cykliczne porady dla sprzedawców, opinie ekspertów

Nienawiść nasza powszednia

Każdego dnia – w mniejszym lub większym stopniu – jesteśmy zalewani werbalną przemocą, a czasem wręcz nienawiścią. Hejt w sieci stał się jednym z największych problemów współczesnego społeczeństwa. Codziennie tysiące ludzi doświadcza nienawistnych komentarzy, obraźliwych wiadomości i kampanii mających na celu ich zdyskredytowanie. Kim są ludzie, którzy dopuszczają się hejtu? Co nimi kieruje? I czy media, a przede wszystkim prasa, mogą pomóc w przeciwdziałaniu temu zjawisku?

Prawie co siódmy dorosły Polak (15%) twierdzi, że osobiście doświadczył w internecie hejtu, czyli obrażania, wyzywania, poniżania, wyśmiewania lub zniesławiania. Zdecydowanie gorzej wypada jednak statystyka nienawiści w przypadku młodego pokolenia – niemal 40% nastolatków doświadczyło wyzwisk w sieci, co czwarty (25%) deklaruje, że był ośmieszany lub poniżany.

Internetowa plaga

Najczęstszym pretekstem do ataku są poglądy na tematy społeczne, wygląd, poglądy polityczne oraz hobby. – Nawet to, że ktoś ma jakieś zainteresowania, może być obiektem hejtu. Stosunkowo rzadziej wskazywane są takie jak orientacja seksualna, wiek, płeć, niepełnosprawność, ale to też wynika z tego, że grupa, która się na kogoś rzuca, najczęściej wybiera kogoś słabszego. Jesteś białym, dorosłym mężczyzną czy kobietą, zdrowym, to prawdopodobieństwo, że zostaniesz ofiarą hejtu, jest dużo mniejsze. Dlatego najbardziej zagrożona jest oczywiście młodzież – przekonuje Janusz Sielicki, partner w firmie badawczej IRCenter, w rozmowie z agencją Newseria. – Mimo powszechnej świadomości, że hejt źle wpływa na poziom dyskursu społecznego i poziom dyskusji w internecie, Polacy nie umieją z nim walczyć – ocenia.

O tym, że dzieci doświadczają różnych przejawów hejtu, najczęściej nie mają pojęcia rodzice – około 60 procent z nich twierdzi, że ich dzieci nie doświadczyły przemocy online. Z badania IRCenter wynika, że wśród osób starszych bezpośredniego hejtu w internecie doświadczyło 19 proc. Eksperci oceniają, że to zasługa wpojonych zasad nieobrażającej nikogo dyskusji, ale też efekt rzadszego korzystania z internetu. Wśród młodszych osób z hejtem spotkała się już większość, bo 60 proc. w wieku 18-24 lata i połowa w wieku 25-34 lata.

– Osoby młodsze są bardziej aktywne w internecie, częściej się udzielają i są też bardziej wrażliwe. Niestety działa tutaj często efekt stada, wybieramy ofiarę i wszyscy się na nią rzucają – tłumaczy Janusz Sielicki. – Hejt też się nakręca tym, że ktoś reaguje i widać, że ofiara cierpi, to jeszcze bardziej się na nią rzucamy – dodaje.

Na powstawanie i rozprzestrzenianie się hejtu wpływają m.in.: strach przed „innym” oraz innością kulturową, brak wiedzy o ludziach i grupach sklasyfikowanych jako „obcy”, „inni”, poczucie zagrożenia i walka o pozycję społeczną, rywalizacja o zasoby (realne oraz symboliczne), frustracja/agresja zasilana poczuciem krzywdy.

Słowa, które ranią

– Hejt jest bardzo groźnym zjawiskiem i powinien być piętnowany, ponieważ w jego konsekwencji cierpią ludzie oraz narastają jeszcze większe podziały społeczne. Osoby hejtujące myślą, że wypisują „tylko słowa” w internecie, ale nie zdają sobie sprawy, że te słowa ranią i wyrządzają krzywdę danej osobie, a często i jej bliskim. Hejt może też zabić. Od kilku lat obserwujemy w Polsce wzrost liczby prób samobójczych. Niestety hejt jest jednym z czynników, które temu sprzyjają – uważa Alicja Defratyka, autorka projektu edukacyjnego ciekaweliczby.pl, przybliżającego opinii publicznej warte poznania fakty oparte o konkretne dane liczbowe.

– To mowa nienawiści. To krzywdzące oceny, negatywne opinie, które pojawiają się masowo, nie tylko w internecie. Z hejtem mamy do czynienia również w życiu codziennym, w życiu publicznym, ale najwięcej jest go w internecie. Siedliskiem hejtu są na przykład szkoły – mówi Janusz Sielicki, partner w firmie badawczej IRCenter.

Raport NASK „Nastolatki 3.0” wskazuje, że 3/4 uczniów spotkało się z jakąś formą cyberprzemocy. Coraz częściej kończy się ona dla młodych ludzi tragicznie. Podobnie jak w świecie rzeczywistym hejt dotyczy przede wszystkim poglądów na tematy społeczne (38 proc.), wygląd (35 proc.), poglądów politycznych (30 proc.) czy hobby i zainteresowań (24 proc.).

Rośnie świadomość hejtu. Z badania IRCenter wynika, że 77 proc. Polaków słyszało o przypadkach, w których hejterskie komentarze miały negatywny wpływ na osoby, które były ich adresatami. Ponad 60 proc. było świadkiem, gdy osoba publikująca w sieci otrzymała obraźliwe komentarze. Niemal 90 proc. badanych twierdzi zaś, że hejterskie komentarze są zbyt częstym zjawiskiem w internecie.

Ale chociaż mamy świadomość zła, jakie niesie ze sobą hejt, nie zawsze potrafimy reagować. Ponad połowa ankietowanych (58 proc.) nie robi nic, co trzeci zgłasza hejt administratorom strony, tylko co piąty (19 proc.) staje w obronie osoby hejtowanej.

– Boimy się, że jeżeli my wystąpimy w obronie kogoś, to zostanie nam przypięta taka sama łatka i staniemy się ofiarą takiej samej fali hejtu jak osoba, której próbujemy bronić. A nie jest to łatwe, ponieważ na dokładkę hejt pojawia się jak fala powodziowa, nagle, znikąd, w ciągu dosłownie paru godzin zalewa nas i może zniszczyć psychikę człowieka, na którego jest skierowany – podkreśla Janusz Sielicki.

– Hejt, jak mówi definicja Słownika Języka Polskiego, to „obraźliwy i zwykle agresywny komentarz internetowy” oraz „mówienie w sposób wrogi i agresywny na jakiś temat lub o jakiejś osobie”. Różnice między hejtem a krytyką są bardzo jasne i można je sprowadzić do dwóch słów: chodzi tu głównie o język i szacunek. W mediach ofiarami hejtu padają konkretne osoby, figury publiczne, a także grupy i mniejszości. Jednym z ogromnych problemów polskich mediów jest to, że nawet w tytułach, które mówią z założenia o hejcie bardzo krytycznie, próbują z nim walczyć, promując np. akcje społeczne, on także się pojawia – ale wymierzony w inne grupy, w imię walki o prawdziwe wartości. To jedna z największych pułapek mediów, kiedy pojawia się przyzwolenie na hejt wobec „tamtych”, „innych” – tłumaczy Ewelina Burda, zastępczyni redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”.

– Mądra, sprawiedliwa krytyka może być konstruktywna, pożyteczna, choć nasze ego rzadko ją przyjmuje ze spokojem. Zwykle chodzi wówczas o wypunktowanie wad, nieprawidłowości w celu pożądanego, pozytywnego zmodyfikowania istniejącego stanu rzeczy, a nie o krytykanctwo. Hejt zaś – rozumiem – jako aroganckie, agresywne, nawet chamskie wytykanie cech czy sytuacji, ośmieszanie, poniżanie innych. Istotnie rozwinął się jako jedna z form cyberprzemocy. Takie zachowania nasila poczucie anonimowości, a zatem i bezkarności w sieci. Ci sami ludzie nie mają zazwyczaj odwagi wypowiedzieć ostrych słów krytyki z „otwartą przyłbicą”, w oczy. Dowodzi to tchórzliwości i fałszu hejterów, a także podwójnych standardów przez nich stosowanych – ocenia Anna Ostrzycka-Rymuszko, redaktor naczelna miesięcznika „Nieznany Świat” (Wydawnictwo „Nieznany Świat”).

Portret hejtera

Kim są hejterzy, jakimi motywacjami się kierują, jak można im się przeciwstawić? Hejter to osoba, która celowo szerzy negatywne, obraźliwe i często agresywne treści w internecie. Nie zawsze jednak są to osoby działające z pełną świadomością konsekwencji swoich słów. Można wyróżnić kilka typów hejterów:

  • Troll – czerpie satysfakcję z anonimowego prowokowania innych użytkowników, traktując internet jako przestrzeń bez konsekwencji.
  • Frustrat – wylewa swoją złość i frustracje, często wynikające z osobistych problemów.
  • Zazdrośnik – atakuje ludzi, którzy osiągnęli sukces, którego sam nie może zdobyć.
  • Fanatyk – kieruje się silnymi przekonaniami politycznymi, religijnymi czy społecznymi i używa hejtu do zwalczania przeciwników.
  • Zmanipulowany – pod wpływem grupy, ideologii lub fałszywych informacji szerzy nienawiść, często nie do końca rozumiejąc swoje działania.

Hejterzy kierują się różnymi pobudkami. Niektórzy chcą być zauważeni i uzyskać reakcję, niezależnie od jej charakteru. W internecie czują się bezkarni, co skłania ich do przekraczania granic, których nie naruszyliby w życiu codziennym. Często atakują ludzi, których uważają za uprzywilejowanych, hejt może też być sposobem na rozładowanie negatywnych emocji. Działając w grupie, hejterzy utwierdzają się w przekonaniu, że ich działania są słuszne.

Do hejtowania otwarcie przyznaje się zaledwie 4% badanych, co nie powinno dziwić, bo takie działania trudno traktować jako coś, czym warto się chwalić. Część osób może też nawet nie być świadoma, że to, co pisze w internecie, jest już hejtem. Więcej osób przyznających się do stosowania hejtu jest wśród mężczyzn (5%) niż kobiet (3%), a najwięcej w grupie wiekowej 25-34 lata (7%) – to dane z badania przeprowadzonego dla projektu ciekaweliczby.pl na panelu Ariadna.

Z badania wynika, że 15% dorosłych doświadcza osobiście hejtu w internecie, rozumianego jako obrażanie, wyzywanie, poniżanie, wyśmiewanie lub zniesławianie. Hejtu doświadczyła aż co czwarta osoba (24%) w wieku 18-24 lata. Przeważa przekonanie, że u podłoża hejtu może tkwić brak satysfakcji z życia (37%), chęć zwrócenia na siebie uwagi i zyskania rozgłosu (33%), frustracja (32%) lub zazdrość (31%). Ale nie brakuje też głosów, że za hejtem stoją opłacone trolle lub boty (34%) i może on być związany z walką polityczną (27%).

– Hejt faktycznie stał się plagą współczesnego życia społecznego, zarówno w odniesieniu do jednostek, które chcą kogoś zniszczyć, jak i grup myślących inaczej. Osobnicy tacy, gdy nie mają odwagi i kompetencji stanąć z przeciwnikami w merytoryczne, intelektualne szranki na argumenty, uciekają się do słownego terroru. Niestety przybywa „ktosiów”, którym wydaje się, że są „kimś”, a faktycznie są aroganckimi, wręcz chamskimi tchórzami, skrywającymi się najczęściej za parawanem anonimowości. W internecie jest jeszcze gorzej niż prasie, radiu, tv. Jakże wielu internautów, bez najmniejszej refleksji, delikatnie to ujmując, plecie trzy po trzy. Epitety fruwają tam gęściej niż mole z zapomnianej na strychu babcinej pelisy. I co? Nie robimy z tym porządku, bo się nikomu nie chce podjąć tej fatygi. A przecież technika pozwala dziś w sposób szybki namierzyć każdego takiego „aroganta”. Nie są to bowiem wybitni terroryści korzystający z licznych tricków – uważa Anna Ostrzycka-Rymuszko, redaktor naczelna miesięcznika „Nieznany Świat” (Wydawnictwo „Nieznany Świat”).

Granica wolności słowa

Jednym z najtrudniejszych wyzwań w zwalczaniu hejtu jest wytyczenie granicy pomiędzy wolnością słowa, prawem do krytyki a mową nienawiści. Hejterzy wygłaszając swoje opinie, bardzo często powołują się właśnie ma wolność słowa, jako podstawowe prawo demokratyczne. Mieści się w tym również prawo do krytyki, które umożliwia ocenę działań jednostek czy instytucji, jednak powinno opierać się na faktach i być wolne od inwektyw. Hejt natomiast jest formą agresji werbalnej, która nie wnosi wartości do debaty publicznej, lecz ma na celu poniżenie, ośmieszenie lub zastraszenie innej osoby. Przywoływanie wolności słowa, fundamentalnego prawa demokratycznego społeczeństwa, do obrony wypowiedzi agresywnych, nienawistnych, hejterskich pokazuje, że de facto hejt atakuje również i niszczy wolność słowa. Infekuje ją jak wirus, rozpychając się coraz mocniej w społecznym dyskursie.

Powszechna anonimowość w sieci oraz brak skutecznych regulacji prawnych sprzyjają rozprzestrzenianiu się mowy nienawiści, ataków personalnych i dezinformacji. W tym kontekście szczególna odpowiedzialność spoczywa na tradycyjnej prasie, która może odgrywać kluczową rolę w zwalczaniu hejtu oraz kształtowaniu standardów rzetelnej debaty publicznej. Dlatego dziś prasa nie ogranicza się jedynie do przekazywania informacji. Jej zadaniem jest również edukacja, kreowanie wzorców komunikacji oraz ochrona debaty publicznej przed destrukcyjnymi skutkami hejtu.

– Granica wolności słowa przebiegać powinna w taki sposób, aby nikt w społeczeństwie nie czuł, że jego granice są naruszane. A walka prasy z hejtem powinna być stanowcza – uważa Ewelina Burda, zastępczyni redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. – W „Tygodniku Powszechnym” piszemy o tym od lat. W serwisie specjalnym www.tygodnikpowszechny.pl/hejt widać jak na dłoni, jak zmienia się społeczne podejście do tematu, a jak sam hejt, mimo wielu działań, rośnie i wydaje się nie do zatrzymania. Na tym polu media nie poradzą sobie same. Polskie prawo zbyt często nie radzi sobie z agresją i mową nienawiści w internecie, dlatego pod pretekstem „wolności słowa” hejt rozprzestrzenia się dalej i dalej, bez konsekwencji. Kluczowym zadaniem dla mediów, w tym prasy, powinno być nagłaśnianie tematu i wywieranie presji na rządzących, a później – promowanie dobrych rozwiązań legislacyjnych i społecznych – dodaje.

– Na temat granicy wolności słowa, jak i przekraczaniu granic innych osób w ogóle, czy wolnej woli warto podjąć szeroką dyskusję. Choć większość polskiego społeczeństwa deklaruje się jako katolickie, a przynajmniej chrześcijańskie, więc powinno znać przykazania, to jakże często nie stosuje ich w odniesieniu do bliźnich. Punktem wyjścia niech będzie zasada: „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego”. Co mówi nam niniejsza mądrość? Otóż poucza o adekwatności tego, jak traktujemy siebie jako podmiot życiowych zmagań, a tego, jak odnosimy się do innych istot. Mówię istot, bo rozszerzam relację na inne osoby ludzkie, jak i świat zwierząt. Jeśli siebie samych nie szanujemy (naszych wypowiedzi, czynów, myśli, intencji), nie kochamy siebie, naszego wewnętrznego dziecka i nie mamy respektu dla naszego ducha, to brak nam w tym zakresie pozytywnych, doświadczalnych wzorców. Pozostają jedynie omylne wyobrażenia tychże – przekonuje Anna Ostrzycka-Rymuszko, redaktor naczelna miesięcznika „Nieznany Świat”.

– Prasa może i musi przeciwdziałać mowie nienawiści na kilku polach: promując dobre postawy, opisując sytuacje alarmowe, a także używając języka właściwego, bez nienawiści i pogardy dla „innego”. Media powinny same sobie zakładać pewne ramy i kontrolować się, bo ryzyko wpadnięcia w mowę nienawiści w imię walki o słuszne ideały jest bardzo wysokie, a takich przykładów z polskiego środowiska medialnego jest dziś zbyt wiele – zauważa Ewelina Burda, zastępczyni redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. – Jednym z największych sukcesów dziennikarstwa jest to, że może wpływać realnie na życie ludzi, poprawiając jego jakość, sytuację społeczną i prawną. Wielokrotnie opisywanie sytuacji mniejszości etnicznych, seksualnych i religijnych czy osób z niepełnosprawnościami sprawiało, że temat z uchwytu reporterskiego wchodził na agendę polityczną i w efekcie powstawała regulacja, która wpływała realnie na życie tych grup. W „Tygodniku” przykładem takich działań jest opisywanie sytuacji osób głuchych przez Annę Goc – dodaje.

Ochronić najmłodszych

Według raportu NASK „Nastolatki 3.0” przeciętny wiek, w którym dziecko dostaje pierwszy telefon z dostępem do internetu, wynosi 8 lat i 5 miesięcy. Ale eksperci zwracają uwagę, że bezpośredni kontakt z cyfrowym hejtem mają już przedszkolaki – ponad 80 procent dzieci w wieku przedszkolnym korzysta z takich urządzeń jak tablety czy smartfony. Z hejtem lub mową nienawiści spotkało się ponad 60 procent dzieci.

– „Świerszczyk” walczy z hejtem, budując w dzieciach określoną wrażliwość i ściśle przestrzegając zasad dotyczących języka, jakim posługujemy się w magazynie. Nie stosujemy ośmieszających określeń, nawet jeśli z założenia miałyby być dobrotliwe, wykorzystywany w rubrykach humor nigdy nie jest raniący. Nasze wiersze i opowiadania pokazują, że teksty dla dzieci traktujące o ważnych sprawach mogą świetnie obejść się bez używania określeń typu „brudasek”, „głuptas” czy „kłamczuszek”. Zamiast nadawać postaciom „łatki”, piszemy o ich działaniach: ktoś się ubrudził, ktoś skłamał. Unikamy wartościowania i etykietowania także wtedy, gdy ich użycie służyłoby piętnowaniu jakichś postaw czy zachowań. Jak pokazują liczne badania, o wiele skuteczniejsze jest modelowanie zachowań wzorcowych. Wierzymy, że dzięki temu kładziemy w dziecięcych umysłach mocne podwaliny pod kształt języka, jakim warto się posługiwać, obcując z drugim człowiekiem – mówi Aleksandra Chmielewska, redaktorka „Świerszczyka” (Wydawnictwo Nowa Era).

– Dotarcie do najmłodszych czytelników z edukacją antydyskryminacyjną jest jednym z dużych wyzwań mediów. Przy kreowaniu przekazu dla najmłodszych ważny jest szacunek dla nich, dla ich problemów, potrzeb, zainteresowań. Zastanowienia wymaga nie tylko to, jaki przekaz skierować do młodych, ale w jaki sposób to zrobić. Nawet najlepiej przemyślany przekaz zda się na nic, jeśli do młodych ludzi zostanie kierowany kanałami medialnymi, z których oni nie korzystają masowo (klasyczne radio, telewizja). Dziś już nawet media społecznościowe jako drogi dotarcia do najmłodszych użytkowników mediów nie są oczywistością, bo nie stanowią jednolitego tworu, z którego wszyscy korzystają po równo – zauważa Ewelina Burda z „Tygodnika Powszechnego”.

– Warto zwrócić uwagę na fakt, że najmłodsi postrzegają „inność” w odmiennych od dorosłych kategoriach. Dla dzieci „inny” to ten, który nosi okulary, ma piegi czy bliznę na policzku. Etniczność czy przynależność religijna jest jeszcze dość abstrakcyjną, a więc nieszczególnie istotną z punktu widzenia małego dziecka zmienną. Dlatego jednym z najważniejszych zadań, jakie stawia przed sobą redakcja „Świerszczyka”, jest zaznajomienie dzieci z kluczową wartością: szacunkiem. Szacunkiem, który dotyczy nie tylko innych ludzi i samego siebie, ale całego otaczającego najmłodszych świata, czyli zwierząt, roślin, a nawet przedmiotów – stwierdza Aleksandra Chmielewska ze „Świerszczyka”. – Staramy się osiągnąć ten cel, opowiadając historie, w których oprócz postaci ludzkich występują często uczłowieczone zwierzęta. Dla dzieci to naturalne, że zwierzęta mówią i robią różne rzeczy, bo przedszkolaki zwykle „rozmawiają” z pluszakami podczas zabaw. Dzięki temu łatwiej im utożsamić się z przygodami przeżywanymi przez bohaterów opowiadań i wierszy, w których pokazujemy, jak ważny jest szacunek i otwartość na drugą istotę i jej uczucia. Wykorzystanie różnych gatunków zwierząt sprawia natomiast, że wspólne przebywanie, zabawa czy nauka znacznie różniących się od siebie postaci staje się dla dzieci czymś naturalnym i znajomym, czymś, co nie budzi niepokoju i lęku. Stawiamy na projektowanie i wzmacnianie dobrych zachowań zamiast potępiania tych złych: pokazujemy m.in. jak konstruktywnie rozwiązywać konflikty czy co robić, jeśli wyrządziło się komuś przykrość – dodaje.

– Prawdziwy szacunek żywiony wobec innych to recepta na wszelkie problemy związane z dyskryminacją i mową nienawiści. Jeśli dziecko przyjmie za normę, że nie można wyrządzać krzywdy – słowem czy zachowaniem – żadnej istocie, wówczas także dyskryminacja z jakichkolwiek względów nie będzie wpisywać się w rzeczywistość i repertuar zachowań dziecka – podsumowuje Aleksandra Chmielewska.

 KINGA SZYMKIEWICZ

DARIUSZ MATEREK

Wykorzystano: raporty Centrum Badania Opinii Społecznej, Fundacji Batorego, NASK, Fundacji UNIQA „Ogarnij hejt 2023”, Fundacji Humanity in Action Polska oraz materiały i artykuły z serwisów: Nauka w Polsce, Newseria, ciekaweliczby.pl.