Im więcej zarabiamy, tym więcej pozwalamy złodziejom kraść… Tak wynika z nowych przepisów, dotyczących kradzieży. Policja zapewnia, że dzięki nowemu prawu będzie lepiej. A handlowcy mówią, że jak zwykle sami muszą zadbać o swoje bezpieczeństwo.
Do 9 listopada ubiegłego roku kradzież rzeczy o wartości powyżej 250 zł była już przestępstwem. Ale przepisy się zmieniły i ten próg podniesiono. Teraz kwota graniczna to jedna czwarta krajowej pensji. Czyli ciągle będzie się zmieniać. W 2013 roku było to 400 zł, w 2014 – 420 zł. Jeśli skradzione rzeczy są warte mniej, złodziej odpowiada tylko za wykroczenie.
– Kradzieże to plaga – żali się właściciel niewielkiego sklepu w podwarszawskiej miejscowości. – Kradną głównie słodycze, gazety, ale też np. alkohol. Pieniędzy za to nikt nam nie zwróci, starty musimy pokryć sami. A złodzieje? Szukaj wiatru w polu. A teraz jeszcze państwo idzie im na rękę i pozwala kraść więcej.
Zmiany na gorsze?
W 2012 roku policja zatrzymywała sprawców co trzeciej kradzieży. Być może po zmianie przepisów policyjne statystyki się poprawią, bo mniej takich czynów będzie kwalifikowanych jako przestępstwo. Ale czy poprawi się sytuacja handlowców? – Już po miesiącu od wejścia w życie nowych przepisów dało się zaobserwować szkodliwe skutki tych zmian. Prawodawcy w żaden sposób nie zabezpieczyli obywateli przed recydywistami, a jedynie podnieśli kwotę, do jakiej mogą niemal bezkarnie kraść – komentuje Waldemar Nowakowski, prezes Polskiej Izby Handlu.
W tej chwili sprawca wykroczenia najczęściej karany jest grzywną, albo karą w zawieszeniu. Na dodatek ma czyste akta, ponieważ wykroczenia nie są wpisywane do Krajowego Rejestru Karnego. Trudno się więc dziwić frustracji handlowców.
Wizje swoje, życie swoje
Policja popierała zmiany w prawie. Nawet więcej – postulowała, żeby graniczna wartość, od której kradzież uznawana jest za przestępstwo, podnieść aż do 1000 zł, podnosząc przy tym wysokości grzywien za wykroczenia. Jakie miałyby być z tego korzyści? Policja przedstawiała świetlane wizje, w których złapany na gorącym uczynku złodziej zostałby ukarany w ciągu kilku godzin – policjant wypisuje mu mandat, rejestruje wykroczenie w systemie i tak sprawa zostaje błyskawicznie załatwiona. Nie ma długich procedur, wielomiesięcznego oczekiwania na proces, biurokracji i związanych z tym kosztów. Złodziej wie, że sprawiedliwość dosięgnie go szybko, a prokuratury nie muszą zajmować się błahymi sprawami. Tyle świetlane wizje. Problem jest jeden – trzeba złapać tego złodzieja na gorącym uczynku. A to prawie jak trafić szóstkę w totka…
Rejestrować recydywistów
Handlowców niepokoi jeszcze jedno. – Nie istnieje żaden ogólnopolski rejestr wykroczeń, czasem tylko policjanci znają złodziei z danej okolicy i dopiero wtedy mogą starać się o wyciągnięcie konsekwencji za kradzieże wielokrotne. Jeżeli przestępca działa w różnych rejonach, jego „wykroczenia” nie są wpisywane do trwałego rejestru i może kraść następnego dnia w innym miejscu, a o jego wcześniejszych przestępstwach nikt nie wie – mówi prezes Polskiej Izby Handlu.
Rozwiązaniem tego problemu miałby być Ogólnopolski Rejestr Wykroczeń. Nad jego powstaniem pracuje grupa ds. bezpieczeństwa Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, z którą współpracują przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych oraz Komendy Głównej Policji. – Każda kradzież jest przestępstwem, niezależnie od jej wartości, dlatego nie godzimy się z taką zmianą w prawie. Analizujemy możliwości prawne dalszej walki o odejście od tej zmiany i podważenie zgodności nowych przepisów z Konstytucją RP. Dodatkowo będziemy pracować nad utworzeniem Ogólnopolskiego Rejestru Wykroczeń, aby można było wprowadzić łączenie tych czynów – sumowanie wartości kradzieży, jakich dopuścił się jeden złodziej i kiedy zostanie przekroczona omawiana granica, wymierzenie mu kary już za przestępstwo. Niepokojące jest to, że koszty wzrostu przestępczości zostały przerzucone na społeczeństwo i to nie państwo dba o bezpieczeństwo swoich obywateli, a oni na własną rękę muszą o to walczyć – podsumowuje Waldemar Nowakowski.
Monika Wojniak