W czerwcu w Polsce i na Ukrainie odbędą się piłkarskie mistrzostwa Euro 2012, miesiąc później w Londynie rozpoczną się igrzyska olimpijskie. Dlaczego ludzie organizują tak wielkie imprezy sportowe i dlaczego mężczyźni bardziej niż kobiety emocjonują się sportem – na te i inne pytania odpowiada redakcyjny psycholog, Małgorzata Wirecka-Zemsta.
Igrzyska olimpijskie to najstarsza (pierwsze udokumentowane igrzyska odbyły się w roku 776 p.n.e.) i zarazem największa międzynarodowa impreza sportowa. Zostały wymyślone przez starożytnych Greków, a odbywały się w Olimpii (na Peloponezie, najsłynniejszym miejscu kultu Zeusa). Rozgrywano je co cztery lata. Przez pięć dni trwały zmagania sportowców przybyłych z odległych części ówczesnego świata. Rozgrywano wyłącznie dyscypliny indywidualne, nie było konkurencji zespołowych. W igrzyskach mogli brać udział Grecy płci męskiej. Również publiczność stanowili tylko wolni mężczyźni, gdyż występowano nago. Kobietę przyłapaną na oglądaniu igrzysk czekała kara śmierci.
Nowożytne letnie igrzyska olimpijskie odbywają się od 1896 roku, a zimowe od 1924. Ideę wskrzeszenia starożytnych igrzysk, jako pierwszy zaproponował grecki filantrop i weteran wojen z Turkami, Evangelos Zappas w 1833 r. Powstała w ten sposób inicjatywa, której orędownikiem, w późniejszym okresie, stał się m.in. francuski baron Pierre de Coubertin. Dzięki niemu w 1894 r. zwołano w Paryżu Międzynarodowy Kongres dla Wskrzeszenia Igrzysk Olimpijskich, na którym powołano do życia Igrzyska Olimpijskie Ery Nowożytnej.
Mistrzostwa świata w piłce nożnej, potocznie nazywane mundialem (hiszp. – światowy) organizowane są również, co cztery lata od 1930 roku (za wyjątkiem 1942 i 1946 roku – przerwa z powodu II wojny światowej). Początkowo, kiedy futbol zdobył popularność także poza Europą, został wprowadzony do programu igrzysk olimpijskich. W 1900 roku i w 1904 roku oraz na Olimpiadzie Letniej w 1906 roku pełnił funkcję sportu pokazowego. Dopiero na letnich igrzyskach olimpijskich w 1908 roku w Londynie piłka nożna stała się oficjalną konkurencją. Jednakże, od momentu założenia Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej (FIFA) w 1904 roku próbowano zorganizować niezależny turniej poświecony tylko tej dyscyplinie. W 1914 roku FIFA zgodziła się uznać olimpijski turniej, jako „Mistrzostwa świata amatorów w piłce nożnej”. Wreszcie w 1928 roku na kongresie FIFA zdecydowano się zorganizować mistrzostwa świata. Gospodarzem pierwszych mistrzostw został Urugwaj, który był wówczas dwukrotnym triumfatorem igrzysk olimpijskich, a w 1930 roku obchodził stulecie niepodległości.(Źródło: Wikipedia)
Od tego czasu mistrzostwa w piłce nożnej stały się nie tylko wydarzeniem popularnym, ale i często kontrowersyjnym, ze względu na towarzyszące im silne emocje i coraz bardziej niepokojące ekscesy kibiców na stadionach. Dlatego, w przeddzień rozpoczęcia mistrzostw Europy w piłce nożnej rozgrywających się w naszym kraju, warto zapytać: „Dlaczego to robimy?”, „Po co nam te igrzyska (mistrzostwa)?”.
Walka w zastępstwie
Sport pełni w życiu zbiorowości ważną rolę – m.in. pomaga redukować agresję. Zastąpił w tym dawne walki plemienne, czy też w czasach późniejszych – wojny (a raczej wojenki) toczone pomiędzy poszczególnymi miastami czy państewkami. Dziś, nawet jeśli gdzieś wybucha konflikt, zostaje on pozbawiony swojego pierwotnego, biologicznego charakteru. Strony konfliktu nie mogą bezpośrednio wyrazić swojego gniewu, złości czy innych emocji agresywnych. Żołnierze rzadko spotykają się twarzą w twarz. Współczesna wojna to bardziej taktyka niż walka. A sport, zwłaszcza niektóre jego dziedziny, pozwalają ową potrzebę redukcji agresji, w sposób kontrolowany (czasami) zaspokoić.
Szczególnie boisko piłkarskie z łatwością staje się pokojowym ekwiwalentem pola bitwy. Drużyny związane są z określonymi klubami, miastami czy państwami – jest tu zatem miejsce dla zmagań na płaszczyźnie patriotyzmu lokalnego (rozgrywki pomiędzy małymi osiedlowymi klubami sportowymi i np. dużymi klubami miejskimi), a także międzypaństwowego – jak podczas mistrzostw świata czy mistrzostw Europy. („Prawdopodobnie najsilniejszą obecnie formą popularnego wyrażania akcesu narodowego jest sport, coraz częściej postrzegany jako spektakl globalny” T. Edensor, „Tożsamość narodowa, kultura popularna i życie codzienne”). Grupowanie się, tworzenie klubów kibica, fanklubów itp. – wszystkie te zjawiska, powodujące wzrost więzów grupowych nasilają emocje związane ze sportem – „walką w zastępstwie”. I im bardziej ktoś „żyje piłką” tym bardziej utożsamia się z własną drużyną, i tym bardziej odczuwa jej sukces czy porażkę, jako własne.
Igrzyska olimpijskie, te organizowane w starożytności, miały charakter sakralny – były igrzyskami świętymi, aktem religijnym poświęconym bogom. Ci, którzy w nich uczestniczyli, na czas rozgrywek stawali się boskimi reprezentantami. Nawet idea cykliczności igrzysk odwoływała się do powtarzalności walki pomiędzy bogami (przypomnijmy sobie mitologię grecką – tam ciągle jakiś bóg miał na pieńku z innym). Współcześni sportowcy też stają się przedstawicielami – tyle że określonej grupy społecznej, państwa, miasta czy klubu. Wychodząc na boisko (tor czy bieżnię) przestają być sobą, trącą swój indywidualizm, stają się „Polakami”, „Krakusami” czy „piłkarzami Lecha”. Ich zachowania, postawy, przekonania obrazują reprezentowaną grupę społeczną. Jesteśmy tak silni, piękni, „męscy i zwycięscy” jak oni – nasi przedstawiciele. Tym bardziej że oni – nasi boscy reprezentanci, nierzadko przekraczają granice ludzkich ograniczeń: szybkości, wytrzymałości, odporności na ból itp. (pewnie też, dlatego czasem my pozwalamy im przekraczać inne ludzkie granice, np. zabawy).
Problem młodych mężczyzn
Nie bez powodu, tak jak w starożytności, to mężczyźni stanowią płeć dominującą na stadionach, a przede wszystkim w klubach kibica czy fanklubach piłkarzy. Jak powiedziała Kazimiera Szczuka, znana feministka – „Euro to męska rozrywka z seksem, piwem i wrzaskiem”. Spektakl, jaki odbywa się na stadionie, jest bowiem związany ze ściśle męskim problemem, zwłaszcza „problemem” młodych mężczyzn – testosteronem, hormonem, dzięki któremu chłopiec zamienia się w mężczyznę, a dorosły mężczyzna odczuwa popęd seksualny. Testosteron, tworząc mężczyznę przekształca go zarazem w macho – popychając do rywalizacji (aż do 25. roku życia poziom testosteronu u mężczyzny jest wysoki, później, stopniowo się obniża – średnio o jeden procent rocznie). To głównie męski testosteron, odpowiedzialny jest za dzielenie świata na „swoich” i „obcych” – przy czym Oni są gorsi i musimy im to udowodnić. A sport, zwłaszcza niektóre jego dyscypliny, nadaje się do tego doskonale. Według niektórych kibiców, w piłce nie ma remisów – jedni są lepsi, inni gorsi – zwycięzca tylko jeden. Najlepiej wygrywając, a jeśli się nie da, to może w „ustawce” po meczu.
Podział na naszych (drużynę piłkarską, wioślarzy, narciarzy itd.) i tych innych niesie ze sobą również pewien aspekt patriotyzmu, a właściwie nacjonalizmu. Rywalizacja sportowa pozwala na wyrównanie dawnych zadr i pretensji. Niemcy na czas mistrzostw pewnie znów staną się „hitlerowcami”, a nawet „krzyżakami”. Polacy bywają nazywani „złodziejami samochodów zza Odry”, a Czesi – „tchórzliwymi Pepikami”. Wszyscy obcy zaś zgodnie „Żydami”. Taki to już lokalny, polski, bardzo zły i godny pożałowania „zwyczaj”. Jeśli kibic (nie dotyczy to na szczęście wszystkich) chce podkreślić, że nie identyfikuje się z jakąś drużyną, jej zawodników i kibiców nazywa właśnie Żydami.
Patriotyzm na stadionie to także klubowe barwy, piosenki własne i przeciwko rywalom oraz cała rozbudowana sfera identyfikacji z Naszymi. Niestety, to również agresja skierowana przeciwko tym, którzy w danej chwili stali się naszymi rywalami. Agresja czasem ślepa i bezrozumna – napędzana testosteronem. Ale także związana z tzw. efektem widowni. Teoria instynktów czy teorie uczenia się tłumaczą, że przyglądanie się zachowującym się agresywnie ludziom (zawodnikom, piłkarzom) rodzi w widzach takie same zachowania. Tyle, że widzowie w odróżnieniu od zawodników nie mogą rosnącej agresji rozładować. Tym można wytłumaczyć zachowania kibiców na stadionach, łagodnie mówiąc, kontrowersyjne. Bicie kibiców drużyny przeciwnej, zaczepianie osób noszących jej symbole – flagi, szaliki itp. A także lżenie piłkarzy czy klubów. W grupie agresja rośnie, a ludzie czują się nie tylko pewniej, czują, że racja jest po ich stronie (reguła społecznego dowodu słuszności – większość musi mieć rację).
Potrzebny rozejm
Dlatego, na nadchodzący czas Euro 2012, warto przywołać starożytny zwyczaj „rozejmu” w trakcie igrzysk. W owych czasach na dwa miesiące wstrzymywano wojny, zaprzestawano kłótni i konfliktów. Walka przenosiła się tylko na stadiony i nigdzie poza nie. Aby uciszyć konflikty społeczne, rozdawano pospólstwu chleb i zboże a czasem nawet monety. Organizowano uczty, wypłacano specjalne zapomogi dla sierot (w okresie cesarstwa przeznaczano w ten sposób na jedną osobę stałą kwotę; w I w. wynosiła ona 75 denarów – liczba obdarowywanych w ten sposób za rządów cesarza Oktawiana Augusta wynosiła około dwieście tysięcy). Stąd pochodzi słynny okrzyk: „Chleba i igrzysk” przypisywany starorzymskiemu poecie Juwenalisowi, który wznosiło rzymskie pospólstwo, domagając się pożywienia i rozrywek.
„Chleba i igrzysk” – chciałoby i dziś zawołać wielu mieszkańców naszego kraju.
I po to nam igrzyska.
Małgorzata Wirecka-Zemsta
• Ryszard Necel, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu (2009), „Doświadczenie tożsamości narodowej a współczesne gry sportowe. Mistrzostwa Europy w piłce nożnej w relacji tabloidów”
• Marcin Gumiński, Sport i budowanie tożsamości grupowej. Uwagi na marginesie pracy W. J. Burszty i W. Kuligowskiego: „Sequel. Dalsze przygody kultury w globalnym świecie”.