Rozmowa z Moniką Michalak, sprzedającą prasę w kiosku przy ul. Stryjeńskiej w Częstochowie
„Nasz Kolporter”: – Podobno opracowała Pani świetne metody na dobrą sprzedaż prasy w swoim kiosku?
Monika Michalak: Nie tylko prasy. Także książek, kolekcji i różnych dodatków.
– Jak więc się to się robi?
Mam dwa sposoby, jeden tradycyjny, drugi bardziej nowoczesny.
– Zacznijmy od pierwszego.
Zapisałam sobie numery około stu stałych klientów i rano, po rozpakowaniu dostawy, wysyłam do nich esemesy z informacją, że właśnie pojawił się tytuł, który ich interesuje.
– I wie Pani, który klient na co czeka?
Oczywiście, w ciągu kilku lat zdążyłam poznać ich zainteresowania, choć czasami znam tylko samo imię albo samo nazwisko klienta. Jedni czekają na pisma luksusowe lub magazyny dla dzieci, inni na książki – kryminały, poradniki lub romanse, te dołączane do czasopism i te z kolekcji. Ludzie mają różne zainteresowania, dlatego zawsze proszę w Kolporterze, aby dostarczano mi różnorodne tytuły, zwłaszcza książkowe. Tak więc, gdy mam już wszystko wyłożone na ladzie i półkach, naklejam karteczki z nazwiskami lub imionami klientów na pozycje, żeby wiedzieć, co jest dla kogo, i wysyłam esemesy.
– A drugi sposób skutecznej sprzedaży?
W grudniu utworzyłam na Facebooku dla stałych klientów profil „Ciekawe Oferty Gazetki”. Na początku grupa liczyła dwadzieścia osób, a teraz jest już siedemdziesiąt. Codziennie fotografuję smartfonem okładki nowych książek i czasopism i wrzucam do sieci z informacją, że są już w sprzedaży. Sporo klientów prosi mnie, aby im odłożyć tę czy inną pozycję.
– A jeśli ktoś się nie zgłosi po zamówiony tytuł?
To zdarza się bardzo rzadko, bo ja się przypominam, czy na Facebooku, czy esemesowo. I to zwykle pomaga.
– Pisanie esemesów, robienie zdjęć okładek, wrzucanie ich do sieci – to chyba zabiera sporo czasu?
Nie tak dużo, jakby się mogło wydawać. Wszystko jest kwestią wprawy w posługiwaniu się smartfonem i korzystania z Facebooka. Te dodatkowe czynności nie przeszkadzają mi w pracy w kiosku. A na pewno się opłacają.
– No właśnie: jak skuteczne są Pani metody zwiększania sprzedaży?
Według mnie bardzo skuteczne. Średnio sprzedaję w ciągu dwóch tygodni 90 książek kolekcjonerskich, a w tym miesiącu trzeba doliczyć około 20 książek, które ukazały się z „Panią Domu” i 15 z „Poradnikiem Domowym”, a gdy pojawiają się nowe kolekcje, to ta sprzedaż jest jeszcze większa. Gdybym nie miała dobrego kontaktu z klientami i nie informowała ich o nowościach, wynik nie byłby tak dobry.