Rozmowa z mecenasem Jackiem Wojtasiem, koordynatorem ds. europejskich w Izbie Wydawców Prasy.
O co tak naprawdę chodzi w tym sporze wydawców prasy z największymi światowymi spółkami technologicznymi, tzw. sektorem Big Tech ?
Wydawcy prasy na całym świecie prowadzą od lat spór z podmiotami, które zarabiają na korzystaniu z materiałów prasowych bez ponoszenia kosztów ich wytworzenia i nie wypłacając żadnych rekompensat. Sprawa jeszcze dekadę temu nie była tak dramatyczna, jak jest to obecnie, wobec ogromnego rozwoju gigantów technologicznych, którzy stają się monopolistami na rynku obrotu treściami w Internecie. To te portale masowo wykorzystując dane o konkretnym internaucie, jego sprofilowaniu i „zaszufladkowaniu” do odpowiedniej kategorii osób, decydują kto i co może przeczytać, ograniczając tak naprawdę pluralizm i dostęp do informacji. Internaucie wyświetlają się te treści, które pasują do jego profilu. Platformy te dyktują ponadto twórcom treści, w tym wydawcom, warunki, które realizują cele biznesowe technologicznych gigantów, wzmacniając ich rynkową, monopolistyczną pozycję. Uchwalona w maju 2019 roku dyrektywa w sprawie praw autorskich i pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym (UE/2019/790) daje szansę na poprawę istniejącej sytuacji i poprawienie zachwianej od lat równowagi rynkowej. Poprzez przyznanie wydawcom prasy prawa pokrewnego zobowiąże platformy i inne podmioty świadczące usługi społeczeństwa informacyjnego do wypłaty rekompensat za korzystanie z treści prasowych.
Na ile ta sprawa może być przełomowa dla rynku prasowego?
Sprawa ma fundamentalne znaczenie dla całego rynku prasowego, bowiem beneficjentami uchwalonego rozwiązania, mają być nie tylko wydawcy prasy, ale także dziennikarze. W propozycji Izby Wydawców Prasy ma to być podział pół na pół (50% dla wydawców, 50% dla dziennikarzy). Należy tylko ubolewać nad tym, iż Polska – w odróżnieniu od Niemiec, Węgier, Malty czy Niderlandów – nie zaimplementowała tej unijnej regulacji, choć termin minął już na początku czerwca 2021 roku. Nie dokonano także – wzorem Francji czy Danii – częściowej implementacji. Wydawcom prasy nie chodzi o zakazanie prowadzenia działalności przez portale, czy ich zamknięcie – nie byłoby to korzystne dla nikogo, jest zresztą realnie niemożliwe. Chodzi tylko o to, by podmioty, które zarabiają na cudzej twórczości, dzieliły się swoim zyskiem z twórcami i producentami, którzy stworzyli czy sfinansowali powstanie tych wykorzystywanych utworów, treści. Takie prawo przysługuje już – na mocy dyrektywy z 2001 roku – producentom muzyki, filmów, gier i programów komputerowych czy nadawcom radiowym i telewizyjnym. Dwadzieścia lat temu sytuacja nie była tak dramatyczna jak obecnie i nie zadbano wówczas o to, by także wydawcom nadać prawo pokrewne. Dyrektywa z 2019 roku naprawia tę lukę.
Czy jest dziś realna szansa na opodatkowanie cyfrowych gigantów?
Przykłady krajów europejskich pokazują, iż jest to możliwe. W wielu krajach wprowadza się różne formy „opodatkowania” cyfrowych gigantów. I – tak naprawdę – forma nie ma znaczenia. Istotą powinno być to, iż podatki płaci się w kraju, w którym się zarabia. Skoro giganci technologiczni część swoich zysków wypracowują w Polsce, to w Polsce powinni płacić podatki, a nie uciekać się do różnego rodzaju sztuczek księgowych, by wyprowadzać środki i płacić podatki w krajach podatkowych. Wydawcy prasy i wielu innych przedsiębiorców płaci CIT i PIT w Polsce. Nie ma podstaw, by taka sama zasada nie dotyczyła cyfrowych gigantów.
Na ile wprowadzenie takich podatków może zmienić rynek prasowy, pomóc w jego rozwoju?
Beneficjentami prawa pokrewnego – o czym mowa była już powyżej – mają być wydawcy prasy i dziennikarze. Otrzymane rekompensaty wydawcy przeznaczą na swój rozwój, na powstanie nowych materiałów prasowych. Im lepsza sytuacja finansowa wydawcy, tym lepsza sytuacja dziennikarzy, którzy dodatkowo otrzymają rekompensaty bezpośrednio. Trzeba jeszcze przypomnieć, iż prawo pokrewne, którego implementacja jest pilnie potrzebna, to nie prawo autorskie, które chroni utwory. Prawo pokrewne – „siostrzane” do prawa autorskiego – chroni nie utwory bezpośrednio, ale środki i nakłady, bez których utwory by nie powstały. W przypadku wydawców prasy są to m.in. wynagrodzenia dla dziennikarzy i innych pracowników, ale także koszty utrzymania redakcji, sfinansowanie delegacji, zakup sprzętu i oprogramowania, pokrycie kosztów telekomunikacyjnych, czy rachunków za prąd. Chodzi o wprowadzenie prostej zasady – jeśli zarabiasz na cudzej twórczości, podziel się zyskiem.
Rozmawiała: Kinga Szymkiewicz