cykliczne porady dla sprzedawców, opinie ekspertów

Czas wyborów

Już 15 października odbędą się wybory do Sejmu i Senatu Rzeczypospolitej Polskiej. To niezwykle ważne wydarzenie od kilku tygodni dominuje w polskich mediach. Równolegle z prezentacją oferty programowej i propozycji poszczególnych partii trwa – jak zawsze przed wyborami – próba zaktywizowania do udziału w wyborach jak największej grupy obywateli. Media odgrywają w tym przypadku znaczącą rolę.

Fot. Getty Images

Jest o co walczyć. Problem z frekwencją wyborczą mamy bowiem praktycznie cały czas. A mówiąc szerzej – z wiedzą społeczną, polityczną, ekonomiczną naszych obywateli. A także ich aktywizacją. Odsetek osób zainteresowanych polityką w badaniach CBOS w latach 1989-2020 nigdy nie przekroczył 25 proc. W ostatnich dziesięciu latach ok. 40-45 proc. dorosłych Polaków deklarowało, że w ogóle lub prawie w ogóle nie interesuje się polityką. Znajduje to swoje odbicie we frekwencji wyborczej, która co prawda od 1990 r. rośnie, ale maksymalnie sięgnęła 61,7 proc. (wybory parlamentarne w 2019 r.). Większą frekwencję notuje się w przypadku wyborów prezydenckich.

Oczywiście w niektórych krajach europejskich frekwencja jest niższa niż u nas, ale do liderów sporo nam brakuje. Najwyższą mogą się pochwalić kraje skandynawskie, gdzie w wyborach bierze udział nawet 80 procent obywateli. Tam również notuje się wysoki poziom zadowolenia społecznego, ale także świadomości obywatelskiej i wiedzy na temat zasad funkcjonowania państwa. W Polsce mamy z tym cały czas problem. Przykładowo – ponad 20 procent obywateli wierzy, że pieniądze na różnego rodzaju świadczenia pochodzą z podatków, które płacą inni ludzie i firmy, a ponad 10 procent – że to rząd ma swoje pieniądze, którymi dysponuje (badania przeprowadzone przez portal ciekaweliczby.pl). Mniej więcej co dziesiąty Polak nie ma więc świadomości, że coś takiego jak „pieniądze rządowe” po prostu nie istnieje.

Oczywiście partiom nie zawsze jest na rękę wysoka świadomość polityczna czy ekonomiczna swoich wyborców. Dlatego temat edukacji obywatelskiej jest u nas traktowany nieco po macoszemu. Tym większa więc rola mediów, które mają w tym zakresie ważną rolę do odegrania.

Kim są niezdecydowani?

Co wiemy o grupie wyborców niezdecydowanych? Z badań CBOS prowadzonych w tym roku wynika, że są to w większości kobiety (62% wobec 38% mężczyzn), a także osoby przeciętnie młodsze niż badani zdecydowani – 61% z nich ma poniżej 45 roku życia, wobec 37% w tym przedziale wiekowym w grupie o sprecyzowanych preferencjach. Aż połowa wyborców niezdecydowanych mieszka na wsi (51 proc.).

Podobny odsetek ocenia też własne warunki materialne jako dobre (52%), a niemal cała reszta opisuje je jako średnie (46%). Więcej niż co trzeci z nich nie potrafi określić swoich poglądów politycznych na osi lewica-prawica (35%) lub ma przekonania centrowe (34%). Co piąty badany zaliczający się do tej grupy deklaruje poglądy prawicowe (20%), a mniej więcej co ósmy (12%) – lewicowe.

„Wychodząc poza podstawowe charakterystyki socjodemograficzne, możemy stwierdzić, że ponad połowa wyborców niezdecydowanych deklaruje nikłe albo żadne zainteresowanie polityką (57% wobec 20% w grupie wyborców o sprecyzowanych preferencjach partyjnych), a zaledwie 4% określa je jako duże (wobec 30% wśród wyborców zdecydowanych)” – czytamy w omówieniu wyników badania, opublikowanym przez CBOS.

Patrząc na ręce

Czy prasa bierze aktywny udział w edukowaniu społeczeństwa? Jaka jest dziś jej rola w rozwoju świadomości społeczno-politycznej obywateli?

– Rola mediów jest kluczowa. To media informują obywateli o tym, co dzieje się w polityce, jaka jest waga podejmowanych przez polityków decyzji, sprawdzają, kiedy politycy kłamią, opisują prace Sejmu i Senatu. I przede wszystkim kontrolują polityków, patrząc im na ręce – uważa Roman Imielski, zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” (Wydawnictwo Agora).

– Można na tę kwestię spojrzeć z dwóch stron. Z jednej – media trzymają rękę na aktualnym pulsie polityki i są w stanie na bieżąco objaśniać zachodzące zjawiska i procesy. W tej roli nikt mediów nie wyręczy i mogą one odgrywać bardzo potrzebną rolę społeczną – oczywiście przy założeniu, że zdają sobie sprawę z tej misji i zachowują zawodowe wymagania. Misją „Polityki” jest właśnie wyczerpujące i pogłębione objaśnianie naszym odbiorcom procesów i zjawisk zachodzących we współczesnym świecie: od polityki krajowej i zagranicznej, po zmiany społeczne, kulturę czy naukę – uważa Łukasz Lipiński, zastępca redaktora naczelnego Tygodnika „Polityka” ds. wydań cyfrowych (Wydawnictwo Polityka). – Z drugiej strony, żeby funkcjonować w ten sposób, media potrzebują wykształconych i poinformowanych odbiorców: widzów, słuchaczy czy czytelników. Żeby stworzyć taki system, jest konieczna współpraca sieci wielu podmiotów, zaczynając od instytucji edukacyjnych i różnych agend władzy publicznej po organizacje społeczne. Pytanie brzmi: czy polska szkoła i uczelnie oraz cały system edukacji wychowują świadomych konsumentów mediów we współczesnym świecie – dodaje.

Pytanie o model czy system edukacji obywatelskiej młodych Polaków ma fundamentalne znaczenie w ocenie perspektyw rozwoju społeczeństwa obywatelskiego. Na razie młodzi Polacy są grupą o wyjątkowo niskim zainteresowaniu polityką i wysokim poziomie braku zaufania dla polityków i partii politycznych.

Młodzi nie wierzą

Większość młodych Polaków ma niskie zaufanie do polityki – 57% nie ma zaufania do partii politycznych, 62% – do polityków. Jedynie 8% ufa politykom, a 11% partiom politycznym – wynika z badania zrealizowane przez zespół ekspertów Laboratorium Poznania Politycznego Instytutu Psychologii PAN, przy wsparciu Ministra Edukacji i Nauki.

„Wizerunek polityków w oczach młodych Polaków nie przedstawia się zbyt pozytywnie. Ponad połowa ocenia polityków jako zimnych i niekompetentnych. Podobnie, ponad połowa badanych nie ma zaufania do polityków oraz partii politycznych, przy czym mężczyźni wykazują wyższy poziom zaufania do polityki niż kobiety. Co więcej, duża część (ponad 40%) młodych Polaków czuje się wykluczona z polityki: na przykład niemal połowa badanych uważa, że w polskiej polityce brakuje głosu młodszego pokolenia. Młodzi Polacy nie chcą zostać politykami – jedynie 16% z nich przejawia chęć angażowania się w formalną politykę. (…) Ponad 40% młodych Polaków ma poczucie wykluczenia młodych ludzi z polityki. Prawie połowa uważa, że w polskim życiu politycznym brakuje głosu młodszego pokolenia” – czytamy w omówieniu badania, które było przeprowadzone w 2019 r.

„Polityczny portret młodych Polaków 2023” przygotowali z kolei naukowcy z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego pod kierownictwem Adama Kądzieli, przy współpracy Fundacji Konrada Adenauera. Badania, które prowadzili, objęły osoby, które ukończyły 18. rok życia i nie przekroczyły 30 lat. To w sumie prawie 15% uprawnionych do głosowania. Uzyskane wyniki pokazują, że ponad 61% młodych Polaków nie definiuje swoich poglądów politycznych na osi lewica – prawica i umieszcza je poza skalą lub deklaruje brak sprecyzowanych poglądów. 17,4% sytuuje swoje poglądy po lewej, a 11,5% po prawej stronie sceny politycznej. 9,9% uznaje je za centrowe.

Czynnikami decydującymi o aktywności młodego pokolenia w życiu politycznym są korzyści materialne (19,9%), chęć zmiany i realnego wpływu na rzeczywistość (19,1%) oraz zdobycie doświadczenia i umiejętności (19%). Najbardziej demotywującymi czynnikami wpływającymi na brak zaangażowania młodych w życie polityczne są niezmiennie: negatywny obraz życia politycznego (21,9%) i brak poczucia wpływu na rzeczywistość (17,3%).

Dla młodych wyborców największą motywacją do głosowania jest krytyczna ocena polityków rządzących (31,3%) oraz chęć poparcia konkretnego ugrupowania (18,3%). Wśród głównych czynników, które stanowiłyby dodatkową motywację dla młodych do udziału w wyborach, wskazane zostały: obietnice, które poprawią ich sytuację ekonomiczną (27,4%), postulaty związane z bezpieczeństwem militarnym Polski (14,9%) oraz realizacja konkretnego modelu polityki energetycznej i klimatycznej (14,3%). Większość młodych (81,2) głosuje na ugrupowanie, które popiera. Pozostała część „wybiera mniejsze zło”.

Prasa tłumaczy i doradza

Jak więc należy pisać o kwestiach politycznych, aby przybliżyć czytelnikom świat polityki, wytłumaczyć jego zawiłości, ale ich do niego nie zrazić?

– Konieczne jest zachowanie odpowiedniej równowagi. W „Polityce” bardzo pilnujemy tego, żeby z jednej strony nie popaść w tzw. infotainment, czyli nie zajmować się przede wszystkim dostarczaniem odbiorcom rozrywki, a z drugiej, po prostu, nie nudzić. Rozwiązaniem jest przede wszystkim nasz zespół: doświadczeni dziennikarze z ogromną wiedzą na temat kwestii, którymi się zajmują, którzy jednocześnie potrafią je przybliżyć czytelnikom niebędącym w tych dziedzinach specjalistami – wyjaśnia Łukasz Lipiński z Tygodnika „Polityka”.

– Bardzo ważna jest synteza, analiza. By w możliwie skrótowy sposób pokazywać czytelnikom czy widzom, co wydarzyło się w polityce i jakie to ma znaczenie. Bo codziennie jesteśmy bombardowani tysiącami newsów i w tym można się pogubić. Do tego tłumaczenie, jak programy poszczególnych partii przekładają się na życie przeciętnej Polki i przeciętnego Polaka – uważa z kolei Roman Imielski z „Gazety Wyborczej”.

A czy prasa ma dziś wpływ na zwiększenie zainteresowania wyborami i co ważniejsze zwiększenie frekwencji wyborczej? Jak trafić do osób, które nie interesują się polityką i nie chodzą na wybory?

– Oczywiście, że może mieć. I powinny mieć. To przede wszystkim informowanie o najważniejszych rzeczach z kampanii wyborczej i tłumaczenie, jaką wagę ma każdy głos oddany w wyborach. To także prowadzenie i wspieranie akcji profrekwencyjnych – odpowiada Roman Imielski.

– To dobre pytanie, bo odpowiedź na nie jest wcale prosta. Problem polega na tym, że odbiorcy mediów takich jak „Polityka” to w przygniatającej większości osoby, które i tak się interesują polityką i z tego względu zapewne zwykle uczestniczą w wyborach. Dotarcie do osób, które na co dzień nie interesują się polityką, wymaga współpracy mediów, organizacji społecznych, zaangażowanych obywateli oraz tych mediów, które docierają do takich odbiorców – uważa z kolei Łukasz Lipiński. – Dużą rolę mogą tu odegrać treści internetowe oraz media społecznościowe, które umożliwiają nawiązanie kontaktu z tego typu odbiorcami. „Polityka” w ostatnich latach nieustannie rozbudowuje swoje możliwości internetowe i w mediach społecznościowych. Ważną funkcję powinna tu spełniać także forma dotarcia do takich odbiorców, w tym coraz popularniejsze treści wideo i audio – dodaje.

Przeciwko manipulacjom

Poza edukowaniem i wspieraniem wiedzą swoich czytelników dziennikarze starają się też walczyć z różnego rodzaju plotkami i manipulacjami, których nie brakuje w trakcie kampanii wyborczej, a także oczywiście z partyjną propagandą, która nie zawsze opiera się na prawdzie.

W tegorocznej deklaracji redakcyjnej dziennikarki i dziennikarze „Gazety Wyborczej” i Gazeta.pl zapowiedzieli obiektywne informowanie o przebiegu kampanii wyborczej tak, aby umożliwić swoim czytelniczkom i czytelnikom podjęcie decyzji przy urnie w oparciu o fakty. Chcą nie tylko informować wyborców, ale także zadbać o jakość publikowanych w mediach materiałów na ten temat. Dlatego Gazeta.pl, Instytut Zamenhofa oraz Ogólnopolska Grupa Badawcza przygotowali poradnik „Jak pisać i mówić o sondażach? Poradnik dla dziennikarzy i dziennikarek”, z którego mogą korzystać wszyscy przedstawiciele mediów w Polsce. „W coraz bardziej spolaryzowanej polskiej rzeczywistości politycznej sondaże przedwyborcze zaczynają odgrywać zupełnie nową rolę. Są już nie tylko źródłem informacji o preferencjach wyborczych Polaków, ale także przedmiotem polityki samej w sobie. Zdarza się, że ich wyniki są zniekształcane, manipulowane i służą wprowadzeniu wyborców w błąd lub wpływaniu na ich zachowanie przy urnie. Za taki stan rzeczy odpowiadają nie tylko politycy, ale także media, które nierzadko wykorzystują „sensacyjne” wyniki sondaży do zwiększenia zasięgów publikacji” – zauważają autorzy poradnika.

– Naszą partią jest „partia Czytelniczek i Czytelników”, a w roku wyborczym jeszcze uważniej odsiewamy fakty i racjonalne argumenty od propagandy – mówi Rafał Madajczak, redaktor naczelny Gazeta.pl. – Wiedząc, że sondaże przedwyborcze mogą być narzędziem politycznym, wspólnie z partnerami stworzyliśmy poradnik „Jak pisać i mówić o sondażach? Poradnik dla dziennikarzy i dziennikarek”. Wierzymy, że stanie się on przewodnikiem dla wszystkich przedstawicieli mediów w Polsce i pomoże w rzetelnej interpretacji sondaży, tak aby nie stanowiły kolejnej formy propagandy i gry politycznej – dodaje.

– Naszym celem jest dostarczenie wszystkim dziennikarzom – oraz innym osobom, piszącym i komentującym wynik sondaży, skondensowanej wiedzy na temat sondaży. Wierzymy, że te informacje, a w szczególności rekomendacje zawarte na końcu naszego poradnika, pomogą dziennikarzom w Polsce w rzetelnym i etycznym informowaniu swoich odbiorców o wynikach badań opinii publicznej – pisze we wstępie do publikacji Paweł Prus, prezes zarządu Instytutu Zamenhofa.

Poradnik „Jak pisać i mówić o sondażach? Poradnik dla dziennikarzy i dziennikarek” jest dostępny na stronie głównej Gazeta.pl.

Podzielona Polska

Polska rzeczywistość polityczna jest obecnie mocno spolaryzowana – zwolennicy największych partii znajdują się na dwóch zupełnie różnych biegunach. Politycy natomiast dzielą media na „swoje” i „wrogie”, przypisując im ustawienie się po jednej lub drugiej stronie politycznego sporu. Czy w takiej sytuacji da się dziś pisać o polityce całkowicie bezstronnie? Czy media są w stanie zachować neutralność?

– Niestety nie żyjemy dziś w państwie w pełni demokratycznym. PiS sprywatyzował państwo, zniszczył instytucje takie jak Trybunał Konstytucyjny i spowodował, że wszystkie służby działają często na polityczne zlecenie. W dodatku władza notorycznie kłamie i nie ukrywa, że chciałaby niezależne media zniszczyć. Nie można więc zachować całkowitej bezstronności, gdy autorytarna władza niszczy państwo prawa – uważa Roman Imielski z „Gazety Wyborczej”.

– Pytanie brzmi, czy media kiedykolwiek pisały o polityce całkowicie bezstronnie. Współczesna prasa wzięła się z połączenia dwóch tradycji: biuletynów portowych, informujących kupców przede wszystkim o cenach i dostępności towarów w różnych krajach oraz wydarzeniach mających na to wpływ, oraz pamfletów politycznych, które miały nawet bardzo zaangażowany charakter. Kluczową rolę odgrywa tu oddzielenie treści stricte informacyjnych, podawanych dziś przede wszystkim przez portale i dzienniki od komentarzy czy publicystyki. Informacja powinna być podawana bezstronnie, komentarz czy publicystyka z natury rzeczy już wymagają zaangażowania i nie ma w tym nic złego (chyba że wynika ono z finansowej czy innej podległości wobec polityki) – mówi Łukasz Lipiński z „Polityki”. – Współcześnie problemem jest wysyp treści, które udają medialne treści informacyjne, ale de facto są kreowane przez podmioty mające swoje interesy polityczne lub materialne. Tutaj mamy do czynienia rzeczywiście z publikacjami, stronami internetowymi czy autorami mediów społecznościowych, którzy są bezpośrednio lub pośrednio kontrolowani przez polityków. Edukacja medialna odbiorców powinna mieć na celu przede wszystkim możliwość odróżniania profesjonalnych mediów od innych podmiotów, które te media mniej lub bardziej udają – dodaje.

KINGA SZYMKIEWICZ

DARIUSZ MATEREK