Trzy lata temu, podczas charytatywnego biegu „5-tka dla Bartka” zadebiutowała drużyna biegaczy Kolporter Run. Mniej więcej w tym samym czasie w krakowskim oddziale Kolportera kilku kierowców skrzyknęło się na wyprawę rowerową… do Częstochowy!
– Wszystko zaczęło się od mojego wypadku na rowerze i urazu łękotki. Po operacji lekarz stwierdził, że powinienem zadbać o nogę w aktywny sposób. Zaproponował mi basen lub rower. Wybrałem rower. Z dnia na dzień moja pasja do roweru rosła. Zaraziłem nią brata Mariusza, a później szwagra i kolegę Filipa – wszyscy pracują w Kolporterze. Postanowiliśmy jakoś uczcić to, że wróciłem do formy i postanowiliśmy jechać do Częstochowy, na Jasną Górę. To była nasza pierwsza wspólna wyprawa. Wówczas pojechaliśmy we czterech – wspomina Rafał Grabowski.
Przez trzy lata miłośnicy rowerów z Krakowa nie próżnowali. Z roku na rok grupa powiększała się, a i wypraw na swoim koncie mają już wiele. Obecnie grupa liczy 15 osób i plany „podbicia Warszawy”.
– W sumie odbyliśmy już wiele wypadów rowerowych w różnych składach. Dużo z nich było spontanicznych, w naszym rejonie. W pracy opowiadaliśmy o naszych wyprawach i rowerowych planach na przyszłość. Nasze opowieści wzbudziły zainteresowanie. Kolejne osoby dołączały do naszej grupy. Teraz jesteśmy dużym, zgranym teamem, który lubi wyznaczać sobie kolejne cele – mówi Rafał Grabowski.
Po pracy prosto na rower
Zorganizowanie wyprawy rowerowej, szczególnie dla dużej grupy, to nie lada wyzwanie. Trzeba zaplanować trasę, zastanowić się gdzie będą postoje, gdzie posiłek czy nocleg.
– Tworzymy bardzo zgraną grupę, więc łatwo jest nam podzielić między sobą obowiązki. Mamy w swoim gronie organizatorów (rezerwujących obiady, noclegi, transport powrotny), logistyka, który opracowuje trasy przejazdu czy osobę odpowiedzialną za serwis techniczny. Współpracujemy ze sobą na każdym polu. Jak tylko ktoś zna np. sprawdzone miejsce na nocleg bierzemy to pod uwagę przy organizacji wyprawy. Ja najchętniej sprawdzam się w sprawach organizacyjnych, a np. mój brat Rafał w serwisie – dodaje Mariusz Grabowski.
– Utarło się, że to ja odpowiadam za planowanie drogi. Przed każdą wyprawą, która jest dla nas wyzwaniem, siadam przed mapą i opracowuję trasę przejazdu. Staram się, aby każdy wypad łączył ze sobą przyjemne z pożytecznym. Nie jesteśmy zawodowcami, więc nie może być bardzo dużo podjazdów. Staram się wybierać takie drogi, żeby każdy z nas sprostał wyzwaniu. Za każdym razem, jak na kierowcę przystało, biorę też poprawki na to, że podczas wypraw trzeba będzie coś zmodyfikować – mówi Filip Rzeszótko.
O wyprawach kierowcy rozmawiają za pośrednictwem znanego komunikatora. Dzięki niemu mogą nie tylko wspólnie snuć plany na kolejne wypady, ale i przesyłać sobie ważne informacje.
– Prawda jest taka, że nie mamy zbyt wiele czasu. Specyfika naszej pracy, czyli praca w nocy, od niedzieli do soboty sprawia, że nie mamy wielu możliwości na dalsze wyprawy. Jednak gdy tylko komuś wykiełkuje pomysł na przejażdżkę wystarczy, że podzieli się nim na naszej grupie, którą mamy na Messengerze. Tam rozmawiamy o trasach, zastanawiamy się nad terminami. Obecnie tam rozmawiamy o kolejnych wyprawach, które planujemy jeszcze w tym roku – mówi Rafał Grabowski.
Póki co na swoim koncie team z Krakowa ma 3 wyprawy do Częstochowy, do Kalwarii i jak dotąd najdłuższą, bo ponad 180 km do Sandomierza.
– Muszę wyznać, że byłem ogromnym sceptykiem i szczerze powiedziawszy nie wierzyłem, że dojedziemy do Sandomierza – wspomina Filip Rzeszótko. – Pracę skończyłem w sobotę w godzinach rannych. Mam jedną z najdłuższych, bo liczącą 250 km trasę. Rozwiozłem prasę do wszystkich punktów i zamiast jechać do domu, żeby położyć się spać wsiadłem na rower i pojechałem z chłopakami do Sandomierza. Przyznaję, że to była ciężka podróż. Po całym tygodniu pracy to był niemały wysiłek. Jednak im bliżej miasta byliśmy, tym większą mieliśmy motywację, a po dojechaniu do celu ogromną satysfakcję – dodaje.
Nie powstrzymała ich pandemia
Zapaleńcy z Krakowa nie poddali się nawet podczas pandemii. Pomimo panujących obostrzeń znaleźli sposób na to, aby odbyć wyprawę do Częstochowy.
– W czasie pandemii odbyliśmy dwa wypady na Jasną Górę. W tym roku nie było to takie trudne, bo większość obostrzeń jest złagodzona lub zniesiona. Wyzwaniem była ubiegłoroczna wyprawa. Wszystko rozplanowaliśmy tak, aby w reżimie sanitarnym i dostosowując się do obowiązujących obostrzeń przebyć całą trasę i pomimo pandemii uczcić drugi rok naszego teamu. Wypad ten nie był jednak tak liczny jak tegoroczny – mówi Mariusz Grabowski.
– Ciekawostką jest, że w Częstochowie byliśmy trzy razy i za każdym razem jechaliśmy inną trasą, a muszę przyznać, że już mam pomysł na kolejną – z uśmiechem dodaje Filip Rzeszótko, który opracowuje trasy przejazdu.
Tegoroczna wyprawa na Jasną Górę, która odbyła się w dniach 12-13 czerwca, przeszła do historii nie tylko teamu z Krakowa, ale i Kolportera. Pierwszy raz panowie przemierzyli trasę Kraków-Częstochowa ubrani w barwy Kolporter Run.
– Nieskromnie muszę przyznać, że zrobiliśmy furorę. Spotkaliśmy się na krakowskim Rynku, wszyscy ubrani w koszulki Kolporter Run i już to robiło na przechodniach niemałe wrażenie. Natomiast na trasie budziliśmy niebywałe zainteresowanie. Wielu ludzi zastanawiało się czy w okolicy nie jest organizowany wyścig, bo wyglądaliśmy jak peleton. Nawet policjanci nam machali. Prezentowaliśmy się niesamowicie – z dumą w głosie mówi Rafał Grabowski.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia
Krakowscy fani rowerowych wycieczek nie spoczywają na laurach. Już snują plany na kolejne wyprawy, w tym „podbój Warszawy”.
– Już drugi rok myślimy o tym, aby wybrać się do Warszawy i jesteśmy coraz bliżej realizacji tego planu. Z racji naszej pracy to niełatwe wyzwanie, bo musielibyśmy wyjechać z Krakowa już w piątek. Trasa liczy około 400 km, więc chcemy rozbić ją na dwa dni. Pierwszego dnia planujemy dojechać do Kielc, a kolejnego ruszyć do Warszawy. Mam nadzieję, że już niedługo będziemy mogli pochwalić się zdjęciami spod Pałacu Kultury – mówi Rafał Grabowski.
To jednak nie jedyny pomysł, który zakiełkował w krakowskim teamie.
– Ktoś wpadł na pomysł, że fajnie byłoby spotkać się z innymi pracownikami oddziałów Kolportera na zlocie rowerowym w przyszłym roku. Nam pomysł bardzo się podoba i chętnie weźmiemy w nim udział. Moglibyśmy spotkać się w Częstochowie, na Jasnej Górze. Liczymy na to, że wśród pracowników innych oddziałów znajdą się osoby, które będą chętne podjąć wyzwanie – z entuzjazmem mówią bracia Grabowscy.