Przedstawiamy kolejnych laureatów konkursu „Najlepsi z Najlepszych”. Jak co miesiąc, wybrani zostali najlepsi partnerzy Kolportera, prowadzący saloniki prasowe oraz salony Top-Press.
Nie odkładam nic na jutro
Małgorzata Lis z Leszna
Blisko dwa lata temu przejęła pierwszy salonik. Teraz ma ich już cztery. – W sumie w rożnych miejscach przepracowałam już ponad 25 lat, ale po raz pierwszy robię to, co lubię – podkreśla Małgorzata Lis. Jaka jest jej recepta na sukces? – Nie odkładam niczego na jutro – mówi. – Bo jutro przychodzą kolejne sprawy i do tych starych nie ma już czasu wrócić. W biznesie bardzo ważni są też pracownicy. Dobry zespół, do którego ma się zaufanie, to podstawa. Dwa z moich saloników są poza miastem, bywam tam tylko 2 – 3 razy w miesiącu. Ale wiem, że mogę ufać pracującym tam ludziom.
Panią Małgorzatę wspiera też rodzina. Mąż pracuje razem z nią w jednym z saloników. – Bez niego trudno byłoby mi to wszystko ogarnąć – podkreśla nasza rozmówczyni. – Zresztą cała rodzina zna specyfikę mojej pracy i w razie potrzeby mogą mnie zastąpić.
Pani Małgorzata nie ukrywa, że prowadzenie saloników jest czasochłonne i pracochłonne. Śmieje się, że tylko pod prysznic nie chodzi z telefonem. – Ale ja to naprawdę lubię – przekonuje. – Jeśli zdarzy się tak, że mam dwa wolne dni z rzędu, to już tęsknię za pracą.
W tych wolnych chwilach lubi poczytać dobrą książkę, obejrzeć dobry film, albo nadrobić zaległości w ulubionych serialach.
Klientów znam po imieniu
Katarzyna Dryja z Kielc
W saloniku prasowym w sumie pracuje już od pięciu lat. – Najpierw u kogoś innego, jako zwykły pracownik – opowiada pani Katarzyna. – Spodobało mi się to zajęcie i pomyślałam sobie, że mogłabym spróbować poprowadzić taki salonik samodzielnie. Czułam, że dzięki zdobytemu doświadczeniu jestem na to gotowa.
W czerwcu miną dwa lata, odkąd Katarzyna Dryja sama została swoim szefem. – Są upadki i wzloty, wiadomo, jak to w interesach. Ale generalnie naprawdę nie mam na co narzekać – mówi. – Mam bardzo dobrą lokalizację, w centrum miasta. Wcześniej też istniał tu salonik i pewnie to także pomogło na starcie mojego biznesu. Mamy wielu stałych klientów. Niektórych znam po imieniu. Staram się stworzyć tutaj fajną, ciepłą atmosferę, aby każdy lubił do nas wracać.
W tej chwili pani Katarzyna zatrudnia jedną osobę. Jednak już myśli o otwarciu kolejnego saloniku. Jak mówi, zawodową sytuację ma już na tyle ustabilizowaną, że zostaje jej trochę wolnego czasu. Ale nie poświęca go wyłącznie sobie. Wolne chwile oddaje domowi i dzieciom, bo rodzina jest przecież najważniejsza.
Żyję, żeby pracować
Dorota Pasek z Białegostoku
Można powiedzieć, że jest seryjną laureatką naszego konkursu. W 2012 roku wygrywała dwukrotnie, wcześniej też kilka razy przypadł jej w udziale tytuł partnera miesiąca. Pierwszy salonik otworzyła w 2006 roku. – Najpierw pracowałam u kogoś, lecz w końcu doszłam do wniosku, że pora przejść na swoje – wspomina Dorota Pasek. Interes rozkręcał się przez sześć miesięcy, ale zaczął przynosić zyski.
W sierpniu ubiegłego roku pani Dorota zdecydowała o otwarciu kolejnego saloniku. Teraz dzieli swój czas pomiędzy oba te punkty. Zwłaszcza ten nowy wymaga troski, ponieważ dopiero zdobywa klientów. – Faktem jest, że gdy prowadziłam jeden salonik, pracowałam krócej – przyznaje. – Teraz teoretycznie mam wolną sobotę, ale myślami ciągle jestem w pracy, cały czas noszę przy sobie telefon. Na szczęście mam bardzo dobre pracownice. Zawsze w rozmowach z nimi podkreślam, jak ważne jest sprawdzanie towaru, kontrolowanie tego, co jest na półkach.
Pani Dorota ze śmiechem przyznaje się do pracoholizmu. – No cóż, chyba żyję po to, żeby pracować, a nie pracuję po to, żeby żyć – żartuje. – Nawet w nocy śnią mi się saloniki, klienci. Kiedyś nawet przyśnił mi się Złoty Klient.
Stara się jednak znaleźć czas na odpoczynek. Kiedy tylko może, wychodzi razem z mężem do kina. Kiedy ogląda film, zapomina nawet o pracy.
Fachowy i miły personel
Grzegorz Krzysiewski z Łodzi
Tytuł partnera miesiąca zdobył właśnie po raz drugi z rzędu. Z firmą Kolporter związany jest od dziewięciu lat. – Zaczynałem w Kolporter Service, byłem też pełnomocnikiem do spraw administracji w sieciach handlowych – opowiada. – Przeszedłem przez wiele spółek Kolportera.
Około półtora roku temu zdecydował się otworzyć salonik prasowy. Dziś ma ich już dwa. – W tych miejscach istniały już wcześniej saloniki, więc nie musiałem zaczynać od zera – mówi Grzegorz Krzysiewski. – Obydwa punkty zlokalizowane są w osiedlach, przeważnie bywają u nas stali klienci. Muszę tutaj podkreślić, że prowadzeniem saloników zajmuje się głównie moja żona, Andżelika. Ja jej tylko pomagam.
Ekspozycja towaru oraz fachowa i miła obsługa – to zdaniem pana Grzegorza jest najważniejsze przy prowadzeniu interesu. – Ten drugi punkt jest nawet bardziej istotny – uważa partner Kolportera. – Jeżeli obsługa jest grzeczna i kompetentna, to klient chętnie wróci by ponownie zrobić u nas zakupy. Natomiast jeśli za ladą stoi osoba obrażona na cały świat, to zniechęca wszystkich dookoła. Dlatego już przy zatrudnianiu zwracam uwagę na to, czy kandydatki są sympatyczne, uśmiechnięte, czy mają jakieś życiowe plany, ambicje. Choć oczywiście trzeba je później także obserwować podczas pracy, nie wszystko da się dostrzec podczas rozmowy. Mnie się udało, mam naprawdę dobrze dobrany personel.
Oprócz prowadzenia saloników w tej chwili czas Grzegorza Krzysiewskiego wypełnia budowa domu dla rodziny. Na nudę więc nie narzeka.
Monika Wojniak