cykliczne porady dla sprzedawców, opinie ekspertów

Klient nasz pan

Klient jest najważniejszy i należy wiedzieć, jak spełniać jego oczekiwania – to dewiza całej czwórki. Choć dostrzegają konkurencję, bo podobnych saloników w ich okolicach nie brakuje, to oni mają sposoby na to, by przyciągnąć do swoich punktów wielu klientów. I ci, zadowoleni z usług, potem zostają u nich na długo. Prezentujemy najlepszych kontrahentów Oddziału Świętokrzyskiego Departamentu Dystrybucji Prasy Kolportera.
 
Farmaceuta z gazetami

Krzysztof Ciepluch
Krzysztof Ciepluch: - Sprzedaję prasę w sklepie zielarsko-medycznym

Krzysztof Ciepluch z Kielc:
Mój przypadek jest dość nietypowy, ponieważ prowadzę… sklep zielarsko-medyczny, w którym jednak ważną częścią asortymentu jest prasa. Na jej wprowadzenie zdecydowałem się 10 lat temu, ale przez długi czas wszystkie czasopisma dostarczał mi inny dystrybutor. Potem byłem przez wiele miesięcy przekonywany do zmiany dostawcy na Kolportera, ale zwlekałem z tą decyzją. Dzisiaj wiem, że powinienem tego dokonać znacznie wcześniej. Jestem spod znaku Wagi, czyli niby nowoczesny, lecz jednak staroświecki, to chciałem być wierny jednej firmie. Zupełnie niepotrzebnie.
Dzisiaj jestem niezwykle zadowolony z ilości prasy, jaką mogę zamówić oraz obsługi moich zleceń. A skąd w ogóle wziął się pomysł na prasę w takim sklepie? Od klientów. Przychodzili do mnie i wzdychali: „Szkoda, że nie można u pana kupić żadnej gazety…”. Szybko podchwyciłem pomysł i postanowiłem rozszerzyć asortyment o prasę. Efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Dzisiaj, choć jako wykształconego farmaceutę boli mnie z tego powodu serce, sprzedaż prasy stanowi 70 procent wszystkich obrotów w moim sklepie.
Tymczasem wokół mnie konkurencji nie brakuje. Są dwa duże hipermarkety, które posiadają swoje saloniki, ale ja wciąż mam wielu stałych klientów. Gdy wprowadzałem prasę, niedaleko był czynny inny kiosk, lecz został już dawno zamknięty, a ja wciąż utrzymuję się na rynku. Klient lubi, gdy mu nie pada na głowę, a do mnie może wejść, poprzeglądać czasopisma i dopiero coś kupić. Choć, muszę szczerze przyznać, trochę denerwuje mnie, gdy ktoś mi grzebie i przerzuca tytuły w inne miejsca. Ale takie jest prawo klienta i absolutnie żadnych pretensji o to nie mam.
Staram się, jak mogę, by kupujący byli zadowoleni nie tylko z asortymentu, ale też z obsługi. Jeśli ktoś poszukuje jakiegoś tytułu, zawsze staję na głowie, żeby sprowadzić go do mojego sklepu. I klienci nauczyli się, że zawsze można na mnie liczyć. Czasami przyciągam ich też… nieświadomie. Ostatnio jednej pani powiedziałem, że wspaniale pachnie i w odpowiedzi usłyszałem, że teraz będzie do mnie codziennie przychodzić, choć mieszka na drugim końcu osiedla. Ale proszę mi uwierzyć – to był naprawdę cudowny zapach…
 
Jestem psychologiem

Elżbieta Beza
Elżbieta Beza: - W tej pracy trzeba być księdzem, przyjacielem i czasami doradcą

Elżbieta Beza z Kielc:
Nasz salonik ma bogatą historię, gdyż prowadzony jest od 20 lat. Wcześniej jednak zajmował się nim głównie mój mąż, ja mu tylko pomagałam. Po jego śmierci, dwa lata temu, przejęłam prowadzenie saloniku. Miałam doświadczenie i wiedziałam, jak to robić. Nie zdecydowałam się jednak na zatrudnienie żadnego pracownika, dlatego moje dni pracy są niezwykle intensywne. W sklepie jestem już od godz. 5.30 i siedzę tu do 18.
Co jest dla mnie najważniejsze w tej pracy? Klient. Dzisiaj wszyscy walczą o uznanie kupujących. Przede wszystkim uśmiechem i miłym podejściem, bo w handlu wszelkie smutki trzeba schować do kieszeni. A także zaangażowaniem i tym, żeby klient był zadowolony z asortymentu. Jeśli czegoś u mnie nie ma, to nie pozwalam mu odejść z kwitkiem. Zawsze dopytuję o szczegóły, dzwonię i następnego dnia mam już to, czego on poszukiwał. Nauczyłam się tych zasad dawno. Zanim zaczęłam pomagać mężowi, pracowałam w branży handlowej. Prowadziłam sklep z odzieżą dziecięcą.
Z racji tego, że mój salonik znajduje się na jednym z kieleckich osiedli, większość moich klientów stanowią osoby starsze. Tutaj naprawdę trzeba być księdzem, przyjacielem i czasami doradcą. Ludzie lubią się wygadać, często mówią o bardzo prywatnych sprawach. Sprzedawca powinien być psychologiem i wiedzieć, jak w takich sytuacjach się zachować.
Moje życie nie jest łatwe. Przyznam, że po tylu godzinach spędzonych w pracy, gdy wracam do domu, to sił mam już niewiele. Zdążę jeszcze tylko coś zjeść i kładę się spać, bo o 4 rano czeka mnie pobudka. Niedziele też wykorzystuję na odpoczynek i błogie lenistwo. Kiedyś lubiłam spacerować, dzisiaj robię to już dużo rzadziej.
 
Obserwuję kupujących

Elżbieta Młynarczyk
Elżbieta Młynarczyk: - Ważny jest nie tylko asortyment, lecz też obsługa

Elżbieta Młynarczyk z Morawicy:
Pomysł na salonik wziął się z… głowy. Pięć lat temu szukałam pracy. Pewnego dnia pomyślałam, że na jednym z przystanków autobusowych w kierunku Kielc, znajdującym się tuż obok szpitala, przydałby się taki kiosk. I szybko rozpoczęłam starania o jego budowę. Nie wiedziałam jednak, na co się porwałam… To była droga przez mękę! Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że przede mną tyle formalności, które muszę pokonać – pozwolenia, projekty i tak dalej… Trochę to trwało, ale gdy w końcu się udało, to mogłam odetchnąć.
Przynajmniej pozornie, bo samo prowadzenie saloniku też było dla mnie całkowitą nowością. Powoli jednak, drobnymi kroczkami, zaczęłam robić postępy i rozwijać się. Dzisiaj mogę chyba powiedzieć, że wiem już naprawdę dużo, ale absolutnie nie wszystko. Tutaj ciągle się czegoś uczę. Na pewno nauczyłam się jednego – cierpliwości. Podobno najlepiej człowiek uczy się na własnych błędach, gdy sam musi wszystkiego spróbować. Nie jest to łatwe, ale rzeczywiście skuteczne.
Od początku dążyłam do tego, żeby nie stać w miejscu, tylko wciąż iść do przodu. Ciągle pojawiało się coś nowego, chociażby Lotto, co wpływało na zainteresowanie mieszkańców. Wiele rzeczy wprowadziłam nie tyle na wniosek klientów, co poprzez obserwację ich zachowań i potrzeb. A ważny jest nie tylko asortyment, lecz też obsługa. Mnie to nigdy nie sprawiało większego kłopotu, bo z natury jestem gadułą. Trzymam się tylko jednej zasady – niczego ludziom nie wciskam na siłę. Nie cierpię nachalnych sprzedawców, którzy atakują od samego wejścia i nigdy tego sama robić nie będę.
Oddech od pracy łapię w podróżach, choć nie zawsze są one szczęśliwe. Niedawno byłam w Jerozolimie, gdzie złapałam bakterię i w efekcie wylądowałam w szpitalu… Staram się jednak wolny czas spędzać aktywnie – chodzę na aerobik i basen. Dużo pracuję też na podwórku, a tam zawsze jest coś do roboty. Cenię sobie wypady to teatru i kina. Nie lubię nudy i na pewno nie jestem typową domatorką, choć czasami lubię posiedzieć w domu i poleniuchować.
 
Powrót do korzeni

Anna Bieniek
Anna Bieniek: - Na uznanie klientów trzeba sobie zasłużyć i zapracować

Anna Bieniek z Kielc:
Od ilu lat prowadzę swój salonik? Trudne pytanie. Może to 5 lat, może 10… Sama nie wiem! To typowy sklep z prasą, ale można u mnie również kupić chemię gospodarczą, zabawki czy kosmetyki. Kiedyś była tu prowadzona sprzedaż gazet, potem sklep został przerobiony na kosmetyczny. Dopiero ja postanowiłam wrócić do dawnych czasów i przywróciłam prasę. Wszystko dla klientów, którzy przychodzili i byli bardzo zawiedzeni, że nie mogą tutaj kupić nic do czytania…
Doświadczenie w handlu miałam, bo wcześniej prowadziłam podobny sklep. Przez pewien czas funkcjonowały zresztą oba punkty, teraz ograniczyłam się do tylko jednego. Jego lokalizacja jest dobra, bo znajduje się przy ruchliwej ulicy na dość sporym osiedlu. Mam wielu klientów, a każdy z nich jest inny. Staram się podchodzić indywidualnie do wszystkich kupujących. Z każdym trzeba porozmawiać, wysłuchać co ma do powiedzenia, a jeśli tego oczekuje, to również doradzić.
Nie jest to proste. Praca sprzedawcy to absolutnie nie jest bułka z masłem, na uznanie klientów trzeba sobie zasłużyć i zapracować. Nie można nigdy się obrażać na klientów, lecz zawsze podchodzić do nich z pomocną dłonią. Nawet jeśli ktoś wejdzie tylko po to, żeby zapytać się o drogę. Czasami tworzę taki osiedlowy punkt informacyjny, ale wiem, że przecież ta osoba, choć teraz nic nie kupiła, w każdej chwili może wrócić.
W domu najchętniej czytam książki. Na pierwszym miejscu stawiam zdecydowanie kryminały. Uwielbiam też spędzać czas na działce oraz jeździć na rowerze. Świeże powietrze mnie dotlenia, a po ośmiu godzinach pracy w pomieszczeniu bardzo mi go brakuje. Mam alergię, a mimo to muszę siedzieć obok artykułów chemicznych, dlatego w sklepie nieustannie marzę o tym, żeby jak najszybciej wyjść na słońce.
Tomasz Porębski

Dodaj komentarz