„Supełek” – popularne kolorowe czasopismo dla dzieci, pełne krzyżówek, łamigłówek, szarad – w tym roku kończy 35 lat. Miał ją w ręku niemal każdy, a ci, którzy w latach 90. XX w. dostawali „Supełki” od rodziców czy dziadków, dziś kupują je własnym pociechom.
Z okazji jubileuszu rozmawiamy dziś z właścicielem wydawnictwa i redaktorem naczelnym, Adamem Frydrysiakiem.

W tym roku wasze czasopismo obchodzi 35-lecie swojego istnienia. Skąd wzięła się nazwa „Supełek” i jakie są w ogóle początki waszego wydawnictwa?
Adam Frydrysiak: – Gdy byłem młodym, 9-letnim chłopcem, w Polsce następowała przemiana ustrojowa umożliwiająca rozpoczynanie własnych działalności gospodarczych. Wówczas mój ojciec, Marek, pasjonat szarad łamigłówek, a wtedy już wydawca krzyżówek dla dorosłych czytelników, zapragnął wydać czasopismo szaradziarskie dla dzieci. To właśnie on był pomysłodawcą i założycielem naszego wydawnictwa i pomimo upływu lat pomaga je współtworzyć do dziś. Ja zaś przejąłem rodzinny biznes w 2010 roku. A nazwa? No cóż, gdy zaplącze nam się sznurek czy sznurówka to powstaje na niej supełek, który trzeba rozwiązać. Dokładnie tak jak krzyżówkę, szaradę czy rebus – one też wymagają rozwiązania. Stąd właśnie tytuł.
Czy te początki były trudne? Lata 90-te to zupełnie inna technologia przygotowania czasopism niż dziś.
– Jeśli chodzi o technologię produkcji gazet i czasopism, to niemal prehistoria. Na początku nie istniał skład komputerowy, więc doskonale pamiętam, że tata pisał pierwsze teksty na maszynie do pisania, a diagramy krzyżówek kreślone były po prostu ręcznie tuszem. Poza tym dawna technologia druku gazet i czasopism powodowała, że były one mało atrakcyjne wizualnie. Pierwszy numer „Supełka” miał zaledwie 8 stron, był dwukolorowy i – co ciekawe – nie był zszyty ani rozcięty. Każdy czytelnik musiał tę czynność wykonać sobie sam. /ilustracja pierwszego numeru na zdjęciu obok/
Nie istniało także rzecz jasna żadne oprogramowanie pomagające szaradzistom, więc każdą łamigłówkę, krzyżówkę, rebus czy logogryf trzeba było wymyślić i ułożyć „na piechotę”. Dziś także w jakimś stopniu odbywa się to w ten sposób, aczkolwiek są pewne narzędzia komputerowe wspomagające tworzenie krzyżówek.
Ojciec był także autorem poszczególnych zagadek i łamigłówek?
– Owszem, w sporym stopniu tak. Ale ponieważ z biegiem czasu powstawały także kolejne tytuły z rodziny „Supełka”, to siłą rzeczy redakcja się rozrastała. Dzięki temu, że Łódź, z której pochodzimy, była silnym ośrodkiem szaradziarskim, wielu uznanych autorów zadań mieliśmy na miejscu. Takie postacie jak Adam Sumera, Michał Gniazdowski czy Michał Gargól to najwyższa półka w Polsce, jeśli chodzi o twórczość szaradziarską. Dawniej raz do roku odbywały się w Polsce mistrzostwa zarówno w rozwiązywaniu jak i komponowaniu krzyżówek. Wszyscy oni byli wielokrotnymi laureatami tych zawodów, a z ostatnim z wymienionych panów wiąże się także ciekawostka, że był on swego czasu najmłodszym szaradziarskim mistrzem Polski. Potrafił także wygrać je 5 razy z rzędu.
Wy także organizowaliście tego typu mistrzostwa, tyle że dla dzieci.
– Tak, było to w latach poprzedzających koronawirusową epidemię i związane z nią lockdowny. Uczestnicy bawili się wyśmienicie, zawody każdorazowo okraszone były występami artystycznymi, a żaden z uczestników nie odjechał od nas z pustymi rękami. Rywalizacja była zacięta, ale najważniejsza była dobra zabawa dzieciaków i uśmiechy na ich ustach.
Otrzymane souveniry są z pewnością dla uczestników cenną pamiątką. A czy rozwiązując poszczególne łamigłówki na łamach czasopism z grupy „Supełek” także można coś wygrać?
– Jak najbardziej. W każdym z naszych tytułów – a wydajemy ich obecnie sześć /okładki pism z rodziny „Supełka” wydoczne są na zdjęciech obok/ plus wydania specjalne – niektóre zadania są łamigłówkami z nagrodami. Nasi czytelnicy nadsyłając rozwiązania, biorą udział w ich losowaniu. Są to gry planszowe, programy komputerowe, pendrive’y, książki, komiksy, puzzle, klocki czy inne zabawki. Nagrody, podobnie jak poziom trudności łamigłówek, dopasowane są do wieku czytelników. Wydajemy czasopisma dla dzieci w wieku 6-9 lat („Supełek dla najmłodszych” i „Supełkowe Łamigłówki”), 8-12 lat (nasze flagowe pismo, czyli „Supełek” oraz „Supełek z Pętelką”) oraz dla najstarszej grupy wiekowej 9-13 lat („Supełek krzyżówki” i „Supełek Panoramy”).
Czy przez te 35 lat istnienia wydawnictwa „Supełek” obserwowaliście stałe, niesłabnące zainteresowanie krzyżówkami ze strony dzieci?
– Na pewno dużo łatwiej było zaistnieć na rynku prasowym na początku, w latach 90-tych, od których rozpoczęliśmy rozmowę. W dzisiejszych czasach przesiąkniętych elektroniką i Internetem niełatwo jest w ogóle nakłonić dzieci do sięgania po prasę. Aby mogło mieć to miejsce, prasa ta powinna zawierać ciekawe i pomysłowe formy literackie. Nam, jako wydawcy pism szaradziarskich, jest o tyle łatwiej w tym internetowym świecie, że nasze gazety służą nie do czytania, lecz do pisania w nich, więc zawierają jakiś pierwiastek interakcji z czytelnikiem. Mimo to, na przestrzeni lat odczuliśmy nie jeden kryzys związany choćby ze wspomnianym rozwojem Internetu czy też spowolnieniem gospodarczym. Na szczęście rodzice naszych czytelników są osobami coraz bardziej świadomymi zagrożeń związanych z nowymi technologiami i często kupują „Supełka” właśnie po to, aby dać im oddech od elektroniki. Osobiście stawiam tezę, że boom na Instagramy, Facebooki i TikToki już mija, że w pewnym momencie spowszednieją one przynajmniej części osób w młodym wieku i dla zwykłego odprężenia umysłu chętnie sięgną one po nasze czasopisma. Swoją drogą otrzymujemy dość często wyrazy sympatii od naszych dawnych czytelników z poprzedniego pokolenia, którzy teraz kupują „Supełka” swoim pociechom, pamiętając nasze czasopismo ze swojego dzieciństwa. Starają się oni zainteresować własne dzieci tym, co wciągało je 30-35 lat temu, gdy nie tylko nie mieliśmy jeszcze ery smarftonów, ale wręcz nie istniał internet, co dla młodego pokolenia jest raczej trudne do wyobrażenia.
Czego więc należy życzyć „Supełkowi” na najbliższe lata?
– Kolejnych przynajmniej 35 lat naszego wydawnictwa, wytrwałości oraz dobrych pomysłów. Nadal mamy pasję do wymyślania kolejnych krzyżówek i łamigłówek składających się na kolejne numery czasopism z rodziny „Supełka”, w tym mutacje stanowiące wydania specjalne. Życzylibyśmy więc sobie, aby nie zabrakło nam tego zapału, aby realizować misję, którą się kierujemy, że „Supełki” bawiąc uczą. Dzięki nim najmłodsi poznają w niewymuszony sposób tajniki ortografii, poprawności językowej, poszerzają zakres słownictwa, odkrywają ciekawostki z różnych dziedzin, np. geografii, historii, przyrody. Ich uśmiech i zadowolenie jest dla nas najlepszą nagrodą i satysfakcją, a także motywacją do dalszego działania.