Rozmowa z Iwoną Tessarowicz, Managing Director Magazines wydawnictwa Egmont Polska.
Rynek prasowy cały czas ewoluuje. Jak oceniają Państwo jego obecny stan, jakie widzą Państwo największe szanse i zagrożenia dla tego rynku?
Jeśli mówimy o rynku prasy ogólnie, uważam, że obserwujemy właśnie znaczące zmiany, które przewidywane były od wielu lat, a teraz są widoczne i bezdyskusyjne. Młodzi ludzie rezygnują z czytania gazet na rzecz szybszych, „gorących” mediów społecznościowych i wyszukiwania wiadomości on-line. Starsi (z grupy 45+) jeszcze częściowo trwają przy prasie, doceniając fakt, że dostarcza ona nie tylko opisu wydarzeń, ale również pogłębionych komentarzy i opinii – a na tej podstawie można wyrobić sobie własny pogląd. To propozycja dla ludzi myślących samodzielnie, nie poddających się internetowym instynktom stadnym i uproszczonym ocenom. Niezależnie zatem od formy wydawniczej (druk czy e-wydanie) ten walor: zachęty do głębszej refleksji wydawcy prasy powinni zawsze chronić i wspierać.
Rynek prasy systematycznie maleje i nie spodziewam się zmiany trendu. Dotyczy to także prasy dziecięcej, choć w mniejszym zakresie, ponieważ zarówno dla dzieci jak i ich rodziców czas spędzany na lekturze i zabawie z udziałem pisma jest ciągle atrakcyjną propozycją.
Jaki wpływ na kondycję rynku prasowego miała i może mieć w dalszej perspektywie epidemia koronawirusa?
Doświadczyliśmy w tym roku ogromnych problemów związanych z dystrybucją czasopism w okresie wiosennych restrykcji. W ciągu 3 miesięcy sprzedaż na rynku spadła o 20-30%! Po tym najgorszym okresie rynek powoli wraca do normy, choć – jak w każdym kryzysie – maleje ilość tytułów w ofercie, ponieważ wydawcy rezygnują z najmniej popularnych (czytaj: dochodowych) pozycji.
Wyraźnie zmieniły się zwyczaje zakupowe klientów, którzy w większości zrezygnowali z wypraw do wielkich centrów handlowych i z tradycyjnych dużych rodzinnych zakupów w soboty. W czasie tych dramatycznych zmian, kiedy wiele punktów po prostu zaprzestało sprzedaży i należało w związku z tym błyskawicznie przesuwać nakłady, nieocenioną pomocą była współpraca z tak doświadczonym i fachowym dystrybutorem, jakim jest Kolporter. Wysoko cenimy Waszą dzielność w chwili próby. Jesteśmy wdzięczni za rozważne decyzje, elastyczność i szybkość działania, ciężką pracę. Razem udało się nam przez to przejść i teraz, bogatsi o nowe doświadczenia, dobrze odnajdujemy się na zmienionym rynku.
Tradycyjne, papierowe wydania gazet i czasopism to niezmiennie bardzo ważny element społecznego systemu komunikacji. Jak można zadbać o poprawę czytelnictwa prasy? Gdzie szukać możliwości rozwoju?
Uwaga o społecznym systemie komunikacji jest doprawdy trafna i cenna. Pełna zgoda! Czy Państwo również doświadczają uczucia zażenowania oglądając publiczne wystąpienia różnych ważnych osobistości, które ględzą niezbornie, ponieważ nie są w stanie jasno sformułować swojej wypowiedzi? Założę się, że nikt im nie czytał w dzieciństwie, w szkole uciekali z lekcji polskiego i nawet „Pana Tadeusza” znają tylko z bryków. A przecież polszczyzna jest ważną częścią naszej narodowej tożsamości i – owszem – ma nam służyć jako narzędzie komunikacji. Możliwie precyzyjnej komunikacji, szczególnie w sytuacjach – jakich ostatnio wiele – kiedy musimy rozmawiać o bardzo trudnych i ważnych sprawach, wywołujących emocje, konflikty. Bez właściwego posługiwania się językiem nie jest możliwa dyskusja – pozostaje kłótnia i brak szans na porozumienie, zatem dążymy do chaosu. A przecież chcemy lepszego świata dla naszych dzieci (troszczymy się o ekologię, dbamy o ich zdrowie oraz wykształcenie). Ale nikt za nas nie zadba o wyrabianie w dzieciach nawyku czytania. To my – rodzice i dziadkowie – powinniśmy odkrywać przed dzieckiem przyjemności głośnej lektury, wspólnego czytania, a potem, gdy potomek dorasta, obyczaju rodzinnej rozmowy o przeczytanych artykułach i książkach. Wyrabianie nawyku czytania. Pokazywanie, że czytanie to jest przyjemność. Służenie własnym przykładem. Nikt nas w tym nie zastąpi – więc odłóżmy smartfona, przytulmy dziecko i poczytajmy razem, pośmiejmy się albo wzruszmy razem – przecież to unikalna szansa na wzajemną bliskość! A dzieci rosną tak szybko i szanse umykają…
Po tradycyjną prasę stosunkowo rzadko sięga młodzież i młodzi dorośli. Czy widzą Państwo możliwości dotarcia do tej grupy? Jakie działania mogą podjąć wydawcy, aby przekonać młodego odbiorcę do sięgnięcia po prasę?
Ha! To jest niezmienne wyzwanie, jakie towarzyszy prasie od początku jej istnienia: co zrobić, żeby chcieli nas czytać (i to na dodatek właśnie nas, a nie konkurencję)? Myślę, że należy wykorzystywać nowe media tak, aby kierować ich użytkowników do wydań drukowanych. Oczywiście sama reklama i działania w sieci nie będą skuteczne jeśli wydawca nie zaproponuje treści dopasowanych do oczekiwań odbiorców. Naprawdę możemy skusić interesującymi tekstami, ale najpierw musimy wiedzieć co to aktualnie znaczy „interesujące” dla czytelnika, do którego chcemy dotrzeć, a więc powinniśmy znać jego potrzeby. Nic takiej wiedzy nie zastąpi. To jest zawsze prawdziwe wyzwanie dla wydawcy, ale taka już nasza praca (a jaka frajda, kiedy okaże się, że trafiliśmy!).
Jak – w perspektywie najbliższych 5 lat – może w Państwa ocenie zmienić się dzisiejszy rynek prasowy? Jakie najważniejsze wyzwania czekają go w najbliższych miesiącach?
Wrócę do rynku czasopism dla dzieci, bo na nim koncentruję swoją uwagę. Pisma dla dzieci z pewnością pozostaną istotnym elementem oferty kulturalno-rozrywkowej kierowanej do tej grupy. Dzieci zawsze entuzjastycznie wręcz odnosiły się do naszych magazynów i wierzę, że to się nie zmieni. Oferujemy im zabawę z ulubionymi bohaterami w bezpiecznym, przyjaznym, kolorowym świecie, podsuwamy pomysły na gry, zachęcamy do wymyślania własnych historyjek i do wspólnych rozrywek z rówieśnikami i z rodzicami. Inspirujemy poznawczo, rozwijamy wyobraźnię i słownictwo, tworzymy okazje do budowania pierwszych koleżeńskich relacji opartych na wspólnych zainteresowaniach. Dajemy przestrzeń na refleksję etyczną – decyzję, kto postępuje dobrze, a kto źle, a także na pierwsze próby określania siebie: jaki jestem, która postać z bajki jest mi bliska, z kim chciałbym się przyjaźnić. Dzieci nas potrzebują, a my mamy świadomość, że przyczyniamy się do ich rozwoju w bardzo pozytywny sposób. Przyznam szczerze, że za to właśnie kocham swoją pracę i kiedy obserwuję reakcje naszych dziecięcych czytelników, to mam poczucie sensu tego, co robię.
Wyzwaniem dla nas jest więc utrzymanie zainteresowania rodziców, którzy ostatecznie decydują o tym, czy kupić dziecku pisemko, czy na przykład jajko z niespodzianką. A za tą decyzją stoi przecież – w domyśle – ich zgoda na poświęcenie dziecku czasu podczas wspólnej lektury. Więc to wcale nie jest taki oczywisty wybór w sytuacji, kiedy ludzie są zwyczajnie bardzo zmęczeni.
Zauważę na koniec nieco przewrotnie, że okres pandemii był w tym względzie pomocny, ponieważ okazało się, że tradycyjna lektura świetnie i ciekawie wypełnia czas: możemy się przy niej odprężyć, a wspomniany czas wolny staje się też czasem spowolnionym, który daje prawdziwy relaks. I oby to miłe doświadczenie zostało na dłużej w naszej pamięci.
Rozmawiała Karina Zawadzka