Prezentujemy najlepszych sprzedawców prasy współpracujących z Oddziałem Zachodniopomorskim Departamentu Dystrybucji Prasy Kolportera. Z handlem związali swoje życie wiele lat temu. I choć poświęcają mu praktycznie cały swój czas to zapewniają, że lubią tę pracę i nie zamieniliby jej na żadną inną.
Lubię swoją pracę
Anna Wardyńska – Daniszewska z Gryfina
Prowadzę duży kiosk wielobranżowy, który przypomina salonik, bo jest możliwość wejścia do środka. Kiedyś pracowałam tu jako zwykła pracownica. Ale cztery lata temu zdecydowałam, że przechodzę na własny rachunek i przejęłam tę działalność. Kiedy jest się zatrudnionym u kogoś, to odpracuje się swoje i można pójść do domu. A przy prowadzeniu własnej działalności już nie jest tak łatwo. Odpowiedzialność i zakres pracy są o wiele większe. Ale z drugiej strony nikt nie wisi człowiekowi nad głową. Lubię swoją pracę, kontakt z ludźmi. Mam wielu stałych klientów, bardzo dużo z nimi rozmawiam. Jeśli kogoś nie znam zbyt dobrze, to zagaję rozmowę chociażby o pogodzie. Natomiast z osobami, które odwiedzają mój kiosk regularnie, rozmawiam praktycznie o wszystkim, nawet o ich życiowych problemach. Zawsze żartuję, że jak się nagadam w pracy, to nie mam już czasu i siły, by się kłócić z mężem w domu. Mam naprawdę fajnych klientów i bardzo żałowałabym, gdyby ich straciła. Jeśli ktoś np. prosi mnie o jakieś archiwalne numery gazet, których mu brakuje, to zrobię wszystko, by je dla niego sprowadzić.
Od początku współpracuję z Kolporterem, który dostarcza mi prasę. Mam bardzo duży wybór gazet i czasopism. Najlepiej sprzedają się tygodniki, typu „Chwila dla Ciebie”. Dobrze schodzą też te z programem telewizyjnym, a także wydawnictwa dla dzieci, np. kolorowanki.
Nie mam zbyt wiele czasu wolnego. Po pracy zajmuję się domem, potem jest kilka godzin na sen i znów do pracy. Ale lubię to, nie chciałabym robić nic innego.
W moim kiosku jest wszystko
Robert Kijewski ze Szczecina
Swoich sił w handlu próbowałem od dawna. Sprzedawałem obuwie, bombki, ubrania. 11 lat temu zdecydowałem się na otwarcie kiosku. Wtedy nie było ich tak dużo, jak teraz. A ja chciałem prowadzić coś, co przynosiłoby stały całoroczny dochód, a nie tylko sezonowy. Wybrałem lokalizację, sam zrobiłem projekt, znalazłem wykonawcę. Można powiedzieć, że stworzyłem wszystko od zera. To typowy kiosk w starym stylu, z okienkiem. Ludzie lubią robić w takich miejscach szybkie zakupy – to mniej zobowiązujące niż wejście do sklepu czy saloniku.
Choć konkurencja jest spora, to nie narzekam, bo kiosk zlokalizowany jest w bardzo dobrym miejscu, w samym centrum Szczecina, między dwoma dużymi centrami handlowymi. Obliczyłem, że miesięcznie zagląda do mnie dziesięć tysięcy osób. Zyskałem też na tym, że został wprowadzony kilka lat temu przepis, ujednolicający ceny papierosów. Teraz wszędzie kosztują tyle samo, więc klienci nie szukają już tańszych miejsc, wolą kupować u mnie. Może także dlatego, że mam szeroką ofertę innych towarów. Klienci już się przyzwyczaili, że u mnie jest wszystko i zawsze. Co do prasy, to nie da się ukryć, że kiedyś sprzedawało się jej więcej. Jednak mam stałych klientów, którzy codziennie przychodzą po gazetę. Dobrze sprzedają się wydania weekendowe, gdyż wielu szczecinian nie wyobraża sobie piątku bez zakupu „Kuriera Szczecińskiego”.
Pracuję dużo. W kiosku sprzedaję teraz na zmianę z koleżanką. Oprócz tego mam jeszcze pracę zawodową. Na hobby zostaje mało czasu. A mam ich sporo, jak choćby wędkarstwo czy jazda na nartach. Na rybach nie byłem już chyba ze trzy lata. Ale na pewno kiedyś to nadrobię!
Oferta zgodna z potrzebami
Wioletta Orzechowska ze Szczecina
Handlem zajmuję się, odkąd pamiętam. Od dziewięciu lat prowadzę kiosk na jednym ze szczecińskich osiedli. Mieści się w bloku, w takim ciągu handlowym. Klientów mam więc w większości stałych, wiernych od wielu lat. Do mojego kiosku można wejść, obejrzeć cały towar dokładnie. Podstawą asortymentu jest oczywiście prasa, którą od początku dostarcza mi firma Kolporter. Ale mam też w swojej ofercie wiele innych towarów: zabawki, artykuły chemiczne, papierosy, kosmetyki. Wiadomo, że ci klienci, którzy zaglądają do mnie codziennie, kupują raczej stały zestaw: gazeta, bilet, papierosy. Ale są i tacy, którzy robią większe zakupy, np. przychodzą po chemię gospodarczą czy kosmetyki. Wiedzą, że u mnie jest duży wybór.
Czy klienci zmienili się na przestrzeni tych kilku lat? Dziś przede wszystkim szukają tańszych produktów, bo zwyczajnie mają mniej pieniędzy. Niestety, kryzys da się zauważyć. Ludzie zrobili się bardziej oszczędni, nawet ci z bardziej zasobnymi portfelami liczą się z groszem. Ja staram się uwzględnić w swojej ofercie potrzeby klientów o różnych możliwościach finansowych. Dlatego zawsze miałam i mam do wyboru po kilka produktów z danego asortymentu, od tanich po te droższe. Tak, aby klient sam mógł zdecydować, który wybrać.
Czasu wolnego mam niewiele, bo prowadzę jeszcze dwa inne punkty handlowe. Czasami brakuje mi doby, żeby nad wszystkim zapanować. A jeśli mam już wolną chwilę, to poświęcam ją swojej córce.
Trzeba umieć słuchać
Anna Witkowska ze Szczecina
Od 2006 roku prowadzę kiosk w stylu saloniku prasowego. Jest zlokalizowany na jednym ze szczecińskich osiedli, w tym samym budynku, w którym mieści się jeden z popularnych dyskontów. I muszę powiedzieć, że to bardzo dobre miejsce. Klienci sklepu zaglądają też do mojego kiosku. W zdecydowanej większości klientów mam stałych. Z niektórymi jestem nawet po imieniu.
Oprócz prasy, którą już od ponad roku dostarcza mi Kolporter, mam też w ofercie wiele innych rzeczy: artykuły papiernicze, zabawki, kosmetyki. Trzeba jednak powiedzieć, że większość klientów przychodzi do mnie po gazety. A najlepiej sprzedają się czasopisma kobiece. Ale i tak trzeba mieć szeroką i ciekawą ofertę towarów, to przyciąga kupujących. Drugi warunek, według mnie bardzo ważny w handlu, to uśmiech na twarzy i umiejętność słuchania. W końcu ta praca opiera się na bezpośrednim kontakcie z ludźmi. Klienci bardzo lubią rozmawiać, nawet się zwierzać. Czasami spędzamy na pogawędce nawet pół godziny. Bardzo to lubię.
W tej chwili zatrudniam dwóch pracowników, każdego na pół etatu. Wymieniamy się za ladą. Prowadzenie własnego interesu pochłania naprawdę mnóstwo czasu. Rzadko mogę sobie pozwolić na urlop. W tym roku, po raz pierwszy od kiedy otworzyłam mój punkt, udało mi się wyjechać. Spędziłam cztery dni w Karpaczu.
Monika Wojniak