cykliczne porady dla sprzedawców, opinie ekspertów

Potrafią zachęcić klientów

Nikt nie może im zarzucić, że doświadczenie w handlu mają niewielkie. Wręcz przeciwnie – na tej pracy zjedli zęby i wiedzą chyba wszystko, co ważne dla tej działalności. Dziś wszyscy mówią jedno – w tym fachu liczy się przede wszystkim miła obsługa. Tym razem prezentujemy najlepszych kontrahentów Oddziału Kieleckiego Dystrybucji Prasy Kolportera.
 
Bieganie to mój nałóg

Tomasz Orman (na zdjęciu ze sprzedawczynią Dorotą Pęksyk) pierwszy swój punkt otworzył 15 lat temu (Fot. Krzysztof Drążyk)
Tomasz Orman (na zdjęciu ze sprzedawczynią
Dorotą Pęksyk) pierwszy swój punkt
otworzył 15 lat temu (Fot. Krzysztof Drążyk)

Tomasz Orman z Szydłowca:
Jeśli dobrze pamiętam, pierwszy punkt uruchomiliśmy piętnaście lat temu. Wtedy prowadziłem w tym miejscu niewielki bar, który był jednak średnio dochodowy. Po jego likwidacji od razu pomyślałem o saloniku prasowym i w tym kierunku zacząłem działać. Po dwóch latach uruchomiłem kolejny punkt, ale o nieco innym profilu. Pięć lat później otworzyłem jeszcze jeden salonik, lecz do niego wprowadziłem dodatkową usługę – ksero. Nie ukrywam, że w planach miałem ochotę na czwarty salonik, ale na razie zrezygnowałem z tego pomysłu.
Czy ciężko jest zarządzać trzema punktami? Dopóki się kręciło, byłem pełen zapału. Radziłem sobie ze wszystkim, nie było problemów, a praca, choć było jej dużo, sprawiała mi satysfakcję. Teraz nadeszły nieco trudniejsze czasy, niemniej daję sobie z tym radę. Kluczowy był 2009 rok – wtedy osiągnęliśmy maksimum zysków, ale ostatnimi laty kryzys daje się we znaki Polakom.
Chyba wszyscy dobrze to znamy – oglądamy każdą złotówkę trzy razy, zanim zdecydujemy się ją wydać. Dotyczy to całego asortymentu. A w Szydłowcu jest trudny rynek, bo w tym mieście utrzymuje się rekordowo wysokie bezrobocie. Dlatego ważna jest dbałość o kupujących. Od początku naszej działalności ustaliłem jedną zasadę, na którą wyczulam dziewczyny u mnie pracujące – klient nie może usłyszeć, że czegoś nie ma. Gdy kupujący sobie czegoś zażyczy, natychmiast ściągamy to do naszych saloników. Chcę też podkreślić, że wszelkie sukcesy zawdzięczam dziewczynom, które u mnie pracują. Dziękuję im za świetną pracę.
To dzięki nim mogę nieco czasu poświęcić na swoją pasję. Od 17 lat regularnie biegam i to dosyć intensywnie. Mam zaliczonych prawie 30 maratonów, nie licząc kilkudziesięciu półmaratonów i setek krótszych tras. Jestem wręcz uzależniony od biegania. Trening zajmuje mi do dwóch godzin dziennie i zazwyczaj wykonuje go pomiędzy swoimi obowiązkami. A biegam minimum sześć razy w tygodniu.
 
Pomagałam mamie, teraz ona mnie

Ewa Sikora pracuje w kiosku, który sama zaprojektowała (Fot. Irena Kal)
Ewa Sikora pracuje w kiosku, który sama
zaprojektowała (Fot. Irena Kal)

Ewa Sikora z Buska-Zdroju:
To już piętnaście lat! A to tylko czas, gdy ja jestem właścicielką tego kiosku, bo w istocie funkcjonuje on na rynku od bardzo dawna. Punkt przez dwadzieścia lat prowadziła jeszcze moja mama i można powiedzieć, że byłam „skazana” na jego przejęcie. Niedawno byliśmy zmuszeni do przeprowadzki, więc teraz pracuję w kiosku, który sama zaprojektowałam. Ze względu na rewitalizację miasta, wymówiono nam plac. Na szczęście, pojawiła się szansa wykupienia innego terenu dosłownie po drugiej stronie ulicy. Dwa lata temu dokonałam transakcji, postawiłam tam kiosk i wtedy też rozpoczęłam współpracę z Kolporterem.
Uważam, że dla przechodnia kiosk z okienkiem jest wygodnym punktem sprzedaży. Klient może od razu dokonać zakupu, niejako po drodze. Sama byłam też do tego przyzwyczajona. Wychodzę zresztą z założenia, że w tej działalności najważniejsza jest odpowiednia obsługa klienta. A tej nie ma, jeśli komuś praca nie sprawia przyjemności. Ja nie znam tego problemu – praca w handlu mi się podoba, umiem sprzedać i zachęcić klienta. Zawsze z chęcią pomagałam mamie, gdy ta jeszcze prowadziła kiosk. Dzisiaj to ona mi pomaga, gdy zajdzie taka potrzeba.
Muszę w tym miejscu dodać, że z wykształcenia jestem dyplomowaną pielęgniarką. Ale spokojnie – swoich umiejętności nigdy nie musiałam wykorzystywać w pracy handlowca. Nikt przy mnie na szczęście nie zasłabł! Z pracą wiążą mnie tylko przyjemne doświadczenia. Lubię ludzi, mam z klientami dobry kontakt. Chciałabym, żeby każdy był zadowolony z zakupów u mnie – niezależnie, czy to jest osoba starsza czy młodsza.
Staram się dbać o porządek. Ustaliłam pewne zasady, które ułatwiają mi pracę. Dzisiaj z zamkniętymi oczami mogę znaleźć konkretny tytuł. Nie widzę minusów tej pracy. Nawet droga do kiosku nie jest męcząca, bo mieszkam bardzo blisko. W domu też jest spokojnie, bo mam 18-letniego syna, który nie wymaga już tyle uwagi. To wszystko pozwala mi raz w roku złapać nieco oddechu i wyjechać na kilka dni do znajomych za granicę. A w Polsce lubię sobie odpoczywać przed laptopem, gdzie szperam sobie po Internecie. To wciąga!
 
Jestem… niedobra!

Teresa Ćwikło pracuje w handlu od 20 lat (Fot. Irena Kal)
Teresa Ćwikło pracuje w handlu od 20 lat (Fot. Irena Kal)

Teresa Ćwikło z Pińczowa:
Dwadzieścia lat temu zdecydowaliśmy się na otwarcie sklepu. Ja byłam na urlopie wychowawczym, a mężowi kończył się kontrakt. I on zapoczątkował działalność handlową. Zaczęliśmy u innego dystrybutora, ale po pewnym czasie przenieśliśmy się do Kolportera. Mamy sporo artykułów – jest chemia, papierosy, prasa, totolotek i karty doładowania.
Jak się odnajduję w handlu? Jest kontakt z ludźmi, można pożartować – nudy tutaj nie ma nigdy. Najważniejsza jest obsługa kupujących, to od nich uzależniony jest nasz los. I dzięki Bogu, gdy wszyscy plajtują, my wciąż utrzymujemy się na rynku. Dlaczego mieszkańcy do nas przychodzą? Chyba ze względu na mój charakter, bo jestem bardzo… niedobra. Poznali mnie ze wszystkich stron, więc wiedzą czego się mogą spodziewać. Nawet jak człowiek coś powie, to już nikogo to nie razi. Przyzwyczaili się! Zresztą, oni mnie też czasami denerwują, ale na szczęście więcej jest tych sympatycznych.
W tym momencie w naszym sklepie pracują dwie osoby – oprócz mnie jeszcze bardzo fajna pracownica. Mam do nich szczęście, bo poprzednia też była sympatyczna. Szkoda tylko, że czasy trudne. Najlepiej sprzedają się czasopisma dla kobiet, zwłaszcza te plotkarskie. Zresztą panowie zdecydowanie mniej czytają – to pińczowianki ogólnie kupują więcej prasy. Dużo sprzedajemy też papierosów, ale niestety w ich przypadku marża jest bardzo mała…
Praca nie jest łatwa. Muszę wstać rano, a o piątej jestem już w sklepie. Potem wprawdzie wychodzę, ale po południu znowu zjawiam się w pracy. Człowiek już zdążył przywyknąć do takiego trybu życia. Wolnego czasu zatem zbyt dużo nie mam… Po pracy staram się zwyczajnie odpocząć – przede wszystkim preferuję drzemkę, ale lubię też obejrzeć coś ciekawego w telewizji.
 
Byle z rodziną

W saloniku Agnieszki Banaś najchętniej kupowane są pisma kobiece (Fot. Krzysztof Drążyk)
W saloniku Agnieszki Banaś najchętniej kupowane są pisma kobiece (Fot. Krzysztof Drążyk)

Agnieszka Banaś z Kielc:
Salonik prowadzę od 2003 roku. Można wejść do środka, dzięki czemu klient może czuć się wygodnie dokonując zakupów. Dbam, żeby kupujący byli zadowoleni. Rynek nie jest łatwy i trzeba zabiegać o każdego klienta. Od ich opinii zależy bardzo wiele, bo przecież na osiedlu wieści szybko się roznoszą – te pozytywne, jak i negatywne.
Na szczęście zdecydowanie więcej jest tych pierwszych. Zżyłam się z ludźmi, mam już dużą bazę stałych klientów. Niestety, czasami nie mogą oni kupić wszystkiego, na co mają ochotę. Dostrzegam, że w ostatnich miesiącach wszyscy dokonują znacznie bardziej przemyślanych zakupów. Rzadziej kupują coś pod wpływem impulsu, mocno pilnują swoich portfeli.
Obsługa w tej pracy jest bardzo ważna, jednak nie najważniejsza. Bo jakość współżycia z klientami trzeba połączyć z odpowiednim asortymentem. Jeśli kupujący nie znajdzie czegoś u mnie, to zwyczajnie pójdzie do konkurencji. Dążę do polepszenia swoich usług. Wprowadziłam usługi poligraficzne, czyli punkt ksero. I cieszy się on powodzeniem, a dużo osób przychodzi do mnie kupić jakieś czasopismo oraz jednocześnie skserować dokumenty. Spośród klientów najwięcej mam osób starszych. Najwięcej sprzedaję pism kobiecych, ale gazetki dla dzieci też często znajdują swoich nabywców.
Wolny czas od pracy najchętniej wykorzystuję dla rodziny. Lubimy jeździć na różne wycieczki, chodzimy na spacery. Każda forma wypoczynku jest wspaniała, ważne, by spędzić te chwile razem. Syn poszedł teraz do pierwszej klasy, a więc również sporo czasu przeznaczamy również na naukę. Wdrażamy go do edukacyjnego cyklu, a to też spore wyzwanie.
Tomasz Porębski

Dodaj komentarz