cykliczne porady dla sprzedawców, opinie ekspertów

Nie przegrały z Internetem

 
O tych czasopismach zbyt często, a przede wszystkim głośno się nie mówi, tymczasem w dalszym ciągu znajdują one duże grono odbiorców. Oferta prasy erotycznej od lat jest bardzo bogata, a wydawcy przekonują, że Internet ani nie zdołał, ani nie zdoła odciągnąć czytelników od wersji papierowych. Jednym z głównych czynników, na który wskazują, jest to, że zakup czasopisma daje prawo anonimowości.
 

sm pink press

Na rynku nie brakuje pism typowo erotycznych i pornograficznych. W Polsce najszerszą ofertą może obecnie pochwalić się wydawnictwo Pink Press, które odpowiada za przygotowanie 46 tytułów prasowych – 36 własnych i 10 importowanych. Do tej grupy należy doliczyć też kilkanaście pism wydawanych poza granicami kraju.
 
Regularnie i cyklicznie
60 procent z nich to miesięczniki, reszta ukazuje się co dwa miesiące. Niezachwiana jest regularność – pisma ukazują się cyklicznie, dzięki czemu zyskały stałych odbiorców. Zróżnicowane są za to ich ceny – najtańsze czasopisma kosztują 9,99 zł, a najdroższe nawet 24,90 zł. Do tych drugich dołączane są płyty z pakietem pięciu filmów zrealizowanych w najwyższej jakości. Różnice zauważane są też w nakładzie. Te najbardziej popularne pisma są drukowane w nakładzie 40 tysięcy egzemplarzy.
Bogata oferta zaspokaja gusty nawet najbardziej wybrednych czytelników i wygrywa konkurencję z internetowymi serwisami. – Nasze doświadczenie pokazuje, że wciąż wiele osób chce sięgać po takie pisma – przekonuje Krzysztof Garwatowski, dyrektor programowy Pink Press. – Fakt dostępności do Internetu ma w tym przypadku znaczenie niewielkie. Przede wszystkim naszą ofertę przygotowujemy pod kątem odbiorców. Znamy upodobania naszych czytelników i zawsze dbamy, by nasze pisma spełniały ich oczekiwania. Jest jeszcze jeden aspekt, o którym rzadko się mówi, a ma niebagatelne znaczenie. W dzisiejszych czasach tylko zakup czasopisma daje prawo anonimowości. Do Polaków coraz częściej docierają wiadomości o tym, że w Internecie są inwigilowani na każdym kroku, dlatego tam nie mogą już liczyć na poufność. Ich czujność w sieci pod tym względem z każdym miesiącem wzrasta.
Pink Press do każdego pisma dołącza prezent – pakiet multimedialny, zawierający więcej niż jeden film. Wśród tytułów są różne propozycje, zaspokajające wszelkie erotyczne zapotrzebowania odbiorców. Jednak im pismo bardziej wyszukane, tym mniejszy jego nakład, a droższa cena. To jednak nie odstrasza czytelników, bo ci zazwyczaj wracają do kiosków po kolejne egzemplarze.
 
Żeby dzieci nie zobaczyły
Dla handlowców najważniejsza jest forma dystrybucji. W przypadku sprzedaży prasy erotycznej należy pamiętać o kilku istotnych zasadach. Czasopisma o treści pornograficznej, także erotycznej, nie mogą znajdować się w bezpośrednim sąsiedztwie prasy dziecięcej i młodzieżowej, jak również w sąsiedztwie innych artykułów kupowanych przez dzieci i młodzież (zabawki, słodycze, książeczki dla dzieci, itp.). Powinny być eksponowane możliwie wysoko, najlepiej na wysokości wzroku osoby dorosłej. Okładki zawierające treści pornograficzne, także te ofoliowane, winny być zasłonięte tak, aby treści te nie były narzucane odbiorcom, którzy sobie tego nie życzą.
– O ekspozycję można jednak zadbać, nie naruszając przy tym prawa. Nigdy nikogo do tego nie namawialiśmy, bo zgadzamy się, że na przykład dzieci nie mają prawa mieć dostępu do tych pism – podkreśla Krzysztof Garwatowski.
Sam problem dostępu dzieci do erotyki i pornografii jest dzisiaj podwójnie dyskusyjny. Gdy zastanawiamy się, czy prasa erotyczna może wygrywać z Internetem, w przypadku tego zjawiska wątpliwości nie można mieć już żadnych. Komputer w niemal każdym domu, powszechna dostępność do sieci www i wciąż słabe zabezpieczenia przed wejściem do stron niedozwolonych (tzw. blokada rodzicielska), skutkuje rozwojem niewłaściwej świadomości seksualnej Polaków od najmłodszych lat.
Wspominała już o tym problemie amerykańska prawniczka Parry Aftab w swej książce „Internet a dzieci. Uzależnienia i inne niebezpieczeństwa”. Aftab stwierdziła, że „dzieci nie muszą szukać kioskarza, który zechce sprzedać im pisemka porno. Nie muszą wyciągać pieniędzy, by je kupić. Nie muszą przemycać ich z domu kolegi (czy z twojej łazienki). To, co mogą zobaczyć w sieci, jest dostarczone do domu, bezpłatne, bardzo łatwe do znalezienia (poprzez zwykłą wyszukiwarkę) i w wielu przypadkach – znacznie bogatsze graficznie niż to, co mogłyby dostać spod lady”.
To zagrożenie największe, gdyż nawet brak dostępu do sieci w domu, nie oznacza całkowitego braku kontaktu z tymi treściami – dziecko zawsze może je przejrzeć w kafejce internetowej albo u kolegi. Dlatego ekspozycja prasy z bardzo pikantnymi zdjęciami – zasłoniętej i ocenzurowanej – w salonikach i kioskach, wydaje się być dzisiaj dużo mniejszym problemem.
 
Tomasz Porębski

Dodaj komentarz