Mariusz Duszkiewicz ze Słupska hurtownię wyrobów tytoniowych „Krymar” prowadzi już od 30 lat. Kontrahent gdańskiego Oddziału Departamentu Dystrybucji FMCG Kolportera opowiada o tym, jak przez ten czas zmieniał się w Polsce handel i jaka jest jego recepta na utrzymanie się na rynku.
Rodzinna spółka „Krymar” powstała w 1993 roku. – Założyliśmy ją razem z moją ciocią i od tamtej pory prowadzimy wspólnie – opowiada Mariusz Duszkiewicz. Jak mówi, początek lat 90. to był bardzo dobry moment na rozwijanie tego typu działalności. – W tamtych czasach handel prężnie się rozwijał – wspomina. – My wybraliśmy branżę tytoniową, bo to była bardzo dochodowa dziedzina. Dzięki kontaktom na południu Polski właśnie tam kupowaliśmy towar. A wyrobów tytoniowych wówczas nie było dużo na rynku. Wszystko się sprzedawało. Zaopatrywaliśmy głównie sklepy osiedlowe, które wyrastały wtedy jak grzyby po deszczu.
Praca przez całą dobę
Co jest najważniejsze w handlu? – Dobre ceny i zbudowanie sieci odbiorców – podkreśla Mariusz Duszkiewicz. No i pracowitość. Kiedy zaczynali razem ze wspólniczką, nie zatrudniali nikogo, wszystko spoczywało na barkach współwłaścicieli firmy – księgowość, zaopatrzenie, rozwożenie towaru. Praca trwała właściwie bez przerwy, 24 godziny na dobę. Trzeba było poświęcić się całkowicie firmie. Z czasem, gdy już trochę okrzepli, zaczęli zatrudniać ludzi. – Najpierw był jeden pracownik, później przejęliśmy kolejnych dwóch z konkurencyjnej hurtowni, potem następnych – wspomina pan Mariusz. W tej chwili „Krymar” daje pracę sześciu osobom, a właściciele mogą trochę odetchnąć. – Na początku naprawdę nie było czasu na nic poza hurtownią – dodaje pan Mariusz. – Teraz na szczęście trochę się to zmieniło. Mam wolne popołudnia, mogę je poświęcić rodzinie. I dwa razy w roku wyjechać na tygodniowy urlop. Ale i tak w firmie jestem codziennie. Bo interesu trzeba pilnować.
Trudne czasy
Słupska hurtownia zaopatruje sklepy w mieście i okolicy. Dostarcza papierosy, tytonie i inne dodatki potrzebne do palenia, jak gilzy czy napełniaki. Do tego dystrybuuje też kawę i herbatę. – Swego czasu w asortymencie mieliśmy jeszcze słodycze, ale teraz już z nich rezygnujemy, rozprowadzamy je tylko na niewielką skalę – uzupełnia Mariusz Duszkiewicz. Nie ukrywa, że czasy dla handlu zrobiły się trudne. – Kiedyś hurtowni w rejonie Słupska, takich lokalnych jak nasza, było 12 i wszystkie mogły się utrzymać. Teraz zostaliśmy tylko my – relacjonuje. – Niestety, jest ciężej. Głównie dlatego, że znikają małe, osiedlowe sklepy, które nie wytrzymują konkurencji z zalewającymi Polskę dyskontami. Co roku ubywa nam jakiś klient. Dlatego myślimy o przebranżowieniu się, wybudowaliśmy już w tym celu nowy obiekt. Trzeba dostosowywać się do potrzeb rynku.
Pomysł i cierpliwość
Mariusz Duszkiewicz przyznaje, że dla tych, którzy teraz otwierają firmy, koniunktura nie jest sprzyjająca. Ale zasady, których należy przestrzegać, by odnieść sukces, pozostają ciągle takie same. – Trzeba mieć pomysł i być cierpliwym – podkreśla właściciel „Krymaru”. Ostrzega, że najgorszy błąd, jaki można popełnić, to nastawienie się od razu na duże zyski i trwonienie zarobionych pieniędzy. – A niestety bardzo często się to zdarza – mówi. – Wielu ludzi otwiera biznes i zaraz zaczyna żyć ponad stan, kupować luksusowe auta. Taka polityka ma krótkie nogi. Z zysków trzeba czerpać małą łyżeczką, najważniejszy jest rozwój firmy. Do wszystkiego dochodzi się powoli i systematycznie, ciężką pracą.
Monika Wojniak