cykliczne porady dla sprzedawców, opinie ekspertów

Klientów trzeba wysłuchać

Departament Sieci Własnej Kolportera co miesiąc wybiera najlepszych partnerów prowadzących saloniki prasowe i salony Top-Press. Oceniane są m.in. wysokość sprzedaży i jakość obsługi klientów. W tym miesiącu przedstawiamy laureatów edycji czerwcowej oraz lipcowej konkursu „Najlepsi z Najlepszych”.
Dwa razy z rzędu

Ewa Próchniak
Ewa Próchniak ze Skoków (Fot. Dawid Wojciechowski)

Ewa Próchniak ze Skoków:
To laureatka wyjątkowa, bo triumfowała w obu wakacyjnych edycjach konkursu. – Być może dlatego, że latem przyjeżdża do nas bardzo dużo urlopowiczów w celu spędzenia czasu na ogródkach działkowych. Sporo jest ludzi chociażby z Poznania. I muszę przyznać, że w naszych obrotach widać wtedy duży wzrost – mówi pani Ewa, która salonik w Polomarkecie prowadzi od 3,5 roku. Na pracę zdecydowała się, bo zobaczyła ciekawą ofertę, a że zawsze lubiła czytać książki i prasę, to szybko podjęła decyzję.
Wolne chwile spędza ze swoją rodziną – z mężem oraz dzieckiem. Wkrótce to grono jednak się powiększy, bo pani Ewa jest w ciąży. Niegdyś uwielbiała dalekie wycieczki. W swoim życiu zwiedziła już mnóstwo państw europejskich, co sprawiało jej dużą radość. Teraz, ze względu na macierzyńskie obowiązki, jest o to dużo trudniej. – Ale ostatnio wygrałam od Kolportera wyjazd do Szwecji i było to fantastyczne przeżycie. Wszystko stało na wysokim poziomie – przekonuje.
 
Musi być chemia

Anna Szcześniak
Anna Szcześniak z Kielc (Fot. Sławomir Pietras)

Anna Szcześniak z Kielc:
Swoją przygodę z prasą zaczęła 4 lata temu, gdy została pracownikiem saloniku w kieleckim pasażu handlowym. Po pewnym czasie przejęła ten punkt. Dzisiaj przekonuje, że praca nie jest trudna, a jeśli wszystko jest dopracowane, to ryzyko problemów ogranicza się do minimum. – Najważniejsze jest to, żeby atmosfera, ta swoista „chemia” między pracownikami była dobra. U nas tak jest i chyba właśnie tym przyciągamy do nas klientów. A konkurencyjnych punktów w pobliżu nie brakuje – przyznaje.
W wolnym czasie uwielbia spędzać czas ze znajomymi – najlepiej grając w siatkówkę na działce przy grillu. Ten aktywny odpoczynek traktuje jako dobrą odskocznie od pracy. Poza tym pani Anna lubi oglądać filmy i słuchać dobrej muzyki.
 
Do lasu na grzyby

Beata Chwaleba
Beata Chwaleba z Warszawy (Fot. Paweł Pajewski)

Beata Chwaleba z Warszawy:
Salonik prowadzi bardzo krótko, bo od stycznia br., ale kontakt z prasą ma od kilku lat. Najpierw pracowała w Totolotku, potem w prywatnej firmie. – Wtedy poznałam tajniki pracy z klientami. Dzisiaj wiem, co zrobić, aby ich przyciągnąć do siebie – mówi. Recepta na sukces jest prosta – trzeba dobrze poznać oczekiwania stałych klientów i już od progu trafnie zgadywać, czego mogą oczekiwać. Równie ważna jest rozmowa. – A ja lubię słuchać i mówić. Historie okolicznych rodzin poznałam już chyba od podszewki – śmieje się pani Beata.
Gdy jednak kupujących w saloniku brak, chętnie sięga po dobrą książkę. Ze szczególnym upodobaniem czyta kryminały i thrillery. Lubi także obejrzeć ciekawy film, ale zdecydowanie bardziej preferuje spotkania ze znajomymi. Za prawdziwą odskocznię od rzeczywistości traktuje za to las, gdzie może w ciszy pospacerować i pozbierać grzyby.
Dzieci najważniejsze

Mirosław Krzyształa
Mirosław Krzyształa z Rydułtów (Fot. Przemysław Krzyczmonik)

Mirosław Krzyształa z Rydułtów:
Salonik zarejestrowany jest na pana Mirosława, lecz tak naprawdę nie można wyobrazić sobie tego miejsca bez jego żony, pani Beaty. Prowadzą go wspólnie. Pani Beata pierwszą styczność ze sprzedażą prasy miała pięć lat temu, gdy została pracownikiem jednego saloniku. Wkrótce jednak właściciele przejęli inny punkt, a pani Beata dostała propozycję pokierowania salonikiem znajdującym się w Biedronce. – Długo zastanawialiśmy się z mężem, ale w końcu podjęliśmy decyzję na tak. Zainwestowaliśmy i po trzech latach mogę powiedzieć, że to była dobra decyzja – przekonuje.
Choć musi konkurować z innym punktem, to z tej rywalizacji wychodzi zwycięsko. – Może dlatego, że zawsze miałam w pracy ten kontakt z ludźmi – zastanawia się. W wolnych chwilach pani Beata lubi czytać książki, ale znajduje też czas na spacery lub wypady na basen z dziećmi. To właśnie 14-letniej córce i 12-letniemu synowi poświęca dużo uwagi. – To ważny wiek dla nich i trzeba im wciąż pokazywać, co jest dobre, a co złe – podkreśla.

 
Lubię polskie góry

Mariola Dudzik
Mariola Dudzik z Kielc (Fot. Tomasz Porębski)

Mariola Dudzik z Kielc:
– To bardzo fajna praca – przekonuje pani Mariola, która 3 lata temu zdecydowała się otworzyć swój kiosk. Wcześniej punkt prasowy prowadził także jej mąż, ale salonik został ostatecznie zlikwidowany. – Na początku może było to trudne zajęcie, bo człowiek musiał się wdrożyć, ale teraz jest przyjemnie – dodaje. Kielczanka ceni sobie zwłaszcza kontakt z ludźmi.
W wolnych chwilach pani Mariola uwielbia aktywny wypoczynek na świeżym powietrzu. Praca jest siedząca, więc po wyjściu z kiosku uwielbia spacerować, ale też biegać. A gdy ma więcej wolnego czasu, to dąży do tego, żeby choć na kilka dni wyjechać w polskie góry. Najchętniej do Zakopanego, bo klimat tego miasta bardzo jej odpowiada.
 
Poradziłem sobie z komputerem

Grzegorz Kulaszyński
Grzegorz Kulaszyński z Warszawy (Fot. Paweł Pajewski)

Grzegorz Kulaszyński z Warszawy:
Sprzedażą prasy zajmuje się już 8 lat. Najpierw prowadził mały osiedlowy salonik, ale potem podjął większe wyzwanie – duży salonik w warszawskim metrze na Ursynowie. Kontakt z handlem miał od dawna, i to w przeróżnych dziedzinach – sprzedawał chociażby kurczaki z rożna. Na początku pracy w saloniku największym wyzwaniem było dla niego opanowanie systemu komputerowego. I choć wydawało mu się na początku, że to się nie uda, wszystkie zasady opanował w mig.
W pracy uwielbia rozmawiać ze swoimi klientami na różne tematy – społeczne, zdrowotne czy kulturalne. – Jednym z najmilszych komplementów, który spotkał mnie w rewanżu za moją uprzejmość i życzliwość, to stwierdzenia ze strony młodych ludzi, że jestem „debeściak” – uśmiecha się. Hobby pana Grzegorza to jazda na rowerze, na którą poświęca dużo wolnych chwil. Bardzo lubi też czytać.

 
Przynoszę szczęście

Urszula Siwik
Urszula Siwik-Pidperyhora z Byczyny (Fot. Adrian Barański)

Urszula Siwik-Pidperyhora z Byczyny:
Pracę w saloniku zaczęła dwa lata temu. Jak sama podkreśla, był to całkowity przypadek. – Zobaczyłam ogłoszenie w sklepie, że szukają osoby do prowadzenia działalności, a że byłam bezrobotna, szybko zadzwoniłam – wspomina. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie – w ciągu tygodnia trafiła na specjalne szkolenie i wkrótce mogła otworzyć salonik. – Na początku byłam zaskoczona nawałem pracy, ale spokojnie rozkręcałam ten biznes – mówi z uśmiechem.
Zyskała sympatię kupujących. – Mam bardzo fajnych klientów. Oni mnie też lubią, bo podobno przynoszę szczęście w totolotku – śmieje się. Wolne chwile spędza na opiece nad malutkim dzieckiem. – Przeszłam ciąże z Kolporterem – podkreśla. W trakcie urlopu uwielbia podróżować, ale lubi także spokojny odpoczynek, przy dobrej książce. Ulubione tytuły biograficzne zdarza jej się również czytać w pracy, gdy akurat nie ma żadnych klientów.
 
Zebrał Tomasz Porębski

Dodaj komentarz