cykliczne porady dla sprzedawców, opinie ekspertów
Alicja Sroczyńska

Nie bójmy się obniżać cen

Prowadzenie dużego supermarketu w niewielkiej miejscowości, liczącej około 20 tysięcy mieszkańców, nie jest prostym zadaniem. Zwłaszcza jeśli konkurencja ostro walczy na rynku. Alicja Sroczyńska z Końskich, kontrahent Departamentu Dystrybucji FMCG Kolportera, udowadnia jednak, że można sobie z tym poradzić.

Alicja Sroczyńska
Alicja Sroczyńska wie, że obniżanie cen często się opłaca (Fot. Grzegorz Berbeś)

Alicja Sroczyńska jest właścicielem supermarketu Supersam Danmar, który od kilku lat jest prowadzony pod patronatem Lewiatana. To firma bardzo rodzinna – w zarządzaniu sklepem pomaga mąż, a wśród pracowników nie brakuje członków rodziny. W markecie pracuje 11 osób, wliczając w to kadrę zarządzającą. – Czasami śmieję się, że urodziłam się do handlu. Ale taka jest prawda. Po skończeniu technikum tylko przez krótką chwilę pracowałam w biurze, a potem trafiłam do sklepu. I tak już zajmuję się tym 40 lat… To trzeba po prostu kochać – mówi z uśmiechem właścicielka Supersam Danmar z Końskich.
 
Rachunek jest prosty
Firma Alicji Sroczyńskiej osiągnęła sukces, bo sklep cieszy się dużą sympatią mieszkańców. Początki nie były jednak łatwe. – Proszę sobie wyobrazić, że konkurencja chodziła po ludziach i przekonywała, żeby do nas nie przychodzili – żali się pani Alicja. Zacisnęła jednak zęby, pomogło też duże doświadczenie w handlu. W Lewiatanie postawiono na ostrą politykę cenową. – Obniżam ceny, bo wiem, że mi się to po prostu opłaci. Klient mając do wyboru ten sam prosty produkt spożywczy u nas za 2,99 zł i u konkurencji za 4,29 zł, wybierze oczywiście nas – tłumaczy. – Przykładowo, gdybym nie zdecydowała się na taki ruch, to może udałoby mi się sprzedać sto sztuk tego produktu. Po obniżeniu ceny, liczba wzrasta do tysiąca. Sądzę, że rachunek jest prosty.
Żeby móc obniżać ceny, postanowiono… powiększyć budynek. Wcześniej sklep zajmował powierzchnię 240 metrów kwadratowych z zapleczem, ale dobudowano magazyn i metraż zwiększył się do 300. – Wpływ na to mają nasze umowy z hurtowniami. Wiadomo, że jeśli kupi się czegoś więcej, to automatycznie możemy za to mniej zapłacić. Dlatego bierzemy dużo palet, które magazynujemy, a na tym korzystają później klienci – twierdzi Alicja Sroczyńska.
 
Śledźmy trendy
Właścicielka sklepu z Końskich zachęca również do uważnego śledzenia tego, co dzieje się na rynku. I zwracania dużej uwagi na kalendarz. – Tuż przed 1 listopada, dniem Wszystkich Świętych, sprowadziliśmy do naszego sklepu mnóstwo zniczy. Oczywiście ustawiliśmy bardzo niewielką marżę, co wpłynęło na niską cenę produktu. I proszę mi uwierzyć, że zainteresowanie klientów było ogromne – dodaje.
Równie ważny jest asortyment, ale ten musi być jak najszerszy. Jest to sprzeczne z niektórymi opiniami sprzedawców, którzy argumentują, że towaru nie musi być dużo, lecz powinien zostać dobrany z rozsądkiem. – Prowadzimy duży market i u nas klient musi mieć wybór. Jeden lubi makaron tej firmy, ktoś inny drugiej… Jeśli u nas tego nie dostanie, to po prostu zmieni sklep. Trzeba jednak bardzo uważać na towary przeterminowane. Te muszą znikać od razu z półek, bo to odstrasza klientów – przekonuje Alicja Sroczyńska.
Kolejnym magnesem na klientów są gazetki promocyjne, a supermarket z Końskich posiada dwa prospekty reklamowe – trzydniowe i dwutygodniowe. – Gazetki rozchodzą się błyskawicznie, a efekty promocji widać potem po wynikach sprzedaży. Naturalnie trzeba to robić z głową, wybierać te produkty, które mogą zainteresować ludzi – tłumaczy.
 
Wszyscy za jednego
Niezwykle istotny jest także wystrój sklepu i jego wygląd. – Do ułożenia towaru na półkach zatrudniliśmy eksperta. To konieczność w supermarketach, psychologia odgrywa tu jednak wielką rolę – mówi Alicja Sroczyńska. Do personelu należy już za to dbanie o czystość sklepu. Na półkach wszystko musi być równo poukładane. Nawet kolor ma znaczenie. W tym przypadku – żółty – działa na klientów relaksacyjnie.
Sukcesu w handlu nie byłoby jednak bez udziału personelu. A jego dobór, to chyba najtrudniejsza czynność dla menedżera sklepu. – Na szczęście mi się to udało, choć przyznam, że w przeszłości nie brakowało różnych problemów. Teraz stworzyliśmy taką grupę, że nawet jeśli ktoś nie może przyjść do pracy z powodu choroby, to reszta załogi mówi: szefowo, przyjdziemy godzinę wcześniej i wszystko nadrobimy. Tacy pracownicy to ogromny skarb dla właściciela – przekonuje.
Tomasz Porębski

Dodaj komentarz