądające schludnie, jak i niedbale – potwierdza Anna Klee z rzeszowskiej policji.
– Na próbie kradzieży przyłapuję najczęściej stałych klientów – opowiada Aneta Lesner, prowadząca kiosk w Rudzie Śląskiej. – I to wcale nie są rozwydrzeni młodzi chłopcy, ale osoby po czterdziestce, po pięćdziesiątce. Robią zakupy i tak „przy okazji” wrzucają do torby krzyżówki, gazetę albo co tam im wpadnie w ręce i nie mają zamiaru za to zapłacić. A gdy im zwrócę uwagę, udają że nic się nie stało. Wyjmują taką rzecz z torby, płacą za resztę zakupów i odchodzą. Nawet „przepraszam” nie powiedzą.
– Często złodzieje są zatrzymywani na gorącym uczynku, na przykład przez ochronę sklepu. Bywa, że nie jest to w ogóle zgłaszane na policję, gdyż następuje tzw. dogadanie się. Zatrzymany złodziej zwraca skradzione rzeczy w zamian za nie powiadamianie policji. Takie przypadki w związku z tym też nie trafiają do naszych statystyk – dodaje Anna Klee. A właściciele sklepów dodają, że jeśli nie złapie się złodzieja na gorącym uczynku, to już w ogóle nie ma sensu zawiadamiać policji. – To jak szukanie wiatru w polu. I tak sprawę umorzą – mówią rozgoryczeni. Policja jednak przekonuje o swojej sprawności: – Wykrycie sprawców jest jak najbardziej możliwe, często pomocny jest w tym monitoring lub pamięć świadków – podkreśla Anna Klee.
Czy są sposoby na to, by ustrzec się przed złodziejami? Policja radzi inwestować w ochronę, elektroniczne zabezpieczenia, monitoring. Ale na to stać tylko większe sklepy. Właściciele tych małych muszą polegać na własnej czujności.
Monika Wojniak

Dodaj komentarz