cykliczne porady dla sprzedawców, opinie ekspertów

Obserwują innych sprzedawców

Doświadczenie w pracy mają duże, dzięki czemu wiedzą, na co powinni postawić największy nacisk. Można powiedzieć, że działalność handlową poznali od podszewki, choć w większości zaczynali z pewnymi obawami, ze znikomą wiedzą na ten temat. W nowej dla siebie roli odnaleźli się jednak znakomicie. Prezentujemy najlepszych kontrahentów Oddziału Pomorskiego Departamentu Dystrybucji Prasy Kolportera.
 
Analizuję rynek

Hennig_NK
Marcin Hennig na bieżąco analizuje rynek prasowy i przewiduje, co może cieszyć się dużym powodzeniem (Fot. Bartosz Bona)

Marcin Hennig z Gdyni:
Jestem właścicielem pięciu saloników prasowych, wszystkie są zlokalizowane dość blisko centrum miasta. Wcześniej byłem przedstawicielem handlowym i w tym zawodzie odnajdowałem się dość dobrze. W pewnym momencie uznałem jednak, że trzeba coś zmienić w swoim życiu. Pomyślałem, że fajnie byłoby mieć własny biznes. Początkowo myślałem tylko o sprzedaży papierosów i tytoniu, ale pojawiła się przede mną możliwość handlu prasą. I dokładnie dziesięć lat temu skorzystałem z oferty Kolportera, a ostatni salonik otworzyłem 3,5 roku temu. Co ciekawe, wszystkie te punkty przejmowałem po kimś. Niektórym interes nie szedł zbyt dobrze, ale my go reaktywowaliśmy.
Czy ta praca sprawia mi trudności? Nie, od początku było to dość przyjemne zajęcie. Szybko rozwijałem firmę, pojawiały się kolejne punkty. Mogłem liczyć na coraz większą pomoc swoich pracowników. Dzisiaj w każdym saloniku sprzedają dwie osoby, dlatego ja coraz rzadziej siadam za ladą. Właściwie zdarza się to tylko w wypadkach losowych, gdy na przykład ktoś jest chory.
I to właśnie od pracowników zależy sukces naszych saloników. To w ich rękach leży dobro każdego punktu. Sprzedawca musi być miły, sympatyczny i pomocny. Konkurencja jest duża, prasę można kupić wszędzie – w sklepach spożywczych czy nawet na stacjach benzynowych. Dlatego klienta trzeba zachęcić rozmową oraz uśmiechem. Do tego szeroka oferta tytułowa. Na bieżąco analizuję rynek prasowy i przewiduję, co może cieszyć się dużym powodzeniem. Jesteśmy bardzo elastyczni, jeśli chodzi o dobór tytułów. Ostatnio zgadłem, że dobrze będzie sprzedawało się czasopismo z dołączonym filmem „W ciemności”. I rzeczywiście, wiele osób o niego pytało.
Wolne chwile staram się spędzać przede wszystkim z rodziną. Szczególnie cenię sobie wspólne wakacje, byliśmy już razem między innymi w Egipcie i była to wspaniała wycieczka. Szkoda, że co roku nie dajemy rady podróżować po świecie… Ale w Gdyni też nie nudzimy się. Spotykamy się ze znajomymi, jeździmy na rowerach – w ten sposób wykorzystujemy czas po pracy.
 
Rzeźbię i maluję

Wechterowicz_NK
Zbigniew Wechterowicz przyznaje, że jego żona Danuta wykonuje większą pracę niż on (Fot. Karina Dereń)

Zbigniew Wechterowicz z Krynicy:
Przede wszystkim muszę podkreślić, że nasz salonik prowadzimy razem z żoną Danutą, która wykonuje znacznie większą pracę ode mnie! I to jej należą się szczególne słowa uznania. Jesteśmy z Kolporterem od dwóch lat. Wcześniej prasę dostarczała nam inna firma, ale niestety nie wywiązywała się z umowy. Nie otrzymywaliśmy takiej liczby tytułów, jakiej potrzebowaliśmy. Teraz wygląda to zupełnie inaczej. Ile chcemy, tyle dostajemy!
A jest to w naszym przypadku bardzo ważne. Mieszkamy w miejscowości turystycznej, co widać po naszych obrotach. Te w okresie letnim wzrastają o nawet 300-400 procent! W wakacje przyjeżdża do nas wielu wczasowiczów, którzy oczekują szerokiej oferty wydawniczej. I tak naprawdę schodzi nam wszystko – czasopisma dla kobiet, magazyny dla panów, pisemka dla dzieci. Muszę przyznać, że w lecie nasz salonik jest wypełniony prasą, na zapleczu ledwo się przeciskamy między gazetami. Znajdujemy się w centrum Krynicy, przy dużym parkingu, więc klientów mamy naprawdę wielu. W tym czasie nasz salonik jest otwarty nawet do godziny 23. Dopóki są ludzie, dopóty nie zamykamy punktu.
Dbamy o naszych kupujących. Chodzę do innych sklepów, obserwuję tamtejszą obsługę i wiem, czego od niej oczekuję. To samo staram się wprowadzić do naszego saloniku. Nigdy nikomu niczego nie wciskam ani żadnej osoby nie oszukuję. Uczciwość i kompetencja to najważniejsze cechy dobrego sprzedawcy.
Życie w Krynicy to fantastyczna sprawa. W wakacje nie mamy zbyt wiele czasu, wtedy w całości poświęcamy się pracy, ale w innych miesiącach już łapiemy oddech. I staramy się nasz wolny czas wykorzystywać jak najlepiej. Nie siedzimy jednak w domu, nie patrzymy w telewizor. Lubię malować, rzeźbić, do tego obrabiam bursztyn. A żona chodzi na przykład dwa razy w tygodniu na aerobik, który w naszym mieście jest darmowy.
Bo ja po prostu wychodzę z prostego założenia: jeżeli mi się czegoś nie chce, to robię to niechcący… I polecam to każdemu.
 
Dziękuję mężowi

Ziorkiewicz_NK
Mirosławę Ziorkiewicz do pracy w handlu przekonał mąż (Fot. Bartosz Bona)

Mirosława Ziorkiewicz z Gdyni:
10 lat temu postanowiłam założyć firmę i zająć się sprzedażą prasy, papierosów i chemii. Trochę zmusiła mnie do tego sytuacja życiowa. Wszyscy wiemy, że w pewnym wieku ciężko znaleźć pracę. Tymczasem pojawiła się możliwość odkupienia od jednej z osób dość ciekawego punktu na osiedlu. Razem z mężem postanowiliśmy w to zainwestować. I muszę przyznać, że mąż nie zastanawiał się ani chwilę, a ja musiałam do tego dojrzeć. Jestem dość ostrożną osobą.
I dzisiaj mogę powiedzieć jedno – dziękuję mu za to, że mnie przekonał. Choć wcześniej nie mieliśmy nic wspólnego z handlem, to udało nam się dość szybko w to wdrożyć. Bardzo pomogła nam pani, która wcześniej pracowała w tym miejscu. Poza tym lubię kontakt z ludźmi, więc nie mieliśmy problemu z tym, by zyskać ich sympatię. Trochę obawialiśmy się tej ogromnej liczby tytułów prasowych. Nawet na rozliczeniach rocznych widać, ile ich jest! Bałam się, że klient mnie o coś zapyta, a ja nie będę wiedziała. Ale, jak się okazało, rozeznanie się w tych wszystkich czasopismach trwało najwyżej kilka tygodni.
Każdy klient jest inny i do każdego trzeba trafić inaczej. Sprzedawca wszystkie troski musi zostawić przed progiem saloniku, w środku ma być uśmiechnięty. Tak jest w każdym zawodzie. Czy nauczyciel, który ma problemy w domu, może to potem odreagowywać w szkole na dzieciach? Ale muszę przyznać, że sami klienci po kilku latach potrafią dostrzec, że coś jest nie tak. I pytają czy wszystko w porządku. To bardzo miłe.
Cieszę się, że odnalazłam się w tej pracy. Wcześniej skończyłam studia prawnicze. Bardzo chciałam zrobić aplikację radcy prawnej, ale niestety się to nie udało. Pojawiły się dzieci i właściwie w wyuczonym zawodzie nigdy nie pracowałam…
Szkoda tylko, że tego wolnego czasu mam dzisiaj tak mało. Staram się go przeznaczyć na czytanie książek, spacery i pracę w ogródku. No i oczywiście dla wnuczka, który jest uroczy i zabawa z nim sprawia mi dużo radości.
 
W szpitalu od lat

Wiklinska_NK
Joanna Wiklińska w swojej pracy znajduje dużo przyjemności (Fot. Bartosz Bona)

Joanna Wiklińska z Wejherowa:
Mój salonik jest nietypowy, ponieważ znajduje się w szpitalu. Pracuję w nim od 11 lat, ale pięć lat temu przeszedł prywatyzację i zostałam jego właścicielką. Ma to swoje plusy i minusy. Wcześniej interesowałam się sklepem tylko w godzinach pracy, teraz myślę o nim cały dzień. To większa odpowiedzialność.
Praca w takim miejscu jest specyficzna. Z klientami trzeba czasami porozmawiać o chorobie, wysłuchać ich historii, a jeśli sobie tego życzą, to też doradzić. Odwiedza mnie dużo osób. Staram się, żeby asortyment spełniał ich oczekiwania. Oczywiście sprzedaję dużo prasy, lecz mam też wiele rzeczy, które mogą przydać się osobom, które muszą tutaj, w szpitalnych pomieszczeniach, spędzać całe dni. Mam właściwie wszystko, oprócz papierosów. Szczególnie nieźle idzie sprzedaż krzyżówek. Pacjentom się nudzi i próbują jakoś wypełnić czas.
Jestem zadowolona ze swojej pracy. Nie jest ona wyjątkowo ciężka, a potrafi być przyjemna. Nasz sklep jest otwarty do godziny 17, bo sprawdziliśmy, że później jest to niepotrzebne. Pracuję na zmianę ze swoją pracownicą – jeden dzień ja, drugi ona. W wolne dni czasami mam sporo pracy organizacyjnej i papierkowej.
A jeżeli już mogę odpocząć, to załatwiam inne swoje sprawy. I spędzam ten czas z dziećmi, przede wszystkim na świeżym powietrzu. Tylko na zewnątrz potrafię w pełni odreagować i zrelaksować się od codzienności. I jeszcze jedno – wprost uwielbiam wygrzewać się na plaży!
 
Tomasz Porębski

Dodaj komentarz