cykliczne porady dla sprzedawców, opinie ekspertów

Depresjami jesień się zaczyna

W tym roku jesień przyszła wcześnie. Na polach już w sierpniu pojawiły się nawłocie – zwiastuny jesieni (błędnie nazwane w piosence śpiewanej przez Czesława Niemena – „mimozami”). Dlatego, kiedy już w pierwszej połowie września temperatura spadła, a niebo zasnuły ciemne, deszczowe chmury, u większości z mieszkańców naszego pięknego kraju, pojawiać się zaczęły myśli o nadchodzącej jesieni.
 

Rys. Katarzyna Ryczek
Rys. Katarzyna Ryczek

Jesień to chyba najmniej lubiana pora roku i nawet niektóre jej dni – złociste, słoneczne i pełne babiego lata, nie zmienią naszego stosunku do niej. W tym roku wspomnienia o jesieni są może bardziej przykre, jako że w poprzednim, zima trzymała się długo, a okres jesienno-zimowy należał ponoć do najmniej słonecznych w ostatnich stu latach.
Niezależnie jednak od tego, jak pamiętamy ubiegły rok, jesień nie jest czasem wyczekiwanym. Zwłaszcza listopad kojarzy się wszystkim z ciemnością, wiatrem i zimnem. Dni stają się coraz krótsze, a słońce coraz rzadziej wygląda zza chmur. Brak światła słonecznego powoduje, że w organizmie człowieka wzrasta produkcja melatoniny – hormonu odpowiadającego za uczucie ospałości i apatii.
 
Jesienna szarość
Dokoła panują szarość i smutek. Negatywne uczucia wywoływane przez melatoninę są wzmacniane przez obrazki za oknem. Wiejące zimne wiatry czynią nas bardziej rozdrażnionymi lub potęgują uczucie lęku. Zimny, siąpiący deszcz zniechęca do działania. Dokuczliwy, jednostajny, zalewa ulice, place, domy, czyniąc świat jeszcze bardziej szarym, nieprzyjaznym i obcym.
Gabinety lekarzy, terapeutów i innych osób pomagających w znoszeniu dolegliwości fizycznych, zapełniają ludzie skarżący się na różnego rodzaju dyskomfort: silne migreny, bóle stawów, kości, brzucha, nasilające się zmiany związane z chorobą wrzodową czy zaburzenia snu. A przede wszystkim – na zaburzenia emocjonalne: silne uczucie przygnębienia, utratę zainteresowań, brak energii do działania, gwałtowny spadek motywacji, fizyczne i psychiczne spowolnienie, problemy z pamięcią, dominujące poczucie bezsensu.
Opisane objawy towarzyszą zjawisku popularnie nazywanemu „depresją jesienną”, a naukowo „depresją sezonową” – SAD (z ang. Seasonal Affective Disorder, czyli sezonowe zaburzenie afektywne, ale „sad” to także „smutny”). Ten typ zaburzenia najczęściej dotyka mieszkańców zimnych, północnych krain, np. Skandynawii. Praktycznie nie występuje w krajach ciepłych, położonych na południu (choć tam zdarza się czasem depresja letnia). Dlatego naukowcy wiążą występowanie SAD głównie z gwałtownym zmniejszeniem lub brakiem światła.
 
Przyczyny apatii sezonowej
Nie do końca wiadomo, jakie są przyczyny depresji sezonowej. Za jedną z najważniejszych uważa się gwałtowny spadek ilości światła docierającego do siatkówki oka. Impulsy nerwowe, w jakie zamienione zostają promienie światła, docierając do szyszynki oraz podwzgórza, stymulują ilość wydzielanych hormonów. Zatem poziom hormonów (np. melatoniny) i aktywność neuroprzekaźników w bardzo bezpośredni sposób zależne są od ilości światła (np. słonecznego). Te zaś wpływają na nastrój człowieka.
Czy jednak depresja sezonowa w równym stopniu dotyka wszystkich? Czy wystarczy gwałtowne zmniejszenie światła, spadek temperatury i każdy z nas doświadczy uczucia zmęczenia, apatii i bezsensu działania? Oczywiście, że nie. Ludzie różnią się podatnością na zjawiska przyrodnicze, w tym zjawiska meteorologiczne.
Przede wszystkim badania pokazują, że na depresję sezonową częściej cierpią kobiety. Być może jest to związane z ich większą podatnością na zmiany poziomu hormonów. Ponadto SAD ujawnia się silniej u ludzi młodych, typowo w okresie pomiędzy 20. a 30. rokiem życia, nasilając się stopniowo, jednak na starość objawy depresji sezonowej znów łagodnieją. Jak wspomniano, częściej rozpoznaje się depresję sezonową w miejscach, gdzie niedostatek światła jest większy np. na północy w Skandynawii czy na Alasce. Tam również częściej stosuje się różnego rodzaju terapie, np. fototerapię, aby ulżyć osobom skarżącym się na złe samopoczucie związane z brakiem światła.
Zwykle pojawienie się zaburzeń afektywnych, do jakich należy SAD, wiąże się z doświadczeniem ostrego kryzysu, który staje się wyzwalaczem choroby. Rolę kryzysu może także pełnić długotrwale utrzymujący się silny poziom stresu – dlatego tak ważne jest skorzystanie z regenerującego wypoczynku przed okresem jesienno-zimowym. Osoby wypoczęte, zrelaksowane, spędzające dużo czasu na dworze, rzadziej padają ofiarą chorób, zwłaszcza chorób o komponencie psychologicznym.
 
A może jednak nie depresja?
Na szczęście, większość osób doświadczających nieprzyjemnych objawów sygnalizujących depresję, nie choruje na SAD, a tylko przeżywa sezonowe obniżenie nastroju. Choć w zimie gorzej czuje się znacząca większość populacji, to na depresję zimową choruje poniżej 10% (ilość zachorowań zależna jest m.in. od położenia geograficznego oraz przebiegu sezonu jesienno-zimowego).
Co powinno zaniepokoić, zasugerować, że sprawa jest poważniejsza i wymaga interwencji osób trzecich (lekarza lub terapeuty)? Przede wszystkim ważne jest natężenie objawów. Powody do niepokoju są wtedy, gdy objawy utrudniają lub wręcz uniemożliwiają codzienną aktywność. Ponadto, kiedy utrzymują się na tyle długo, aby można było stwierdzić, że nie jest to przejściowo obniżony nastrój.
W chorobie smutek i apatia obejmują cały organizm. Prowadzą do zobojętnienia, uczucia pustki i braku zaangażowania
– także w relacje interpersonalne. Dlatego chorzy na depresję nie potrafią ani obdarzać innych uczuciami (sympatii, troski czy miłości), ani otworzyć się na pocieszenie ze strony otoczenia. Nie szukają towarzystwa, unikają spotkań czy innych sytuacji towarzyskich. Depresji towarzyszą często także zmiany fizyczne, np. gwałtowny, niepohamowany wzrost apetytu, powodujący znaczny przyrost wagi lub rzadziej szybką utratę masy ciała. Pojawiają się również zaburzenia snu (zwykle nadmierna senność wieczorem i budzenie się w nocy lub o świcie) oraz koncentracji i zdolności do wysiłku (następuje spowolnienie działania, trudności ze skupieniem się na pracy, wreszcie wyraźny spadek sił życiowych).
Natomiast sezonowemu obniżeniu nastroju najczęściej towarzyszą umiarkowany smutek i ospałość. Nie są one na tyle silne, by zakłócać codzienne funkcjonowanie, nie uniemożliwiają podejmowania decyzji, nie wpływają na efektywność pracy i stosunki z innymi ludźmi. A jeśli czasem zdarza się, że w okresie jesienno-zimowym wzrasta apetyt? Cóż, organizm adaptuje się do zimy.
 
Przetrzymać trudny czas
Dlaczego więc, im bliżej jesieni, tym częściej zdarza nam się czytać lub słyszeć o depresji sezonowej i to w sposób sugerujący, że dosięga lub dosięgnie ona większość z nas? Zapewne, jedną z przyczyn jest powód stary jak świat czyli zachęcanie klientów do zakupów. Człowiek zagrożony depresją zmienia dietę, sięga po leki, kupuje witaminy, i w ogóle – kupuje.
Samo pojęcie depresji sezonowej jako jednostki chorobowej pojawiło się stosunkowo niedawno bo w latach osiemdziesiątych XX wieku, choć oczywiście przypadki osób cierpiących na zaburzenia depresyjne, nasilające się w jesienią i zimą opisywane były w literaturze medycznej od dawna. Wyodrębnieniu SAD jako specyficznego zaburzenia depresyjnego z czasem towarzyszyć zaczęło coraz szersze ujmowanie objawów i zacieranie granic pomiędzy obniżeniem nastroju, przygnębieniem, a depresją jako jednostką kliniczną. Istotny dla zrozumienia zjawiska „rosnącej fali depresji sezonowej” jest znaczący wzrost, mniej więcej od końca XX wieku, konsumpcji środków farmakologicznych poprawiających nastrój, od słynnego Prozacu począwszy. Rozwój rynku farmaceutyków i parafarmaceutyków oraz popularyzacja środków antydepresyjnych wytworzyły nowy rynek zbytu oraz potrzebę dotarcia do szerszego grona klientów.
Specjaliści od handlu i marketingu starają się więc zachęcić klientów wykorzystując nowoczesną wiedzę z zakresu zachowań konsumpcyjnych. Na przykład badania Greenberga, Solomona i Pyszczyńskiego pokazały, że na wzrost zachowań konsumpcyjnych wpływa przywoływanie myśli o śmierci czyli – im bardziej się boimy, tym chętniej wydajemy pieniądze (Teoria Opanowywania Trwogi tychże autorów). Z kolei, w polskich badaniach Łukaszewskiego wykazano, że wydawanie pieniędzy obniża lęk. Podczas jednego z eksperymentów klienci wchodzący do sklepu dostawali kartki, na których wydrukowany był początek wyrazu np. „kara…” lub „gr…”. Następnie proszono ich o dokończenie tych słów. Pojawiające się wyrazy to zarówno: ”karate”, „Karaiby”, „kareta” jak i „karawan”. Podobnie „gr….” może rozwinąć się w „gruszkę” jak i w „grób”. Okazało się, że osobom wchodzącym do sklepu o wiele częściej i szybciej początki wyrazów kojarzyły ze śmiercią niż osobom wychodzącym po dokonaniu zakupów (co pośrednio wskazuje, że miały niższy poziom lęku). Kiedy zatem poczują Państwo osłabienie, apatię, znużenie, niechęć do pracy, po pierwsze nie panikujcie. To nie musi być depresja, może tylko dopadło Was przejściowe (jesienne) obniżenie nastroju. Po drugie zanim skierujecie swoje kroki do lekarza wypróbujcie odwieczny kobiecy antydepresant – zakupy!
Małgorzata Wirecka-Zemsta

Dodaj komentarz