Łączy ich jedno – doświadczenie w handlu mają ogromne, niejedno już przeżyli. Dzieli charakter pracy, bo dwoje z nich jest typowymi menedżerami, którzy tylko zarządzają punktami handlowymi, a pozostałe osoby są też aktywnymi sprzedawcami. W tym numerze prezentujemy najlepszych kontrahentów Oddziału Łódzkiego Departamentu Dystrybucji Prasy Kolportera.
Uwielbiam zapach kawy
Joanna Światłowska z Łodzi:
Obecnie prowadzę cztery saloniki, a pierwszy z nich założyłam niespełna trzy lata temu. Pewnie kogoś może zadziwiać dynamika rozwoju, ale bardzo pomógł mi w tym mój obecny partner, Janusz Góral (opisywany przez nas niżej – przyp. red.). To on podsunął mi pomysł, a ja bez większego wahania zdecydowałam się spróbować. Lubię kontakt z ludźmi, rozmowy i nie byłabym w stanie bez nich pracować.
Chociaż dzisiaj charakter mojej pracy oczywiście jest trochę inny, bo sama nie sprzedaję. Pełnię rolę menadżerki, czyli doglądam wszystkich punktów i sprawdzam, czy wszystko jest realizowane zgodnie z wytycznymi. Mocno stawiamy na pracowników, gdyż chcemy, żeby po prostu pasowali do tej roli. Sprawdzamy ich na rozmowach kwalifikacyjnych i wybieramy najlepszych. To bardzo ważne, bo to sprzedawca przyciąga klientów. Nasze dziewczyny są bardzo otwarte i potrafią złapać świetny kontakt z kupującymi.
Dbamy o klientów, jak możemy. Jeśli wiem, że w jednym punkcie brakuje poszukiwanego przez kogoś tytułu, to od razu ściągam go z drugiego. Dzięki temu klient chwilę poczeka, ale ma pewność, że dostanie to, czego pragnie. I wyjdzie od nas zadowolony, ponieważ wie, że może na nas liczyć w każdej sytuacji. Saloniki są położone na osiedlach, a więc stali klienci to największe grono osób, które do nas przychodzi. Musimy robić wszystko, żeby spełniać ich oczekiwania, bo wtedy wiemy, że na pewno do nas wrócą.
Prasa wciąż cieszy się powodzeniem, choć najwięcej ludzi sięga po – niestety, jak ja to mówię – „ogłupiacze”. Ludzie lubią jednak poczytać ploteczki, informacje z życia aktorów i polityków. Ponadto sprzedajemy u siebie praktycznie wszystko – baterie, bilety, czy nawet leki. My, Polacy, jesteśmy narodem lekomanów.
Sporo osób narzeka na brak wolnego czasu, ale nie ja. Uważam, że przy odpowiedniej organizacji pracy, można spokojnie znaleźć czas na wypoczynek. Jeśli dłuższy, to lubimy wyjeżdżać na weekendy, do miast ze starówkami. A jeśli krótszy, to uwielbiam zaglądać do kawiarni. Staram się codziennie wygospodarować chwilę, by zajrzeć do jednej z moich ulubionych.
Staram się być dobrym szefem
Janusz Góral z Łodzi:
Wszystko rozpoczęło się 10 lat temu, a wzięło się – jak to zwykle bywa – z przypadku. Prozaiczna sytuacja – szukałem pracy, a szwagierka, która już działała w sieci handlowej, zapytała, czy nie chciałbym poprowadzić jednego punktu. Był do wzięcia od zaraz, trzeba było go tylko zaopatrzyć w towar. Zdecydowałem się to zrobić, otworzyłem działalność, a potem był drugi punkt, trzeci… Dzisiaj można powiedzieć, że w sumie zajmuję się 11 punktami, z Joasią dzielimy się obowiązkami.
Taka praca sprawia mi ogromną przyjemność. Przyznam szczerze, że wcześniejsze moje doświadczenia z pracy były bardzo złe. Trafiałem na fatalnych zwierzchników, z którymi nie potrafiłem nawiązać nici porozumienia. Może to był mój pech, ale dzisiaj staram się te złe doświadczenia zmieniać na dobre praktyki. Wiem, jak rozmawiać z pracownikami, bo przecież sam nim kiedyś byłem. A do tego widzę sporo korzyści – nienormowany czas pracy, swoboda działania. Do tego lubię być w ruchu, nie mógłbym pracować chyba w jednym miejscu.
W swoich salonikach postawiliśmy na prowizyjny system wynagradzania pracowników. To dobra metoda, mobilizuje personel do tego, żeby pracować jak najlepiej. Wszystkim zależy na tym, by zwiększać obroty saloniku, bo sami na tym sporo zyskują. To od nich zależy najwięcej. Jeśli klient widzi uśmiechniętego sprzedawcę, który pomoże spełnić jego oczekiwania, zawsze wróci do tego miejsca. To sprzedawca ma wysłuchać klienta i pomóc mu, jeśli tego oczekuje. Choćby dobrym słowem.
W pełni zgadzam się, że dobra organizacja pracy pozwala na znalezienie wolnych chwil na odpoczynek. Samą pracą człowiek żyć przecież nie może. Ja stawiam na aktywny wypoczynek – gram w brydża, siatkówkę, tenisa i piłkę nożną. Niebawem jedziemy na obóz AZS-u, gdzie będziemy łączyć dobrą zabawę z uprawianiem różnych dyscyplin sportowych. Regularnie wyjeżdżamy też do Stanów Zjednoczonych, gdzie zwiedzamy kolejne zakątki tego kraju. Byliśmy już na zachodnim wybrzeżu, teraz czas odwiedzić wschodnie. Oczywiście wcześniej, przed wyjazdem, trzeba wszystko logistycznie poukładać, ale dzięki dobrym pracownikom potrafimy to zrobić.
Pięć lat w USA
Barbara Budzyńska z Łodzi:
W handlu jestem praktycznie od zawsze. Pierwszą działalność założyłam w 1991 roku, gdy przejęłam kiosk innej sieci. To był czas prywatyzacji i wtedy zdecydowano się mi powierzyć jego prowadzenie. Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie szukała innych rozwiązań. Zdecydowałam się przejść do kolejnej sieci, tylko że wiązał się z tym pewien problem. Punkt był zlokalizowany w dobrym miejscu, bo w Carrefourze, ale musiałam codziennie dojeżdżać do Piotrkowa. I pracowałam tam siedem w dni tygodniu, od godziny 7 do 22.
Ja tę pracę zawsze lubiłam, nigdy się w niej nie męczyłam, ale rzeczywiście traciłam sporo czasu. Zwierzchnicy zauważyli jednak, że codziennie dojeżdżam i po roku nagrodzili mnie, proponując objęcie punktu w Tesco w Łodzi. Mam jednak dwóch synów i jeden z nich akurat wylatywał do USA. Postanowiłam, że muszę mu pomóc, załatwiłam sobie wizę i poleciałam razem z nim. Miałam być tam maksymalnie pół roku, a zostałam na 5 lat…
Po powrocie sporo się w moim życiu zmieniło, powitała mnie zupełnie inna rzeczywistość. Były różne propozycje, niektórzy doradzali mi, żebym otworzyła salon fryzjerski. Uznałam jednak, że nie mam o tym zielonego pojęcia. Wolałam coś, na czym się znam. Gdyby moja pracownica zawiodła i na przykład nie przyszła do pracy, to ja nie mogłabym jej zastąpić. I w ten sposób postanowiłam wrócić do sprzedaży prasy, bo ten temat znam przecież od podszewki.
Pojawiła się okazja, by od prywatnego właściciela odkupić punkt, który on traktował jako zło konieczne. Włożyłam sporo pracy w to, żeby przekonać klientów do zupełnie innej jakości. Chciałam, żeby to miejsce miało klimat. Ludzie to docenili, coraz częściej i liczniej do mnie przychodzą. Włożyłam w to jednak sporo wysiłku.
Uzyskałam między innymi dofinansowanie z inkubatora Unii Europejskiej na zmianę profilu punktu, czyli stworzenie pawilonu z wejściem do środka. Zmieniłam dostawcę prasy na Kolportera, co było korzystne. Wywalczyłam, by był u mnie punkt doładowywania miesięcznych kart autobusowych. Po wielu zabiegach udało mi się wprowadzić do saloniku kolekturę totalizatora sportowego. Potem rozszerzyłam działalność o drugi punkt, który otworzyłam jako Traf Pres. Pomysłów na rozwój firmy mam naprawdę dużo i dopiero jestem w fazie ich realizacji.
To był pierwszy taki punkt
Jadwiga Sabacińska z Łodzi:
To już 11 lat. Pierwszą współpracę rozpoczęłam z HDS, potem trafiłam do Kolportera. Czas leci bardzo szybko… Kiedyś prowadziłam wypożyczalnie kaset wideo i DVD, ale po rozpowszechnieniu się telewizji kablowej, te punkty zaczęły podupadać. Postanowiłam, że trzeba coś gwałtownie zmienić. Zdecydowałam się otworzyć salonik prasowy na osiedlu Retkinia, czyli „sypialni Łodzi”. Czegoś takiego wtedy tam jeszcze nie było, to była całkowita nowość dla mieszkańców.
Pamiętam, że klienci dopiero uczyli się nowych możliwości – tego, że można wejść do środka, rozejrzeć się, przejrzeć interesujące tytuły. Szybko spotkało się to z dużym zainteresowaniem, dzięki czemu na brak klientów nie mogłam narzekać. Starałam się ich dodatkowo zachęcić – oczywiście właściwym podejściem. To nie jest łatwa praca, trzeba mieć odpowiedni charakter. I wychodzić do klienta z uśmiechem. Moje szczęście jest takie, że rano, gdy wstaję z łóżka, nie narzekam, że muszę iść do pracy. Ona sprawia mi satysfakcję.
Mój punkt jest położony na osiedlu, a dodatkowo przy przystanku autobusowym. Mam sporo stałych klientów, ale oczywiście zdarzają się też przypadkowi. Często ktoś wejdzie, by pod wpływem chwili kupić jakieś czasopismo, albo po prostu bilet lub puścić totolotka. Ja oczywiście większą sympatią darzę stałych klientów, bo znam ich już niemal na wylot. Mogę z nimi porozmawiać o wszystkim, a oni też są bardziej otwarci do mnie.
Niestety, wolnych chwil mam mało. Gdy jednak już znajdę czas na odpoczynek, to najchętniej wyjeżdżam na swoją działkę lub do znajomych. Staram się też jak najczęściej chodzić do kina oraz teatru.
Tomasz Porębski