cykliczne porady dla sprzedawców, opinie ekspertów

Nasz klient, nasz pan – to się sprawdza

O handlu mogliby rozmawiać godzinami, bo ten kawałek chleba znają doskonale. Rynek prasowy też mają w jednym palcu, gdyż sprzedażą czasopism i dzienników zajmują się od wielu lat. Ale najlepiej wiedzą, jak wzbudzić sympatię otoczenia i w tym zakresie są szczególnie godni naśladowania. Prezentujemy najlepszych sprzedawców prasy współpracujących z Oddziałem Bydgoskim Departamentu Dystrybucji Prasy Kolportera.
Salonik jak dziecko

Joanna Buchholz: – Nie zamieniłabym tej pracy na żadną inną
Joanna Buchholz: – Nie zamieniłabym tej
pracy na żadną inną

Jolanta Buchholz z Chełmży:
Jeżeli powiem, że handlem zajmuję się od dzieciństwa, to pewnie nikt mi nie uwierzy… Ale tak właśnie jest! Mama prowadziła kiosk, a ja odkąd ukończyłam 7 lat, zaczęłam jej pomagać. I autentycznie to robiłam, absolutnie nie polegało to na przeszkadzaniu! W ten sposób złapałam bakcyla, ale potem moje losy potoczyły się inaczej i zaczęłam pracować w zupełnie odmiennej branży. Jednak blisko osiem lat temu mama dowiedziała się, że wkrótce zwolni się salonik w ciekawym punkcie – na Starym Mieście. Wtedy zdecydowałam się spróbować i otworzyć coś całkowicie własnego.
Dzisiaj losy się odwróciły. Mama zrezygnowała ze swojego kiosku i teraz, gdy tylko może, to mi pomaga. W dalszym ciągu jest w tym świetna, niektóre klientki ciągle dopytują się, kiedy mama znowu będzie stała za ladą. I to wcale mnie nie denerwuje. Wręcz przeciwnie – dziękuję jej za to. To bardzo dla mnie ważne, ponieważ czasami zwyczajnie brakuje mi czasu na załatwienie wszelkich formalności. Nie mam jednak prawa narzekać. Chciałabym podkreślić, że swoją pracę uwielbiam! A salonik traktuję jak dziecko… I skoro ma już siedem lat, to znaczy, że sobie je wychowałam i teraz poszło do szkoły podstawowej. Czyli – już ten biznes taki mały nie jest i swoje doświadczenie zdobył.
Wypracowałam sobie świetny układ z klientami – to znaczy, że nasz kontakt sprawia przyjemność obu stronom. Muszę przyznać, że poznaliśmy się na wylot – ja wiem, czego oni szukają w asortymencie, a klienci czasami od razu domyślają się, że wolałabym zapłatę drobnymi pieniędzmi (śmiech). Prozaiczna sprawa, ale świadczy o pewnej bliskości i zażyłości. Żeby jednak kupujący był zadowolony, to oprócz dobrej obsługi, ważny jest też asortyment. Dbam o to, by spełniał oczekiwania okolicznych mieszkańców. A nawet, gdy czegoś mi zabraknie, od razu to zamawiam. Takie zachowanie to podstawa w dzisiejszym handlu.
Niektórzy dziwią się, jak daję sobie radę. Trzeba wstać z samego rana, przed godz. 6 rano otworzyć kiosk i dzień w dzień spędzać tam kilkanaście godzin. Ale naprawdę to nic strasznego. Nie zamieniłabym tej pracy na żadną inną. Czasami tylko żal, że nie mogę pozwolić sobie na urlop, ale coś za coś. Dzięki temu mam inne profity. Poza tym muszę się przyznać, że jestem sporym leniuchem i po pracy najchętniej odpoczywam na leżaku na swoim balkonie. To mój sposób na naładowanie akumulatorów.
 
Szukam różnych dróg

Sylwia Świtek: – W tej branży nie można ograniczać się do prasy i papierosów
Sylwia Świtek: – W tej branży nie można ograniczać
się do prasy i papierosów

Sylwia Świtek z Inowrocławia:
Trzynastka… Dla niektórych pechowa, dla mnie szczęśliwa! Tyle lat właśnie prowadzę już swoją działalność. Zaczynałam u innego dystrybutora, ale po półtorarocznej przygodzie formuła współpracy się wyczerpała. Postanowiłam poszukać nowej firmy i trafiłam do Kolportera. Biorę od niego prasę już od jedenastu lat, a to najlepszy dowód na to, że potrafimy się dogadywać.
Tymczasem wszystko zaczęło się od całkowitego przypadku. Po ukończeniu szkoły handlowej, moja dalsza rodzina rezygnowała z prowadzenia kiosku. Zdecydowałam się przejąć ten punkt i z marszu otworzyłam własną działalność gospodarczą. Mijały miesiące, lata… I z jednego kiosku zrobiły się trzy. Dwa z nich to kioski z okienkiem, trzeci to salonik. Ten ostatni znajduje się na dworcu PKP. Tuż obok dworca jest drugi punkt, a kolejny usytuowany jest na osiedlu. To zresztą duża „świeżynka”, bo otworzyliśmy go raptem trzy tygodnie temu. Dzisiaj to właśnie w nim spędzam najwięcej czasu.
Dotychczas interes kręcił się na kioskach „dworcowych”. Często słyszę pytania, o ile większe obroty osiąga ten z budynku PKP? Gdy ludzie słyszą odpowiedź, są zaskoczeni. Wszelkie moje analizy wykazują bowiem, że dużo lepiej radzi sobie ten kiosk przy przystanku, mimo że nie można wejść do jego środka, a lokalizacja i otoczenie wcale nie są najpiękniejsze.
Handlowcy nie mają dzisiaj łatwego życia, dlatego trzeba szukać różnych dróg. W asortymencie zdecydowałam się na dużą liczbę drobnych produktów, przede wszystkim kosmetycznych i artykułów gospodarstwa domowego, ponieważ to cieszy się zainteresowaniem. Nie wolno ograniczać się do prasy i papierosów.
Po pracy uciekam do domu, a tam czeka na mnie trójka dzieci, w wieku od 5 do 15 lat, kochający mąż i dwa psy. To oznacza, że i we własnych czterech kątach mam co robić, ale to akurat czysta przyjemność. Gdy jest ładniejsza pogoda, zdarza nam się wybierać na rowerowe wycieczki, a to bardzo miła forma rekreacji.
 
Mąż to potrafi!

Małgorzata Wojtaś: – Stosujemy starą, ale sprawdzoną zasadę: nasz klient, nasz pan
Małgorzata Wojtaś: – Stosujemy starą, ale
sprawdzoną zasadę: nasz klient, nasz pan

Małgorzata Wojtaś z Chełmży:
Salonik prowadzę razem z mężem Mirosławem. Oj, to handlowiec pełną gębą! Świetnie nadaje się do tej pracy. Ja jestem tylko dodatkiem… Tworzymy jednak zgrany duet – w domu i poza nim. Ustaliliśmy pewien harmonogram naszej pracy i od lat go utrzymujemy – małżonek pracuje rano, ja popołudniami. Nasz punkt prowadzimy już bardzo długo – od 1995 roku. Z Kolporterem jesteśmy związani nieco krócej, bo od ośmiu lat. Na otworzenie saloniku zdecydowaliśmy się po dość krótkim namyśle. Dla nas była to świetna opcja – dzieci odchowane, mieliśmy sporo czasu do wykorzystania. Musieliśmy się jednak tego nauczyć, bo dla nas była to zupełna nowość. Ja na przykład wcześniej pracowałam jako asystentka stomatologa w przychodni.
Dzisiaj mamy powody do satysfakcji. Chyba dobrze odnajdujemy się w handlu, ta praca sprawia nam satysfakcję. Klienci też są raczej zadowoleni z naszych usług, bo choć w pewnym momencie musieliśmy zmienić lokalizację, a wokół nie brakuje konkurencyjnych punktów, przychodzą właśnie do nas. Może dlatego, że stosujemy starą, ale sprawdzoną zasadę – nasz klient, nasz pan?
Dużo rozmawiamy z kupującymi, oczywiście jeśli oni wychodzą z taką inicjatywą. I chyba jesteśmy dość popularni w naszym mieście. Czasami aż się dziwię, skąd ci ludzie wiedzą, jak mam na imię. A stałych klientów mamy wielu, bo nasz salonik znajduje się w dobrym miejscu. Niedaleko jest Urząd Miasta, blisko również szpital. To również droga do szkoły, dlatego dzieci są ważnymi klientami. Zrobiliśmy dla nich specjalną wystawę i zawsze chętnie podbiegają ją pooglądać. Nie ma co ukrywać – czasami „naciągną” też babcię, dziadka czy mamę na zakup jakiejś gazetki lub innego drobiazgu. Oferta dla najmłodszych jest w końcu bardzo bogata.
Żal mi w tej pracy tylko jednego – tego, że wolnego czasu nie ma zbyt wiele. Z mężem mijamy się w domu i praktycznie tylko niedziela jest dla nas. I dla wnuków, a mamy ich już czworo. Dwie dziewczynki i dwóch chłopaków. Najmłodszy z nich urodził się dwa miesiące temu i jest oczkiem w głowie całej rodziny.
 
Zżyliśmy się z ludźmi

Katarzyna Jankowska: – Dzisiaj klienci chętniej decydują się na zakup innej prasy niż codzienna, przede wszystkim magazynów (Zdjęcia: Anna Gawęcka)
Katarzyna Jankowska: – Dzisiaj klienci chętniej
decydują się na zakup innej prasy niż
codzienna, przede wszystkim magazynów (Zdjęcia: Anna Gawęcka)

Katarzyna Jankowska z Bydgoszczy:
A ja wciąż w tym samym miejscu, od lat – na bydgoskim osiedlu Leśne. Ile dokładnie? Szesnaście! Muszę jednak dodać, że w prowadzeniu kioski dzielnie pomaga mi mąż. Przez tak długi czas zdążyliśmy się na dobre zżyć z mieszkańcami osiedla. Oni poznali nas, my ich i dzięki temu wiemy, czego nie może zabraknąć w naszym kiosku.
A gusty czytelników bardzo się zmieniają, tak jak modyfikuje się oferta prasowa. Życie nie znosi próżni, dlatego rynek mediów nie stoi w miejscu. Wpływ na ludzkie wybory mają też inne dobra i zdobycze techniki, przede wszystkim Internet. Dzisiaj klienci chętniej decydują się na zakup innej prasy niż codzienna, przede wszystkim magazynów. Niebywałym zainteresowaniem cieszą się pisma kolekcjonerskie.
Pamiętam, że kiedyś saloniki przeżywały prawdziwy „boom” na prasę z filmami. Obecnie już takiego szału nie ma. Owszem, nadal są w ofercie, ale rynek się nieco przesycił. Teraz łatwiej dostać te filmy, nie trzeba ich kupować z gazetami.
Oczywiście asortyment kiosku jest bardzo ważny, jednak w handlu liczy się także właściwe podejście do klienta. Bez życzliwości, miłej i fachowej obsługi, nawet najlepszy towar nie będzie w stanie skusić klienta. Jeśli chodzi o mnie, to staram się jeszcze dołączać do tego „zestawu” dobrą znajomość potrzeb klienta. Trochę żartobliwie powiem, że czasami to ja przypominam klientom, po co do mnie przyszli.
A po pracy świeże powietrze! Czasu wolnego dużo nie mamy, ale gdy tylko go znajdziemy, staramy się jeździć nad morze lub w inne miejsca. To najpiękniejsza forma odpoczynku.
Tomasz Porębski

Dodaj komentarz