Zbliżający się koniec roku po raz kolejny sprawi, że zadamy sobie coroczne pytania: „Jaki był ten mijający rok?”, „Czy udało się nam spełnić życzenia i obietnice, jakie sobie składaliśmy?”, „Czy przyniósł nam wszystko to, czego w nim oczekiwaliśmy?” – a w konsekwencji – „Czy byliśmy w tym roku szczęśliwi?”. Poczucie szczęścia to bowiem jedno z najważniejszych dążeń człowieka.
Potrzeba czucia się szczęśliwym wyrażana jest prawie we wszystkich kulturach (choć samo szczęście może być definiowane odmiennie). Często ludzie określają sens swojego życia poprzez wskazanie, jak bardzo są lub byli w nim „szczęśliwi”. Niektórzy szukają szczęścia w posiadaniu – pieniędzy, rzeczy, inni wolą „być” – mądrzy, szlachetni, popularni. Jednak obie grupy łączy ta sama potrzeba – doświadczania silnych, pozytywnych emocji.
Dlaczego czujemy się szczęśliwi?
Ewolucja wyposażyła nas w zdolność odczuwania, dzięki której albo dążymy do utrzymania relacji (kontaktu) z daną osobą czy przedmiotem, albo staramy się go unikać. Smakowity zapach zachęca nas do poszukiwania jego źródła, zaś nieprzyjemne wrażenia, np. niemiłe uczucie przy dotknięciu, powodują odruch unikania – w tym przypadku natychmiastową chęć cofnięcia ręki i oddalenia się. Znaczenie emocji negatywnych jest oczywiste. Strach czy awersja pozwalają unikać niebezpieczeństw. Łączą to, co zagrażające (widok napastnika) z określonym zachowaniem (ucieczka), nadając im zabarwienia i siły. Powodują, że w sytuacji niepewnej, w naszym mózgu rozlega się alarm, a cały organizm szykuje się do stawienia czoła ewentualnemu zagrożeniu. Efektem jest decyzja: zaniechanie, walka czy ucieczka?
Jaką rolę natomiast pełnią emocje pozytywne? Przez długi czas, psychologowie-naukowcy nie poświęcali temu zagadnieniu zbyt wiele uwagi. Przyjmowano, że są pewnym rodzajem nagrody, wzmocnieniem zachęcającym do podtrzymania czy powtórzenia działania. Jednym z kluczowych przykładów wpływu pozytywnych emocji na podtrzymanie działania jest stan zakochania. U zakochanych m.in. wzrasta w mózgu poziom fenyloetyloaminy i dopaminy. To dwie substancje odpowiedzialne za pobudzanie ośrodka przyjemności. Im częściej zakochani się widują tym więcej owych „hormonów szczęścia” dostają i tym częściej dążą do powtórzenia tego procesu – w tym momencie zakochanie wkracza w fazę, gdy osoby zaangażowane potrzebują ukochanej osoby jak narkotyku. Tak, zauroczenie przebiega na poziomie chemii i neurologii. Ale także na poziomie kształtowania się emocji. „Hormony szczęścia” i dążenie do bycia z ukochaną spojone zostają w jedno emocją – uczuciem miłości. Kluczowe pytanie, dotyczące opisanego procesu brzmi: „Po co ludzie się zakochują?” Podstawowa odpowiedź ma charakter biologiczny – po to, aby mieć potomstwo, aby zadbać o przedłużenie gatunku. Podobnie, jak w przytoczonym przykładzie zakochania, w wielu innych sytuacjach emocje pozytywne pełnią rolę ważną z punktu widzenia biologii. Jednak co ciekawe, uczucie szczęścia, radości, poczucia pewności siebie, nie towarzyszą nam często. Raczej można powiedzieć, że nawiedzają nas niezwykle rzadko. Tak, jakby dbały o to, abyśmy zawsze na nimi tęsknili.
Kiedy naukowcy na poważnie zaczęli przyglądać się doświadczaniu emocji pozytywnych odkryli również, że ludzie nie są obdarzeni uczuciem szczęścia sprawiedliwie. Niektóre osoby są zdecydowanie bardziej zadowolone i spełnione niż inni. Przez większość czasu czują się wspaniale, dobre jedzenie, miłe towarzystwo, przyjemna muzyka itd. dają im łatwo uczucie szczęścia. Częściej odczuwają też dobre samopoczucie i radość – wiele rzeczy je cieszy, są zadowolone z siebie, tryskają energią i „chęcią do życia”.
Rola emocji
Dlaczego tak się dzieje? Co odpowiada za poczucie szczęścia? Pierwsze próby odpowiedzi na te pytania powiązane były z poszukiwaniem cech środowiska sprzyjających zadowoleniu z życia. Wychowanie, brak przykrych i traumatycznych doświadczeń – oto przyczyny, które nasuwały się niejako same. Jednak w późniejszych badaniach zaczęto szukać głębiej – w materiale genetycznym. I tak np. badacze z Uniwersytetu Minnesoty odkryli, że istnieje cecha osobowości – dobrego samopoczucia i tryskania życiem, a uczeni z Uniwersytetu w Edynburgu i Queensland Institute For Medical Research, badając bliźnięta jedno i dwujajowe, zidentyfikowali geny, jak się wydaje, odpowiadające za występowanie cech osobowości predysponujących do bycia szczęśliwym bez względu na okoliczności.
Zatem znów pojawia się pytanie: „Po co ewolucja dała nam emocje pozytywne i dlaczego nie jesteśmy w nie wyposażeni jednakowo?”. Jedną z możliwych odpowiedzi zaproponowała B. Fredrickson, amerykańska profesor psychologii, specjalistka w zakresie psychologii społecznej oraz wybitna badaczka emocji pozytywnych. Jej zdaniem, rolą emocji pozytywnych jest otwieranie ludzi na nowe doznania i przeżycia (np. kiedy jesteśmy szczęśliwi łatwiej zawieramy znajomości, jesteśmy bardziej kreatywni itd.), powiększając tym samym posiadaną wiedzę i doświadczenie potrzebne w przyszłości w sytuacjach zagrożenia.
Takie podejście pozostaje jednak w sprzeczności z dość powszechnym przekonaniem, wyrażonym najdobitniej w przysłowiu: „głupi, ale szczęśliwy”. Być może podstawą do przytoczonej w przysłowiu krytyki, były obserwacje wskazujące, że osoby zadowolone z siebie dokonują nieprawdziwej oceny otoczenia (zarówno fizycznego jak i społecznego) – wszystko wydaje im się piękniejsze, mądrzejsze, łatwiejsze, a co najważniejsze – nieadekwatnie wysoko oceniają swój (pozytywny) wpływ na rzeczywistość. Skłaniało to obserwatorów do wniosku, iż optymiści są wprawdzie szczęśliwi, ale tylko dzięki niedostrzeganiu brzydoty i złych stron życia.
Tymczasem okazuje się, że nie do końca jest to prawda. Otóż, często to osoby zadowolone podejmują bardziej trafne decyzje życiowe, gdyż potrafią zaakceptować i uwzględnić także negatywne informacje, gdy tymczasem osoby w nastroju depresyjnym (lub pesymiści) informacje trudne czym prędzej wyrzucają z pamięci, prawdopodobnie z powodu przeżywania zbyt wysokiego poziomu leku. Być może zatem oba sposoby nastawienia do rzeczywistości są równie skuteczne, tylko w różnych sytuacjach. Nastawienie depresyjne i lękowe sprawdza się lepiej jako wykrywacz anomalii, w sytuacjach jakie nazwalibyśmy – „Uwaga, niebezpieczeństwo – coś idzie nie tak”, zaś nastawienie pozytywne sprawdza się w sytuacjach – „Znajdź rozwiązanie, podejmij decyzję”.
Co może zwiększyć poczucie szczęścia?
Jak wspomniano, poczucie szczęścia jest między nas rozdzielone bardzo nierówno. Ponadto jest silnie uwarunkowane genetycznie, co powoduje, że nie jest tak łatwe do zmiany jak byśmy oczekiwali. Jednakże, (dobra wiadomość) są pewne okoliczności, które zwiększają indywidualne poczucie szczęścia. Należą do nich na pewno pieniądze, ale tylko jeśli posiadanie pieniędzy nie jest celem w życiu, a tylko środkiem do osiągnięcia celu. Bowiem, w przypadku osób określanych jako „materialiści”, jak pokazują badania, niezależnie od wysokości dochodu, poczucie szczęścia i zadowolenia z życia, jest niższe niż przeciętnie w populacji.
Innym, równie często podawanym czynnikiem mającym wpływ na subiektywne poczucie szczęścia, jest pozostawanie w związku (małżeństwo). Potwierdzają to liczne badania, choć różnice kulturowe wpływają na siłę takiej zależności (np. małżeństwo wyżej cenione jest w kulturach zachodnich niż wschodnich). Ale, najczęściej rolę podstawowego, niezbędnego do szczęścia warunku przypisuje się zdrowiu. Przy czym, ocena tego czy dana osoba jest czy nie jest zdrowa, bywa niezwykle subiektywna. Niektórzy ludzie chorzy uznają swój stan zdrowia za zadowalający, a w innych przypadkach osoby oceniane przez medycynę jako zdrowe, zupełnie nie podzielają tego przekonania. Niemniej jednak badania potwierdzają, że to, czy dana osoba jest zadowolona ze swojego stanu zdrowia ma istotny wpływ na jej poczucie zadowolenia z życia i poziom szczęścia osobistego.
Wśród pozostałych znaczących czynników warunkujących poczucie szczęścia znajdują się: religia dająca ludziom nadzieje na opiekę ze strony Boga, a tym samym na dobre i szczęśliwe zakończenie oraz udane życie towarzyskie.
Zdaniem Martina Seligmana, wybitnego badacza i najlepszego znawcy zajmującego się psychologią pozytywną (w tym badaniami nad poczuciem szczęścia), aby trwale podnieść swój subiektywny poziom szczęścia trzeba:
1. żyć w bogatym, demokratycznym kraju,
2. pozostawać w związku (małżeńskim),
3. unikać negatywnych wydarzeń i emocji,
4. stworzyć sobie szeroką sieć przyjaciół i znajomych,
5. być (stać się) osobą religijną.
(za Prawdziwe szczęście M.P. Seligman)
Według Seligmana wykorzystując powyższe rady można zwiększyć indywidualne poczucie zadowolenia i szczęścia od 8 do 15 proc. Niestety, to raczej niewiele. Nieco więcej uzyskamy kierując się kolejnymi wskazówkami. I tak, dobrze jest często wracać pamięcią do tych chwil z przeszłości które dobrze wspominamy („pamiętam jak dostałem pierwszy rower…”), myśleć optymistycznie o tych przyjemnych rzeczach, które spotkają nas w przyszłości, a w dniu dzisiejszym doceniać każdą nawet drobną przyjemność. Ponadto nie należy zanurzać się w negatywnych emocjach, trzeba pozostawiać je za sobą. Najbardziej dobitnym tego przykładem są wnioski z badań nad wdzięcznością i przebaczaniem. Na przykład, okazuje się, że kiedy człowiek staje się zdolny wybaczyć komuś uraz z przeszłości, uwalnia się i może pójść dalej – przebaczenie odnawia w nas przekonanie, że posiadamy władzę nad tym, co się w naszym życiu dzieje. Natomiast kiedy nie potrafimy przebaczać – podążamy drogą zaprzeczania lub zgorzknienia – w naszym ciele, podobnie jak podczas stresu, utrzymuje się stale podwyższony poziom hormonów np. adrenaliny, podwyższone ciśnienie i w konsekwencji mogą pojawić się różne choroby.
Dzięki zastosowaniu tych rad nasze poczucie szczęścia może wzrosnąć o kolejne kilkadziesiąt procent.
I na koniec: nie warto być stale szczęśliwym. Tylko bowiem możliwość zauważenia różnicy pomiędzy jednym i drugim stanem (szczęście i jego brak) pozwala naprawdę się nim cieszyć. Jak mówią Chińczycy: „Ruch i zmiany wynikają ze sprzeczności, wszystkie działania prowadzą do równowagi. Należy więc unikać przesady, zachować umiar i cierpliwość”. Yin zawsze przechodzi w Yang i odwrotnie.
Wasz Psycholog