Po wakacyjnej przerwie kontynuujemy prezentację laureatów konkursu Departamentu Sieci Własnej Kolportera „Partner Roku”, w którym co miesiąc wybierani są najlepsi partnerzy prowadzący saloniki prasowe i salony Top-Press. Przy ocenie pod uwagę brane są m.in. wysokość sprzedaży i jakość obsługi klientów. Oto zwycięzcy z maja i czerwca br.
Lider w nowej branży
Marek Szargut z Katowic
Katowicki partner Kolportera po raz kolejny triumfuje w konkursie na Partnera Miesiąca, choć z branżą handlową związany jest od niedawna. Wcześniej przez wiele lat pracował w serwisie ogumienia. Salonik – w galerii handlowej przy jednym z osiedli mieszkaniowych – najpierw 2012 roku w zaczęła prowadzić jego żona, później on przejął od niej te obowiązki. Klienci ich punktu to oczywiście okoliczni mieszkańcy oraz studenci, bo w pobliżu jest kilka wyższych uczelni i Biblioteka Śląska. Zakupy mogą zrobić codziennie, salonik jest bowiem czynny przez siedem dni w tygodniu. Asortyment jest bogaty, partner stara się mieć tu wszystko, co jest w ofercie Kolportera. – Da się zauważyć, że poszczególne towary sprzedają się falowo. Wiele zależy od ceny. Jeśli akurat jest jakaś gazeta z ciekawym dodatkiem, to natychmiast znika z półek. Jeśli są atrakcyjne ceny na słodycze, to też przyciąga klientów – dodaje Marek Szargut.
Relaks za kierownicą
Joanna Kamińska z Wysokiego Mazowieckiego
Pani Joanna z Kolporterem współpracuje około pięciu lat. I także po raz kolejny wygrywa w konkursie na Partnera Miesiąca. Jej kiosk jest czynny przez cały tydzień. Znajduje się przy galerii handlowej i – jak zapewnia partnerka – przyciąga codziennie wielu klientów. – Klientów mamy raczej stałych, znajomych – mówi pani Joanna. – Nasze miasteczko jest niewielkie, właściwie wszyscy się tu znają.
Jeśli chodzi o prasę, według obserwacji naszej rozmówczyni, najlepiej sprzedaje się „Fakt”, „Angora” oraz tygodniki typu „Życie na gorąco”. – Jeżeli nie mam czegoś w swoim kiosku, zawsze mogę to zamówić, na życzenie klienta – dodaje Joanna Kamińska. Po pracy panią Joannę najlepiej relaksuje… długa jazda samochodem.
Grunt to lokalizacja
Marcin Brzyszko z Krasnegostawu
Prowadzi dwa punkty Kolportera. Jeden mieści się w centrum miasta, drugi w pasażu handlowym przy hipermarkecie Tesco. – W tym ostatnim ruch jest większy, niż w centrum – przyznaje Marcin Brzyszko. – Mój salonik znajduje się tuż przy wejściu. W pasażu nie ma innych punktów z prasą, więc lokalizacja naprawdę jest bardzo dobra. A to gwarancja sukcesu.
W obu placówkach najwięcej sprzedaje się gazet oraz papierosów. – Na wakacje wróciło do miasta wiele osób, które pracują na stałe za granicą. Gdy kończyli urlopy, na wyjazd kupowali zwykle większe ilości papierosów. To znacznie zwiększyło sprzedaż – zauważa nasz rozmówca. Punkt w centrum jest czynny od godz. 6 do 19, salonik w pasażu w godzinach 7 – 21. Pan Marcin zatrudnia dwoje pracowników, ale sam też zajmuje się sprzedażą.
Od sprzedawczyni do partnerki
Agnieszka Gawryś z Mielca
Najpierw przez cztery lata poznawała tę pracę od podstaw, jako sprzedawczyni. – Ale tamten salonik został zamknięty. Szukałam innej pracy i w końcu zdecydowałam się objąć punkt Kolportera w centrum starego miasta – opowiada Agnieszka Gawryś. Jej salonik jest czynny od poniedziałku do soboty. W pracy pani Agnieszce pomaga mama. Na brak klientów nie można narzekać. W wakacje było ich nawet trochę więcej niż zwykle. Chętnie grają w Lotto, często dokupują do tego zdrapki, aby zwiększyć swoją szansę na szczęśliwą wygraną. Mieszkańcy Mielca lubią też poczytać gazety. – Dobrze sprzedaje się prasa kobieca, zwłaszcza dwutygodniki takie jak „Party”, „Show” i inne tytuły z plotkami z życia gwiazd – wylicza pani Agnieszka. – Panowie natomiast chętniej sięgają po prasę polityczną, tygodniki. Dla wielu klientów odkładamy ich ulubione tytuły.
Bez konkurencji
Paulina Semczyszyn ze Szczecina
Pani Paulina także zaczynała jako sprzedawczyni w saloniku. – Po dwóch latach menadżer zaproponował mi, bym objęła własny. Zgodziłam się – opowiada. Jej salonik mieści się w centrum handlowym, przy dyskoncie Biedronka. Klientów ma bardzo dużo, zwłaszcza że niedawno zamknięto konkurencyjny punkt. – Bardzo dobrze sprzedają się gazety, niektóre tytuły schodzą nawet całkowicie – mówi partnerka Kolportera. – Wielu klientów kupuje papierosy, przychodzi puścić totolotka. Mam też klientów, którzy robią u mnie większe zaopatrzenie przed wyjazdem do pracy za granicę i np. wykupują wszystkie krzyżówki.
Pani Paulina pracuje przez siedem dni w tygodniu, czasem pomaga jej siostra.
Uśmiech dla klienta
Dorota Pasek z Białegostoku
Z Kolporterem współpracuje już ponad dziewięć lat. Prowadzi w Białymstoku dwa saloniki. Drugi otworzyła wiosną. – Można powiedzieć, że w ten sposób wróciliśmy na stare śmieci – żartuje Dorota Pasek. – W tej lokalizacji, dokładnie naprzeciwko, mieliśmy bardzo dobrze prosperujący salonik. Niestety, budynek został zamknięty z powodu remontu. Po kilkumiesięcznej przerwie udało nam się jednak znaleźć nowe miejsce w sąsiedztwie i dziś starzy klienci znów do nas wracają. Bardzo się ucieszyli, że mogą znów zrobić u nas zakupy. Jedni drugim przekazywali informację, że otworzyliśmy znów punkt na tym osiedlu.
Zdaniem pani Doroty, klienci przywiązują się do lubianych przez siebie sprzedawców. Dlatego jej sposób na sukces to uśmiech, serdeczność i wiedza na temat produktów, które się sprzedaje.
Rodzinnie na dworcu
Maksym Piotrowski ze Skierniewic
Z Kolporterem współpracuje praktycznie cała rodzina. Najpierw partnerem została żona pana Maksyma, która osiem lat temu objęła pierwszy salonik, na dworcu w Skierniewicach. Po roku zaproponowano im przejęcie kolejnego punktu w tej samej lokalizacji. Dziś partnerem Kolportera jest Maksym Piotrowski, ale pracują razem z żoną, pomaga im też szwagierka. Saloniki znajdują się w bardzo dobrych punktach i choć dzieli je od siebie zaledwie 15 metrów, to – jak zapewnia nasz rozmówca – nie odbierają sobie nawzajem klientów. – Znajdują się w przejściu między miastem a peronami. Nasi główni klienci, to ludzie dojeżdżający do pracy w Warszawie. Kupują wszystko: gazety, napoje, słodycze, papierosy – mówi Maksym Piotrowski. – Aktualnie dworzec i trakcja kolejowa są w remoncie, więc klientów trochę ubyło. Z utęsknieniem czekamy więc na koniec prac.
Salonik przy markecie
Mirosław Miduch z Lublina
Od półtora roku prowadzi salonik przy markecie Obi. W asortymencie ma prasę, lekarstwa, tytonie, papierosy, zapalniczki, baterie i wiele innych drobiazgów. Klienci, którzy do niego zaglądają to ci sami, którzy przychodzą na zakupy do sąsiedniego marketu. – W lecie sprzedawały się głównie napoje, słodycze, też papierosy. Z prasą jest gorzej, ponieważ klienci przyjeżdżają tu na konkretne zakupy w Obi i nie myślą o kupieniu gazety – nie ukrywa Mirosław Miduch.
Salonik jest czynny od poniedziałku do soboty, w godzinach 8 – 21. W niedziele pan Mirosław odpoczywa. W codziennej pracy wspiera go córka. Dzięki temu nie musi zatrudniać pracowników, ani sam stać za ladą od rana do wieczora.
Zgrany personel
Izabela Małota z Myszkowa
Z Kolporterem związana jest od 2007 roku. Obecnie prowadzi trzy saloniki. Dwa z nich mieszczą się przy marketach w Myszkowie. Trzeci jest zlokalizowany w innej miejscowości. W ich prowadzeniu pomaga pani Izabeli przyjaciółka. – W dwóch salonikach jestem codziennie. Do trzeciego dojeżdżam kilka razy w tygodniu – mówi Izabela Małota. – Muszę podkreślić, że mam bardzo kompetentny i fachowy personel. To osoby, którym mogę zaufać, są samodzielne, lojalne i uczciwe. Stanowią bardzo zgraną ekipę. A to bardzo ważne dla pracodawcy, który przecież nie może być naraz w kilku miejscach.
Pani Izabela sama też zajmuje się sprzedażą. W jednym z saloników jest stale za ladą, w drugim dorywczo. Nie narzeka na brak klientów. – W większości to grupa stałych klientów, oni znają nas, a my ich – dodaje.
Ewa Kłopotowska