cykliczne porady dla sprzedawców, opinie ekspertów

Dobrze być szefem dla siebie

W swoją pracę wkładają maksimum zaangażowania, ale najważniejsze jest to, że po prostu sprawia im ona dużą przyjemność. Cenią sobie pracę z ludźmi, lubią swoich klientów i starają się spełniać ich oczekiwania. To zachęca ich do samodoskonalenia, a także pomaga rozwijać własne punkty sprzedaży. Prezentujemy najlepszych kontrahentów Departamentu Dystrybucji Prasy z Oddziału Wielkopolskiego.
Zaczynałem w akademiku
Marek Ciupak z Poznania:

Marek Ciupak
Marek Ciupak: - Sukces w tym fachu może odnieść tylko osoba, która wkłada w to serce

Przygodę z prasą rozpocząłem osiem lat temu, a uruchomienie saloniku było bardzo dobrą decyzją. Wcześniej prowadziłem sklep-bufet w jednym z akademików studenckich, ale postanowiłem zmienić pracę. Otworzyła się szansa prowadzenia saloniku, którym dotąd przez lata opiekowała się moja mama. Zdecydowałem się na jego przejęcie i chyba nie najgorzej mi to idzie. Dość szybko bowiem otworzyłem drugi kiosk, a teraz zastanawiam się nad trzecim.
Moja praca nie polega jednak na siedzeniu w sklepie i bezpośredniej sprzedaży. Jestem raczej menedżerem, który dba o to, by wszystko funkcjonowało jak należy, w czym oczywiście bardzo pomagają mi moi pracownicy. Szukałem ludzi uczciwych, którzy potrafią dogadać się z klientami i takich znalazłem. Wiedzą, jak pomóc ludziom i potrafią zareklamować towar. Ja dbam o to, by asortyment spełniał oczekiwania kupujących.
Myślę, że sukces w tych fachu może odnieść tylko osoba, która wkłada w to serce. I to była moja metoda na rozwijanie działalności. Mocno zaangażowałem się w tę pracę, ale to przyniosło skutki. Bywają oczywiście dni lepsze i gorsze, ale generalnie moja praca sprawia mi satysfakcję. I nie uważam, żeby była trudna.
Oczywiście, nie ma zbyt dużo czasu wolnego, ale jeśli mam luźniejszy dzień, to staram się go wykorzystać na sport – lubię szczególnie pograć w piłkę nożną. Ponadto moją pasją jest turystyka, ale ta bliższa, czyli lokalna i krajowa. Naprawdę nie muszę wyjeżdżać za granicę, by zobaczyć piękne miejsca. W Polsce też można wspaniale wypocząć, a najbardziej lubię wypady nad jezioro.
 
Mama mnie przestrzegała
Urszula Naskręt z Poznania:

Urszula Naskręt
Urszula Naskręt: - Jeśli ktoś chce nie tylko coś u mnie kupić, ale też porozmawiać, to każdego chętnie wysłucham

Swój punkt prowadzę już bardzo długo, bo od 1997 roku. Zaczynałam razem z Kolporterem i to były udane lata. Zresztą, gdybym nie lubiła swojej pracy, to bym ją po prostu rzuciła. Wcześniej pracowałam  w różnych firmach państwowych. Później, po urodzeniu dzieci, zajęłam się chałupnictwem, ale w końcu zdecydowałam się na pracę w saloniku. Zawsze chciałam spróbować pracy w handlu, bo moja mama to robiła i bardzo mi się to podobało. Choć też mama zawsze powtarzała: „Dziecko, wszystko, tylko nie handel!”.
Swój punkt uruchomiłam na Starym Mieście, w starej kamienicy. W bezpośrednim sąsiedztwie mam jednak Uniwersytet Ekonomiczny, a nasza ulica jest przelotową. Ruch u nas jest więc spory, przede wszystkim w okresie pozawakacyjnym. Gdy przychodzi lato, a studenci mają wolne, widać to od razu po wynikach sprzedaży. Tym bardziej że coraz więcej mieszkańców, czyli starszych ludzi, wyprowadza się poza centrum, bo nie wytrzymują hałasu.
Brać studencka najczęściej kupuje u mnie papierosy, ale też oczywiście gazety. Studenci zainteresowani są prasą różnego typu, w zależności od tego, co potrzebują na zajęcia. Staram się, by godziny otwarcia były odpowiednie i nie dopuszczam do tego, by salonik był zamknięty w tym czasie choć na chwilę. Ponadto, jeśli ktoś chce nie tylko coś u mnie kupić, ale też porozmawiać, to każdego chętnie wysłucham. I tak klientki, choć przeważnie te starsze, często narzekają na męża, syna… Czasami aż czuję się zakłopotana tymi wyznaniami.
Po pracy najczęściej zabieram psa i idziemy na długie wyprawy. Potrafimy przejść nawet na drugi koniec Poznania, nad jedno z tamtejszych jezior. Ale mój pies nie lubi słonecznej pogody – woli mały deszczyk, a i mi on wcale nie przeszkadza. Poza tym nie mam specjalnego hobby, na któremu poświęcam swój czas. Czasem przeczytam książkę albo  pójdę do znajomych na kawę.
 
Kłopoty należy zostawić w domu
Agnieszka Sadowska z Poznania:

Agnieszka Sadowska
Agnieszka Sadowska: - Robię wszystko, by kupujący wyszedł ode mnie z poszukiwanym towarem, a także świadomością, że został miło obsłużony

Na co dzień prowadzę dwa saloniki z prasą, ale w tej chwili pawilon handlowy jest remontowany i muszę poprzestać tylko na jednym. Przejęłam go od mojej mamy, która spędziła tutaj aż 20 lat. Mój staż jest na razie krótszy, bo działalność prowadzę od 2004 roku. W swojej pracy cenię sobie najbardziej niezależność – sama decyduję o tym, co mam zrobić i ponoszę za to pełną odpowiedzialność. To mi się podoba!
Można powiedzieć, że na swoim osiedlu, gdzie prowadzę oba punkty, jestem osobą znaną, wręcz publiczną. O dobrą renomę dbała już moja mama, a ja staram się kontynuować jej dzieło. Wychodzę z uśmiechem do klienta, z którym często znamy się od lat. To już działa na zasadzie przyjaźni, ale też dużej wiedzy na jego temat. Wiem, kiedy jest w dobrym humorze i mogę zażartować, a kiedy lepiej tego nie robić.
Potrafię przewidzieć to, co będzie chciał kupić, więc wyprzedzam jego oczekiwania. Ten kontakt z klientem sprawia mi frajdę, choć muszę przyznać, że praca chwilami jest monotonna. Dlatego stawiam sobie wyzwania. Robię wszystko, by kupujący wyszedł ode mnie z poszukiwanym towarem, a także świadomością, że został miło obsłużony. Uważam, że kłopoty należy zostawić w domu lub samochodzie, a nie zabierać je do pracy. Chyba dzięki temu ten kontakt z ludźmi mam raczej udany.
Półtora dnia w tygodniu, czyli pół soboty i całą niedzielę mam dla siebie, ten czas spędzam na pracach w ogródku. Mieszkam w domku na wsi, więc jest tego sporo – roślinki, strzyżenie trawy i podobne rzeczy zabierają mi dużo czasu. Lubię także jeździć konno, a popołudnia w tygodniu wykorzystuję na bieganie i pływanie.
 
Głupstwo to drobiazg
Marzena Manicka z Poznania:

Marzena i Wojciech Maniccy
Marzena i Wojciech Maniccy: - Od zawsze staramy się dbać o klienta (Zdjęcia: Bartosz Gniza)

Ciężko powiedzieć dokładnie, ile lat już prowadzimy tę działalność, bo mój mąż Wojciech otwierał kiosk jeszcze wtedy, gdy nie byliśmy małżeństwem. A razem jesteśmy już trzynaście lat! Z Kolporterem współpracujemy jednak dopiero od kilku lat, wcześniej prasę dostarczały nam inne firmy. Okropnie nas jednak denerwowały te dostawy. Mieliśmy większe potrzeby niż inne kioski, a dostawcy nie potrafili ich zaspokoić. Teraz już nie ma tego problemu.
Można powiedzieć, że przez te lata zapracowaliśmy sobie na zaufanie mieszkańców osiedla. Teraz, gdy chcą kupić sobie papierosy, nie zdradzają nas, nie idą do supermarketu, tylko przychodzą specjalnie do naszego punktu. Bo już prasę mogą znaleźć w zasadzie tylko u nas. W okolicy były inne kioski, ale nie udało im się wytrwać na rynku. Najbliższy salonik prasowy jest na drugim osiedlu.
Od zawsze staraliśmy się dbać o klienta. Uśmiechnięty, uprzejmy sprzedawca to sposób na sukces. I do tego bogaty asortyment. Czasami mąż nawet krzyczy na nas, że nie wolno mówić, że czegoś nie ma. Wtedy robimy wszystko, by zdobyć to „na jutro”, albo zaproponować coś w zamian. Muszę przyznać, że lubię swoją pracę. Czasami człowiek ma dosyć, ale gdy przychodzą święta i siedzę 2-3 dni w domu, to już mam ochotę iść do kiosku. Tam mogę pogadać, pożartować sobie z klientami, pośmiać się z różnych rzeczy. Nie ma sztywnej atmosfery. Nawet jak palnę jakieś głupstwo, to mieszkańcy nie mają mi tego za złe.
Mężowi zależy, żeby nasz punkt był zawsze otwarty. Przez to na pewno też zyskaliśmy sobie szacunek i dobrą opinię, ale to ogranicza naszą swobodę. Ciężko o czas wolny. Czasami uda mi się z synem wyjechać na jakieś krótkie, tygodniowe wakacje, lecz to wszystko. Dlatego lubimy jeździć na naszą działkę, gdzie staramy się spędzać każdy weekend. Ale tam znowu czeka nas praca, bo przecież trzeba chociażby skosić trawę…
Tomasz Porębski

Dodaj komentarz