Europejscy wydawcy prasy oraz firma Microsoft wezwali 22 lutego br. do wprowadzenia w Europie mechanizmu arbitrażowego na wzór australijski. Chodzi o to, aby cyfrowi giganci – tzw. Big Tech – płacili wydawcom za korzystanie z ich treści. Starcie wydawcy kontra Big Tech nabiera coraz szerszego wymiaru i może mieć przełomowe znaczenie dla rynku prasowego na całym świecie. Włącza się w nie również coraz więcej rządów.
O co chodzi? Internet, który pozornie jest najbardziej demokratyczną przestrzenią, w rzeczywistości został zdominowany przez kilka globalnych firm. To właśnie tzw. Big Tech albo GAFA – Google, Amazon, Facebook, Apple. Ponad 70 proc. ruchu w Internecie w pełni kontrolują dwie firmy – Google i Facebook, ponad połowę handlu online jedna – Amazon. Cały Big Tech pod względem przychodów i zysków panuje nad znaczną częścią światowej gospodarki. Działalność cyfrowych gigantów mocno uderzała i uderza w wydawców – część firm z grupy GAFA bezpłatnie korzysta z ich treści, a przy tym – z uwagi na dominującą pozycję – odbiera im reklamodawców. Protesty przeciwko bezpłatnemu wykorzystywaniu treści przez cyfrowych gigantów trwają od dawna, jednak w ostatnim okresie to starcie weszło w kolejną fazę.
Sukces Francuzów
Francja już w lipcu 2019 r. nałożyła 3 proc. podatek na gigantów technologicznych o rocznych obrotach powyżej 750 mln euro w skali świata i powyżej 25 mln euro we Francji. Oprotestował go ówczesny prezydent USA Donald Trump. Podatek czasowo zawieszono, ale ponieważ negocjacje z rządem Stanów Zjednoczonych nie przyniosły efektu w grudniu 2020 r. Francuzi po raz pierwszy potrącili tzw. podatek GAFA. Ich śladem poszli już Hiszpanie, Czesi, Brytyjczycy.
Pozyskane od cyfrowych gigantów pieniądze we Francji są m.in. przeznaczone na wsparcie rynku prasowego. Dotowany przez państwo francuskie jest m.in. system dystrybucji prasy, wydawcy mogą też liczyć na szereg zniżek. Według dziennika „Le Figaro” w 2021 r. państwo udzieli całemu sektorowi prasowemu wsparcia o wartości ponad 800 mln euro.
Francuscy wydawcy, dzięki zdecydowanemu wsparciu państwa, jako pierwsi osiągnęli drobny sukces w walce z Big Techem. W styczniu 2021 r. Google i francuskie zrzeszenie wydawców prasy (APIG) podpisały umowę dotyczącą wynagradzania gazet i czasopism za ich treści udostępniane przez cyfrowego giganta w Internecie. To pierwsze tego typu porozumienie w Europie.
Do ostrej walki z kolejną firmą z grupy GAFA – Facebookiem – przystąpiła z kolei Australia. 17 lutego br. izba niższa australijskiego parlamentu uchwaliła projekt ustawy wprowadzający opłaty za licencje na rozpowszechnianie treści. W odpowiedzi na tę regulację tego samego dnia Facebook odciął swoich użytkowników w tym kraju od możliwości zamieszczania i oglądania linków na należących do firmy platformach. Zdaniem Facebooka takie regulacje powodują, że „w obliczu wyboru, który oznacza próbę bycia w zgodzie z prawem, które ignoruje rzeczywistość, bądź wprowadzenie zakazu dzielenia się treściami informacyjnymi w usługach dostępnych w Australii z ciężkim sercem wybraliśmy to drugie”.
Decyzja portalu wywołała duże oburzenie użytkowników, rządu i polityków w Australii. Rząd australijski w wydanym wczoraj komunikacie podkreślił, że ostatnia decyzja Facebooka „naraża na szwank jego wiarygodność”. Blokada ze strony Facebooka trwała zaledwie kilka dni. Po negocjacjach z australijskim rządem 23 lutego portal przywrócił dla użytkowników w Australii treści informacyjne pochodzące od wydawców. Ustalono także wstępne warunki wspierania australijskich wydawców przez Facebooka.
Microsoft za opłatami
Doświadczenia Francuzów i Australijczyków skłoniły do bardziej zdecydowanych działań inne kraje. Europejscy wydawcy prasy skupieni w organizacjach EMMA, ENPA, EPC, NME oraz – co ciekawe – jeden z cyfrowych gigantów, firma Microsoft wezwali do wprowadzenia w Europie mechanizmu arbitrażowego na wzór australijski tak, by firmy technologiczne godziwie wynagradzały wydawców prasy za korzystanie z ich treści.
Wydawcy uzgodnili, 22 lutego, wspólny komunikat. Piszą w nim, że będą współpracować nad wypracowaniem rozwiązania, które zagwarantuje, że europejscy wydawcy otrzymają wynagrodzenie za korzystanie z treści przez cyfrowe platformy, które mają dominującą pozycję rynkową. Odbędzie się to zgodnie z celami nowego prawa pokrewnego zawartego w dyrektywie w sprawie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym UE (wchodzi ona w życie w czerwcu 2021), a także w oparciu o nowe australijskie przepisy, które wymagają od firm technologicznych, objętych tym prawem, dzielenia się przychodami.
Jak czytamy w komunikacie rozwiązanie to powinno nakładać obowiązek uiszczania opłat za korzystanie przez te podmioty z treści wydawców prasowych oraz powinno zawierać takie przepisy dotyczące arbitrażu, by zapewnić stronom możliwość negocjowania uczciwych umów. Przepisy powinny uwzględniać model ustanowiony w prawie australijskim, który umożliwia arbitrażowi ustalenie sprawiedliwej ceny w oparciu o ocenę korzyści, jakie każda ze stron czerpie z umieszczenia treści informacyjnych na platformach cyfrowych, czy kosztów wytworzenia treści.
EMMA, ENPA, EPC, NME i Microsoft wspólnie wzywają do wdrożenia w prawie europejskim lub krajowym mechanizmu arbitrażowego, który zobowiązywałby takie firmy do płacenia za treści prasowe z pełnym poszanowaniem prawa wydawcy określonego w dyrektywie 2019/790.
– Z zadowoleniem przyjmujemy uznanie przez Microsoft wartości, jaką nasze treści wnoszą do podstawowej działalności wyszukiwarek i sieci społecznościowych – powiedział Christian Van Thillo, przewodniczący European Publishers Council. – To właśnie na nich Google i Facebook generują większość swoich przychodów. Kluczowe jest, by nasi regulatorzy nie dali się zwieść przekonaniu, że umowy poboczne są tym samym, ponieważ wcale tak nie jest. Poza tym podważają one prawa pokrewne, które zostały nam przyznane. Wszyscy wydawcy powinni zawrzeć umowę – nikt nie powinien zostać pominięty.
W przypadku, gdy cyfrowi giganci nie zgodzą się płacić, UE – zdaniem wydawców – powinna doprowadzić do arbitrażu, a jego wynik powinien być wiążący.
Prasa w awangardzie
Można powiedzieć, że wydawcy prasowi są w awangardzie podmiotów upominających się o pilne uregulowanie kwestii funkcjonowania cyfrowych gigantów. Od co najmniej kilku lat postulują wprowadzenie przepisów skutecznie chroniących ich prawa, naciskają na rządy wszystkich państw, protestują przeciwko swobodnemu wykorzystywaniu ich treści przez wielkie firmy internetowe.
Od 20 lat 26 kwietnia na całym świecie obchodzony jest Światowy Dzień Własności Intelektualnej. Ustanowiony przez ONZ ma przypominać o społeczeństwom m.in. o znaczeniu własności intelektualnej oraz konieczności jej ochrony.
W ubiegłym roku Izba Wydawców Prasy wydała z tej okazji specjalny komunikat. Czytamy w nim m.in. „Prawa własności intelektualnej, prawa autorskie i prawa pokrewne wydawców i producentów są kamieniem węgielnym naszej europejskiej demokracji, różnorodności mediów i kultury europejskiej. Pandemia koronawirusa potwierdziła, że gazety i czasopisma są najbardziej zaufanymi mediami, a nasi obywatele polegają na ofercie wydawców w zakresie wysokiej jakości informacji i rozrywki, zaś zasięg wydań cyfrowych prasy osiągnął rekordowy poziom. Prawa własności intelektualnej są niezbędne do zapewnienia trwałości ekonomicznej tak ważnego sektora. (…) Silne i skuteczne prawo pokrewne wydawców prasy ma kluczowe znaczenie dla przyszłości wolnego, silnego i niezależnego sektora prasowego, sprawiedliwego ekosystemu cyfrowego i bogatego w treści Internetu. (…) Dlatego w Światowym Dniu Własności Intelektualnej Izba Wydawców Prasy, wraz ze swoimi członkami oraz z wydawcami gazet i czasopism z całej Europy, wzywa polski rząd do szybkiej implementacji i wdrożenia prawa pokrewnego dla wydawców prasy”.
– Regulacje powinny realizować dość oczywistą zasadę, iż za wykorzystywanie cudzej twórczości należy wypłacać wynagrodzenie posiadaczowi praw. Skoro platformy zarabiają na wykorzystywaniu treści prasowych, których powstanie sfinansowali wydawcy i na tym wykorzystywaniu zarabiają powinni podzielić się zyskiem. W tym kierunku idzie uchwalona w maju 2019 roku dyrektywa w sprawie prawa autorskiego i praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym, która powinna zostać zaimplementowana do prawa krajowego do 7 czerwca b.r. Artykuł 15 tej dyrektywy przyznaje wydawcom prasy prawo pokrewne, które przewiduje konieczność wypłaty rekompensat dla wydawców i dziennikarzy za wykorzystywanie treści prasowych. Takie prawo pokrewne od lat mają już producenci muzyki, filmów, programów czy gier komputerowych. Teraz istotna jest szybka, efektywna transpozycja przepisów dyrektywy także w odniesieniu do wydawców prasy – mówi Marek Frąckowiak, dyrektor generalny Izby Wydawców Prasy.
– Od wielu miesięcy wspólnie z Izbą Wydawców Prasy walczymy o regulacje prawne, które sprawią, że „cyfrowi giganci” będą nam płacić za wykorzystywanie naszych treści. Rzecz dotyczy tzw. „Praw pokrewnych”. Nie może być tak że np. wielkie przeglądarki cytują teksty bez naszej zgody. Prawa pokrewne muszą być nierozłączną częścią praw autorskich. Zgadzamy się na wykorzystywanie naszych treści, cytatu, linków ale na rynkowych zasadach. Kopiujesz lub przepisujesz i udostępniasz moją treść – ok, ale musisz mi za nią zapłacić. Rzecz jasna pieniądze te zdecydowanie wzmocnią wydawców prasy tradycyjnej, którzy – jak np. wydawcy gazet lokalnych – mają także swoje portale z których garściami bezkarnie czerpią najwięksi cyfrowi gracze. Jest o co walczyć. Problem w tym, że nie wszyscy to rozumieją. Obecna władza utrzymuje, że to atak na wolność słowa, że to „Acta 2”. Nic podobnego. To walka o nasz byt i walka o prawo do własności intelektualnej – mówi Jerzy Jurecki, redaktor naczelny „Tygodnika Podhalańskiego”.
Przepisy i przyzwoitość
Apele wydawców prasy na razie nie przynoszą skutecznych regulacji prawnych. Ale nie zamierzają oni składać broni. Zapowiadają, że będą naciskać, apelować, prosić aż do skutku. Poza elementarną sprawiedliwością chodzi również o możliwość rozwoju, a w wielu przypadkach wręcz o przetrwanie.
– Treści są obecnie powszechnie wykorzystywane przez wielkie platformy technologiczne, które nie ponosząc żadnych kosztów wytworzenia tych treści, na nich zarabiają. Wypłacane rekompensaty powinny trafiać do wydawców i dziennikarzy. To bowiem dzięki ich pracy i nakładom finansowym artykuły prasowe w ogóle powstają. Ważna będzie oczywiście wysokość rekompensat, które powinny być sprawiedliwe i uwzględniać korzyści, jakie platformy odnoszą dzięki wykorzystywaniu publikacji prasowych oraz straty, jakie z tego powodu ponoszą wydawcy. Niewątpliwie takie rekompensaty wzmocnią rynek prasowy. Będą także korzystne dla wszystkich, gdyż środki te wydawcy przeznaczą przecież na powstanie nowych artykułów a zatem oferta będzie jeszcze ciekawsza – zauważa Marek Frąckowiak.
– Liczymy na to, że kwestie rozliczeń z gigantami cyfrowymi za udostępnianie treści od wydawców, zostaną jak najszybciej uregulowane w Polsce. Polski rząd powinien wziąć bez zwłoki przykład z rządów Australii czy Francji. Mamy nadzieję, że zostanie to zrobione po myśli wydawców, którzy wielkim nakładem sił i środków wytwarzają cenne, rzetelne treści, tak chętnie potem dystrybuowane przez cyfrowych gigantów. W sprawie sposobu i metod uregulowania rozliczeń – w całości popieramy stanowisko Izby Wydawców Prasy. Oczywiście ogólnoeuropejskie porozumienie nie byłoby niczym złym, ale uważamy, że nie musimy na nie czekać i że sprawne, traktujące poważnie rynek informacji i krajowe media, rządy są w stanie, bez oglądania się na takie porozumienie rozwiązać ten problem na własnym podwórku – mówi Krzysztof Jedlak, redaktor naczelny „Dziennika Gazety Prawnej”.
– Regulacje prawne powinny chronić cele biznesowe wszystkich podmiotów. Wydawców, którzy wyposażeni w odpowiednie kompetencje, produkują treści, ponosząc określone koszty, i spółki technologiczne, które mają narzędzia do ich udostępniania. Wprowadzenie opłat za wykorzystywanie przez Big Tech treści wyprodukowanych przez prasę tradycyjną jest krokiem w stronę przywrócenia równowagi rynkowej. Automatycznie więc sprzyja wzmocnieniu prasy tradycyjnej. Dotyczy to zarówno zagadnień związanych z prawem autorskim, jak i przepływem reklamowym – dodaje Ewa Lampart, dyrektor generalna Grupy Super Express i Wydawnictwa Harde.
– Najlepszym sposobem uregulowania zasad, zgodnie z którymi spółki technologiczne mogłyby korzystać z treści redakcyjnych, jest wprowadzenie do europejskiego porządku prawnego prawa pokrewnego wydawców prasy. W tę stronę zmierzają inicjatywy Komisji Europejskiej i są one popierane przez większość państw członkowskich. W niektórych z nich, niestety – także w Polsce, rządy dystansują się od tej inicjatywy, ulegając m.in. fałszywej narracji, że chodzi tu wprowadzenie jakiegoś „podatku od linków”. Ta postawa wpisuje się zresztą w rządową strategię osłabiania niezależnych mediów w Polsce, gdyż media rządowe, zwane dla niepoznaki „publicznymi”, i tak dostają miliardy, tyle że z naszych, prawdziwych podatków. Dopóki jednak dyrektywy unijne nie obowiązują, trzeba rozmawiać z technologicznymi gigantami o innych, przejściowych rozwiązaniach – jak wiadomo takie porozumienia z częścią wydawców zawarto już w Niemczech, Francji czy Australii. Doświadczenia tych krajów znów pokazują, że wsparcie rządu – jak miało to miejsce w Australii – skutkuje sprawiedliwszymi rozwiązaniami. Sytuacja polskich wydawców jest tu gorsza nie tylko z powodu polityki rządu, ale również dlatego, że jesteśmy dla gigantów mniejszym, a więc nie tak ważnym rynkiem – uważa Wojciech Bartkowiak, zastępca wydawcy i dyrektor operacyjny „Gazety Wyborczej”.
– Na podstawie analizy tego, co wydarzyło się we Francji czy w Australii widać, że wprowadzenie opłat na drodze porozumień z technogigantami poprawia sytuację wydawców prasy, ale nie jest to zmiana, która przywraca im stabilność sprzed kilku czy kilkunastu lat. To są istotne pieniądze, ale nie na tyle, by znów mogli odbudować to, co stracili między innymi przez brak regulacji chroniących prawa autorskie. Ogólnounijna legislacja w tej materii dałaby na pewno więcej. Pamiętajmy jednak, by całej tej sprawy nie sprowadzać jedynie do pieniędzy – uregulowanie relacji wydawców z technologicznymi gigantami to także sprawa zwyczajnej przyzwoitości. Porządek prawny nie powinien tolerować sytuacji, kiedy jeden podmiot ponosi olbrzymie koszty wytworzenia jakiejś wartości, a drugi tę wartość bez ograniczeń wykorzystuje – dodaje W. Bartkowiak.
Dariusz Materek
Kinga Szymkiewicz