Przedstawiamy najlepszych sprzedawców, którym gazety dostarcza Oddział Olsztyński Departamentu Dystrybucji Prasy Kolportera. Co ich łączy? Życzliwe podejście do ludzi, otwartość, uczciwość i … ciągły brak wolnego czasu.
Otwartość na klienta
Luiza Piasecka z Jezioranów
Z handlem jestem związana od 11 lat, ale własną działalność prowadzę dopiero od sześciu. Mam jeden salonik, jest w nim także punkt Lotto. Oferta mojego saloniku jest dość nietypowa, bo oprócz gazet można w nim kupić również… bieliznę. Zagląda do mnie sporo klientów. Może dlatego, że mój punkt znajduje się w centrum miasta, no i mam największy wybór prasy w okolicy. Można u mnie kupić około 700 tytułów. W pobliżu są inne punkty z prasą, ale w żadnym nie ma tak dużego wyboru gazet. Eksponuję je na sześciu stojakach. Najlepiej sprzedają się tygodniki kobiece, takie jak „Tina”, „Twoje imperium” czy „Świat i ludzie”. Sporą popularnością cieszą się też krzyżówki i programy telewizyjne.
Bardzo lubię swoją pracę. Nie ma w niej niczego, co sprawiałoby mi trudność czy było przykre. Może dlatego, że mam szczere i otwarte podejście do ludzi. A w tym zawodzie to właśnie jest według mnie najważniejsze. Trzeba być życzliwym, chętnym do rozmowy. Bo klienci nie przychodzą tylko i wyłącznie na zakupy. Chcą porozmawiać, czasem tylko o pogodzie, a czasem o tym, co ich gryzie. Zawsze mogą liczyć na to, że ich wysłucham i poświecę im życzliwą uwagę.
Od pracownicy do pracodawcy
Małgorzata Monkiewicz – Terepko z Gołdapi
W handlu pracuję już ćwierć wieku. Kiedyś byłam pracownicą, a 15 lat temu – jako to się mówi – przeszłam na swoje i teraz jestem pracodawcą. Prowadzę salonik prasowy oraz kilka sklepów z branży odzieżowej. Zatrudniam sprzedawców, ale to nie znaczy, że sama już nie staję za ladą. Gdy pracownicy mają wolne, sama zajmuję się sprzedażą. Lubię to robić, bo lubię ludzi i bliski kontakt z nimi. W większości mamy stałych klientów, głównie ludzi starszych. Mogą u nas nie tylko kupić prasę, ale też papierosy, podstawowe artykuły papiernicze, wysłać zakłady lotto czy opłacić rachunki. Prasę kupują właśnie głównie ludzie starsi, którzy od lat są przyzwyczajeni do tego, że co rano muszą mieć na stole świeżą gazetę codzienną. Także dzieci chętnie sięgają po pisma skierowane do ich grupy wiekowej. Zauważyłam, że najmniej klientów, jeśli chodzi o prasę, jest w grupie od 25 do 40 lat. Chyba dlatego, że tym osobom gazety zastępuje jednak Internet.
Pracuję bardzo dużo, właściwie od rana do nocy. Czasy w handlu niestety nie są łatwe. Od dwóch lat nie miałam żadnego urlopu. Na szczęście mieszkam na wsi, dzięki temu czuję się trochę tak, jakbym wyjeżdżała na urlop na działkę.
Sprzedawca z teatralną pasją
Małgorzata Król z Kętrzyna
Prowadzę swój kiosk dopiero półtora roku. Znajduje się w centrum Kętrzyna, więc nie mogę narzekać na brak klientów. W ofercie mam to, co generalnie można dostać w każdym chyba takim punkcie: gazety, zabawki, słodycze, napoje, pamiątki dla turystów. Tych ostatnich zagląda do mnie całkiem sporo. Ale mam też wielu stałych klientów. Czekam na nich od godziny 7.30 do 18. Sprzedaję sama, a po godzinie 16 pomaga mi mąż. Jeśli chodzi o prasę, to bardzo dobrze sprzedają się wszelkie wydawnictwa dla dzieci. Dorośli natomiast chętnie sięgają po „Fakt” i „Super Express”, a także po dzienniki lokalne. Żałuję, że mam mały kiosk i nie wszystkie tytuły mogę odpowiednio wyeksponować. Staram się pokazać ich jak mogę najwięcej. Na stojaku wystawiam gazety dla dzieci, natomiast na parapecie wykładam prasę codzienną.
Niestety nie mam czasu na urlopy. Na szczęście jednak mam wolne niedziele i sobotnie popołudnia. Część czasu wolnego poświęcam na swoje hobby, jakim jest teatr. To zamiłowanie podziela też mój mąż. Bardzo często jeździmy razem na spektakle do Olsztyna.
Salonik jak konfesjonał
Bożena Kiliszkiewicz z Ostródy
Całe swoje zawodowe życie związałam z handlem, ale dopiero od trzech lat jestem swoim własnym szefem. Prowadzę salonik, który można by nazwać sklepem pierwszej potrzeby. Żartuję, że jest tu przysłowiowe mydło i powidło: gazety, kosmetyki, chemia gospodarcza, papierosy, słodycze, zabawki, żarówki, rajstopy. Punkt jest otwarty od godziny 6 rano, zamykam o 17. Większość kupujących to stali klienci, którzy zaglądają do mnie codziennie. A muszę podkreślić, że przez mój salonik przewijają się setki ludzi. Bardzo lubię kontakt z nimi. Salonik jest trochę jak konfesjonał. Każdy może u mnie usiąść i się wyżalić. Sprzedawca wszystkiego wysłucha. W tym zawodzie bardzo ważne są też uśmiech i uczciwość. Jeśli ktoś np. zapomni zabrać reszty, choćby to było 10 groszy, to będą na niego czekały, aż przyjdzie ponownie. Takie samo podejście do klientów ma też moja pracownica, osoba bardzo miła, ciepła i otwarta.
Lubię spotkania z ludźmi
Wanda Wróblewska z Ostródy
Swój salonik prowadzimy z mężem już od 14 lat. Od początku w tym samym miejscu. To ścisłe centrum miasta, niedawno otwarto w pobliżu nową galerię handlową. Tuż obok jest spore osiedle, zespół szkół, basen, ulica wiodąca na targowisko i na dworzec kolejowy. Miejsce jest więc uczęszczane, na brak klientów nie narzekam. Mamy bardzo dużo stałych klientów, wielu z nich jest z nami od początku istnienia saloniku. Jesteśmy zżyci z niektórymi do tego stopnia, że przesyłamy sobie nawet życzenia świąteczne czy urodzinowe. Właśnie to lubię w tej pracy najbardziej – kontakt z wieloma różnymi ludźmi. Spotkania z nimi są bardzo ciekawe. Poza tym mogę oczywiście poczytać prasę, co bardzo lubię. Mam bardzo duży wybór gazet. Jeśli czegoś zabraknie, zawsze mogę zadzwonić i zamówić.
Jaka jest recepta na dobry kontakt z klientami? Trzeba umieć do nich zagadać, być sympatycznym, uśmiechniętym, z każdym znaleźć temat do rozmowy. Zresztą ludzie sami wychodzą z taką inicjatywą. Inaczej rozmawia się z młodzieżą, inaczej z osobami starszymi. Przede wszystkim trzeba lubić ludzi – oni to wyczuwają. Ja też, gdy robię zakupy to lubię pójść tam, gdzie jest sympatyczna sprzedawczyni.
Czas wolny poświęcam na pracę w ogrodzie. Od wiosny do jesieni rzadko jestem w domu. Jak wyjdę do ogródka, to zapominam o całym świecie.
Monika Wojniak