Większość z nas w czasie wakacji korzystała z urlopów, a powrót do codziennych zajęć i obowiązków nie dla wszystkich jest przyjemny. Jak się uchronić przed pourlopową chandrą czy nawet depresją – radzi redakcyjny psycholog „Naszego Kolportera”.
„Wyciągasz się leniwie na kocu, czując jak słońce grzeje Twoje odsłonięte ciało. W oddali słyszysz głosy innych plażowiczów oraz cichy, jednostajny szum morza. Czujesz się świetnie. To prawdziwy raj, wreszcie możesz naprawdę odpocząć. Przeciągasz się, sięgając po coś do picia. Roześmiane głosy plażowiczów zbliżają się do miejsca, w którym odpoczywasz. Masz nadzieje, ze nie zakłócą twojej chwili lenistwa. Jednak nagle, w ciszę Twojego prywatnego raju wdziera się okropny dźwięk. Metaliczny warkot. Za wszelką cenę musisz go uciszyć. Machasz na oślep rekami – i budzisz się we własnym domu, w łóżku tuż obok warczącego niemiłosiernie budzika. Z rozpaczą wracasz myślami do wspaniałego snu, który jeszcze kilka dni wcześniej był rzeczywistością. Po prostu właśnie wróciłeś z urlopu”.
Prawie jak załamanie
Czas zakończenia wakacji dla większości z nas to okres trudny – ponowne wejście w świat codziennej monotonii, stresu czy napięć związanych z pracą. Dla niektórych powrót jest tak trudny, że reakcje, jakie przeżywają w związku z nim, przypominają załamanie psychiczne. Osoby te doświadczają gwałtownego spadku samopoczucia, uczucia smutku, wyraźnego spowolnienia działania. Towarzyszy im rozdrażnienie, uczucie niechęci do otoczenia i częste zmiany nastroju. Nic ich nie cieszy, a poczucie urlopowego „naładowania akumulatorów” do pracy wydaje się odległą przeszłością. Mają wrażenie, że zamiast nabrać sił na urlopie, stracili je do reszty.
Pourlopowa chandra (tzw. syndrom post-holiday spleen) jest naturalną reakcją psychologiczną na gwałtowną zmianę otoczenia oraz warunków życia. Koniec wakacji to jednocześnie konieczność powrotu do całorocznego kieratu powinności i obowiązków, a zarazem zakończenie przyjemnego i relaksującego okresu roku. I im bardziej nasze życie przypomina „taśmę montażową”, tym trudniej jest ponownie wdrożyć się w ustaloną rutynę codzienności. Leniwy i swobodny tryb życia wakacyjnego nagle zmienia się w poukładane, „profesjonalnie” zdyscyplinowane, sprawne wykonywanie zadań. Sprawne i szybkie. Począwszy od porannego zrywania się z łóżka i konieczności zmieszczenia wielu czynności w zwykle zbyt krótkim czasie.
Żeby chandra nie stała się depresją
Niestety nasz organizm nie jest w stanie zmieniać szybkości działania na zawołanie. Podobnie, jak na początku wakacji odczuwaliśmy kłopoty ze zwolnionym trybem (nuda, budzenie się w trybie – „praca” czy poczucie zbyt dużej ilości czasu do zagospodarowania), tak po powrocie z wakacji trudno jest nam przyspieszyć do poprzedniego, „normalnego” tempa. Dyskomfort związany z początkiem urlopu jest jednak w znacznym stopniu łagodzony podnieceniem i oczekiwaniem na atrakcje związane z nadchodzącym wypoczynkiem: podróże, wycieczki, ulubione zajęcia, czas na hobby czy realizację odkładanych od dawna planów. Tymczasem powrotowi z wakacji towarzyszy nie tylko ból powrotu do pracy, ale także świadomość nadchodzącej jesieni, a w perspektywie zimy. Z każdym dniem, który staje się coraz krótszy, ubywa też światła, od którego częściowo zależy nasz nastrój. Nic, zatem dziwnego, że powakacyjne poranne przebudzenie może nieść ze sobą rozczarowanie i smutek.
Najważniejszym objawem przygnębienia pourlopowego jest awersja do podjęcia obowiązków zawodowych. To zwykle praca kojarzy się nam z przymusem, stresem, wykonywaniem cudzych poleceń zgodnie z oczekiwaniem otoczenia (szefa, współpracowników, klientów itd.). Próbujemy wiec zmobilizować się, zmusić do większej aktywności, zaangażowania i przyspieszenia. Zwykle jednak bez skutku. Mimo wysiłku wszystko wydaje się zbyt trudne.
Czasem zdarza się, że przygnębienie, rozdrażnienie i trudności z koncentracją uwagi nie mijają z chwilą powrotu do pracy, a nawet po kilku dniach – tak jak się spodziewaliśmy. Kiedy sięgamy myślą w przyszłość, przed nami wciąż rysuje się przytłaczająca perspektywa tygodni i miesięcy codziennej rutyny bez nadziei na zmianę. Jeśli opisany powyżej stan przygnębienia, związanego z powrotem z urlopu, nie mija po miesiącu, może oznaczać to, że pourlopowa chandra niepostrzeżenie zamieniła się w pourlopową depresję.
Przygotuj się do urlopu i powrotu
O ile smutek pourlopowy, chandra czy przygnębienie są naturalną reakcją na fakt, że oto wakacje, z ich swobodą, wolnością i luzem się skończyły i nadszedł czas powrotu do niezbyt atrakcyjnej rzeczywistości, o tyle głębsza i dłużej się utrzymująca depresja pourlopowa wskazuje na istnienie poważniejszych trudności czy problemów. Przerwa w codziennej rutynie, wyjazd, gwałtowna zmiana, dystans związany z oderwaniem się od powszednich schematów, wreszcie więcej czasu na myślenie, wyzwalają normalnie ukryte wątpliwości czy lęki. Dlatego, właśnie przerwy w pracy takie jak: wakacje, długie weekendy czy święta często stają się momentem, w którym uświadamiamy sobie własne problemy. Bywa nawet tak, konieczne w tej sytuacji staje się skorzystanie z pomocy profesjonalisty, np. psychologa.
Czy zatem można przygotować się na pourlopowe obniżenie nastroju i jak poradzić sobie, kiedy już się pojawi?
Przede wszystkim trzeba dobrze przygotować się do przyszłego urlopu. Jeśli pracujemy długo i intensywnie, jeśli rzadko bierzemy sobie wolne – urlop należy zaplanować na czas dłuższy. Nie zawsze wystarczą dwa tygodnie. Powinien to być na tyle długi okres, aby zapomnieć o wszystkich napięciach i niedogodnościach, a zacząć myśleć o tym, co w pracy jest ciekawego i interesującego – chodzi o to, aby uświadomić sobie i przypomnieć powody, dla których lubimy swoją pracę i aby za nią zatęsknić.
Zacznij „na pół gwizdka”
Po właściwej części urlopu dobrze jest zaplanować krótki czas na łagodny powrót do pracy. Na przykład, jeśli planujemy wyjazd, powinien on znaleźć się na początku, po nim można zostawić sobie kilka dni na nieco mniej atrakcyjne leniuchowanie w domu. Można w tym czasie wykonać odkładane przez dłuższy czas sprawy, np. sprzątanie, drobne remonty czy spotkania z rodziną i przyjaciółmi. Dzięki temu będziemy mieć poczucie, że tak wiele udało nam się w zrobić, a tym samym, że maksymalnie wykorzystaliśmy nasz czas wolny.
Najważniejsze to unikać sytuacji, w której po nocnym locie z uroczej plaży w tropikach lądujemy od razu na stanowisku pracy. Na pewno taki szok i kontrast pomiędzy sytuacją jedną i drugą, nie będzie sprzyjał łatwemu wejściu w obowiązki służbowe. Pamiętajmy, że depresja pourlopowa głównie związana jest z koniecznością szybkiej mobilizacji i gwałtownego przyspieszenia po „wolnych” dniach. Naukowcy zbadali, że po wakacjach pracujemy „na pół gwizdka”, potrzeba około 4-6 dni, aby wrócić do dawnej formy. Czas, który przeznaczymy na bardziej powolny rozpęd, będzie działał jak profilaktyka depresji.
Po powrocie do firmy, pozwólmy sobie na kilka dni zwolnionych obrotów, nie rzucajmy się niczym strażak na ratowanie płonącego domu. Szczególnie dotyczy to osób na stanowiskach kierowniczych – uwierzcie, że skoro firma przetrwała podczas waszych wakacji, przetrwa jeszcze te kilka dni wolniejszej pracy. Próba odpracowania czasu „straconego” podczas wakacji nie jest dobrym pomysłem. Mimo że mamy więcej siły, odespaliśmy wszelkie zaległości, zrelaksowaliśmy się, wyciszyliśmy itd., nie próbujmy traktować naszego organizmu jak samochodu wyścigowego w Formule 1. Zresztą nawet te, po remontach, też startują powoli, a mechanicy z uwagą śledzą ich działanie.
Powrót do pracy będzie przyjemniejszy, jeśli pomyślimy o tym jeszcze przed urlopem i przygotujemy sobie ogólny (lub bardziej szczegółowy) plan na „po wakacjach”. Zaplanujemy spotkania, i na pewno nie bezpośrednio w pierwszych dniach. Wyczyścimy i doprowadzimy do końca sprawy, które mięliśmy rozpoczęte. Nie zaczynajmy, przed wyjazdem, niczego trudnego czy poważnego. Myślenie i martwienie się, czy wszystko przebiega zgodnie z planem, nie pozwoli nam do końca zrelaksować się podczas wypoczynku.
Przygotujmy dobrze współpracowników i podwładnych do przejęcia naszych obowiązków. Zostawmy im krótkie notatki i karteczki, użyteczne telefony, potrzebne kontakty itd. Świadomość, że inni wiedzą, jak działać, to kolejny pomocny element w planie wypoczynku. A po powrocie zapobiegnie obawom przed tym, co zastaniemy w firmie po wakacjach.
Postarajmy się wykorzystać czas do końca lata, robiąc to, co zwykle robimy podczas wakacji. Po pracy wychodźmy na rower, na spacer, na lody, spotykajmy się z przyjaciółmi, na grillu – słowem żyjmy jak na wakacjach, tylko takich w domu. Spędzajmy jak najwięcej czasu na dworze, wykorzystując ostatnie pogodne dni. Starajmy się żyć aktywnie – zwłaszcza uprawianie sportu sprzyja szybszemu powrotowi do dawnego poziomu działania. No i oddając się marzeniom, myślmy o przyszłym urlopie.
Małgorzata Wirecka-Zemsta